Wysokie napięcie to jedna z tych nowoczesnych gier planszowych, które zbudowały ich pozycję wśród zwyczajnych ludzi. Nie geeków, ale osób, które lubią miło spędzić czas przy stoliku z planszą, kartami czy kośćmi. Evergreen (nomen omen!), od wielu lat cieszący się stałą popularnością wśród wiernych fanów oraz pozwalający wprowadzić do świata planszówek nowe osoby. Po 15 latach od premiery mamy okazję zapoznać się z wersją ulepszoną, nazwaną klimatycznie Doładowaną. Ze względu na specyfikę – dla części graczy to nowa gra, a dla weteranów główne pytania wiążą się z różnicami – i jego długość, tekst niniejszy podzieliłem na cztery części. Dwie pierwsze przeczytacie w tym odcinku, a jutro zapraszam na dokończenie.
W pierwszej części opisuję grę – głównie dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji zapoznać się z tym tytułem. Druga, krótsza, zawiera opis różnic między wersją klasyczną a Doładowaną – to dla graczy, którzy zastanawiają się czy po raz kolejny szykuje się skok na zasoby ich portfeli czy może coś więcej. W trzeciej, także dla znających wersję klasyczną, podzielę się wrażeniami na temat różnic w rozgrywaniu partii zgodnie z dwoma wersjami zasad. Ostatnia część skupia się na rozgrywce dla dwóch graczy.
1. Wysokie napięcie – obliczam, więc jestem
W grze rozwijamy firmę dostarczającą energię elektryczną do miast Niemiec albo USA (a wydano także kilkanaście innych map krajów albo regionów). Kupując i modernizując elektrownie (bo możemy mieć ich najwyżej 3), rozbudowujemy naszą sieć stacji transformatorowych (popularnych „domków”) i zużywając odpowiednie surowce dostarczamy do miast prąd za co dostajemy stosowne do wielkości sieci wynagrodzenie. Bez stałego i sprawnego liczenia (gotówki, mocy elektrowni, potrzebnych surowców, możliwości budowy, oczekiwanych dochodów) szanse na wygraną są iluzoryczne. Jednak satysfakcja z pokonania innych planistów smakuje wybornie.
Mechanizmy autobalansu
Gra w wyjątkowo efektywny sposób łączy kilka mechanizmów. Szczególnie ważne jest automatyczne równoważenie przewagi najlepszego gracza (który dostaje najwięcej dochodu za największą sieć). Dzięki temu gra jest emocjonująca do końca i bardzo często o finalnym sukcesie decyduje jedna, czy dwie bardziej optymalne decyzje.
Absolutnie nie znaczy to, że gra toczy się sama. Chodzi o to, że gracze idą zwykle bardzo równo, a podjęta pochopnie decyzja może zaważyć o końcowym sukcesie. Ten autobalansujący się mechanizm związany jest z torem kolejności. Ci, którzy zwykle rozgrywają rundy w kółko, tak jak siedzą przy stole, będą zaskoczeni, że właściwie wszystko w tej grze dzieje się w nieco innym porządku w każdej kolejce.
Licytacja elektrowni
Gracz z największą siecią jest pierwszy i dlatego musi wybierać jako pierwszy, która elektrownia będzie licytowana. O! licytacja w Wysokim napięciu, to jedna z bardziej emocjonujących chwil. Oczywiście zdarza się, że gracze lekce sobie ważą ten moment rozgrywki. Jednak z mojego doświadczenia (a gram z wielką pasją w Wysokie napięcie od 10 lat) ten moment daje najwięcej satysfakcji.
Wylicytowanie pożądanej elektrowni to jedno, ale często więcej pożytku mamy z podbicia ceny przeciwnikom za siłownię, której wcale nie chcieliśmy. Oj, działo się (i nadal dzieje!) tak wiele w czasie licytacji. Gracz z największą siecią jako pierwszy wskazuje elektrownię do licytacji, a często nie ma w ofercie elektrowni atrakcyjnych. Jeśli natomiast jakąś kupi, to na rynek trafiają lepsze modele.
