Rising Sun to kolejny tytuł Langa wydany przez CMON za pośrednictwem Kickstartera. Jak zwykle w takiej sytuacji można się spodziewać ton plastiku, wielkiego hajpu oraz świetnej oprawy graficznej. I tylko grywalność stoi pod znakiem zapytania… Polska edycja została wydana przez Portal i miałem okazję rzucić na nią okiem.
Wygląd
Jak wspomniałem – oprawa graficzna jest świetna, bardzo kolorowa i bardzo japońska. Wypełnione po brzegi pudełko robi wielkie wrażenie. Kolejne wyciągane z niego komponenty są naprawde imponujące. Wszystkie figurki są wysokiej jakości. Ciekawostką jest to, że niektóre potwory składają się kilku sklejonych ze sobą elementów.To pozowliło na znaczne podniesienie ich szczegółowości. Jak ktoś lubi plastik, to będzie w siódmym niebie. Choć instrukcja liczy sobie ponad dwadzieścia stron, to zasady rozgrywki są bardzo proste i szybko się je tłumaczy. Swoją robotę robią też pomoce dla graczy.
Rozgrywka
W Rising sun rozgrywa się trzy etapy (pory roku), podczas których gracze najpierw negocjują i zawierają sojusze a także losowo ustalają gdzie i w jakiej kolejności będą się toczyć bitwy.
Następnie wykonują siedem akcji. Jest ich pięć rodzajów, zebranych po dwie każdego typu w specjalnej talii. Aktywny gracz dobiera cztery karty, wybiera jedną z nich a pozostałe odkłada na talię. Wybrana karta definiuje jaka akcja zostanie wykonana. Co ważne, każda akcja ma dwie opcje, z pierwszej korzystają wszyscy gracze a drugiej tylko aktywny oraz jego sojusznik. W ten sposób każdy etap jest inny, bo nie tylko nie wiadomo w jakiej kolejności zostaną wylosowane karty, to jeszcze gracze wpływają na to swoimi wyborami.
Wśród akcji które można wykonać jest werbowanie wojsk, przesuwanie wojsk, kupowanie kart specjalnych, zbieranie surowców oraz zdrada. W każdym etapie do kupienia dostępne są inne karty specjalne. Są wśród nich takie, które dają dodatkowe bonusy lub punkty zwycięstwa a nawet pozwalają na zwerbowanie potworów. Co ciekawe, dla każdej pory roku są trzy różne pakiety kart wybieranych na początku rozgrywki. To kolejny aspekt dobrze wpływający na niepowtarzalność rozgrywki.
W trakcie etapu są tez fazy modlitw do bogów, podczas których sprawdza się, kto bardziej modlił się do odpowiedniego boga – a jest ich czterech. Gracze, których kapłani najlepiej się modlili otrzymują bonusy. Znowu – w każdej rozgrywce świątynie są losowe, więc bonusy mogą być zupełnie różne. Replayability znowu rośnie.
Bitwy
Po wykonaniu wszystkich akcji w etapie rozpoczynają się bitwy. Gwarantuję Wam, że to będą najdziwniejsza bitwa jakie styczyliście w dowolnej z gier. Rozgrywanych jest tyle bitew ilu jest graczy plus dwa. Czyli dla czterech graczy zostaną rozegrane bitwy w sześciu prowincjach.
Przed bitwą informujemy przeciwnika ile mamy pieniędzy a następnie w tajemnicy przydzielamy wybrane sumy do czterech “misji”. Są to seppuku, branie jeńca, rekrutacja roninów oraz cesarscy poeci. Daną misję wygrywa ten z graczy, który dał na nią najwięcej pieniędzy i tylko on odnosi z niej korzyści. Warto więc czasem obstawić coś na czym nam nie zależy żeby zablokować działania przeciwnika. Pierwsza z misji jest zarazem najdziwniejsza, ale jakże japońska. Możemy nakazać aby wszyscy nasi wojownicy w tej prowincji popełniają seppuku. Tak. Mówimy o rytualnym samobójstwie. Za każdego takiego samobójcę rosną nam punkty zwycięstwa oraz Honor!
Druga misja jest oczywista – zabieramy jedną wroga figurkę z prowincji i dostajemy za nią punkt zwycięstwa. Trzecia pozwala sięgnąć po zgromadzonych wcześniej roninów i dołączyć ich do bitwy.
Po tej misji następuje podliczenie siły wojsk w prowincji. Przegrani tracą wszystkie wojska a wygrywający zabiera dla siebie kafelek z symbolem tej prowincji. Na koniec gry każdy dostaje punkty za zebrane kafelki z różnych (bardzo ważne!) prowincji. Po rozstrzygnięciu przychodzi czas na poetów i pisanie historii. Ten co najwięcej im zapłacił dostaje punkty zwycięstwa za każdą figurkę, która zginęła w bitwie.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że Rising Sun to area control. Nic bardziej mylnego. Owszem, warto kontrolować prowincje podczas zbiorów. Warto także wygrywać bitwy… ale nie zawsze i nie wszędzie. A nawet bardzo często nie warto. Często dużo więcej punktów zwycięstwa dostaniemy za umiejętne i odpowiednio epickie przegranie bitwy! A wielokrotna wygrana w tej samej prowincji nie daje dodatkowych korzyści.
Jak bym na ten moment podsumował Rising Sun?
To bardzo nietypowa gra. Mechanizm bitew czyni ją totalnie nie oczywistą. Są emocje, są decyzje, są zdrady, jest knucie… Dzieje się. Regrywalność zapowiada się dobrze, choć oczywiście jeszcze wymaga to sprawdzenia. Tylko jak zwykle u Langa, pomimo starań, z klimatem coś tak nie do końca.
Jak wypadnie gra bez negocjacji?
Można tak grać. Choć zawsze rozbudowana warstwa negocjacyjna rozgrywki to duża wartość dodana.