Manhattan
Projektant: Andreas Seyfarth
Liczba graczy: 2-4
Czas gry: ok. 45 min
Wiek: 10+
Wydawca: FoxGames
Cena: ok. 100zł (na razie tylko w Empiku)
Ocena BGG: 6.7
Manhattan to wiekowa gra, której początki sięgają 1994 roku (to już 24 lata!) i w tymże też roku zdobyła prestiżową nagrodę Spiel des Jahres. Andreas Seyfarth nie jest zbyt płodnym projektantem, ale spod jego rąk wyszły też takie pozycje jak Cesarski Kurier, Puerto Rico i San Juan. Co ciekawe, Puerto Rico niemieckiej nagrody nigdy nie zdobyło (jedynie nominację) a Manhattan tak :) ale to już inna para kaloszy.
Zasady
To naprawdę prosta gra typu familijnego, której zasady są do wyłożenia w 5 minut, ale która oferuje o wiele więcej niż mechaniczne przestawianie pionków czy zrzucanie kart.
Każdy z graczy otrzymuje po 4 karty – na każdej widnieje miejsce, w którym możemy wybudować fragment wieżowca w jednej (dowolnej) z 6 dzielnic Manhattanu. Zanim zaczniemy jednak karty zagrywać gracze wybierają po 6 (lub po 4 – w zależności od liczby graczy) klocków czyli fragmentów budowli swojego koloru. Jest to o tyle istotne, że dostępne są fragmenty jedno-, dwu-, trzy- i czterokondygnacyjne a ma to znaczenie przy nadbudowywaniu. Gracz bowiem może postawić w danym miejscu wieżowiec jeśli miejsce jest puste lub nadbudować inny wieżowiec – pod warunkiem, że po dostawieniu swojego elementu na wierzch stosu będzie miał w tym budynku co najmniej tyle samo kondygnacji, ile jego dotychczasowy właściciel (właściciel budynku to osoba, do której należy najwyższa kondygnacja).
Wracając więc do naszej tury – zagrywamy kartę i budujemy. A po wybudowaniu dociągamy kartę tak, by mieć zawsze 4 na ręku. I tak się to zagrywanie z budowaniem toczy aż gracze wyzbędą się wszystkich wybranych uprzednio klocków. Teraz następuje punktowanie – za każdy budynek, którego jesteśmy właścicielem otrzymujemy 1PZ, za każdą dzielnicę, w której mamy przewagę budynków – 2PZ oraz 3PZ otrzymuje właściciel najwyższego budynku na całym Manhattanie. Po tej fazie zmieniamy pierwszego gracza, ponownie wybieramy 6 (lub 4) fragmentów budowli i przechodzimy do kolejnej rundy. Gramy w ten sposób 4 lub 6 rund.
Wrażenia
Na pierwszy rzut oka widać, że w grze będzie się toczyć zacięta rywalizacja o terytorium. Budynki są nadbudowywane niemal non-stop i ciągle zmieniają właściciela. Najbardziej zażarta walka występuje o dominację w dzielnicach, bowiem to na tym można zarobić najwięcej punktów (nie dość że dostajemy punkty za przewagę to jeszcze sporo zarabiamy za same budynki, bo przecież przewaga nie bierze się z powietrza).
Warto opracować sobie jakąś strategię, ale też dostosowywać się do zaistniałej sytuacji na bieżąco. Czasem odpuścić (ale uwaga, trzeba to dobrze przemyśleć, bo odpuszczenie często skutkuje tym, że nie będziemy mieć szansy na przejęcie danego budynku – jeśli różnica pomiędzy naszymi kondygnacjami a kondygnacjami przeciwnika wyniesie 5 lub więcej to nie ma już możliwości przejęcia budynku, gdyż w jednym ruchu można postawić tylko jeden klocek, a najwyższy ma wysokość raptem 4). Czasem wręcz przeciwnie. Wszystko zależy od taktyki innych graczy i … również od kart. Losowość na Manhattanie jest obecna – choć nie wszechobecna. Dociągamy karty losowo, ale wybieramy budynki (na nową rundę) znając 4 karty w ręku, wiec jest okazja do zaplanowania swoich posunięć. Niestety, jak to w grach losowych bywa, nie raz i nie dwa zdarzy się tak, że nie uda nam się toczyć bojów o jakiś strategiczny budynek bo po prostu nie będziemy mieć odpowiedniej karty.
To co mi się podoba w Manhattanie, to dużo możliwości decyzyjnych. Po pierwsze muszę zdecydować jakie wybrać klocki. Po drugie, będąc już ograniczona klockami, i tak muszę za każdym razem podejmować decyzję, w której dzielnicy budować. W początkowych rundach wydaje się to mało znaczące, ale potem zaczynają się wyraźnie zarysowywać przewagi i decyzje będą brzemienne w skutkach. Nie jest to jednak gra, która wywoływałaby paraliż decyzyjny – ot, kilka prostych pomysłów jak zagrać – jednak nie ma co nad nimi dłużej się zastanawiać, bo nie mamy pełnej informacji. Nie wiem jakie karty posiada przeciwnik i czy uda mu się nas nadbudować czy nie. Pamiętajmy, że nie tylko strategia, również dobra passa w kartach się liczy.
Najsłabiej gra wypada przy dwóch graczach – każdy z nich dostaje dwa kolory klocków (i na rundę wybiera po cztery z każdego swojego koloru). Jest tego jak dla mnie trochę za dużo, niby bardziej taktycznie ale jednocześnie wciąż dużo zależy od dociągu kart, no i to rozdwojenie kolorystyczne – źle nie jest, ale na kolana mnie nie rzuca. Za to w 3 i 4 osoby gra się bardzo dobrze.
Pewnym mankamentem może być wykonanie. Z jednej strony – solidne, ładne i kolorowe. Pięknie załamujące promienie słoneczne. Ma prawo się podobać (choć to rzecz gustu). Jednak kondygnacje są słabo zaznaczone, i jakkolwiek gdy patrzymy osobno to w miarę dobrze orientujemy się, czy człon jest jedno-, dwu-, trzy- czy czteropiętrowy, tak gdy go wybudujemy a zwłaszcza nadbudujemy – to już nie jest takie oczywiste i zdarzało mi się niejednokrotnie rozbierać wieżę, aby policzyć czy aby na pewno są tu dwie czy trzy kondygnacje.
I tylko jeszcze jedna rzecz mnie niepokoi – co w sytuacji, gdy nie mogę dołożyć (wybudować) żadnego fragmentu? Mnie się to nie zdarzyło, ale teoretycznie jest możliwe. W instrukcji nie znalazłam, ale zapewne można po prostu pokazać karty i je wymienić na nowe. Bo utrata kolejki niczego nie rozwiązuje.
Podsumowanie
+ bardzo proste zasady
+ mocna rywalizacja i całkiem sporo kombinowania
+ regrywalność na przyzwoitym poziomie
+/- skalowalność nie rzuca na kolana (2 osoby) ale w 3 i 4 jest OK.
– losowość w dociągu kart – miewa wpływ na przebieg gry
– mnie średnio pasuje grafika i elementy, ale to kwestia gustu (np. mój 15-letni syn uważa, że – zwłaszcza elementy – są super)
Reasumując – gra, która przy prostych zasadach potrafi dać całkiem sporo satysfakcji. Gra, która w 1994 roku – tak sobie wyobrażam – musiała zrobić furorę. Ale mimo wszystko – choć doceniam kunszt tej gry – nie będzie ona moją ulubioną.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.