…a potem smok pił i pił, i pił, i pił wodę z Wisły, aż pękł! Zapraszam do recenzji kolejnej gry z serii Legendy Polskie od Granny. Nie może przecież zabraknąć – a jakże – Smoka Wawelskiego :).
O całej serii Legendy Polskie pisałam już nie raz, więc bez zbędnych wstępów od razu przejdziemy do rzeczy.
Dla kogo?
Według pudełka gra przeznaczona jest dla 2–4 osób w wieku 4+ i uważam, że jest to… nieprawda :). Bo po pierwsze, nie widzę problemu w tym, żeby zagrało więcej osób, a po drugie, gra spokojnie może zostać użyta z dziećmi młodszymi. Dla mnie jest to idealny tytuł dla przedszkolaków, czyli 3 (a nawet 2,5) d0 6. Obawiam się, że dla starszych dzieci nie będzie już zbyt atrakcyjna, za to w tej grupie wiekowej sprawdzi się świetnie i zaraz opowiem jak i dlaczego.
Jak grać?
Zaczynamy od – jakże by inaczej – wspólnej lektury opowieści o smoku wawelskim. Ta zamieszczona jest na początku instrukcji, więc nie ma obawy, żeby przeoczyć. I polecam nie pomijać tego etapu, w końcu taki jest cel całej serii – żeby poprzez planszówki zachęcać dzieci do poznawania naszych rodzimych legend.
Sama rozgrywka jest banalnie prosta. Rzucamy kością z kolorami – wylosowany kolor wskazuje nam zwierzę, jakie należy umieścić w paszczy smoka lub rycerza, którego należy zdjąć ze smoczego ogona. Co zrobić – to już decyzja małego gracza. Ale oczywiście potrzebny będzie nam do tego smok. I rzeczywiście w pudełku znajdziemy pięknego, całkiem sporego, przestrzennego smoka, którego wcześniej trzeba będzie poskładać do kupy. Gra skończy się w momencie, gdy smok pochyli swoją paszczę, aby zacząć pić (wyimaginowaną oczywiście) wodę z Wisły. Wygrywa gracz, który tego dokonał.
Co w tym fajnego?
Zacznę – trochę przewrotnie – od tego, że Smok Wawelski to według mnie nie do końca gra planszowa. A przynajmniej nie taka typowa. Przede wszystkim z góry wiadomo, w którym momencie gry nastąpi zwycięstwo. Będzie to ostatni lub przedostatni ruch. Dzieci nie zaprzątają sobie tym głowy, ale ja, siadając do gry, mogę powiedzieć, kto wygra. Decyzje, które podejmujemy – a więc zwierzę albo rycerz – też są tylko pozorne. Niby dziecko może zdecydować, co zrobi, ale nie ma to właściwie żadnego wpływu na cokolwiek. I właśnie dlatego nie do końca nazwałabym Smoka Wawelskiego grą planszową, ale bardziej zabawką edukacyjną. Jak się okazało, całkiem przez dzieci lubianą :).
Smok Wawelski przydał mi się do co najmniej kilku rzeczy w grupie wiekowej 3–5. Po pierwsze – nauka kolorów. Dziecko rzuca kością z kolorami i poszukuje tej samej barwy na zwierzęciu, rycerzu lub ogonie smoka. Co ciekawe, owe kolory nie są tak łatwo dostrzegalne na pierwszy rzut oka. Dorosły nie ma problemu, ale dziecko musi się nieco wysilić i wykazać spostrzegawczością, aby znaleźć odpowiednie. Przy okazji poznajemy i utrwalamy również nazwy poszczególnych barw. Druga rzecz to kształtowanie umiejętności podejmowania decyzji – choć może nie ma większego znaczenia dla przebiegu gry, co dziecko wybierze, to jednak jakąś decyzję musi podjąć i to samodzielnie. Po trzecie – poznawanie praw przyrody :). Nasz piękny przestrzenny smok to nic innego jak rodzaj dźwigni. Przechyli się, kiedy ciężar zwierząt w jego paszczy będzie większy od siedzących mu na ogonie rycerzy. Przy tym jeszcze dość istotne jest, w którym miejscu ogona ci rycerze się znajdują. Po czwarte – wszystkie elementy tej gry mogą posłużyć do opowiedzenia historii o smoku wawelskim w formie teatrzyku. Mając tego cudownego smoka, rycerzy, wypchane siarką zwierzęta, możemy na żywo wraz z dzieckiem całą tę bajkę animować. Zapewniam, dzieci uwielbiają takie zabawy, a i słuchanie opowiadania w takiej formie będzie dużo bardziej atrakcyjne.
Podsumowując, mimo iż Smok Wawelski nie jest wg mnie najlepszą grą planszową, to jest rewelacyjną pomocą dydaktyczną i zabawką edukacyjną dla maluchów. Ogromnie przydał mi się w grupie przedszkolnej. A poza tym, mimo iż mnie sama gra nie bawi, to dzieciom sprawia frajdę, zwłaszcza tym najmłodszym i chętnie po niego sięgają. Zatem jak najbardziej mogę go polecić, jednak z zaznaczeniem, że wg mnie jest to pozycja dla dzieci w wieku 2,5–5 lat. Nie sądzę, aby starsze dzieci znalazły tu coś atrakcyjnego – raczej znudzi się po jednej rozgrywce. Szukając gry dla starszaków, radzę sięgnąć po inne tytuły z serii Legendy polskie. Dla maluszków w wieku przedszkolnym – jak najbardziej tak!
P.S. Słowo wyjaśnienia dla mojej oceny. Jako gra planszowa Smok Wawelski nie do końca spełnia moje oczekiwania. Za to jako zabawka edukacyjna dla 3-latka albo pomoc dydaktyczna dla nauczyciela przedszkola spokojnie 8/10 :).
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(6/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.
Nie bardzo rozumiem tego zarzutu do gry: „Przede wszystkim z góry wiadomo, w którym momencie gry nastąpi zwycięstwo. Będzie to ostatni lub przedostatni ruch.” Przecież w wielu grach tak jest. Znacznie gorzej by było, gdyby sprawa zwycięstwa była rozstrzygnięta w pierwszym lub drugim ruchu.
Słuszna uwaga 😊
Myślę (bo to jest też moje doświadczenie tej gry), że Ani chodziło przede wszystkim o to, że nie ma w zasadzie żadnego znaczenia co robimy przez całą grę. I tak nie ma to wpływu na to, czy wygramy, czy przegramy. Wpływ ma raczej to gdzie siedzimy ;) i czy to nam przypadnie ten ostatni bądź przedostatni ruch. Co i tak nie przeszkadza dzieciom się świetnie przy tej grze bawić. No i dla takich czterolatków jest to na pewno pouczające doświadczenie.