Zakup surowców
Tu, dla wyrównania, zaczyna gracz najsłabszy, co oznacza kupowanie zasobów po niższych cenach. Dodatkowo można się zastanowić, czy kupować na zapas aby innym cenę podbić albo przygotować się na rozwój swojej sieci domków w kolejnej rundzie.
Bardzo ważne jest planowanie działań, bo cztery typy surowców (a trzeba doliczyć elektrownie ekologiczne, które nie potrzebują niczego zużywać) dostarczane są na rynek surowców w różnym tempie. Do tego zmieniającym się w czasie trzech etapów.
Dywersyfikacja to ważne pojęcie w tej grze. A chęć bycia złośliwym (przez podkupywanie surowców) nierzadko mści się na nas brakiem gotówki w momencie rozwoju sieci.
Rozbudowa sieci
Tu najwyraźniej widać trzy etapy rozgrywki. Każde miasto na planszy ma właśnie trzy miejsca na stacje transformatorowe. W I etapie można budować tylko na polach o koszcie 10, a w kolejnych etapach dostępne stają się także te po 15 i 20. Roztropnie wybrane miejsce rozpoczęcia tworzenia naszej sieci oraz baczna obserwacja poczynań oponentów pozwalają obniżyć koszty rozwoju, a często podnieść je przeciwnikom. W tej grze nie ma typowego blokowania. Po prostu czasem nie stać się na wystawienie kolejnego domku mimo, że jest miejsce na planszy. Koszt generują połączenia między miastami. Specyfika mapy to przede wszystkim obszary zurbanizowane, gdzie opłaty są niskie (nawet i za darmo!) kontra rejony górskie (Bawaria i Góry Skaliste) oraz pustkowia (jak obszar wielkich równin w USA), gdzie przekraczają one nawet 20. Warto podkreślić, że nazbyt ambitna rozbudowa jest przez mechanizmy gry „karana” pierwszeństwem na torze kolejności, co oznacza droższe surowce i późniejsze (też zwykle droższe) budowanie domków.
Matematyka w grze
Jest prosta i oznacza zwykłe dodawanie i odejmowanie w zakresie 100 (no, niech będzie 150! ale przecież można częściami…). Celne oszacowanie wartości elektrowni podczas licytacji, czyli ile mogę zapłacić, aby jeszcze przyniosło mi to korzyści. Przewidywanie ile surowców, i za ile będę potrzebował w tej i najbliższej rundzie. Gdzie się budować, aby koszt był minimalny, ale także by zająć kluczowe pola nim ubiegną mnie przeciwnicy? Czy moc moich elektrowni wystarczy do uzyskania maksymalnego dochodu albo wygranej? W każdym momencie gra angażuje na całego. Mimo, że czasem trochę poczekamy na naszą kolej by się budować i tak pilnie obserwujemy zmieniającą się sytuację na mapie.
Matematyka w tej grze oznacza także – co z przyjemnością odnotowuję – że gra kończy się właśnie wtedy gdy powinna. Plansza się wypełnia, talia elektrowni kończy, gracze osiągają próg końca gry. Co wyróżniające w zasadach tej gry, zwycięzcą niekoniecznie jest gracz kończący (uruchamiający procedurę zakończenia) grę. Tu liczy się największa zasilona sieć. A jeśli po nas ktoś jeszcze się buduje, to może nas prześcignąć.
Gra ma kilka drobnych zasad, które warto dokładnie doczytać, by nie mieć poczucia zagubienia. Ogólne są na tyle proste, że z powodzeniem używam Wysokiego napięcia jako gry wprowadzającej w świat nowoczesnych gier planszowych. Tu widać, że planszówki to poważna rozrywka, wymagająca i dająca dużo satysfakcji. Zawsze i każdemu będę polecał.
