Gry abstrakcyjne biorą szturmem serca kolejnych graczy. Dopieszczona szata graficzna, niebanalny wygląd elementów oraz bajeczne kolory wydają się rekompensować absolutny brak klimatu. W końcu każdy wie, że te pałace bądź mozaiki, to raczej pretekst niż konieczność. I tak, czy siak układamy przepiękne klocki, wytężając nasze szare komórki. W tym przyjemnym przegrzewaniu mózgu tkwi przyczyna ich popularności. Bez zgrabnej, prostej do wytłumaczenia, mechaniki, która pozwala pyknąć satysfakcjonującą partię podczas wolnej godzinki, nie byłoby sukcesu Azula, Zamku Smoków bądź seri Gipf. Niemniej wraz z upływem czasu oraz wraz z coraz to nowszymi (i jeszcze bardziej wymyślnymi) planszówkami logicznymi, nasze oczekiwania rosną. Już nie tak łatwo zaskoczyć graczy…
Czy Reef zasługuje na kilka rozgrywek? Czy też powiela pewien schemat, tyle że w innym, fikuśnym opakowaniu? Wydawnictwo Next Move Games odpowiada także za Azula, toteż oczekiwania miałam ogromne… i nie zawiodłam się. Dostałam wszystko, co chciałam. Proste i banalne w tłumaczeniu zasady, przekładające się na mnóstwo różnorodnych dróg do zwycięstwa. Wytrawne angażowanie mózgownicy bez uczucia nieprzyjemnego zmęczenia. Dobre skalowanie, elegancki wygląd… jednak nie uprzedzajmy faktów.
Na stół lądują planszetki graczy, kolorowe fragmenty rafy oraz karty. Czeka na nas eleganckie połączenie myślenia strategiczno-taktycznego (z przewagą drugiego czynnika) z odpowiednio dawkowanym ryzykiem. Tym razem będziemy układać fragmenty rafy koralowej, żeby zdobyć jak najwięcej punktów zwycięstwo za uzyskanie odpowiednich układów na planszetce. Oczywiście łatwo nie będzie. W swojej turze albo dobieramy kartę, albo zagrywamy kartę. Same karty zostały podzielone na dwie części. Na górze znajdują się symbole elementów, które musimy natychmiast dobrać z zasobów ogólnych i dołożyć do naszej planszetki. Układamy w zgodzie z naszą strategią (lub fantazją), nie obawiając się zakrywania wcześniej dołożonych fragmentów rafy. Jedynym ograniczeniem jest wysokość danego stosu – 4 komponenty to absolutne maksimum.
Aczkolwiek gra toczy się o punktowanie. W tym celu spoglądamy na dolną część karty, gdzie znajdziemy określony układ, za który będziemy zbierać punkty w momencie zagrania danej karty. Ani wcześniej, ani później. W konkretnej chwili – wszystko albo nic. Właśnie ta mechanika nadaje Reefowi przyjemnych rumieńców. Planowanie ruchów, zbieranie kart, tworzenie na ręce najlepszych kombosów do zagrania (a tutaj też ogranicza nas liczba 4 – więcej kart nie zgromadzimy), baczne obserwowanie przeciwników (czy nie wywołają końca gry, przez co uniemożliwią nam skoszenie wiele punktów), a przede wszystkim nerwowe oczekiwanie na najstosowniejszy moment, aby wyłożyć kartę (im więcej takich samych układów w danej chwili, tym więcej punktów). Wszystko to sprawia, że rozgrywka nie tylko sprawia wielką frajdę oraz powoduje uśmiech na twarzy, lecz także dzięki niebanalności stosowanych rozwiązań stanowi nie lada gimnastykę mózgu.
Co ciekawe miałam szczęście podeprzeć swoją opinię zdaniem innych. Każdy, kto zapoznał się z Reef na Zgranym Wawrze Trudne Gry – XI edycja: ogrywamy essenówki, był przynajmniej bardziej niż zadowolony. Zazwyczaj uczestnicy rozgrywek byli strasznie usatysfakcjonowani. Na samą myśl o polskiej edycji tej pozycji od Fox Games człowiek się uśmiecha. Przed moimi oczami pojawia się tylko jedno, drobne ale. Zwoje mogą się tutaj naprawdę nieźle spocić, a para aż bucha z uszu. Zależności między zmiennymi potrafią położyć niejednego miłośnika myślenia. Na te kilka rozgrywek jeszcze nie zdarzyło mi się zagrać dwóch partii pod rząd, co nie jest rzadkością w przypadku innych tytułów w podobnym stylu. Prawdopodobnie trochę przedobrzono z tymi opcjami do zastanowienia, choć może jest to tylko wynik moich własnych ograniczeń. Reasumując – must have dla wszystkich fanów gier abstrakcyjnych! Inni również się nie zawiodą :).