Kilka tygodni temu na rynku pojawiło się nowe wydawnictwo. Funiverse, bo o nim mowa, weszło przebojem do świata planszówkowego zapowiadając dodruk Kemeta i to wraz z dodatkiem Seth. Zanim jednak gracze będą ponownie mogli się cieszyć zmaganiami na egipskich piaskach w naszej rodzimej wersji językowej, Funiverse zapowiedziało wydanie kilku mniejszych tytułów. Trzy z nich już niedługo ujrzą światło dzienne. Poza opisywanymi w ubiegłym Cotygodniku Carta Imperia Victoria (na marginesie, bardzo fajny fillerek) i Paper Tales, do sklepów trafi też gra autorstwa Frédéric Guérard – Ilos.
Wydaniem Ilos było już kiedyś zainteresowane inne polskie wydawnictwo. Wówczas – w fazie testów gry – miałem okazję zagrać w ten tytuł i przyznam, że zarysował on się całkiem pozytywnie w mojej pamięci. Nie jako jakaś gra wybitna, ale jako całkiem przyjemna gra familijna z mechaniką układania kafelków i zarządzania kartami. Wtedy projekt druku upadł. Grę przejęło jednak Funiverse, dzięki czemu mogłem zweryfikować swoją pierwszą opinię w kolejnych partiach.
Ciężkość i kolorowa oprawa Ilos pozwalają zaliczyć ją do gier rodzinnych, z odrobiną strategicznego planowania. W grze wcielamy się w odkrywców, którzy dopłynęli do nieznanego skrawka Ziemi, z archipelagiem bogatych w cenne surowce wysp.
Jak na odkrywców przystało dostajemy więc statki (w liczbie 5), ludzi (10-ciu) i karty akcji i za ich pomocą mamy zdobyć na wyspach jak największe bogactwa. W trakcie ruchu zagrywamy więc karty akcji, (opłacając ich koszt innymi kartami lub surowcami), następnie pobieramy zyski z zajętych kopalni i wybudowanych budynków, a na koniec dobieramy karty (w liczbie 3 plus 1 karta za każdy nasz statek i fortecę na planszy).
Akcje pozwalają nam pływać statkami, odkrywać nowe lądy (dokładać kafelki), wysyłać ludzi do plantacji lub kopalni na wyspach, przy których zacumowane są nasze okręty, budować targi (zapewniają dodatkową produkcję) i fortece (chronią przed piratami), aż w końcu plądrować świątynie i podwyższać wartość wydobywanych przez nas towarów. Możemy nawet stać się piratami,, którzy zwiększą koszt wykonywania akcji na pobliskich wyspach.
Gra kończy się w momencie, kiedy jeden z graczy wystawi na planszę swojego ostatniego ludzika. Wówczas podliczamy zgromadzone towary, mnożymy je przez wartość danego dobra wskazaną na rynku i wyłaniamy zwycięzcę.
Tak jak się spodziewałem po pierwszej rozgrywce, wyszła z Ilos całkiem fajna gierka familijna. Może nie jakaś odkrywcza, może niezbyt oryginalna, ale za to lekka, przyjemna i ładna.
Co może się podobać?
Na pewno grafiki i wykonanie. Kafle i żetony są grube i kolorowe. Karty są sztywne i dobrze się tasują, a drewniane ludziki i stateczki, chociaż małe, są solidnie i pomysłowo wystrugane. A wszystko narysowane jest wesoła, komiksową kreską. Do tego miły bonus – dwa rezerwowe żetony do zaznaczania wartości towarów, na wypadek zagubienia podstawowych (są to najmniejsze elementy w grze). Plusem jest też jasno i krótko napisana instrukcja i czytelna pomoc graczy umieszczona na wewnętrznej stronie zasłonki.
Słowa uznania, należą się też za całkiem dużą liczbę strategii jak na tak lekką rozgrywkę. Można gromadzić jeden towar często podwyższając jego wartość, można gromadzić różne towary sprawując pieczę nad odpowiednią wartością każdego z nich, można śledzić ruchy przeciwników i zbierać te zasoby, których wartość windują inni, samemu nie tracąc przy tym cennych surowców. W aspekcie planowania przestrzennego można z kolei tworzyć małe wyspy rozpraszając nasze statki lub większe koncentrując przy nich swoją flotę.
Częstszemu wyciąganiu gry na stół sprzyja bez wątpienia też krótki czas rozgrywki (w 4 osoby około godziny) i dobra skalowność, szczególnie w składzie 3-5 osobowym.
