Przed każdym zbliżającym się Essen śledzę zapowiedzi i nowości kilku moich ulubionych wydawnictw zagranicznych. Jednym z nich jest Blue Orange. Ich gry to często tytuły rodzinne lub średniej ciężkości euro. Cechuje je prostota zasad, niski próg wejścia, ale także niebanalna mechanika oraz piękna oprawa graficzna. I już tradycją się stało, że po każdym Essen moja półka wzbogaca się o kolejną pozycję od Niebieskiej Pomarańczy. Zaczęło się od Kingdomino, które jest jedną z moich ulubionych gier rodzinnych, potem przybyło Queendomino, a w tym roku przywędrowało do mnie Planet. I ten właśnie tytuł chcę wam pokrótce zaprezentować.
Planet to właściwie bardzo prosta gra kafelkowa. Zasady wyjaśnimy dosłownie w trzy minuty i spokojnie zagramy już z dziećmi od ok. 8 lat. Naszym zadaniem jest tworzenie planety, a dokładniej rozbudowywanie jej o takie typy terenu, aby mogły się na niej pojawić różne gatunki zwierząt. Każde zwierzę ma swoją kartę, na której widnieje warunek, który musimy spełnić, aby tę kartę zdobyć. Np. tygrys wymaga terenów leśnych sąsiadujących z pustynią, a meduza zamieszka w morzu, o ile nie znajdzie się ono w pobliżu lasu. W swojej turze dokładamy kafelki terenów do swojej planety, a następnie rozstrzygamy, kto zdobywa dane zwierzę. Oczywiście im więcej zwierzaków zamieszka na naszej planecie, tym więcej punktów zwycięstwa dostaniemy na koniec gry. Aha, mamy jeszcze karty specjalne, które dadzą nam dodatkowe punkty w zależności od tego, ile obszarów z danym typem terenu posiadamy na swojej planecie.
Jak na razie gra wygląda na banalnie prostą, prawda? Ot, zwykła gra kafelkowa, jakich wiele na rynku… Nic nowego, powiało nudą… Co ten Blue Orange w ogóle wydał…
Tak napisałabym, gdyby nie jeden maleńki, malusieńki szczegół. A mianowicie, cały fun polega na tym, że nasza tworzona plansza została przeniesiona z płaszczyzny w przestrzeń :). A konkretnie na bryłę przestrzenną, która wygląda mniej więcej tak:
I ten mały twist sprawił, że ze zwykłej gry kafelkowej otrzymaliśmy zupełnie nową jakość. Zastosowano tu oczywiście magnesy i to przy ich pomocy dokładamy kafelki do naszej bryły. Ten zabieg nie służy tylko celom estetycznym, choć trzeba przyznać, że taka planeta prezentuje się fantastycznie i o niebo lepiej niż gdybyśmy układali kafelki po prostu na stole. Dochodzi również nowa jakość kombinowania – to już nie tylko poszukiwanie najbardziej optymalnych ruchów, blokowanie przeciwnika i jakaś tam łamigłówka logiczna. Teraz musimy wykazać się również orientacją przestrzenną i wyobraźnią geometryczną. Planeta, którą ciągle obracamy w dłoniach, sprawia nieco więcej trudności w planowaniu kolejnych ruchów. W grach, w których kafelki układamy po prostu na stole, ciągle obejmujemy wzrokiem całą swoją dotychczasową „planszę”. Natomiast tutaj, patrząc na jedną stronę planety, nie widzimy, co jest po drugiej stronie. Musimy wciąż ją obracać, przekręcać i przekładać sobie w mózgu ten obraz, który dopiero co widzieliśmy. Uaktywni się pamięć i sprawne postrzeganie wzrokowe. Wymaga to od nas większej koncentracji – można powiedzieć, że nasz mózg pracuje na całkiem innych obrotach. I naprawdę bardzo mi się to podoba! Nie jestem mistrzem orientacji przestrzennej, więc ta gra stanowi dla mnie wyzwanie, mimo pozornie banalnej mechaniki.
