Do tej pory zagrałem w Kroniki zbrodni 5 razy. Przeszedłem w całości 3 z 6 scenariuszy (dwa z podstawki i jeden z dodatku z okularami). Mógłbym pokusić się więc już o ocenę gry. Napiszę jednak tylko rzut okiem powstrzymując się od wystawienia końcowej noty. Powód jest bardzo prosty – zupełnie nie wiem jak tę grę miałbym ocenić.
Zacznijmy jednak od początku. Kroniki zbrodni to gra od wydawnictwa Fox Games, przeznaczona według pudełka dla 1-4 graczy powyżej lat 12, z czasem rozgrywki 60-90 minut.
Kroniki są przedstawicielem dwóch popularnych ostatnio w Polsce nurtów w gra planszowych – gier detektywistycznych i gier wykorzystujących aplikację. Tytuł od Lisów, dodaje jednak też coś od siebie, co wcześniej w planszówkach nie było znane – wirtualną rzeczywistość (VR), którą możemy zobaczyć po zamontowaniu na telefon lub tablet z aplikacją specjalnych okularów. O VR jednak trochę później.
Jeżeli chodzi o gry detektywistyczne to obok Kronik zaliczyć można do nich chociażby, wydanego niedawno przez Portal, Detektywa lub znajdującego się od dłuższego czasu w planach wydawniczych Rebela, Sherlock Holmes: Connsulting Detective. Niestety w żaden z tych tytułów nie grałem, więc wrażenia z KZ będę opisywał w oderwaniu od porównań do innych przedstawicieli tej kategorii.
Moje doświadczenie z grami wykorzystującymi aplikację jest nieco większe. Najpierw grałem w Alchemików i Roar (mały udział aplikacji w rozgrywce), a później w Posiadłość szaleństwa 2 ed. (większy, ale nie przeważający udział w rozgrywce). Tu będę więc w stanie porównać sposób wykorzystania w grze aplikacji do tego co widziałem w innych tytułach.
KZ posiadają krótką i prostą instrukcje zawierającą kilka podstawowych informacji o rozgrywce. Ja instrukcję przeczytałem, myślę jednak, że można też ją całkowicie pominąć i przejść od razu do scenariusza szkoleniowego wyjaśniającego wszystkie tajniki gry. Jego ukończenie w zupełności wystarczy do rozpoczęcia właściwej zabawy bez obawy, że umkną nam jakiekolwiek szczegóły.
Kroniki zawierają 5 scenariuszy z których każdy stanowi inną zagadkę kryminalną, jednak trzy z nich są ze sobą powiązane, tworząc niejako mini-kampanię. Dodatkowo szósty scenariusz – Tajny raport – można kupić wraz z okularami VR, których nie dołączone do gry podstawowej, a stanowią gadżet urozmaicający grę (czy niezbędny? o tym poniżej).
Zanim przejdę do mechaniki, słowo o tym co znajdziemy w pudełku, bo w przypadku Kronik elementy gry nie mają tylko walorów estetycznych. Otóż w pudełku poza planszą główną stanowiącą pewnego rodzaju organizer, znajdziemy planszetki miejsc i współpracowników, karty postaci, karty śladów i karty przedmiotów. Wszystkie zaopatrzone w kody QR.
I tu wchodzimy w temat mechaniki. Każdy scenariusz rozpoczyna się od wezwania nas do Scotland Yardu i wyjaśnienia przez komendanta szczegółów bieżącej sprawy. Od tego momentu wszystkie nasze działania opierają się o aplikację. Chcemy porozmawiać z jakąś postacią – skanujemy jej kod QR, chcemy udać się do jakiegoś miejsca – skanujemy kod QR tego miejsca, chcemy zadzwonić do współpracownika (patologa, analityka, informatyka czy kryminologa) – skanujemy kod QR współpracownika, chcemy kogoś zapytać od jakąś osobę lub przedmiot – skanujemy kod QR tego przedmiotu lub osoby w trakcie (trybie) rozmowy ze świadkiem. Ba, chcemy rozwiązać sprawę – raport komendantowi składamy skanując kody QR odpowiednich narzędzi zbrodni lub sprawców.
