Century: Korzenny szlak pokochałam po pierwszej partii, ta gra często gościła na moim stole. Kiedy w moje ręce dostał się egzemplarz Century: Cuda wschodu nie posiadałam się z radości. Przez pierwsze kilka partii nie potrafiłam właściwie określić, czy gra podoba mi się bardziej czy mniej, bo choć różniła się wieloma elementami, to jednak była podobna. Wyrobiłam sobie zdanie właściwie dopiero po kilku partiach grając zarówno w 2, 3 jak i 4 osoby, w międzyczasie ogrywając ponownie Korzenny Szlak. Czy po Cuda Wschodu będę sięgała częściej? Sprawdźcie sami.
Tak jak w przypadku Korzennego Szlaku, wykonanie jest naprawdę pierwszorzędne. W pudełku znajdziemy miseczki oraz drewniane kosteczki, statki i faktorie, płytki terenu, bonusowe kafle, plansze graczy i 2 instrukcje. Pierwsza zawiera zasady jak grać w podstawową wersję, natomiast druga pozwala nam połączyć obie gry: Korzenny Szlak z Cudami Wschodu. Setup nie jest wcale taki długi, a zasady można naprawdę szybko wytłumaczyć współgraczom. To co kocham w tej serii gier to jednostronne instrukcje wydrukowane na twardym papierze. Nie gną się tak łatwo, są o wiele bardziej czytelniejsze (przynajmniej dla mnie) i naprawdę fajnie się je czyta. Na instrukcje zawsze zwracam uwagę, bo to ja w naszym towarzystwie zajmuję się tłumaczeniem potem zasad reszcie. Więc cieszy mnie bardzo, kiedy nie zawierają one miliona niepotrzebnych przykładów, które strasznie mnie denerwują (niektóre gry mają przykłady do chyba każdego podpunktu z instrukcji, pytam się po co?).
W grze zarządzamy swoimi faktoriami, umieszczając je na kafelkach rynku i odblokowując tym samym możliwość wymiany kostek. Pływamy statkiem po planszy, zatrzymując się na kaflach i wykonując poszczególne akcje, takie jak właśnie wymiana kostek lub dobranie kostek. Jeśli dostaniemy się do portu, możemy oddać odpowiednią ilość konkretnych kostek, aby otrzymać żeton z punktami zwycięstwa.
Jeśli będziemy pierwsi na danym kaflu rynku, faktorię możemy zbudować tam za darmo. Jeśli ktoś już się tam wybudował, musimy zapłacić jedną kostkę za każdą inną faktorię. Dzięki temu gra zmusza nas do odpowiedniego planowania przepływów. Nie raz okazało się, że tam gdzie planowałam się zbudować, nagle wybudował się ktoś inny, a mnie nie stać było na zapłatę. Na szczęście dzięki możliwości wyboru akcji, nie musimy pozostać stratni przez nieumiejętne planowanie.
W przypadku Cudów Wschodu nie tylko musimy poczekać na swoją turę, aby dobrać żeton z punktami zwycięstwa, ale także musimy po niego dopłynąć do portu. To jest dla mnie ta zasadnicza różnica między Korzennym Szlakiem. Tam liczył się właściwie czas, odpowiedni moment, można było to wyliczyć. Tutaj nie jest już tak łatwo, bo nawet jeśli posiadamy odpowiednie kostki aby żeton zdobyć, niekoniecznie możemy dostać się tak szybko do portu. Zawsze, pomimo naszych zasobów, ktoś może nas ubiec, jeśli nie zaplanujemy tego odpowiednio wcześniej. Dreszczyk emocji choć i tak minimalny, jest na pewno wyższy niż przy Korzennym Szlaku ;)
Dzięki planszom gracza, możemy otrzymywać kafle bonusowe. Wystarczy opróżnić kolumnę, aby je dostać, a ich wybór należy do nas. Możemy dzięki nim dostać dodatkowe punkty, pływać statkiem o jedno pole dalej, ulepszać i dostawać kostki oraz powiększać ładownie. Wybór nie jest prosty, bo każdy z bonusów jest naprawdę kuszący i przynosi inne korzyści.
