Pyrkon to ogromne wydarzenie, które odwiedza co roku cała masa miłośników fantastyki, gier planszowych, cosplayów i tym podobnych. W tym roku szczególnie oferta gier planszowych była bogata: rozmaite turnieje, pokazy gier, wiele nowości i prototypów, atrakcje, konkursy i branżowe spotkania.
Wspólnie z Pingwinem miałyśmy okazję uczestniczyć w zamkniętych spotkaniach organizowanych przez wydawnictwa Black Monk oraz Rebel. Plany wydawnicze, nowości – organizatorzy zaprezentowali nam świetne gry w towarzyszącej nam jeszcze lepszej atmosferze!
Baobab
Zamknięta w kolorowej puszce gra jest naprawdę fajną imprezówką! Puszka tworzy pień, na który po kolei kładziemyod 1 do 3 kart w określony sposób, np. węża wsuwając między inne karty, geparda upuszczając z góry, tukana rzucając, i tak dalej. Z kart tworzy się korona drzewa, które wraz z upływem czasu się rozrasta, a graczom coraz to ciężej jest zapanować nad kartami. Te, które spadną na ziemię, są punktami ujemnymi. Rozgrywce towarzyszy świetna zabawa, sporo śmiechu, a przy okazji zachwyty, jak to drzewo utrzymuje tyle kart!
Kto to zrobił?
Karcianka, w której któreś zwierzątko zrobiło kupę, a my musimy zwalić winnę na kogoś innego. Każdy ma taki sam zestaw kart z kilkoma zwierzakami. Zagrywamy na stół kartę mówiąc „Moje zwierzątko tego nie zrobiło, ale zrobiło to…” i wybieramy jakieś zwierzątko. Następnie kto szybciej położy kartę właśnie z tym zwierzątkiem, może kontynuować tzw. zwalanie winy. Przegrywa ten, kto zwalił winę na zwierzątko, którego karty nie ma już w grze. Gramy do określonej ilości karnych kup ;) Niepozorna gra sprawiła nam wiele radości i mieliśmy wszyscy ochotę grać i grać…
Sagrada
Na zagranie w tę grę czekałam długo, bardzo długo. A kiedy wydawnictwo Fox Games ogłosiło niedawno, że ją wydadzą, pojawił się mały promyk nadziei, że już na Pyrkonie będę mogła w nią zagrać. Nie pomyliłam się! Jakaż to jest przepiękna, kolorowa, cudna gra! Wizualnie zrobiła na mnie ogromne wrażenie, a sama rozgrywka wcale nie była gorsza! W grze zarządzamy kośćmi w różnych kolorach, które dokładamy do naszego witrażu. Na koniec zapunktują nam określone schematy, w trakcie gry mamy też możliwość wykorzystania kilku akcji specjalnych. Mało skomplikowana gra, która jest niesamowicie regrywalna i na dodatek cieszy oczy. Czas rozgrywki też nie jest długi, co jest dla mnie ogromnym plusem. Kto wie, może wskoczy na moją top listę wyżej niż Azul…? Już nie mogę się doczekać jej wydania, a egzemplarz koniecznie muszę posiadać w swojej kolekcji!
Minerały
Dopóki nie zagrałam w tę grę, podchodziłam do niej raczej sceptycznie. Widać było, że jest to taka „Hej, to moja ryba!” na sterydach. Jednak już po jednej parti muszę stwierdzić, że to naprawdę fajny tytuł. Piękna wizualnie gra skupiła na sobie całą moją uwagę. Dzięki kartom mamy różne możliwości oprócz standardowej akcji pobrania kafelku i ruchu, a także możemy wymieniać już zdobyte określone minerały na lepiej punktowane karty. Powiem szczerze, że według mnie gra ma potencjał zaistnienia na rynku zagranicznym. Kafelki będą wykonane z plexi, a do ich podnoszenia w trakcie gry służyć będą genialne przyssawki (co za gadżet, kocham!). Zdecydowanie jest na co czekać.
