Kiedy stykamy się z Altiplano po raz pierwszy wiemy o nim przeważnie dwie rzeczy – że jest sequelem Orleanu i że ma dziwne pudełko w peruwiańskie szlaczki, w dodatku z kuriozalną alpaką. No dobrze, czasem wiemy tylko o tych szlaczkach i alpace. Tak czy siak Altiplano na pewno przykuwa (na dobre lub na złe) uwagę bardzo nietypową oprawą graficzną pudełka. Czy w środku znajdziemy grę równie nietypową, czy też kolejną iterację tego samego, tylko z innymi grafikami? Sprawdźmy.
Boliwijska susza
Tematyka, a raczej umiejscowienie akcji Altiplano jest faktycznie dość oryginalne – południowoamerykańskie wyżyny, alpaki, kukurydza, kakao… i to właściwie tyle.
Prawda jest taka, że poza pudełkiem i obecnością alpak jako jednego z zasobów tak naprawdę gra niedomaga klimatycznie nie tylko w warstwie powiązania mechniki z tematem. Nawet na polu samej oprawy graficznej czy występujących w grze zasobów i miejsc mamy klasyczne, dziesiątki razy już widziane pomysły. O tym, że jesteśmy w Peru czy innej Boliwii niebawem przypominać nam będzie jedynie pokaźnych rozmiarów znacznik pierwszego gracza (alpaka, oczywiście).
Zacznijmy więc jeszcze raz: tematycznie Altiplano jest przedstawicielem gatunku gier o przerabianiu rzeczy w inne rzeczy, nieistotne, czym są te rzeczy. Co więcej, nieszczególnie przykłada się do tego, żeby owo przerabianie miało jakiś głębszy sens: wymieniamy dwie ryby na kamień? Nie ma problemu, w razie czego nazwiemy to „handlem” i wszystko jest w porządku.
To miłe, że udaliśmy się w egzotyczne tereny, ale niestety z tej egzotyki wyciśnięto niewiele. Zakończę zatem ten wątek i przejdę do mechaniki.
Alpaka w worku
A skoro mechanika, to natychmiast pojawiają się nawiązania do poprzednika, wcześniejszej gry tegoż autora, czyli Orleanu. Bo, jak nie trudno się domyślić, sukcesja nie nastąpiła po linii tematycznej, a mechanicznej. A konkretnie osi mechaniki, czyli bagbuildingu (budowania worka, czy raczej zawartości worka, analogicznie do budowania talii w deckbuildingu). Przy czym w Orleanie bagbuilding był faktycznie od strony mechanicznej czymś innym, niż deckbuilding (ze względu na powrót żetonów do worka po każdej rundzie). W Altiplano pojawia się natomiast pudełko na żetony będące odpowiednikiem stosu odrzucania kart, którego zawartość trafia z powrotem do worka dopiero po wyczerpaniu zawartości tegoż. W efekcie bagbuilding w Altiplano jest jedynie inaczej technicznie rozwiązanym deckbuildingiem, czyli właściwie powrotem do korzeni względem odmiany, jaką był Orlean.
Jeżeli ktoś zagubił się w tym wywodzie albo nie bardzo kojarzy mechanikę deck/bagbuildingu, to w skrócie prezentuje się tak. Mamy worek, do którego na początku gry trafia kilka żetonów dóbr. Na początku każdej rundy losujemy z niego odpowiednią liczbę żetonów i za pomocą tych żetonów wykonujemy nasze akcje, których efektem najczęściej jest pozyskanie nowych żetonów. Zarówno nowozdobyte żetony, jak i te, których użyliśmy do ich zdobycia trafiają następnie do pudełka. Jeżeli w którymś momencie gry zawartość worka się wyczerpie – wsypujemy wszystkie żetony z pudełka do worka i kontynuujemy grę. Czyli w zasadzie tak samo, jak w budowaniu talii, tylko zamiast stosu mamy worek, a zamiast kart żetony.
W porównaniu do Orleanu Altiplano jest mechanicznie bardziej wydestylowane. Mamy na przykład tylko jeden tor rozwoju zmieniający liczbę dociąganych z worka żetonów. Nie mamy podróżowania po mapie (to znaczy mamy, ale zupełnie inne, o czym za moment), nie mamy też ratusza pozwalającego na duże końcowe punktacje.
Bieganie w kółko
W zasadzie poza czystym bagbuildingiem i przerabianiem zasobów w Altiplano znajdziemy dwa znaczące elementy. Pierwszym z nich są właśnie podróże. Każde pole akcji-wymiany powiązane jest z jakimś terenem i możemy z niego skorzystać tylko wtedy, kiedy nasz pionek znajdzie się na danym terenie. Terenów jest siedem, ułożonych w okrąg. Nasz pionek może raz w rundzie poruszyć się o trzy pola w dowolną stronę – czyli w efekcie dostać się wszędzie. Możemy też zapłacić za dodatkowe ruchy, jeżeli chcemy skorzystać z większej liczby miejsc w jednej rundzie.
Teoretycznie ten mechanizm wprowadza do gry ciekawy element, ale w praktyce się na nim zawiodłem. Zainwestowawszy odrobinę na początek (kupno wozów, które pozwalają wykonywać dodatkowe ruchy również o długości trzech pól) i posiadanie w worku żywności (którą i tak trzeba mieć w rozsądnej ilości) sprawia, że problem poruszania w pewnym momencie w zasadzie znika, bo i tak wszędzie można dojechać. W zasadzie cała mechanika znika.
