Słoneczna i upalna pogoda, długie dni, wakacje za pasem. Niestety takie warunki wróżą czas rozłąki z planszówkami. Przynajmniej z tymi ciężkimi i średniozaawansowanymi, których miejsce zajmują wówczas lekkie gry imprezowe i gry plenerowe. Żeby więc nie zwlekać do końca lata i powrotu znajomych z wakacyjnych rozjazdów zdecydowałem się przekazać Wam moje wrażenia z kilku pierwszych rozgrywek w Ganges, który wydany został w Polsce przez Egmont w serii Egmont Geek. Tekst umieściłem w ramy rzutu okiem, bo do pełnej oceny zabrakło mi rozgrywki w trybie dwuosobowym oraz partii z opcjonalnymi zasadami zamieszczonymi na końcu instrukcji. Ponieważ jednak Ganges objęty został patronatem medialnym Games Fanatic, wkrótce doczekacie się również pełnej recenzji tej gry na naszych łamach.
Pierwszy raz zetknąłem się z Ganges rok temu na spotkaniu wydawniczym … Games Factory Publishing. Dowiedziałem się wówczas, że jest on eurogrą autorstwa Inki i Marcusa Brand, czyli autorów bardzo lubianych przeze mnie Pokoleń i Nowych Pokoleń. To i przepiękne, kolorowe grafiki sprawiły, że gra wzbudziła moje zainteresowanie. Niestety Rajas of Ganges nie udało się sprowadzić z Essen, ale niedługo potem zostało zapowiedziane jej polskie wydanie. Pozostało więc tylko czekać :).
W końcu się doczekałem. Najpierw na Zgranym Wawrze udało mi się zagrać jeszcze w wersję anglojęzyczną (choć sama gra jest niezależna językowo), później już w polski egzemplarz od Egmontu – wszystkie partie w wariancie podstawowym.
Mechanicznie Ganges to worker placement, ale w grze mamy też m.in. układanie kafelków, zarządzanie zasobami czy manipulację kośćmi. Mamy też kilka oryginalnym rozwiązań jak warunek końca gry czy dwa rodzaje waluty, którymi płacimy za akcje.
Na planszy znajdują się cztery obszary, na których gracz może postawić robotnika. Ustawienie się na niektórych polach jest darmowe, na innych trzeba jednak zapłacić wskazany tam koszt. I tu pojawia się pierwsza wspomniana nowość – kosztem mogą być monety lub kość we właściwym kolorze albo z odpowiednim wynikiem. Różnica od typowego dice placementu jest taka, że tutaj do wykonania akcji nie używamy kostki, lecz musimy mieć robotnika, a kość stanowi jedynie walutę, którą płacimy za możliwość skorzystania z akcji (lub za budynek, ale o tym za chwilę).
Jak wspomniałem, obszary do których wystawiamy naszych pracowników są cztery – Kamieniołom, Port, Rynek lub Pałac. W każdym mamy kilka miejsc na pionki, przy czym wystawienie ludzika w Kamieniołomie, Porcie i na Rynku zawsze zapewnia taką samą akcję (odpowiednio budowę budynku, ruch łodzi lub zabranie pieniędzy z targowisk), natomiast w Pałacu każde pole zapewnia unikatową akcję i nieraz może ją wykonać tylko jeden z graczy w danej rundzie. Warto wspomnieć pokrótce o każdym z tych obszarów, żeby zakreślić Wam z grubsza koncepcję całej rozgrywki.
Kamieniołom pozwala nam nabyć jeden z 12 dostępnych kafli budowli, o ile zapłacimy za niego kości w wymaganym kolorze, których suma oczek odpowiada lub przewyższa cyfrę wskazaną na kafelku. Zakupioną płytkę układamy na naszej planszetce pamiętając, że każda z nich musi być połączona drogą z naszą rezydencją. Następnie pobieramy profity z niego płynące. Za ułożenie kafla z budynkiem otrzymujemy punkty zwycięstwa w zależności od naszego indywidualnego przelicznika danej budowli, natomiast za umieszczenia w naszych włościach targowiska dostajemy pieniądze. Dodatkowo możemy uzyskać również bonus za połączenie naszej rezydencji z niektórymi polami na krawędzi planszy.
