Trefl Joker Line nie zwalnia tempa. Po dwóch nowościach, o których mogliście poczytać w jednym z ostatnich Cotygodników – Rzutem do mety i Sherlooku, uraczył nas kolejnym tytułem – Trefle.
Tym razem mamy do czynienia z typową grą karcianą, w którą partię na upartego moglibyśmy rozegrać zwykłą talią kart. W pudełku (które w stosunku do zawartości jest nieco przyduże) znajdziemy notatnik z ołóweczkiem, talię kart w czterech kolorach oraz karty punktów bonusowych. Jedyna różnica pomiędzy klasyczną talia kart, a talią z Trefli polega na tym, że figury zostały tutaj zastąpione kartami z numerami od 11 do 15.
Na początku każdej rundy rozdajemy wszystkim graczom po 10 kart, a na środku stołu rozkładamy odpowiednią liczbę kart bonusowych. Zadaniem na rundę jest pozbycie się wszystkich kart z ręki. Osoba, która to uczyni bierze najwyższą kartę bonusowa dostępną na stole. Runda kończy się w momencie, kiedy z kartami pozostanie tylko jeden z graczy.
W każdej turze (będącej częścią rundy) gracz rozpoczynający, czyli osoba która zgarnęła ostatnia lewę, może zagrać pojedynczą kartę lub sekwens składający się z dowolnej ilość kart o tym samym lub następujących po sobie numerach. Kolejny gracz musi przebić poprzednika rzucając taki sam sekwens o wyższej wartości. Turę gramy do momentu, aż wszyscy gracze spasują. Wówczas leżącą na stole lewę zgarnia osoba, która jako ostatnia zagrała karty i to ona zaczyna kolejna turę. Na koniec rundy gracze podliczają punkty ze zdobytych kart trefli (te punktują tym więcej im niższą wartość karty przedstawiają) oraz kart bonusowych.
Dodatkowym twistem w rozgrywce jest możliwość zadeklarowania przed pierwszym zagraniem, że jako pierwsi zejdziemy ze wszystkich kart. Wówczas, w wypadku sukcesu podwajamy zdobyte w tej rundzie punkty, ale w sytuacji wpadki nie zgarniamy nic. Gra posiada też kilka wariantów w tym wariant grupowy, w którym gracze dzielą się na dwie lub trzy drużyny, które łącznie muszą zdobyć określoną liczbę punktów zwicięstwa.
Ok, ilu z Was coś to przypomina? Bo mnie, już po lekturze samych zasad, przypominało Tichu. Niemal identyczne reguły zagrywania i przebijania kart, podobny sposób punktowania (punktują tylko wybrane karty), możliwość zadeklarowania wygrania rundy (małe Tichu), a w zasadach dodatkowych jeszcze wariant drużynowy i 15-tka służąca za jokera (niczym fenix z Tichu). W praktyce Trefle okazały się Tichu w wersji light. Nie ma tu tylu możliwości i strategii, dzięki czemu gra jest przystępna nawet dla 8-latków a sama rozgrywka zajmuje około 30 minut. Uproszczenie zasad i brak obowiązku grania w parach spowodowały natomiast, że gra w miarę dobrze się skaluje i jest grywalna zarówno w 3 jak i w 6 osób.
Niestety, dla wielbicieli Tichu Trefle okażą się zapewne zbyt proste i trywialne. Dzięki dużej liczbie możliwych do zagrania sekwensów, a także kartom specjalnym i bombom, Tichu było grą o szerokim spektrum decyzji, w której można było się uczyć jak ujarzmiać naturalną karcianą losowość, rozumieć z partnerem i coraz bardziej świadomie wykorzystywać posiadane karty pod wybraną strategię. Trefle tego nie oferują. Tu po prostu staramy się jak najbardziej zoptymalizować taktykę pod dane rozdanie.
Fascynacja autora Trefli grą Tichu czasami wydaje się nawet zbyt duża. Niektóre rozwiązania są tu implementowane na silę i nie są potrzebne dla rozgrywki. Dajmy na to możliwość spasowania by potem móc dołączyć się do rundy. W Tichu w ten sposób mogliśmy chcieć oddać lewę partnerowi, żeby mógł pierwszy zejść z kart lub rozpocząć kolejną rundę gry. Tymczasem w Treflach naszym celem jest pozbycie się kart z ręki i w miarę możliwości zdobycie jak największej ilości trefli. Nie ma więc sensu pasować z silną kartą , żeby później ponownie dołączyć się do rozgrywki, bo nieraz ktoś nas ubiegnie z oddaniem ostatniej karty albo zablokuje nam możliwość przebicia.
Reasumując, jeżeli jesteś fanem Tichu i masz z kim w nie grać, to Trefle raczej Cię nie zainteresują. Jeżeli jednak lubisz lżejszą lub krótszą rozgrywkę, chcesz zagrać w innym niż czteroosobowe gronie lub z młodszymi graczami to Trefle mogą być dobrym wyborem. Jeżeli natomiast Tichu, o którym tyle tu piszę, jest Ci nieznane, a zajrzałeś tu w poszukiwaniu dobrej i lekkiej karcianki, a do tego jeszcze jesteś fanem klasycznych gier w karty, to moim zdaniem warto, abyś Trefle wypróbował, bo w swojej kategorii to całkiem miły i przyjemny tytuł.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(4/10):
Ogólna ocena
(6,5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.