Projektant: Fel Barros, Marco Portugal
Liczba graczy: 2-6
Czas gry: ok. 30 min.
Wiek: 8+
Ranking BGG: 7.1
Rok wydania: 2018
Wydawca PL: Black Monk
Cena: ok. 60 zł
To niewielka karcianka o kotkach, które pod nieobecność swojego pana, Rigora Mortisa, postanowiły zrabować jego skarby. Wyprawiamy się więc do lochu, rzucamy kostkami i zdobywamy PZ-ty albo uśmiercamy rywali. To bardzo krwiożercza gra, przygotujcie się na morze zjadliwej negatywnej interakcji.
Tura gracza
… składa się z 4 faz:
- Rekrutacja – ciągniesz kartę z talii lub zagrywasz kartę z ręki
- Aktywujesz wszystkich swoich łupieżców (karty, które leżą przed tobą, które zagrałeś w fazie rekrutacji lub w poprzednich rundach, a nikt ci ich jeszcze nie ubił). Każdy kotek (łupieżca) może wykonać inną akcję. A są ich trzy do wyboru:
- poszukiwanie skarbu – rzucasz tyloma kostkami ile serduszek życia ma twój łupieżca wykonujący tę akcję. Za każdy wynik równy bądź niższy od siły łupieżcy zdobywasz skarb (czyli PZ)
- walka z innym łupieżcą – dokładnie to samo co powyżej, tylko zamiast skarbu zdejmujesz serduszko z łupieżcy, z którym walczysz. Zero serduszek to śmierć łupieżcy
- wykonać akcję specjalną (zapisaną na karcie) – tylko nieliczni łupieżcy mają taką zdolność
- Rekrutacja – wygląda dokładnie tak samo jak pierwsza faza
- Poświęcenie – możesz mieć przed sobą tylko 3 łupieżców – jeśli masz więcej niektórych z nich będziesz musiał uśmiercić (odrzucić na discard). Również musisz pilnować liczby kart na ręku – limit to 10 i to jest ten moment kiedy trzeba się pozbyć nadmiaru.
Gra kończy się gdy ktoś zdobędzie 15/10/7 skarbów (w zależności od liczby graczy) lub zostanie wyciągnięta z talii czwarta karta Mrocznego Władcy – oto pan nasz przybywa i odbędzie się sąd nad niesfornymi kotkami. Wygrywa oczywiście ten z graczy, kto ma więcej skarbów.
Rozgrywka
… jest płynna i zabawna. Gra wręcz ocieka negatywną interakcją. Bo nawet jeśli nie mamy ochoty walczyć, to często jesteśmy do tego zmuszeni poprzez efekty kart zagranych przez innych graczy (są karty, które – jeśli obecne w grze – blokują akcje poszukiwania skarbu. Wtedy jedyne co można zrobić – to tłuc tego, który tę akcję blokuje ;))
Jeśli nie lubisz negatywnej interakcji nawet się do tej gry nie zbliżaj
Teksty na kartach są przezabawne, tak samo jak nazwy kotków. Co prawda – o ile dobrze pamiętam – Rigorowi Mortisowi służyły gobliny, ale tu mamy kotki. Ale za to jakie kotki! Koty! Kocury! Popatrzcie sami:
Jeśli chodzi o grę w dwie osoby, to w przypadku wyłonienia się lidera trudno jest go dogonić. A to dlatego, że mamy tylko jednego przeciwnika. W przypadku 3 i większej liczby graczy sprawa przedstawia się o wiele lepiej – bijemy lidera :) we dwie, trzy albo i cztery osoby :)
To „o wiele lepiej” niestety może też się przełożyć na zawiązywanie sojuszy i bicie tego biednego, trzeciego (znam to z autopsji, jedną z rzeczy, którą mogę skusić moje dzieci do grania ze mną w gry z negatywną interakcją to wizja koalicji przeciwko matce ;))
Może się wydawać, że rozgrywka będzie trwała do uśmiechniętej śmierci (bo skarby można sobie podkradać), ale na szczęście mamy zawór bezpieczeństwa w postaci kart Rigora Mortisa, także nie wyczerpiecie nawet całego decku a gra osiągnie swój koniec.
Najlepiej grało mi się w trzy osoby. W dwie, jak już mówiłam, trudno dogonić lidera. Z kolei w więcej osób – mimo, że adrenalina nam nie obca bo pomiędzy turami na pewno stracimy jakiegoś łupieżcę – coraz dłużej będziemy czekać na swoją turę. Im więcej nas tym dłużej.
Wbrew moim obawom również nie rozczarowały mnie teksty na kartach. Zawsze mam ten dylemat – efekty urozmaicają grę, ale trzeba je czytać. Im więcej różnorodności, tym dłużej zatrzymujemy się nad poznawaniem kart. W Łupieżcach wydaje mi się, że został zachowany złoty środek. Karty są na tyle proste, na tyle dobrze oznaczona i na dodatek powtarzają się, że dość szybko nabieramy łatwości w posługiwaniu się nimi. Mnie wystarczyła jedna partia, aby dobrze czuć się z kotkami i nie przymulać czytaniem.
Summa summarum
Gra jest lekka, zabawna, pełna negatywnej interakcji, jednak o tyle mało bolesnej, że wszyscy wszystkim wbijamy szpilę i nie jest to niszczenie budowanego od kilkunastu rund silniczka. Łatwo przyszło, łatwo poszło. Nie wymaga też mozolnego wczytywania się w tekst, niemniej na odrobinę literatury trzeba być przygotowanym, więc lepiej kupcie ją od rodzimego Black Monka. Losowość – jak to w kostkach – obecna, ale nie przytłaczająca. Mnie się podoba.
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.