Planet to gra, w której czuć mocną rywalizację. Choć każdy buduje swoją własną planetę, to nie ma się wrażenia, że „każdy sobie rzepkę skrobie”. Wręcz przeciwnie, musimy być czujni i myśleć nie tylko o tym, co nam się najbardziej przyda do na swojej planecie, ale również, jak udaremnić plany innych graczy i nie dać im tego, na co najbardziej liczą. W każdej rundzie mamy do zdobycia nowe karty zwierząt, ale widzimy je od początku gry. Jest zatem miejsce na to, aby zaplanować sobie jakąś strategię i z grubsza przemyśleć, jakie zwierzęta chcemy zbierać, a zatem w jaki sposób rozbudowywać swoją planetę. Trzeba być jednak również bardzo elastycznym, bo kafelki znajdują się w zakrytych stosach, które co rundę odkrywamy. Nie da się zatem wszystkiego przewidzieć, tym bardziej gdy w grę włączy się jeszcze czynnik ludzki, czyli przeciwnik, który zabrał nam najbardziej przydatny kafelek. W grze występuje zatem ten rodzaj losowości, który jest charakterystyczny dla gier kafelkowych – losujemy kafle i staramy się jak najlepiej je wykorzystać, starając się przy tym nie zostawiać przeciwnikom atrakcyjnych dla nich kąsków.
Wspomniałam już, że motyw z budowaniem planety na przestrzennej bryle bardzo mi się podoba, jednak muszę zaznaczyć, że posiada on również pewną wadę. Ponieważ w grze dość istotna jest rywalizacja, to bardzo ważne jest śledzenie poczynań przeciwnika. I to niestety jest bardzo utrudnione, ponieważ w zasięgu swojego wzroku mamy tylko część planet pozostałych graczy. Skutkuje to tym, że musimy się albo co chwilę tymi planetami wymieniać i dokładnie je oglądać, starając się zapamiętać, kto co ma, albo ciągle pytać o istotne dla nas w danym momencie informacje, np. ile kto ma obszarów oceanów itp. Trzeba przyznać, że bywa to dość uciążliwe i sprawia, że można się w tym trochę pogubić. Wydłuża się przez to również czas gry. O ile jeszcze w dwie osoby nie jest to aż tak odczuwalne, to w 3 lub 4 można się już lekko poirytować.
Mimo tego znaczącego minusa, uważam Planet za bardzo dobrą grę. Zakwalifikowałabym ją jako gra rodzinna lub przyjemny filler dla tych, którzy lubią gry kafelkowe i szukają jakiegoś powiewu świeżości. Czas rozgrywki to ok. 30 minut, więc nada się jako przerywnik między cięższymi tytułami. W kategorii gier rodzinnych muszę jeszcze podkreślić walor edukacyjny. Gra to świetny punkt wyjścia do rozmów na temat powstawania planet, kształtowania się warunków życia itp. Poznajemy również naprawdę sporo gatunków zwierząt wraz z informacją, na jakich terenach żyją. Choć jest to dość ogólne, zawsze może zaciekawić i skłonić dzieciaki do poszukiwania dokładniejszych informacji. Sama gra uwzględnia też pewną wiedzę przyrodniczą i geograficzną, np. wszystkie typy terenów występują w różniej liczbie – najwięcej jest oceanów, co zresztą przekłada się na rzeczywistość. A zatem gra może być wykorzystana przez rodziców, aby przemycić trochę nauki w zabawie. Myślę, że również pomysłowy nauczyciel mógłby grę wykorzystać w ramach zajęć z przyrody.
Podsumowując, Planet bardzo mi się podoba. Lubię gry kafelkowe, a ta łączy prostotę z fajnym, oryginalnym twistem, co sprawia, że jest to coś nowego i świeżego, a nie odgrzewany kotlet. Ja na pewno jeszcze nie raz chętnie zagram i bardzo polecam wypróbować, zwłaszcza fanom gatunku. A na dokładkę dodam, że Rebel zaprezentował grę na ostatniej Gratislavii, więc nie pozostaje nic innego, jak czekać na polskie wydanie :).
Plusy:
- proste zasady przy niebanalnej rozgrywce,
- łączy w sobie tradycyjną grę kafelkową z fajnym powiewem świeżości,
- wymaga innego rodzaju kombinowania – uruchamia się orientacja przestrzenna,
- czuć rywalizację, nie jest to gra w stylu „każdy sobie…”,
- krótki czas gry, idealna na przerywnik,
- walor edukacyjny i niski próg wejścia sprawia, że jest to świetna propozycja dla rodzin z dziećmi w wieku wczesnoszkolnym.
Minusy:
- oglądanie planet innych graczy jest utrudnione,
- w pełnym składzie czas gry nieco się wydłuża przez ciągłe dopytywanie o ważne w danym momencie informacje.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(10/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.