Jedyną odmianą jest poszukiwanie śladów, możliwe do wykonania w niektórych lokacjach, które jednak odbywa się również w aplikacji. Przechodzimy wówczas do widoku danej lokacji i przyglądamy się jej próbując znaleźć przedmioty przydatne do śledztwa. I tu właśnie możliwe jest wykorzystanie okularów do stworzenia wirtualnej rzeczywistości. Otóż patrząc bez okularów widzimy po prostu jakby panoramiczne zdjęcie, które przeszukujemy przesuwając palcem po ekranie tabletu lub komórki. Zakładając jednak okulary widzimy trójwymiarowy obraz lokacji, po której rozglądamy się chodząc i obracając się wraz z urządzeniem po naszym pokoju. Mechanicznie to w zasadzie tyle. Nie ma tutaj poruszania się po planszy, testów umiejętności, opcji dialogowych czy losowych wydarzeń. Jest tylko upływający czas, który w niektórych scenariuszach wyznacza nam ramy śledztwa.
Przechodząc do wrażeń, zacznę od największego pozytywu. Scenariusze są naprawdę dobre. Co prawda po pierwszej rozgrywce, miałem wrażenie, że wzorem staromodnych gier point’n click wystarczy kliknąć wszystko na wszystkim, żeby rozwikłać sprawę nie zważając na sensowność niektórych rozwiązań. Później jednak zmieniłem zdanie. Upływający czas daje naprawdę w kość i zmusza do myślenia i kojarzenia niektórych faktów, zamiast bezsensownego błądzenia i sprawdzania śladów. Tym bardziej, że zagadki są naprawdę logiczne, a fabuła tworzy dużo fałszywy tropów i ślepych zaułków, które, żeby sprawnie skończyć śledztwo, należy odrzucać w oparciu o dedukcję a nie autopsję. Do tego sprawy są wciągające i często wielowątkowe, a napotkane postacie nie są płaskie, mają swój wyrazisty charakter i historię. To dobrze, że to co jest esencją gry stanowi też jej największą zaletę.
Niestety mam też sporo drobnych zastrzeżeń i to nawet w stosunku do tych elementów rozgrywki, które mi się generalnie podobają.
Zacznijmy od tego co stanowi największą innowację, czyli systemu VR. Działa on bardzo fajnie. Szukanie śladów w trójwymiarze jest o wiele ciekawsze niż scrollowanie obrazka palcem po ekranie. Niestety okulary nie działają na wszystkich sprzętach. I nie chodzi mi tu o wracające ostatnio do mody telefony w stylu Nokia 3210, a o całkiem nowe smartfony. Ja swój telefon kupiłem w styczniu tego roku, żona w grudniu poprzedniego, kolega rok temu. Wszystkie nowe, wybajerzone, zdawałoby się będące w stanie udźwignąć wszelkie nowinki techniczne. Na żadnym tryb VR nie działał. Oczywiście po głębszych poszukiwaniach doszedłem do tego, że aplikacja na tych telefonach nie jest wspierana, myślę jednak, że niewiele osób będzie się nad tym zastanawiało kupując grę na prezent w salonie Empiku.
Na drugi ogień idą współpracownicy. Analityk sprawdzi nam znalezione ślady, informatyk pomoże złamać hasła lub dostać się do urządzeń technicznych, patolog zbada znalezione ciała, a kryminolog stworzy profile psychologiczne napotkanych osób lub znajdzie ciekawe informacje z ich życiorysu. Pomysł dodania współpracowników do gry bardzo mi się podoba. Niestety ich wykorzystanie w rozgrywce wydaje mi się nieproporcjonalne. Z pomocy analityka korzystamy zdecydowanie najczęściej, rzadziej zwracamy się do informatyka i kryminologa, ale oni przynajmniej są w stanie nieraz podać nam jakieś przydatne informacje. Odnoszę wrażenie, że najgorzej jest z patologiem, który albo powtarza tezy stawiane przez analityka albo przekazuje informacje zupełnie niezwiązane z pokazanymi mu zwłokami.
Aplikacji zdarzają się też pewne problemy związane z umieszczonymi w grze skryptami. Przykładowo podczas rozpytywania jednego ze świadków, pokazałem mu zdjęcie nieboszczyka. Rozmówca wyraził ubolewanie w związku ze śmiercią znajomego, a zaraz potem, po pokazaniu pewnego przedmiotu poinformował mnie, że należy on do owego denata, który obecnie powinien znajdować się w porcie.
Tyle jeżeli chodzi o kwestie techniczne. Przejdźmy do spraw nieco bliższych planszowym odbiorcom.