Ustawiając się przy Porcie możemy poruszyć naszą łódź, o jedno, dwa lub trzy pola (w zależności od tego jaką kością zapłacimy), po czym zebrać bonus z pola, na jakim łódka się zatrzymała.
Posłanie pracownika na Rynek pozwala zebrać pieniądze z targowisk na naszych planszetkach. Zależnie od tego na jakim miejscu Rynku się ustawimy, zbierzemy pieniądze z targowisk oferujących te same lub różne towary.
W końcu umieszczenie pracownika w Pałacu da nam możliwość pozyskania nowych kości lub skorzystania z usług doradców w komnatach. Każdy z nich zapewnia inny rodzaj atrakcji, od pobrania znacznika pierwszego gracza zaczynając, a na doborze dwóch dowolnych kości i specjalnego żetonu bonusu kończąc.
Żeby jeszcze dopełnić obraz zasad, muszę wspomnieć o punktach karmy, które nabywamy jako bonus w różnych lokacjach, a wydajemy na obrócenie kości na przeciwległą ściankę, a także o możliwości pozyskania nowych pracowników po przekroczeniu odpowiedniego pola na rzece, torze punktacji lub torze pieniędzy.
Drugie ciekawe i oryginalne rozwiązanie (poza użyciem kości jako waluty) w Ganges wiąże się z momentem końca gry. Otóż następuje on w chwili, kiedy znaczniki któregoś gracza przetną się na torze pieniędzy (listwa Kramera idzie w kierunku przeciwnym niż ruch wskazówek zegara) i punktów zwycięstwa (tor biegnie zgodnie z ruchem wskazówek zegara).
Już sam sposób zakończenia gry pokazuje nam, że Ganges to gra wyścigowa, w której wszystkie punkty są jawne i przyznawane na bieżąco podczas rozgrywki. Można też spokojnie założyć, że mamy tu minimum dwa sposoby na prowadzenie rozgrywki – inwestycja w kasę i inwestycja w punkty zwycięstwa. Obie rzeczy możemy pozyskać różnymi drogami, przy czym, o ile kasę zdobyć jest nieco łatwiej, o tyle jednak w trakcie gry trzeba jeszcze ją inwestować w dalszy rozwój, podczas gdy punkty zwycięstwa uzyskujemy „na zawsze”. W praktyce oczywiście trudno jest rozwinąć tylko jedną gałąź (punktową lub finansową) i nasze znaczniki przetną się zazwyczaj gdzieś bliżej środka obu torów.
Ganges daje nam z każdym ruchem bardzo dużo wieloaspektowych wyborów. Tym najbardziej oczywistym z początku rozgrywki wydaje się konieczność zdobycia dodatkowych pracowników, którzy pozwolą nam wykonywać więcej ruchów w przyszłości. Nieoczywiste jest już jednak to, w jaki sposób ich zdobyć. Niby na torze pieniędzy jest najłatwiej, bo ludzik leży w miarę blisko, a do tego na początku o monety łatwiej niż o punkty zwicięstwa. Tylko, że tymi monetami trzeba jeszcze płacić za większość akcji przez co zdarza się, że znacznik fortuny dłuższy czas lawiruje gdzieś blisko poziomu dodatkowego meepla nie mogąc jednak go przekroczyć. Może więc zdobyć kolejnego robotnika na rzece, tym bardziej że jedna z osób w komnatach zapewnia ruch statkiem o 6 oczek? Tylko, że w ten sposób po drodze ominiemy sporo ciekawych pól z bonusami, po które nie będziemy mogli wrócić już do końca rozgrywki. Pozostaje wiec pracownik położony na torze punktacji. Wspinaczka po niego nie ma skutków ubocznych, wydaje się jednak, że – przynajmniej na początek rozgrywki – jest ona zdecydowanie najtrudniejsza.
