Sagrada zalicza się do tych tytułów, o których już od samego początku było głośno. Intrygujące wydanie, ciekawy temat, proste zasady – czego chcieć więcej? Witraże wdarły się szturmem na stoły graczy. O tym tytule napisano już tyle, że każde kolejne słowo wydaje się jedynie powtórzeniem tego, co znane i powszechnie wiadome. Postaram się sprawdzić o co tyle szumu i czy dużo gadania zawsze przekłada się na świetny tytuł.
Dzięki wydawnictwu FoxGames już od jakiegoś czasu możemy cieszyć się polską edycją tego tytułu. Ponadto dostajemy jeszcze kilka promocyjnych kart. Mały gest, lecz strasznie cieszy, zwłaszcza że do Hiszpanii dokładamy polski akcent z Witem Stwoszem na czele. Aczkolwiek po podziwie warto przejść do najważniejszego pytania – a co to właściwie za gra ?!
Piękno katedry
Jaka jest Sagrada, każdy widzi – przepiękna. Wielokolorowe kostki, fantastycznie wykonane planszetki graczy, nawet tor upływających rund wygląda przepięknie. A do tego wszystkiego całość jest niezwykle funkcjonalna. Kosteczki podczas układania nie przesuwają się, nic nam się ani nie wyślizgnie, ani niepotrzebnie nie poleci w nieprzychylne miejsca. Dodatkowo karty narzędzi są odpowiednio grube i wytrzymałe. Nie będą potrzebowały żadnych koszulek (a tak przecież nie miętolimy ich w dłoniach). Mogłabym się jeszcze bardzo długo rozwodzić nad tym, jak ten tytuł genialnie prezentuje się na stole, jak przyciąga uwagę, jak wspaniale na koniec wyglądają nasze witraże, jednakże nie ma to najmniejszego sensu, gdyż będzie to tylko powtarzanie w kółko oczywistych faktów. A z nimi nie ma się co spierać.
Instrukcja, jak dla mnie, jest jasno i przejrzyście napisana, bez większych wpadek językowych (parę potknięć z końcówkami jednak się zdarzyło). Aczkolwiek dyskusje w internecie pokazują, że wątpliwości nie ominęły grających. Często jest tak, że najtrudniej napisać o tym, co jest najprostsze. Jeśli jednak na spokojnie wczytacie się w reguły, to żadne problemy nie powinny stanąć wam na drodze do pierwszej partii. Należy korzystać z najnowszej wersji instrukcji zamieszczonej w internecie, ponieważ zawiera ona nie tylko poprawioną wersje wykładu reguł, lecz także wariant opcjonalny rozgrywki, bez którego wiele osób nie wyobraża sobie gry (w tym i ja :).
Jak zbudować katedrę?
Zasady Sagrady w ogóle nie są skomplikowane. Ich tłumaczenie nie zajmie nam więcej niż 5-7 minut. Mechanika opiera się głównie na układaniu wzoru, na naszej planszetce, z wcześniej rzuconych kostek. Wszystko podlano jeszcze delikatnym elementem zbierania setów.
Każda partia składa się z 10 rund. W poszczególnych rundach gracz rozpoczynający dobiera kostki z woreczka, a następnie nimi rzuca. Teraz kostki tworzą pule wyboru. W swoim ruchu gracz wybiera jedną kostką z puli wyboru i dokłada ją do swojego witraża. Ponadto może użyć karty narzędzia, wydając na to znaczniki uznania (ich początkową liczbę ustalamy w trakcie przygotowania do gry). Wszystko to w dowolnej kolejności i według naszego uznania.