Queendomino
Czyli rozbudowana wersja Kingdomino. Nowy typ terenu do stawiania funkcyjnych budynków za pieniądze, które z kolei pozyskujemy za stawianie rycerzy na dołożonych kafelkach. Są też wieże, które na koniec gry dodają temu, kto ma ich najwięcej dodatkową koronę na wybranym polu. Niby wiele się nie zmienia, a jednak możliwości jest już więcej. Ja wolę podstawową wersję gry, może z sentymentu. Queendomino podoba się wielu graczom, ale ja pozostanę z Kingdomino w moim sercu.
Pingwiny na lodzie
Gra, w której bijemy po kolei młotkiem w hexy, aż pingwin spadnie na stół. Ciekawa koncepcja, dla dzieci na pewny fajny tytuł, ale mi nie podszedł. Ot, uderzanie młoteczkiem w plastik, bez większej strategii. No ale ja dzieckiem już nie jestem… ;)
Lochy i Kwoki
Nowość od Black Monka. Wszyscy wykładamy naraz kartę i wykrzykujemy nazwę symbolu, którego jest łącznie najwięcej na wszystkich kartach. Jeśli jest kilka takich symboli, dodatkowo musimy złapać skrzynię. Jeśli któraś z kart ma zgaszoną pochodnię, możemy ją schwycić jako dodatkowy punkt, a kiedy na którejś karcie znajdzie się smok lub jego fragment – wszyscy łapiemy kurę, a ten kto zrobi to ostatni, zbiera karty jako minusowe punkty. Jest to kolejna wariacja Dobble i Jungle Speeda w typowo Black Monkowym klimacie. Nie jest to typ gier, które lubię (zręcznościowe, auć), ale odpowiednie towarzystwo zawsze doda grze level +milion. Bawiliśmy się przednio, dzięki chłopaki!
Vudulhu
I tutaj mamy kolejny przykład gry, która z odpowiednim towarzystwem spodoba się każdemu. Vudu w świecie Cthulhu, trochę bardziej zaawansowane, ale wciąż sprawiające wiele radości. A laleczka z mackami wręcz wymiata!
Łupieżcy
Gra osadzona w świecie Rigor Mortisa, w której aktywujemy potworki na kartach, łupimy skarby, a przy okazji także mordujemy przeciwników. Prosta, zabawna, zdecydowanie dla fanów karcianek. A nazwy na kartach wręcz wymiatają!
Shadows Amsterdam
Połączenie Tajniaków z Dixitem, w którym ścigają się dwie drużyny. Szef daje wskazówkę-kartę, a reszta musi odgadnąć, w które miejsce na planszy pójść. Należy zaliczyć 3 własne miejsca (których jest 6, ale 3 z nich są wspólne dla obu drużyn!), a następnie udać się do wyjścia. Kto pierwszy ten lepszy, go gra dzieje się w czasie rzeczywistym. Gdyby nie właśnie ten ostatni aspekt, może bym się z tym tytułem polubiła… Gra dla fanów pięknych ilustracji na kartach oraz rozgrywek drużynowych i na czas.
Fantastyczne Światy
Mała i sprytna karcianka, w której jak to mówi Wojtek z Rebela: „Nauka zasad trwa 30 sekund, rozgrywka 2 minuty, a podliczanie punktów 8 minut”. W grze chodzi o to, aby zrobić niezłe combo i wygrać z jak największąliczbą punktów. Po każdej rozgrywce zdecydowanie jest chęć, aby zagrać jeszcze raz i jeszcze raz! Karty rzeczywiście fajnie się wzajemnie „combią”, dzięki czemu przyjemność ze złożenia jak największej liczby punktów jest wielka.
Cat Stax
Układanka logiczna dla jednej osoby, w której główną rolę grają koty. Układanka jak każda inna, ale fakt posiadania pięknych, plastikowych kotów jest naprawdę miły.
Chyba Śnisz!