Drugi nowy mechanizm (choć można potraktować go jako zastępstwo orleańskiego ratusza, tyle że każdy ma swój) to magazyn. Specjalna akcja pozwala nam umieszczać w tymże dobra, zapełniając kolejne półki według prostego algorytmu. Robimy to w dwojakim celu: aby zdobyć punkty (zapewniają je zapełnione półki) oraz by pozbyć się z rotacji niepotrzebnych żetonów (standardowe dla deckbuildingu odchudzanie „talii”).
W moim odczuciu Altiplano w porównaniu do Orleanu jest grą nieco bardziej elegancką i o prostszych, łatwiejszych do przyswojenia zasadach (mniej szczegółów). Jej tłumaczenie jest szybkie i nie sprawiało mi żadnych trudności.
Każda alpaka sobie
Przy tej stosunkowej prostocie i elegancji, Altiplano też jest grą dość długą. Warunki końca gry zależne są od wyczerpania odpowiednich elementów, a zanim to nastąpi zdążymy rozegrać niemało rund. Rund, w których będziemy robić stosunkowo podobne rzeczy, tylko za pomocą kolejnych żetonów z innymi obrazkami. To nie jest gra, w której nasze możliwości będą rosły lawinowo: jasne, dorobimy się paru wozów, większego limitu „ręki” i droższych dóbr, kupimy bardziej efektywną przerabiarkę, ale to rozwój wydajnościowy, a nie jakościowy. Zatem jeżeli gracza nie będzie wystarczająco bawił rdzeń rozgrywki, czyli ciągła wymiana żetonów, to pewnie nie znajdzie również przyjemności w wielokrotnym jego powtarzaniu.
Na szczęście czas rozgrywki nie rośnie liniowo wraz z liczbą graczy, bo faza zajmująca najwięcej czasu, czyli planowanie, może i powinna być rozgrywana całkowicie równocześnie. Zatem przy zdyscyplinowanych i niezagapiających się graczach różnica w rozgrywce na dwóch i czterech graczy nie jest drastyczna, bo faza, którą wykonujemy „po kolei” to właściwie automatyczne przeprowadzanie zaplanowanych wcześniej działań.
Ma to również związek z bardzo niską interakcją pomiędzy graczami. Niską nawet na tle innych bezkonfliktowych euro. Mamy własne żetony, własny magazyn, akcje planujemy na własnej planszetce, nikt nie może nam żadnej z nich zablokować. Jedyny element, gdzie w ogóle zauważymy, że nie siedzimy sami przy stole, to kończąca się pula zasobów danego typu i konkurencja o konkretne potrzebne nam bonusy (domy, łodzie, przybudówki).
Przy okazji pozbyto się w ten sposób jednego z mankamentów Orleanu, czyli zaglądania sobie nawzajem w planszetki podczas planowania. W Altiplano nie zaglądamy, bo poza ekstremalnymi przypadkami – nie ma po co.
Czy pokochasz alpakę?
Podsumowując – Altiplano to, zaskakująco, gra mniej złożona niż jej słynny poprzednik. Jest bardzo mocno skoncentrowana wokół głównego mechanizmu, jakim jest bagbuilding i konwersja zasobów. Mechanizmem tym obracać będziemy przez wiele rund i w dość podobny sposób, zatem trzeba go polubić i czerpać przyjemność z tej stosunkowo nieskomplikowanej czynności, aby dobrze bawić się przy samej grze.
Zwracam na to uwagę przede wszystkim dlatego, że odbiór Altiplano wśród moich współgraczy był zróżnicowany. O ile każdy przyznawał, że to dobrze działająca i elegancko zaprojektowana gra, o tyle niektórym długość i stosunkowo mała różnorodność rozgrywki przeszkadzała, innym z kolei zupełnie nie. Co dla mnie zaskakujące, wśród bardziej „marudzących” osób znaleźli się raczej weterani, natomiast mniej ograni patrzyli na grę bardziej entuzjastycznie. Jeśli chodzi o moje osobiste wrażenia, to jestem z Altiplano bardzo zadowolony i choć zauważam wspomniane cechy, to zupełnie mi one nie przeszkadzają i znajduję wiele przyjemności w obracaniu tymi żetonami, nawet jeśli nie ma w tym ani krzty klimatu.
Jeśli coś mnie w grze zawiodło, to mechanizm poruszania się, który ma dużo mniejsze znaczenie, niż mogłoby się wydawać. Ponownie też musze ostrzec, że potencjalni zainteresowani grą miłośnicy intensywnej interakcji powinni jeszcze raz przeczytać akapit, w którym podkreślam, jak bardzo jej w tej grze nie uświadczymy.
Dla mnie Altiplano jest bardzo udaną grą o mocno wydestylowanej mechanice, łatwych do wytłumaczenia zasadach i płynnej rozgrywce niezależnie od liczby graczy. Choć nie nazwałbym go grą dla początkujących (deckbuilding to jednak stosunkowo mało intuicyjny mechanizm), to świetnie nadaje się do wprowadzania graczy na kolejny poziom, dobrze realizując maksymę „mało zasad – dużo gry”.
Złożoność gry
(5/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(7,5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.