Do ważnych aspektów niewątpliwie należy zarządzanie zasobami. Pisząc o zasobach mam na myśli nie tylko pieniądze, które – niczym Sknerus McKwacz – chciałoby się wyłącznie gromadzić, a trzeba też jednak i wydawać, ale i o kostkach, które się gromadzi po to właśnie, żeby je jak najsensowniej wydać. Możliwości zdobycia kości jest mnóstwo. Można je znaleźć głównie w Pałacu, ale też w Porcie i na naszej planszetce w formie przeróżnych bonusów. Miejsc ich wydanie też jednak nie brakuje (głównie jako koszt akcji, lub koszt zakupu budynku), przez co obrót nimi przebiega na bieżąco i w naszych głowach jest to, żeby przynosił on nam jak największe profity. Jedyne czego mi w tym aspekcie nieco brakuje to manipulacja wynikami. Niby jest akcja przerzutu kości, a za karmę można odwrócić je na przeciwległą ściankę, wolałbym jednak, żeby w to miejsce zaimplementowano, znaną chociażby z Nowych Pokoleń, zmianę wyniku o jedno oczko w zamian za wydanie określonego zasobu (np. wykorzystanej tu karmy).
Druga istotną i nieraz niełatwą kwestią jest zabudowa naszej planszetki. Po pierwsze, przez większość gry, w momencie wizyty w Kamieniołomie mamy wybór spośród aż 12 kafelków. Abstrahując od kwestii posiadanych zasobów, w tym momencie musimy zdecydować czy stawiamy na budynki, które przyniosą nam punkty raz czy na targowiska, które w długofalowej perspektywie mogą nam zapewnić pieniążki wielokrotnie. To jednak nie wszystko, bo musimy jeszcze wybrać rodzaj budynku / targowiska, który chcemy zbudować. Z budynkiem niby jest łatwiej, bo bierzemy ten, który w danej chwili da nam najwięcej punktów zwycięstwa. Zdarzają się jednak kafle, które posiadają zarówno budynki jak i targowiska, a te mogą nam przynieść inną wartość punktową i inną ilość monet. Wówczas wybór staje się mniej oczywisty. Z kolei przy zakupie płytek z targowiskami zazwyczaj decydujemy czy zbieramy różne czy ten sam rodzaj towaru. Będzie nam to bowiem w dużej mierze determinować, to które akcje na Rynku będziemy wybierać najczęściej. O wyborze konkretnego kafla może jednak zadecydować zupełnie co innego – zlokalizowanie na nim ścieżek. Niekiedy bowiem bardziej niż profit z danego kafla, interesuje nas doprowadzenie drogi do odpowiedniego bonusu albo po prostu zapobieżenie odcięcia części planszetki od możliwości rozbudowy.
Trudno mi na ten moment wyrazić opinię o regrywalności czy skalowności Ganges. Odnośnie losowości, to łatwo zauważyć, że ona występuje chociażby w postaci rzutów kośćmi. Mimo że w mojej opinii, wprowadzenie większych możliwości manipulowania wynikami, wyszłoby grze na dobre, to jednak losowość rzutów nie jest wyjątkowo uciążliwa, a jedynie zmusza nas do bardziej elastycznego planowania swoich akcji. Tym co w grze jest dla mnie bardziej frustrujące, to zdarzające się przestoje związane z planowaniem przez graczy swoich akcji. Być może lepsze ogranie tytułu pozwoli nam szybciej planować konkretne strategie na rozgrywkę, przez co występujący w grze downtime ulegnie pewnemu zmniejszeniu.
Po trzech partiach w tryb podstawowy widzę w Ganges sporo zalet, które stanowią zachętę do kolejnych rozgrywek. Mimo postawienia gry na znanym od dawna mechanizmie, potrafiono wpleść do niej kilka nowości, które zapewniają graczowi wiele wielowymiarowych decyzji. Łatwe zasady w połączeniu z dużą głębią rozgrywki, ilością wyborów, a nieraz i przykrótką kołderką sprawiają, że Ganges będzie ciekawym wyborem dla geeków i średnio-zaawansowanych graczy.
Grę Ganges kupisz w sklepie
Gra wygląda na naprawdę interesującą i wciągającą :) Jestem ciekaw, czy zainteresowałaby innych moich domowników :)
Trudno powiedzieć, to zależy od gustów. Jak lubią trochę pomyśleć przy planszy i mechanikę wokrer placement, to Ganges powinien się spodobać.
Nie jest to gra najłatwiejsza ale średnio ograni gracze powinni sobie spokojnie z nią poradzić.