Kolejna gra, która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Z kart, które mamy na ręce tworzymy wspólnie sen (nie po kolei, a jak popadnie). Po upłynięciu 2 minut odmierzanych przez klepsydrę gracze odwracają stos kart i po kolei próbują przypomnieć sobie sen. Za odgadnięte fragmenty otrzymujemy punkty dodatnie, a za niezgadnięte ujemne. Ot, cała filozofia. Gra jednak zaskoczyła mnie tym, jak dobrze się przy niej bawiłam i jak niesamowitą krótkotrwałą pamięć może mieć człowiek.
Zabraknąć nie mogło też turniejów, a jakże! Do wyboru, do koloru: karcianki, większe gry, eliminacje do mistrzostw Polski, albo same mistrzostwa! Te ostatnie to oczywiście Munchkin, który jak zawsze jest najlepiej poprowadzonym turniejem (może to lata wprawy?). Zaskoczyło wydawnictwo Games Factory, organizując turniej w Star Realms i przyznając zwycięzcy aż 1500zł! Kolejne 5 osób też nie było poszkodowanych, bo otrzymali gry i maty. Kilka niedociągnięć było, ale szacun za rozwijanie strefy turniejowej w grach planszowych. Oby tak dalej! Dodatkowo w mniejszych turniejach można było wygrać walutę pyrkonową, a następnie wymienić ją na wybraną grę (lub inne gadżety) ze specjalnego sklepiku. Pomimo napiętego harmonogramu udało mi się zagrać w kilka turniejowych karcianek, tym samym wygrywając walutę i przeznaczając ją na zakup Terraformacji Marsa i Keyflowera, których w swojej kolekcji jeszcze nie miałam, a które uwielbiam. Na przyszłość jednak poleciłabym organizatorom rozważniejsze przyznawanie waluty konwentowej, bo na przykład za 1 miejsce w Karibie wygrać można było 65 pyrfuntów, a już w Jungle Speedzie aż 200, kiedy na turniej Star Realms nie przyznana była żadna waluta! Rozbieżność spora, która rzucała się w oczy.
Tegoroczny Pyrkon był cudownym wydarzeniem, które będę długo wspominać. Wystawcy zrobili kawał dobrej roboty, projektując stoiska tak, aby zachęcić do zapoznania się z grami. Na stoisku Lacerty można było zagrać w powiększoną wersję Azula, u Rebela stało łóżko, w którym można było się położyć i odlecieć do Krainy Snów, a także doniczki, w których rosły kwiatki z Kwiatków! Egmont pochwalił się ogromnej wielkości Potworami z Tokio, a Black Monk (w końcu, w końcu ktoś!) prowadził elektroniczne zapisy na turnieje na swoim stoisku. Cube za to zainspirował się pomysłem zabawnej budki rozdającej nagrody (Exploding Kittens miały taką samą na którymś konwencie w USA). Naprawdę, wszystkim wydawnictwom należy się ogromny szacun za wkład włożony w to, żeby atrakcji na Pyrkonie nie zabrakło!
Na koniec chciałabym podziękować całej masie wspaniałych ludzi, bez których ten Pyrkon nie byłby tym najlepszym (a był to już mój szósty!). W szczególności Adrianowi, Agnieszce i Ani za to, że podeszli i szepnęli nam kilka miłych słów o serwisie. Barnabie z Black Monka i Wojtkowi z Rebela za fantastycznie zorganizowane spotkania z nowościami. Bez Was to nie byłoby to samo! Kamilowi z Kostki zostały rzucone za niezastąpione towarzystwo podczas podróży z Warszawy i do Warszawy. A także Pingwinowi, Darii, Michałowi Solanowi, Kaczmarowi, Gambitowi, Carlosowi, Kędziorowi za uświetnienie rozgrywek w te wszystkie nowości. I wielu, wielu innym. Do zobaczenia za rok!
Super relacja! Nam też miło było Cię poznać xD i do zobaczenia ;)
Do zobaczenia! Może już na Polconie w Toruniu? ;)
Ania, świetna robota! I te zdjęcia! :D
Jasne! Zapraszamy :D