2. Wysokie napięcie – doładowanie
Mam pierwsze polskie wydanie oraz wszystkie dodatkowe mapy, karty promocyjne, dodatki i wersję Deluxe. Gram w Wysokie napięcie od 10 lat i zwykle sporą satysfakcję daje mi możliwość analizy partii, wskazania momentu rozstrzygającego losy rozgrywki. Oczywiście z wielką uwagą śledziłem plotki o nowym wydaniu i bardzo się ucieszyłem, gdy wpadło w me ręce.
Spis różnic
Jeśli ktoś to lubi, to może poszukać różnic na okładce obu wydań. Sympatyczne, drobne zmiany. W pudełku dwustronna mapa Niemcy/USA. Z drobiazgów widać, że zaznaczono początkowy rozkład surowców – to dobrze. Zmieniono w paru miejscach połączenia – za wcześnie, by orzec jaki ma to wpływ na rozgrywkę.
Nieco podrasowano kolorystykę map, by uczynić je bardziej czytelnymi. Karty elektrowni są niemal identyczne, beż żadnych zmian na awersach.
Za to rewersy są wyraźnie oznaczone wtyczką w gniazdku dla zestawu elektrowni startowych (03-15, a w starej wersji były to elektrownie 03-10 z nieco ciemniejszym rewersem).
Znaczniki surowców nowe, takie jak w wersji Deluxe. O tyle irytujące, że ikonki surowców są stare i taki olej nie od razu jest rozpoznawany.
Pieniądze – o zgrozo! – nadal jedne z najgorszych jakie spotkamy w planszówkach (właśnie przez Wysokie napięcie kupiłem kiedyś zestaw żetonów pokerowych!).
Naprawdę dziwię się, że nie skorzystano z dość udanych monet wersji Deluxe. Dodano drewniany młotek, aby oznaczać licytowaną elektrownię oraz dwa drewienka do oznaczenia progów: przejścia do II etapu oraz zakończenia gry. Wreszcie, po tylu latach, mamy wygodne karty pokazujące jak dodawać zasoby zależnie od liczby graczy.
Ale, na litość!, dlaczego nie ma jednej karty pokazującej – zależnie od liczby graczy – ile elektrowni odrzucać podczas przygotowania oraz kiedy zaczyna się II etap oraz kończy gra? W instrukcji te informacje są na czterech różnych stronach…
Zmieniono, na rzecz pisma obrazkowego, karty pomocy. Mnie nie bardzo się w tej wersji podobają. Instrukcja, przepisana na nowo, wydaje się być czytelna i przejrzysta, ale ja te zasady dobrze znam…
Komu? Komu?
O zmianach w zasadach już jutro. Jednak spis zmian wyraźnie pokazuje, że jeśli nie masz – jak ja mam! – potrzeby posiadania (cóż, muszę to napisać) wszystkiego, co z Wysokim napięciem związane, a masz starsze wydanie, to nie ma co kupować nowego.
Raz jeszcze podkreślę, grę polecę zawsze i każdemu jako jedną z najlepszych eurogier ekonomicznych, strategicznych, licytacyjnych etc. etc.
Niżej krótkie podsumowanie, ale reszta tekstu będzie opublikowana jutro.
Podsumowanie
Dla mnie ta gra to 10/10.
Oprawa graficzna niektórych mierzi, ale uważam że świetnie pasuje do tematyki gry i jest bardzo czytelna.
W wersji Doładowanej mamy klimatyczne znaczniki surowców, ale paradoksalnie pozostawienie starych symboli surowców może nieco mylić. Kiepskie banknoty zastąpiłem monetkami z wersji Deluxe.
Cała reszta jest po prostu kwintesencją tego, co w planszówkach lubię i cenię.
Złożoność gry
(5/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(10/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra praktycznie bez wad, genialna i to nie tylko w swojej kategorii. Ma ogromną szansę spodobać się nawet ludziom, którzy dotąd omijali ten typ gier szerokim łukiem.