Współczesne gry planszowe kuszą nas mnogością mechanik i elementów (ach te wszystkie karty, żetony, kostki, drewienka). Czasem jednak człowiek potrzebuje czegoś małego, lekkiego – gry, którą można rozłożyć zawsze i wszędzie: na wieczorze planszówkowym u znajomych, w barze, czy nawet w pociągu. Gry, z prostymi zasadami, ale przyjemną i niebanalną rozgrywką. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że taką właśnie grą jest Bukiet autorstwa Wouter van Striena wydany niedawno nakładem wydawnictwa Nasza Księgarnia.
W niewielkim pudełku znajdziemy zestaw 6 malutkich kolorowych kości, żeton pierwszego gracza, kilka ołówków oraz dwa bloczki kart wypełnionych bajecznymi kwiatami w ludowym stylu. Tylko tyle i aż tyle. Dobrze napisana instrukcja, okraszona licznymi przykładami pozwala nam po pierwszym przeczytaniu od razu zasiąść do gry. Jeśli ktoś już zna zasady, wyjaśnienie ich zajmuje jeszcze mniej czasu. Chwila, moment i gramy!
Bukiet jest abstrakcyjną łamigłówką, w której wcielamy się w sprzedawców kwiatów, podczas gdy kolorowe kostki to nasi klienci. Tura gracza przedstawia się w następujący sposób:
- Gracz rozpoczynający rzuca wszystkimi kośćmi.
- Gracz wybiera jedną z dostępnych kości.
- Gracz zakreśla kwiaty na swojej planszy w liczbie i kolorze wskazanym przez kostkę – biała kość jest jokerem i umożliwia ścięcie kwiatów w dowolnym kolorze. Aby można było ściąć kwiaty muszą się one stykać ze sobą w pionie lub poziomie, ale mogą pochodzić z sąsiadujących ze sobą pól.
- Gra kończy się jeśli, któryś z graczy zetnie wszystkie kwiaty z 4 pól lub z 3 kolorów.
Gracze punktują w trakcie gry za zebranie kwiatów z jednego z sześciu pól (za każde pełne pole gracz dostaje coraz więcej punktów), jak również za ścięcie wszystkich kwiatów jednego koloru. Kto zrobi to pierwszy zdobywa najwięcej punktów i jednocześnie obniża liczbę punktów jaką mogą dostać kolejni gracze za to samo osiągnięcie. Jeśli jednak zetniemy złą liczbę lub kolor kwiatów nasi klienci będą niezadowoleni i dostaniemy na koniec gry punkty ujemne. Dodatkowo gracz z najmniejszą ilością niezadowolonych klientów otrzymuje trzy punkty na koniec, a ten z największą jest o trzy do tyłu. Ta drobna mechanika sprawia, że zaczynamy bardziej kalkulować – czasem można pozwolić sobie na kilka źle ściętych kwiatów jeśli widzimy, że nasi przeciwnicy mają ich o wiele więcej od nas.
Warto zauważyć, że na żadnej z kart nie ma sześciu połączonych ze sobą kwiatków w tym samym kolorze. Wyrzucenie dużej ilości szóstek jest więc wysoce niekorzystne i zwykle są one, w miarę możliwości, zostawiane dla przeciwnika. Czasem mogą się jednak przydać jeśli zależy nam na szybkim zakreśleniu większej ilości kwiatów i nie straszne jest nam kilka punktów ujemnych.
Bukiet oferuje zabawę w gronie do pięciu graczy, przy czym im więcej graczy tym ostatni ma coraz mniejszy wybór. Na szczęście kolejność graczy zmienia się co turę, więc każdy dostanie szansę na pochwycenie potrzebnych mu kości. W grze występuje również wariant solo. Staramy się w nim zebrać jak najwięcej punktów w przeciągu ośmiu rund, obsługując dwóch klientów na rundę i nie używając przy tym białej kostki jokera. Wariant solo wydaje się naprawdę trudny – początkowo po ośmiu rundach miałam niewiele punktów, a puste miejsca po kwiatkach były rozstrzelone po wszystkich grządkach. Trochę szkoda, że nie ma żadnej karty z informacją ile punktów w takim przypadku to już jest dużo. Gra w pojedynkę jest sporym wyzwaniem, a pobijanie swojego rekordu daje satysfakcję.
Jak każda gra z kośćmi Bukiet posiada element losowy. I tak jak zwykle strasznie na tę losowość psioczę, tak tym razem zupełnie mi ona nie przeszkadza. Ba! Wręcz sprawia mi frajdę kombinowanie jak najlepiej wykorzystać to, co los dał. Bukiet jak na tak małą i prostą w zasadach grę oferuje zaskakująco dużo decyzji: które kwiaty zbierać, na ilu niezadowolonych klientów mogę sobie pozwolić? Iść w punkty z pól czy kolorów? – a najlepiej, jak dobierać kości aby połączyć oba te punktowania?
Bukiet wydaje się być grą bardzo regrywalną i to nie tylko ze względu na losowe rzuty kośćmi. W grze znajdują się cztery warianty plansz z kwiatami. Każdy z nich ma inny układ, co jeszcze bardziej urozmaica grę. Jeśli tego byłoby nam mało na stronie wydawcy można pobrać kolejny układ, jak również jeden z układów z podstawowej wersji gry (gdyby skończyły nam się kartki w bloczku). Co więcej gra daje trochę inne odczucia jeśli wszyscy gramy na identycznych kartach, a inne jeśli na różnych. Przy jednakowych wszyscy rzucają się na te same kości, zdecydowanie częściej je sobie podbierają i przeszkadzają nawzajem. Przy różnych układach kwiatów jest to odrobinę mniej zażarta walka.
Bukiet zauroczył mnie od samego początku. Piękna grafika, interesująca mechanika roll and write, gra, która sprawdza się wśród dzieci i dorosłych, w którą można zagrać niemal wszędzie – byleby znalazł się kawałek płaskiej powierzchni do rzucania kości. Chyba znalazłam grę, która na stałe wyląduje w moim gronie planszówek zawsze zabieranych na wyjazdy. Mam ochotę grać w nią partia za partią i wcale się nie nudzę.
Podsumowanie:
+ szybka, łatwe zasady
+ wciąga, chce się grać kilka razy z rzędu
+ piękne wykonanie
+ wariant solo
– brak informacji o progach punktowych w wariancie solo (taki maleńki minusik)
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(9/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra tak dobra, że chce się ją polecać, zachwycać nią i głosić jej zalety. Jedna z najlepszych w swojej kategorii, której wstyd nie znać. Może mieć niewielkie wady, ale nic, co by realnie wpływało negatywnie na jej odbiór.