Całę mięsiwo rozgrywki tkwi w odpowiednim dokładaniu kostek. Gra nakłada na nas stosunkowo proste ograniczenia. Pierwszą kostkę układamy przy krawędzi lub narożniku witrażu. Kolejna musi sąsiadować z wcześniej umieszczoną kostką. Mogą leżeć obok siebie lub po skosie. Niemniej najważniejsze jest to, że nowa kostka powinna pasować symbolem lub kolorem do pola, na którym jest dokładana. I jeszcze jedno – kostki tego samego lub o identycznej wartości nie mogą ze sobą sąsiadować! W przypadku większych trudności możemy zawsze zrezygnować z dodania kolejnej kostki, choć wtedy już nasz witraż z pewnością nie będzie pełny…
Prawda, że te reguły są proste i łatwe do zapamiętania? A jednak często oraz gęsto zdarzało nam się o nich zapominać! Już z radością chciałam sumować moje punkty, a tu nagle błąd na błędzie. W ferworze planowania oraz szacowania naszych możliwości, nieraz rozgrywaliśmy partię na lekkim oszustwie. Ba! Nawet po wielu rozgrywkach występowały delikatne potknięcia. Prawdopodobnie było to wynikiem naszej nieogarnięcia albo emocji towarzyszących grze, jednak – uważajcie! Ewentualne naginanie reguł nie odbiera przyjemności z Sagrady, ale zawsze warto grać poprawnie ;)
Za używanie kart narzędzi płacimy znacznikami uznania. Jeśli na karcie nie ma jeszcze żadnych znaczników, to po prostu dokładamy jeden. Później umieszczamy 2 znaczniki. Znaczniki uznania są cenne, ponieważ liczą się także jako punkty zwycięstwa na koniec gry, toteż od samego początku musimy ważyć zyski oraz straty. Intensywne myślenie na temat tego, co jest bardziej opłacalne jest nie tylko pełne frajdy, lecz także miło rozrusza nasze szare komórki.
Po 10 rundzie przechodzimy do końcowego podliczania punktów, które uzyskujemy za:
- karty celów grupowych
- swoją kartę celu indywidualnego
- znaczniki uznania.
Dodatkowo każdy z graczy traci 1 punkt za każde wolne miejsce w swoim witrażu. Cele indywidualne są najbardziej kłopotliwe, gdyż dają punkty za kostki określonego koloru. A jeśli gramy bez wariantu opcjonalnego, zmniejszającego losowość (przez umieszczenie określonej liczby kostek w woreczku w trakcie przygotowania rozgrywki), to niektóre z tych celów fartownie będą łatwiejsze od innych. Istnieje spora szansa, że albo nie starczy dla nas odpowiednich kostek i/lub będą rzadko wykładane z woreczka, albo cel indywidualny będzie „gryzł się” z podstawą naszego witrażu. Polecam przy każdej rozgrywce stosować opcjonalny wariant gry :)
Kto ma najwięcej punktów na koniec, ten słusznie będzie cieszył się ze zwycięstwa!
Pamiętnik szklarza
Sagradę można opisać krótko, wręcz jednym słowem – WOW. Człowiek siada do pierwszej partii i jest zachwycony. Przy tak dobrej pozycji każda pochwała będzie wydawać się jedynie frazesem, ale to wszystko, co poniżej napiszę jest po prostu prawdą. Tak było, nie zmyślam. Chociaż jest to gra abstrakcyjna, gdzie klimat uzyskujemy przede wszystkim przez estetykę, a nie łączność z mechaniką, to i tak emocje towarzyszące rozgrywce wszystko nam wynagradzają. Z jednej strony na kolana powala nas dynamika rozgrywki, podczas gdy z drugiej strony staramy się nie tylko oszacować sposobność wykonania następnych ruchów, lecz także cały czas mierzymy się z nowymi wyzwaniami. Nie ma tutaj za dużo interakcji między graczami, lecz podebranie kostki, na którą bardzo, ale to bardzo liczyliśmy, będzie wyzwalać nasze taktyczne umiejętności. A gdzieś w tle będzie pobrzmiewać strategia i pragnienie skończenia całego witrażu.
Na samym początku nie byłam przekonana do kart narzędzi. Obawiałam się, że za bardzo zmodyfikują rozgrywkę, nie wszystkie będą idealnie ze sobą współgrać, a przez to niektóre partie (i na losową modłę !) będą zdecydowanie gorsze od innych. Na szczęście moje intuicje były całkowicie chybione. Owszem karty narzędzi zmieniają rozgrywkę, jednak jej nie psują, gdyż stawiają przed nami nowe wyzwania, przez co grze nie grozi powtarzalność oraz nie jest narażona na schematyzm, który zabija nawet najlepiej przemyślane tytuły. W skrócie – nigdy nie wiadomo z jakimi zadaniami znów przyjdzie nam się zmierzyć. Podtytuł Sagrady powinien brzmieć: regrywalność.