Nie tylko opróżnianie kolumny daje nam bonusy, ale robienie tego samego z wierszem także się opłaca. Z każdą kolejną zabraną faktorią ukazuje nam się odpowiednia liczba punktów: 1, 2 lub 3. Tylko od nas zależy, w co chcemy iść. Rozbudowywać swoje faktorie na planszy i zdobywać punkty oraz bonusowe kafle, czy może ograniczyć się do kilku kafli rynku i jedynie na nich wymieniać kostki, ale za to robić to częściej niż reszta graczy?
Pojedyncze kafle tworzą całą planszę, co przekłada się na ogromną regrywalność. Nie dość, że ich ułożenie zawsze jest inne, bo losowe, to jeszcze kształt planszy możemy obrać dowolny – jaki nam się tylko podoba. Oczywiście na samym początku warto zadbać o podstawowy kształt, pokazany w instrukcji, ale w miarę, kiedy liczba naszych partii rośnie, możemy sobie nieco „utrudnić życie”. Właśnie to tworzenie podobało mi się w Cudach Wschodu najbardziej, bo dawało możliwości rozegerania naprawdę unikatowych partii.
Możemy połączyć obie gry: Korzenny Szlak i Cuda Wschodu, aby doznać zupełnie nowych wrażeń przy scenariuszu „Przez piaski i morza”. Setup przypomina ten z Cudów Wschodu, dochodzą do tego jeszcze karty, akcja kupna/zagrania karty oraz akcja zgarnięcia ich na rękę. Kartami płacimy też za ruch statkiem. W tę wersję nie grałam wiele razy, bo zdecydowanie wolę oba te tytuły osobno, ale wprowadza ona urozmaicenie, jeśli znudzą się nam same podstawki. Działa to zdecydowanie dobrze, twórcy świetnie wykorzystali podobieństwa obu tych gier aby stworzyć nową formę rozgrywki.
Ciężko jest mi porównać Cuda Wschodu do Korzennego Szlaku. Obie gry są inne: w jednej kontrolujemy karty, w drugiej kafelki. Jedna jest prostsza i ma mniej elementów, druga zawiera ich więcej i ma bardziej skomplikowane zasady (choć minimalnie). Z drugiej strony obie wykorzystują ten sam główny mechanizm: wymianę kostek. Mimo to, naprawdę nie potrafię powiedzieć, która gra spodobała mi się bardziej. Uważam za to, że oba egzemplarze powinno się mieć w swojej kolekcji! Są to naprawdę świetne tytuły: czas rozgrywki mają niedługi, zasady naprawdę proste, regrywalność bardzo dużą, ciekawą mechanikę wymiany kostek, przy okazji są świetnie wykonane (kosteczki, miseczki, a nawet samo pudło!) no i obie sprawiają wiele radości przy graniu.
Century: Cuda Wschodu polecam zarówno tym, którzy grali już w Korzenny Szlak, jak i tym, którzy nie mieli okazji go poznać. Nie jest to co prawda gra w moim ścisłym TOP, ale zasługuje na uwagę, a na moim stole ląduje często – zarówno przy rozgrywkach z wyjadaczami, jak i przy okazji wprowadzania w świat planszówek nowych graczy. To naprawdę solidny tytuł, którym warto się zainteresować. Polecam!
Plusy:
+ różni się od Korzennego Szlaku, dzięki czemu jedna nie wyklucza drugiej
+ można ją połączyć z Korzennym Szlak
+ świetne wykonanie
+ proste zasady, duża regrywalność
+ sprawdzi się zarówno w partii z wyjadaczmi jak i z początkującymi graczami
Minusy naprawdę ciężko mi znaleźć. Po jakimś czasie gra się nudzi, ale tak potrafi na mnie zadziałać każda gra po milionie partii. Nie jest to gra przełomowa (bo o taką w czasach dzisiejszego przesytu naprawdę ciężko), ale mimo to naprawdę dobra. Jako minus mogłabym w sumie zaliczyć fakt, że komponenty naprawdę ciężko jest upchać do pudła. No ale przynajmniej wiadomo, że nie kupujemy powietrza ;)
Grę Century: Cuda Wschodu kupisz w sklepie
Dziękujemy firmie Cube Factory of Ideas za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(9/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra tak dobra, że chce się ją polecać, zachwycać nią i głosić jej zalety. Jedna z najlepszych w swojej kategorii, której wstyd nie znać. Może mieć niewielkie wady, ale nic, co by realnie wpływało negatywnie na jej odbiór.