Ganges to kościany euro suchar duetu Inki i Markusa Brandów. W ich gry nie miałam jeszcze przyjemności i okazji zagrać, dlatego do Gangesu podeszłam bez żadnych oczekiwań, z samą ciekawością i otwartością. Gra spodobała mi się wizualnie, no i ma kości, co klasyfikowało ją od razu jako grę z typu „koniecznie zagrać”!
Indyjskie klimaty przyjemnie wpływają na nastrój w trakcie gry, ale nie zapominajmy, że to euro suchar i typowego klimatu można tu ze świecą szukać. Kości są piękne, kolorowe, prześwitowe, a na planszy króluje bogactwo i przepych. Jakoś mi jednak nie pasują graficznie plansze i kafle prowincji, ale to tylko moje własne „widzimisię”. Pierwszy gracz otrzymuje figurkę słonia, która jest naprawdę urocza, a każdy dodatkowo planszetki Kali do przechowywania kości. Ogólnie – jest cudnie!
Zasady nie są skomplikowane, a instrukcja jest łatwa do przebrnięcia. Na początku może się zdarzyć, że zapomnimy tego czy owego, bo akcji do wyboru jest całkiem sporo, ale to tylko chwilowe – ja bardzo szybko wkręciłam się w rozgrywkę i chłonęłam z niej ile się dało!
Ganges ma bardzo ciekawy system zwycięstwa, zachwyciłam się nim od razu, choć nie przepadam za grami w których gra kończy się, gdy któryś z graczy spełni warunek zwycięstwa i dzięki temu natychmiastowo zostaje zwycięzcą. Tu mamy dwa tory: sławy i bogactwa, które biegną wokół siebie równolegle na planszy. Kto pierwszy sprawi, że jego dwaj pracownicy spotkają się lub miną – wygra grę. Ganges to dzięki temu wyścig o zwycięstwo, ale presja nie jest tak odczuwalna, dzięki czemu rozgrywka potrafi być naprawdę przyjemna.
Rozgrywkę zaczynamy z czterema kośćmi oraz trzema pracownikami, których liczba oznacza ilość możliwych do wykonania akcji na rundę. A możliwości jest wiele, większość wymaga kości, niektóre jednak nie:
– budowa prowincji
– zdobywanie pieniędzy
– uzyskanie konkretnych korzyści
– popłynięcie rzeką
– pobranie lub wymiana kości
W międzyczasie przesuwając się po torach bogactwa i sławy, a także po rzece, po przejściu przez konkretne pole możemy pobrać dodatkowego pracownika lub określone korzyści – głównie dodatkowe kości lub popłynięcie rzeką. Warto mieć na uwadze fakt, iż kości są tu naprawdę bardzo ważne – bez nich nie mamy możliwości wykonania większości akcji. Nie jesteśmy jednak zdani jedynie na losowość, bo tor Karmy pomaga nam w zmianie wyniku na kości – uff!
Ważnym aspektem gry jest budowanie prowincji, które przynoszą nam w trakcie punkty na torze bogactwa i sławy, a także przy dołożeniu w konkretnym miejscu na planszetce Kali – korzyści. Istotne są drogi oraz świątynie, które widnieją na kafelkach (punkty sławy), a także targowiska (punkty bogactwa).
Gra składa się z naprawdę sporej ilości elementów, dzięki czemu możemy obrać zupełnie różne strategie. Jedni pójdą w bogactwo, inni w sławę, a jeszcze inni zrównoważą oba. Dzięki temu każda rozgrywka jest inna, bo przy tylu możliwościach regrywalność jest ogromna. Istnieje też zaawansowany wariant gry, w którym zaczynamy z 6 pracownikami, miejsc na kości mamy 8 a nie 10, plansze prowincji mają pola specjalne, są też dodatkowe żetony specjalne. Istnieje też wariant z żetonami rzeki, a także wariant mieszany, jeśli grają zaawansowani gracze z początkującymi. Naprawdę jest w czym przebierać!
Rozgrywka na dwie osoby to nigdy nie jest moja ulubiona część gry do rozegrania, choć w Gangesie nie było aż tak strasznie! Ja zazwyczaj mając do wyboru w tym wariancie jedynie męża do pary – przeklinam gry dwuosobowe. Może to i dziwne czy coś, ale źle nam się gra we dwoje, zdecydowanie bardziej lubimy wprosić się do kogoś, żeby pograć w więcej osób. Poza tym mój mąż ma manię powtarzania w kółko „Możemy już nie grać, i tak przegrałem”, kiedy przegrywa, co oczywiście podnosi mój poziom wkurzenia do naprawdę wysokiego levelu. No ale, trzeba było spróbować – plansza dla dwóch graczy w Gangesie jest inna niż dla 3 i 4, zoptymalizowana, dzięki czemu nie ma stresu w trakcie. Tak naprawdę do końca nie wiadomo, kto wygrywa, więc nie ma zbędnych krzyków i kłótni. Ogólnie – grało mi się dobrze w każdym wariancie, choć ten czteroosobowy jest moim ulubionym, jak w większości gier.
Ganges to kolejna kościana gra, którą pokochałam. Całym swoim sercem, dzięki czemu mam pewność, że na naszym stole wyląduje naprawdę często. Zasady nie są skomplikowane, możliwości jest naprawdę dużo, dzięki czemu regrywalność jest ogromna, czas rozgrywki też nie jest za długi (możemy się zmieścić nawet w 50 minutach!). Cudowne indyjskie klimaty, piękne kości i ten naprawdę pozytywnie zaskakujący wariant zwycięstwa sprawiają, że gra jest przyjemnym, średniozaawansowanym euro sucharem! My wspólnie ze znajomymi będziemy grać i grać, a ja już nie mogę się doczekać kolejnej rozgrywki. Naprawdę ciężko znaleźć mi jakiś minus, bo gra jest po prostu świetna i idealnie skrojona pode mnie. Jeśli lubicie gry z zarządzaniem kośćmi i mechaniką typu worker placement, z mnóstwem możliwości – sięgnijcie po Ganges, a nie zawiedziecie się.
Podsumowanie:
+ pozytywnie zaskakujący system zwycięstwa
+ świetnie ograna mechanika zarządzania kośćmi w połączeniu z worker placementem
+ tematyka Indii
+ nieskomplikowane zasady
+ niedługo czas rozgrywki
+ różne warianty rozgrywki
+ spora regrywalność
– jeśli już miałabym się do czegoś przyczepić, to do brzydkich kafli prowincji