A co może nie każdemu przypaść do gustu?
Na pierwszy plan na pewno wysuwa się losowość w doborze kart, która na jakiś czas może pokrzyżować nasze plany. Losowość ta jest jednak w znacznym stopniu ograniczona przez dużą liczbę kopii poszczególnych kart akcji znajdujących się w talii. Dzięki temu i temu, że szybko dotrzemy do poziomu, w którym co rundę będziemy dobierać na rękę 7-8 kart, brak odpowiedniej akcji nie powinien być dla nas długotrwałym problemem.
Niewykorzystanym potencjałem wydają być się też piraci. Za pomocą akcji statku, możemy postawić jeden z naszych okrętów na symbol piratów znajdujący się na niektórych kafelkach. Dzięki temu zmusimy okręty innych graczy cumujące przy wyspach, których chociażby część znajduje się na kaflu z piratami, do opłacenia wyższego kosztu wysłania odkrywcy do kopalni złota lub surowców. Niestety ten specyficzny rodzaj negatywnej interakcji jest zbyt mało korzystny dla właściciela pirackiej łajby, żeby zachęcał do częstego wykorzystywania tej opcji. Może gdyby pójść jeszcze krok dalej i ustalić, że dodatkowe karty przeciwnik oddaje nie do banku, a właścicielowi statku piratów, rozgrywka nabrałaby kolejnego wymiaru, a żywot wilka morskiego stałby się bardziej intratnym zajęciem?
Podsumowując, Ilos to na pewno solidna, porządna gra familijna. Wymienione wady nie są z pewnością dużego kalibru. Zarzuty dotyczące piratów mogą wynikać ze stylu rozgrywki, a losowość została znacznie ograniczona, poprzez dużą liczbę kopii każdej karty akcji. Mechanika implementowana z takich hitów jak Race for the Galaxy czy karcianego Puerto Rico zmusza do wielu ciekawych i niełatwych wyborów, a element kafelkowy dodaje grze dodatkowego kolorytu (dosłownie i w przenośni). Z drugiej strony w grze nie ma nic, co wyróżniałoby ją spośród innych familijnych planszówek, wywoływałoby efekt „Wow!”, nie pozwoliłoby oderwać się od stołu przez długie godziny. Dlatego też GF-owy opis noty 7/10 („Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała”) idealnie pasuje jako komentarz do końcowej oceny.
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.
A mnie Ilos jakoś nie podeszła, dałabym jej max 6/10.
Nie zgodzę się co do odbioru losowości – może dlatego, że właśnie mnie to spotkało ;) – ale jak na początku nie dostanie się kart pływania (a może tak się zdarzyć, mimo, że jest ich sporo w talii) to ma się bardzo pod górkę. I co z tego, że w końcu takie dobierzemy (jak słusznie mówisz w końcu wszyscy będą brać 7-8 kart) kiedy dobijemy do tego pułapu daleko po przeciwnikach, a oni w tym czasie zdążą już się rozpanoszyć na wyspach. Jak się karta jakoś równomiernie układa to tego nie widać aż tak bardzo, ale bywają partię, że ktoś ma mocno w plecy.
Generalnie na początku gra mi się podobała, chyba przede wszystkim dzięki eksploracji (ja lubię takie klimaty), ale z każdą kolejną partią mój zachwyt topniał, jakoś tak te wybory wydawały się schematyczne (nigdy nie miałam dużych dylematów co zrobić), a w końcówce gry było o tyle niemiło, że każdy patrzył czy aby na pewno wszystko pozajmowane, takie totalnie bezproduktywne wpatrywanie się w planszę który robi bezzensowny download, bo a nuż może coś przeoczyłem i coś wykombinuję.
Także, taki średniak, jak dla mnie. Ładnie wykonany, ale średniak.
A u mnie nawet 5/10 W siatce wyjazdowej okazał się być najsłabszym wyborem. Nie, że jakaś kiepska gra ale bez jakiejś iskry. Na dodatek (jak w recenzji zostało wspomniane) totalnie nie wykorzystani piraci. Drogie to i nie widać, żeby jakiś konkretny efekt dawało (no może poza tym, że gracz pirat dostaje jedną kartę mniej). Podsumowując, z polityką nie zniknie, do wypożyczalni na planszowki wezmę ale ja już raczej do niej nie usiądę.