Po pierwsze skalowność. W teorii gra przeznaczona jest dla 1-4 graczy, jednak odnoszę wrażenie, że rozgrywka w więcej niż dwie osoby nie ma sensu. Tu nie ma znanego chociażby z Time stories mechanizmu rozdzielania się i szukania śladów w różnych miejscach, a później relacjonowania pozostałym swoich ustaleń. Tu wszystko jest dostępne dla wszystkich od razu. Natomiast wymienianie się komórką, tylko po to, żeby zeskanować kod QR, przy większej liczbie graczy nie ma sensu. Gra się więc tak, że jeden skanuje i czyta, pozostałym zaś pozostaje słuchanie i ewentualne wspólne wyciąganie wniosków. To jednak mniej istotna sprawa. Ważniejsze jest szukanie śladów. Po obejrzeniu pomieszczenia przez pierwszego, ewentualnie drugiego śledczego nie ma w zasadzie czego tam już szukać. Trzeci i czwarty gracz mogą wejść do lokalizacji tylko dla samej satysfakcji, ona jednak kosztuje sporo cennego czasu. Jednocześnie pomieszczeń do przeszukania na scenariusz jest zbyt mało żeby każdy mógł wejść do jakiegoś jako pierwszy (zazwyczaj dwa na zagadkę). Stąd też rozgrywka solo lub w dwóch graczy wydaje mi się tutaj najbardziej optymalna.
Druga sprawa to regrywalność. Przejście trzech pełnych scenariuszy (nie licząc szkoleniowego) zajęło mi łącznie około 4 godzin, czyli mniej więcej tyle co jedna partia w Posiadłość szaleństwa. Zakładając, że kolejne trzy wystarczą na jeszcze 5 godzin, całą grę będę miał za sobą po mniej więcej 9 godzinach gry. To tyle co 5-6 partii w porządne euro lub 4 w jakąś przygodówkę. Potem grać w zasadzie już nie ma sensu, bo scenariusze są liniowe i ich powtórne przejście nie daje żadnej frajdy. Niby to cecha wielu gier storytellingowych, dla mnie jednak jest to osobiście problem.
I na koniec kwestia według mnie najistotniejsza, o której wspominałem na samym początku – aplikacja. A szerzej kwestia granicy pomiędzy grą planszową a grą komputerową. Wydaje mi się, że tu granica ta została tak mocno przekroczona, że Kronik zbrodni nie można już oceniać w kategorii gier planszowych. Co z tego, ze mamy planszę skoro jedynym co na niej robimy to kładzenie kart, żeby się nie pomieszały? Co z tego, że mamy karty skoro wyłączną aktywnością z nimi związaną jest skanowanie kodu QR? Tu cała rozgrywka toczy się w aplikacji i w głowach graczy. To jak przejście kryminalnej gry przygodowej na PC. Ciekawej i wciągającej, ale wciąż komputerowej. Czy to zarzut? Dla mnie tak, bo choć lubię oba rodzaje roz(g)rywki to staram się je od siebie rozgraniczać. Stąd też „tylko” rzut okiem i brak końcowej oceny. Po prostu nie wiem jak ją dopasować do GF-owej skali ocen stworzonej na potrzeby gier planszowych. Ale o to niech się martwią już inni redaktorzy, którzy również będą dla Was recenzować Kroniki na łamach GF. Ja poprzestanę na krótkim podsumowaniu.
Kroniki zbrodni to tytuł, w którym to co najważniejsze jest zarazem tym co najlepsze (ciekawe i wielowątkowe scenariusze, wyraziste postacie, świetne zagadki). Tytuł po który śmiało mogą sięgnąć fani kryminałów, ciekawych gier detektywistycznych czy dobrych komputerowych przygodówek. To również gra z bardzo dobrze zaimplementowaną choć niedostępną dla wszystkich technologią VR. Z drugie strony to też gra nie pozbawiona drobnych wad technicznych, która słabo się skaluje i nie jest specjalnie regrywalna. Ale przede wszystkim to gra komputerowa wykorzystująca planszę jako organizer, a karty jako nośniki kodów QR. Jeżeli więc chcecie odciągnąć dzieci, partnerów lub znajomych od komputera, laptopa, tabletu i zachęcić ich do wspólnego spędzenia czasu przy dobrej planszówce to lepiej zaczekajcie na Sagradę ;).