Kiedy usłyszałam, że mam 24.02 wskoczyć do pociągu w Warszawie i na trasie po prostu pograć sobie w planszówki, to mimo zamiłowania do gier bez prądu, miałam dość mieszane uczucia. Często podróżuje po Polsce, więc niemal natychmiast moją głowę zalało morze wspomnień. I to niestety dość przykrych. Nie chodzi już o sam komfort podróżowania, gdyż poprawił się on znacznie od mrocznych lat 90, ale o samą konieczność przesiedzenia w przedziale kilku godzin. Najpierw człowiek musi odnaleźć wygodną pozycję, potem wyciągnąć wszystko, co niezbędne, trochę się pokręcić i wmówić sobie, że spędzi ten czas ambitnie, pożytecznie i pracowicie. Opcjonalnie chociaż książkę poczyta. W praktyce często okazuje się, że jest za duszno, za głośno, szybko chce nam się spać, acz wyłączyć świadomość jest niezwykle trudno. Mnie ratowały jeszcze zgrane filmy, lecz nawet ja nie potrafiłam wgapiać się w ekran przez, powiedzmy, 8 godzin. A nieraz trzeba. Dlatego też planszówkowanie w pociągu najpierw skojarzyło mi się z dramatem podróżowania. Znów mam wysiedzieć tyle godzin? Czy ja w ogóle dam radę?
Trochę trudno było mi też to sobie wszystko wyobrazić. Gdzie my w tym pociągu rozłożymy planszę? W Warsie? Między jajecznicą a kiełbaską? Podskórnie poczułam niewygodę. I chyba nie dane mi będzie poznać jakichś poważniejszych tytułów… Na szczęście musiałam bardzo szybko zweryfikować swoje podejrzenia, które okazały się niepotrzebne oraz przesadzone. Najpierw szukałam w pociągu skrawka oznaczonej przestrzeni, a tu czekał na mnie… cały wagon! Ogromne miejsce do grania z mega wygodnymi kanapami, siedziskami, krzesłami oraz ze słodkim poczęstunkiem (najlepszy popcorn w karmelu, który udało mi się skonsumować na tym padole). Zresztą zobaczcie sami:
Jednak wygląd to przecież nie wszystko. Powoli badam teren, rozglądam się, jeszcze zastanawiam się w co tutaj zagram i… WOW. Wybór tytułów jest naprawdę ogromny. Od imprezówek, po tytuły rodzinne, przez średnio-ciężkie pozycje, po nowości wydawnicze od Rebela. Aż zaczęłam żałować, że pociąg nie mknie przez całą Polskę ;). Nie pozostało już nic innego jak tylko usiąść i grać. Dzięki świetnym organizatorom, perfekcyjnie przygotowanym do tłumaczenia zasad, martwiłam się wyłącznie o to, po które pudełko sięgnąć. I czy na pewno zdążę zagrać we wszystko, co chciałam. Z przykrością muszę stwierdzić, że w trakcie kolejnej rozgrywki zaskoczył mnie… Kraków! Jeszcze nigdy podróż pociągiem nie minęła mi w tak przyjemny oraz przede wszystkim szybki sposób. W ogóle nie odczułam trudów podróży. Ba, wręcz żałowałam, że to już koniec! Na całe szczęście dawna stolica Polski nie była kresem mojej wędrówki, lecz po krótkiej przerwie znów mogłam wrócić do gry :)
Dodatkowo nie było to spotkanie nastawione zwłaszcza na planszówkowych wyjadaczy, lecz przede wszystkim świetna akcja propagandowo-promująca! Wiele osób pewnie pierwszy raz spotkało się ze współczesnymi grami bez prądu i być może „wsiąknęło” na dobre. Nawet na początku, o brutalnej porze (po 7:00!) nie mogłam narzekać na brak współgraczy. Świetnie patrzyło się na tłumy zmierzające do planszówkowego wagonu, co było zasługą wcześniejszego marszu Graj z Rebelem po wszystkich wagonach. I tak nieznajomi podróżnicy mogli poznać nie tylko mnóstwo interesujących gier, lecz także miło spędzić czas przy towarzyskiej integracji. Nie będę się jeszcze bardziej rozwlekać mojego opisu i oddam im głos:
Bardzo podoba mi się akcja planszówki w pociągu, ponieważ znacząco poprawia to komfort podróży. Można przysiąść, skoncentrować się na czymś i w ogóle nie odczuwa się niewygód przesiadywania w przedziale. Z chęcią zagrałbym również na innych trasach.
