Escape Room, rozrywka, która wciąż budzi wielkie emocje. Pokoi przybywa jak grzybów po deszczu (nic dziwnego, jak przejdziesz jakiś pokój to już do niego nie wrócisz), ale ceny niestety nie spadają. Aby dać się zamknąć na godzinkę w jakiejś klimatycznej piwnicy trzeba zapłacić (cenę regularną) ok. 120-180 zł (nie wspominam o promocjach, gruponach itp. wynalazkach – nie mniej i tak poniżej stówki zejść jest trudno.
A skoro tak się sprawy mają, to dziwnym byłoby, gdyby ktoś nie spróbował przełożyć zabawy w uciekanie na planszę i/lub karty. Pomysły towarzyszą nam już od lat paru (trochę o tym pisałam: tutaj i tutaj) – od czysto logicznych kombinacji na kartach do RPG-owych historii, w których musimy wykonać misję. Jedne bardziej, inne mniej – wszystkie w jakiś sposób nawiązują, albo przynajmniej kojarzą się z Escape Roomami.
Escape Room: The Game od wydawnictwa Trefl czyni nie inaczej, a nawet powiedziałabym, że czyni to bardzo dobrze. Bardzo dobrze udaje prawdziwy pokój zagadek.
W pudełku, za które zapłacimy od 120 do 200 zł (zależy od sklepu), dostajemy aż trzy scenariusze, czyli trzy pokoje. Jednak zanim otworzycie pierwszy z nich, zaopatrzcie się w 3 baterie AA, czyli popularne paluszki. Gra bowiem wymaga specjalnego dekodera – i nie jest to żadna składanka z kartonu. To prawdziwa zabawka na baterie :), w którą będziemy wkładać klucze (koniecznie w kolejności i od lewej do prawej), a która da nam znać, czy tak uzyskany kod jest właściwy, czy też nie. W tym drugim przypadku usłyszymy charakterystyczny, buczący dźwięk i czas skróci się nam o minutę. Czas, tak właśnie… bo ten dekoder odmierza nam czas, jak w prawdziwym Escape Roomie – i nie da się go zatrzymać. Jak się zdecydujecie wcisnąć przycisk, to już nie ma przeproś, nie będzie pauzy na przeprowadzenie rozmowy telefonicznej czy wyskoczenie do toalety. Jesteście zamknięci w pokoju!
Ale bez paniki! jak w prawdziwym Escape Roomie nie będziecie skazani tylko na siebie. Dostajecie też podpowiedzi a dekoder przypomina wam w określonych momentach gry, że możecie sięgnąć po wskazówkę i sprawdzić czy jesteście na dobrej drodze.
W scenariuszach dostajemy fragmenty układanek, wykreślanki, szyfry, często dostajemy też planszę gry obrazującą pomieszczenie, w którym się znajdujemy. To bardzo klimatyczne, zwłaszcza kiedy trzeba się mocno wpatrywać, jak w życiu – mała czcionka, coś niewyraźnego – okulary na pewno się przydadzą (o ile macie jakąś wadę wzroku). Będziemy też zmuszeni do korzystania z różnych szyfrów – alfabetu Morse’a, szyfru kołowego, zwykłego liczbowego, zmodyfikowanej czekoladki… ale nie martwcie się, te wszystkie szyfry są na ściankach naszego dekodera, a elementy pokoju wymagające użycia któregoś z nich oznaczone są na ilustracjach symbolem ER.
Musicie być też przygotowani na to, że niektóre elementy gry ulegną zniszczeniu. Niemniej nie jest to gra jednorazowa. Np. pierwszy scenariusz (ucieczka z więzienia) nie wymaga takich kroków, a przynajmniej nam się udało niczego nie zniszczyć bezpowrotnie, ale już w drugim (wirus) trzeba będzie coś poskładać, a nawet poskreślać. Brakujące w ten sposób elementy można jednak pobrać z tej strony: https://escaperoomthegame.com/pl-pl/ i wydrukować, w ten sposób odzyskując 100% funkcjonalności gry.
Trudno jest napisać coś więcej nie zdradzając całej historii ani mechanizmów. Przecież każdy Escape Room powinien pozostać zagadką zanim nie usłyszycie przekręcanego klucza w drzwiach. Natomiast to co mogę powiedzieć, to z pewnością jest to gra najlepiej – jak dotąd – odzwierciedlająca realia ucieczki z zamkniętego pokoju. Ja zdecydowanie dobrze się bawiłam. I jeszcze jedno – podobnie jak w wielu realnych pokojach – historie nie są liniowe i możecie się podzielić zagadkami. To nawet jest wskazane, bowiem… czas ucieka…
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.