Warto jednak pamiętać, że w tych emocjach oraz prostocie kryje się również głębia. Mamy w końcu do czynienia z grą logiczną, która wymusza zmaganie się z określonymi wymogami, a zbytnia swobodna po prostu skutkuje przegraną. Ten tytuł nie wybacza błędów, chociaż na początku może się wydawać, że spokojnie i bez większych przeszkód skończymy nasz witraż. Następnie, w kolejnych turach, robi się coraz ciaśniej, coraz trudniej, coraz ciężej jest nam dopasować kostki. Kto ze swadą umieszczał kostki w pierwszych rundach, ten będzie później zbierał plony swojej niefrasobliwości, czyli patrzył ze smutnym wzrokiem na dziury w planszetce. Cóż, człowiek uczy się na błędach. Na szczęście Sagrada jest na tyle szybka, że bez problemu odegramy się w kolejnej rozgrywce, od razu po zakończeniu poprzedniej. Syndrom jeszcze jednej partii występuje raz za razem. Nie spotkałam się z sytuacją, że ktoś po jednej partii mówił pass i nie miał ochoty ponownie zmierzyć się z kostkami. Brak downtime’u oraz niezwykła szybkość tur to kolejne oczywiste zalety, które wypada podkreślić.
Czeka na nas jeszcze jedna pozytywna wiadomość dotycząca skalowania. W każdym składzie Sagrada spisuje się wyśmienicie. Nie zależnie od tego czy wolimy kameralne partie, czy też wieloosobowe rozgrywki, zawsze będziemy się bawić równie dobrze. Mechanika nie siada, czas gry się nie wydłuża, a emocje są na tym samym poziomie (wysokim!). Jednakże z recenzenckiego obowiązku należy wspomnieć o dwóch drobnych rysach. Wspomniałam już o celach indywidualnych, które nie zawsze są sprawiedliwe. Na szczęście ten problem rozwiązuje wariant opcjonalny. Większym problemem jest występująca niekiedy dawka losowości. Fatum zazwyczaj opanujemy za pomocą zacnych ruchów. Aczkolwiek nierzadko może się zdarzyć, że z powodu pecha będzie nam po prostu trudniej. Przeciwnik raz za razem dobiera ekstra pasującą kostkę, a my musimy sporo się napocić, aby sklecić coś z tego, co zostało. Jak dla mnie nie jest to ogromna wada, raczej pretekst do dobrego myślenia, ale nie każdemu będzie to pasowało. Najważniejsze jednak jest to, że Sagrada sprawdza się w absolutnie każdym gronie zarówno wśród początkujących graczy, jak i pośród zaawansowanych geeków, którzy na niejednym tytule zjedli już zęby. Jedynie miłośnicy klimatu mogą trochę kręcić nosem.
Sagrada to fenomenalna gra, która łączy w sobie dynamiczną i emocjonującą rozgrywkę oraz prostą, lecz intrygującą mechanikę, zmuszając nasz mózg do podejmowania taktycznych wyzwań, kiedy w tle pobrzmiewa konieczność pamiętania o odpowiedniej strategii. Wysoka regrywalność, zagwarantowana przez czekające na nas nowe wyzwania, z dodatkiem syndromu jeszcze jednej partii, zapewni nam wiele niezapomnianych godzin wspaniałej oraz satysfakcjonujące zabawy. Nie tylko jest świetnym wyborem dla początkujących oraz średniozaawansowanych graczy, lecz także smakowity kąsek dla wytrwanych geeków. Reasumując – jest to pozycja, którą naprawdę warto mieć w swojej kolekcji. Polecam i nie zmyślam :)
Plusy:
+ mimo że jest to gra abstrakcyjna, to wciąż jest niezwykle emocjonująca
+ interesująca mechanika, która wymusza na nas podejmowanie taktycznych decyzji…
+… a na podorędziu zawsze musimy mieć jakąś strategię
+ mimo prostych zasad nie jest pozbawiona głębi
+ dynamiczna, pozbawiona przestojów rozgrywka
+ świetnie się skaluje
+ wysoka regrywalność
+ kolejne partie stawiają przed nami nowe wyzwania
+ świetna zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych graczy
+ bosko wygląda
Minusy:
– bez wariantu opcjonalnego cele indywidualne nie są dobrze zbalansowane
– czasami losowość może dopiec
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(9/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra tak dobra, że chce się ją polecać, zachwycać nią i głosić jej zalety. Jedna z najlepszych w swojej kategorii, której wstyd nie znać. Może mieć niewielkie wady, ale nic, co by realnie wpływało negatywnie na jej odbiór.