Ogólnie gram w gry planszowe, mam trójkę dzieci i szukam jakichś alternatywnych metod spędzania wolnego czasu. Bardzo lubię Wsiąść do pociągu – na początku myślałem, że będę grać z rodzicielskiego obowiązku, ale potem tak się wkręciłem, że sam już szukam nowych, interesujących tytułów, podobnie jak moja czteroletnia córka. Gry planszowe w pociągu to świetna inicjatywa, zagrałem już w dwa tytuły i aż żałuje, że zaraz muszę wysiadać.
Nie wiedziałyśmy w ogóle czego się spodziewać, kiedy poinformowano nas o osobnym wagonie z grami. Na początku nie byłyśmy za bardzo zainteresowane, ale po przejściu ekipy „zachęcającej” postanowiłyśmy jednak spróbować. I to był strzał w dziesiątkę! Wcześniej nie grałyśmy, ale teraz zastanawiamy się nad zakupem kilku tytułów, bo wydają się nam ciekawą opcją na rozkręcenie spotkania ze znajomymi.
Przyszłam tutaj za namową wnuczki bowiem nie mogła oprzeć się temu kolorowemu wagonowi. Dzięki temu poznała inne dzieci z pociągu i bardzo dobrze spożytkowałyśmy czas w podróży, która zawsze jest problematyczna z małymi dziećmi. Wiele lat byłam nauczycielką, a dziś szukam dla mojej wnuczki różnych metod na rozwinięcie jej potencjału. W wagonie poznałam wiele gier, które z pewnością zakupię do domu, nawet nie tylko ze względu na moją wnusię.
Akcja z pewnością jest interesująca, a moje dzieciaki mogą się czymś zająć. Nie wiedziałem, że jest aż tyle gier planszowych! Fajnie byłoby dołączanie takich wagonów do innych pociągów, ponieważ nie zawsze są warunki, żeby coś w spokoju poczytać. Najważniejsze, że dołączono osobny wagon i same gry nie zabierają przestrzeni z Warsu czy z przedziałów, a i sam jego wygląd jest zachwycający!
A co o samej akcji ma do powiedzenia Barbara Zajączkiewicz z Graj z Rebelem? :
Pomysł na taką akcję to głównie zasługa PKP Intercity, a my jesteśmy współwykonawcą tej strefy dla graczy. Jest to nasz drugi raz z PKP i mam nadzieję, że nie ostatni. Zainteresowanie pasażerów na początku jest różne, pomimo szeroko zakrojonej akcji promocyjnej, część z nich ma bardzo zaskoczoną minę, kiedy chodzimy po przedziałach i zachęcamy do gry. Jednakże, gdy podróż trochę już trwa, to coraz więcej osób postanawia się przełamać i przyjść do naszego wagonu.
Z każdą godziną robi się coraz tłoczniej :) Jeśli ktoś zdecyduje się już przyjść, to odbiór jest bardzo pozytywny i raczej dana osoba nie opuszcza nas do końca podróży! Potem cały długi stół, sofy są oblegane, zaczynamy grać na stojąco, a nawet przenosimy się poza dedykowany wagon! Naturalnie akcja ma służyć promocji planszówek, ale przede wszystkim chcemy odciągnąć ludzi od tabletów, telefonów, komputerów, wszelkich ekranów oraz pragniemy umilić im podróż, żeby ze sobą rozmawiali, integrowali się i byli dla siebie, ponieważ gry planszowe sprzyjają komunikacji.
Wiele osób przyszło tutaj, zagrało, pogadało – i jest po prostu super! Mamy tytuły dla najmłodszych, dla imprezowiczów, po prostu dla ludzi :) Nie wzięliśmy tytułów dla zaawansowanych graczy, ale to tylko z powodu tego, że akurat ta trasa nie jest zbyt długa. Chcieliśmy zaprezentować ofertę zarówno szeroką, jak i różnorodną.
Warto zakończyć tylko jednym stwierdzeniem – brawo PKP Intercity, Rebel oraz Graj z Rebelem! Oby więcej takich akcji i sfer dla graczy w polskich pociągach. A czy tobie już udało się rozpoznać wszystkie tytuły, w które można było zagrać? :)
Ekstra! Ech, wiedziałam, że tracę, ale nie wiedziałam, że aż tyle…
Następnym razem nigdzie nie wyjeżdżam, tylko wsiadam do pociągu i gram z REBELem :)
Na trasie Moskwa-Władywostok to dopiero można by było się nagrać :)