Dzisiejszą recenzję zacznę od tego, że uwielbiam grać z maluchami w planszówki. Mam z tego ogromną radochę, zwłaszcza wtedy, gdy wiem, że pokazuję im dobrą grę. Taką, która uczy ich myśleć, poszerza wiedzę, rozwija wyobraźnię, pozytywnie wpływa na budowanie relacji i nabywanie umiejętności społecznych. Jestem absolutnie przekonana, że wybór gry planszowej jako prezentu dla dziecka jest dużo lepszy niż kupienie mu jakiejś elektronicznej zabawki. Dziś zatem zaprezentuję grę, którą ostatnio pokochały moje przedszkolaki. Zapraszam do recenzji Parku Dinozaurów.
Park Dinozaurów to gra wydana przez Egmont i pochodzi z nowej serii gier kooperacyjnych przeznaczonych dla całej rodziny, ale oczywiście skierowanych głównie na dzieci. Można w nią zagrać nawet w pojedynkę, a maksymalnie w 6 osób. Zasady są na tyle proste, że z powodzeniem zagramy już z trzylatkiem. Nie tak dawno Ginet sprawdzał na łamach GF, czy Park Dinozaurów spodoba się siedmiolatkowi. Ja natomiast opiszę swoje wrażenia z testowania gry w przedszkolu – a więc wśród dzieciaków w wieku 3-6.
Gra wydana jest tak, jak należy i jak ja lubię najbardziej :). A zatem mamy tu naturalne materiały – drewno i karton. Nie ma żadnego tandetnego plastiku, co dla mnie jest dużym plusem. Nie wiem czemu, ale jestem uczulona na plastik w grach dziecięcych. Wolę, żeby dzieci obcowały z tym co naturalne. A w Parku Dinozaurów nawet kostka jest drewniana. Bardzo mi się to podoba.
Grafiki są ładne, czytelne, interesujące dla dzieci. Moje przedszkolaki wprost przepadają za figurkami dinozaurów. Elementów nie ma aż tak wiele i są na tyle duże, że nie powinno dojść do żadnego połknięcia. Raczej też łatwo zauważyć, że coś nam spadło na ziemię, więc przy odrobinie czujności, grę powinniśmy zachować w komplecie przez dłuższy czas. To bardzo ważne w przypadku gier dziecięcych. Elementy kartonowe przez cały czas leżą na planszy – nie trzymamy ich dłużej w rączkach, więc nie trzeba ciągle dzieciakom przypominać, żeby nie wsadzały tego do buzi. Słowem, Egmont wie, jak ma wyglądać porządna gra dla dzieci :). Mają swoje standardy i ich się trzymają.
Zasady gry są bardzo proste. Jest to kolejna wariacja na temat tradycyjnego memory. Dzieci muszą doprowadzić dinozaury do swoich domów, zanim meteoryt uderzy w ziemię. Poruszają nimi po planszy przedstawiającej różne obrazki. Jeśli staną na jakimś obrazku, muszą odszukać taki sam wśród odwróconych żetonów rozsypanych na planszy. Jeśli im się to nie uda, meteoryt zbliża się do ziemi.
Sam pomysł bardzo przypomina choćby Skubane Kurczaki i cóż, nie jest zbyt oryginalny, ale wprowadzenie kilku rozwiązań sprawia, że gra wcale nie wydaje się być wtórna, ale wręcz przeciwnie – bardzo się dzieciom podoba! Przede wszystkim, przerobiono ją na grę kooperacyjną. Jest to dobre rozwiązanie, bo wiele dzieci ma trudności z przegrywaniem, a nauka współpracy jest również bardzo ważna.
Bardzo podoba mi się możliwość stopniowania trudności. Możemy wybrać sobie planszę z krótszą lub dłuższą trasą dla dinozaurów. Możemy dokładać sobie żetony tyranozaurów (od 1 do 8), które utrudniają nam znalezienie właściwych par obrazków. A co najważniejsze, dzieci naprawdę chcą podnosić sobie poprzeczkę. Ja byłam pozytywnie zaskoczona postawą moich przedszkolaków. Gdy tylko wygrały na łatwiejszej planszy, od razu chciały próbować na trudniejszej stronie. Potem dokładaliśmy tyranozaury. Najpierw jednego, potem dwa… aż w końcu wszystkie osiem! Nie zawsze udawało nam się wygrać, ale dzieci wcale nie chciały ułatwiać sobie zadania! Grały znowu, aż udało im się pokonać trudniejszą wersję. Byłam z nich naprawdę dumna i myślę, że taka rozgrywka to była dla nich bardzo mądra lekcja! Nie chodzimy na skróty, nie poddajemy się – walczymy do końca, aż wspólnymi siłami osiągniemy zwycięstwo. Aż łezka się kręci w oku nauczyciela :).
Według mnie strzałem w dziesiątkę jest również tematyka. Dzieci, a zwłaszcza chłopcy, uwielbiają dinozaury. Są dla nich bardzo interesujące – owiane nutką tajemnicy, nie można ich zobaczyć, chociaż kiedyś istniały. Moje przedszkolaki są dinozaurami żywo zainteresowane. A ponieważ tematyka dinozaurów ma swoje miejsce w programie edukacyjnym dla przedszkola, gra może być bardzo przydatna na zajęciach. Ja akurat grałam z dziećmi jakiś tydzień po przerobieniu tych tematów, więc mogłam zweryfikować, ile się nauczyli. I naprawdę miło mi było, kiedy rozpoznawali w drewnianych figurkach konkretne nazwy prehistorycznych gadów. A obrazki na żetonach były świetnym pretekstem do opowiedzenia dzieciakom o śladach prehistorii – skamielinach, znalezionych kościach i zębach, owadach zamkniętych w bursztynie.
Co jeszcze jest fajne? Mimo że używamy kostki, gra uczy myśleć i pozwala podejmować decyzje. Dzieci nie mają swojego dinozaura, mogą ruszyć każdym. Wymaga to od nich nieraz zauważenia pewnych zależności, czyli np. że opłaca się teraz poruszyć czerwonym, bo on akurat tyle oczek potrzebuje, żeby dojść do domu. Niektóre dzieci sprawdzały, na jakim obrazku zatrzyma się każdy dinozaur, żeby trafić na taki, który pamiętają. Takie gry lubię. Wiem, że dzieciaki są zaangażowane intelektualnie i rozwija się ich pamięć, spostrzegawczość, umiejętność (na razie szczątkowa) analizy sytuacji i zdolności logicznego myślenia. Jestem jak najbardziej na tak!
Podsumowując, mimo że gra nie jest oryginalna, to dla dzieci w wieki 3-6 lat polecam. Moje dzieciaki były zachwycone, a i ja świetnie się z nimi bawiłam. Oczywiście, jeśli macie już 10 rodzajów memory, to lepiej poszukać czegoś innego. Ale jeśli dotąd nie mieliście porządnej gry pamięciowej, to Park Dinozaurów będzie dobrym wyborem!
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(9/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra tak dobra, że chce się ją polecać, zachwycać nią i głosić jej zalety. Jedna z najlepszych w swojej kategorii, której wstyd nie znać. Może mieć niewielkie wady, ale nic, co by realnie wpływało negatywnie na jej odbiór.