Pyrkon – poznański Festiwal Fantastyki, to największy tego typu konwent w Polsce. Od lat, poza grami video, komiksami czy rpg-ami, na konwencie można znaleźć również planszówki, a od 2017 r. w trakcie odbywającej się na targach Maskarady, ogłaszani są również laureaci Planszowej Gry Roku – najstarszego konkursu na najlepszą planszówkę wydaną w Polsce. Ja w tym roku na Pyrkonie byłem po raz pierwszy. To co tam ujrzałem przeszło moje najśmielsze oczekiwania – mnóstwo hal wypełnionych po brzegi gośćmi, fantastyczne kostiumy i świetna, pozytywna atmosfera. Same planszówki, zajmowały dwie wielkie hale – jedna przeznaczona na pokazy wydawców, druga zmieniona w ogromy gamesroom. I to głownie na nich spędziłem znaczą część konwentu grając w przeróżne nowości, premiery, a nawet partie przedpremierowe. O tym jakie nowości poznałem przekonacie się czytając poniższą relację.
W Reykholta zagrałem dwa razy. Najpierw przedpremierowo w dwie osoby, później już na Pyrkonie w pełnym składzie. W obu wariantach grało się dobrze, przy czym w trzy i cztery osoby mamy więcej dostępnych pól, w dwie natomiast krótsze przestoje (a te się zdarzają) – kto co lubi. Sama gra jest klasycznym Rosenbergowym worker placementem, w którym jedyna interakcja pomiędzy graczami polega na zajmowaniu pól akcji. Nie jest to jednak z pewnością gra tak skomplikowana jak Kawerna czy Pola Arle, ani tak wymagająca jak Agricola. Nie mamy tu fazy żywienia, nie mamy wielu różnorodnych akcji, a to z czego wybieramy można z grubsza podzielić, na pozyskiwanie, sianie i zbiory warzyw oraz budowanie szklarni. Generalnie zamieniamy tu jedne surowce w drugie i dbamy, żeby mieć ciągle odpowiednią ilość warzyw do dyspozycji, bo za nie kupujemy tu ruch na torze zwycięstwa (kojarzy mi się to z kupowaniem punktów w Loyang). Generalnie to tytuł dla nieco mniej doświadczonych eurograczy lub osób po prostu preferujących lżejszą rozgrywkę. Może okazać się ciekawą alternatywą np. dla małej 2-osobowej Agricoli w sytuacji, kiedy zbierzecie większą liczbę graczy przy stole.
Pola zieleni
Kolejną prapremierą Pyrkonu, w którą udało mi się zagrać były od Czacha Games. Mechanicznie to draft, tematycznie zarządzanie gospodarstwem, a sama rozgrywka kojarzy mi się z city buildingiem. Gra trwa przez cztery rundy, w trakcie których draftujemy 6 kart (na zasadzie wybierz jedną, resztę podaj sąsiadowi). Wybraną kartę możemy wybudować, sprzedać, zamienić na silos lub zbiornik wodny albo odrzucić, żeby zregenerować posiadany nieużytek. Oczywiście karty mają swój koszt (najczęściej pieniądze, ale czasem też wodę lub zboże), a także różne efekty i momenty działania. Bardzo istotne w grze są żniwa, które odbywają się na koniec każdego etapu gry. W ich trakcie czerpiemy korzyści z pól a także np. z niektórych kart inwentarza. Sęk w tym, że płytki używane podczas żniw musimy najpierw nawodnić lub dostarczyć do nich pożywienie z silosów, bo jeżeli tego nie zrobimy staną się one nieużytkami. I tu istotne staje się planowanie przestrzenne, bo o ile zboże możemy wozić po całej planszy, to wodę dostarczymy jedynie do miejsc oddalonych o dwie długości od zbiornika. Jak widać gra pozwala pokombinować, z drugiej strony jest jednak na tyle lekka, że bez problemu zagrają w nią również mniej doświadczeni planszówkowicze. Myślę, że Pola zieleni mogą stanowić ciekawą alternatywę dla takich pozycji jak Capital czy Pomiędzy Zamkami Szalonego Ludwika. Ja wrażenia z pierwszej rozgrywki miałem na tyle dobre, że wziąłem tę grę do recenzji.
O Newtonie pisałem już kilka słów w poniedziałkowej recenzji Asi. Jest to zdecydowanie najcięższa gra w jaką udało mi się zagrać na Pyrkonie, choć w dalszym ciągu należy ją zaliczyć raczej do kategorii średniozaawansowanych (coś w okolicach Orleanu, Marco Polo czy Lorenzo il Magnifico). Gra sucha do granic możliwości, ale mechanicznie bez zarzutu. Ba, sądzę, że może sprawić sporo frajdy fanom eurosucharów, bo ścieżek i wyborów w niej jest dużo, a mechanika zmusza do dosyć intensywnego myślenia. Podoba mi się choć wydaje mi się, że po jedynie dwóch partiach, sporo w Newtonie jeszcze w niej nie odkryłem. Liczę na to, że to co odkryje w kolejnych rozgrywkach (a takie na pewno będą bo gra już jest w mojej kolekcji) będę mógł zapisać jedynie po stronie zalet, a nie mankamentów tytułu.
Kwiaciarenka
Największe pozytywne zaskoczenie Pyrkonu. Znowu draft, tym razem jednak zbieranie setów. Dopasowujemy tutaj kwiatki do wazonów, ewentualnie kupujemy podwieszane koszyki. Czasami zdarzy się też dostać monetki lub kartę kwiaciarenki, która sprzeda za nas bukiety. Jeszcze prostsze od Sushi Go, ale równie przyjemne. Z niecierpliwością czekam na premierę i liczę, że będę miał jeszcze okazję zagrać.
Kimono
Podobnej kategorii fillerkiem było prezentowane przez Hobbity Kimono. W Kimono draftujemy karty ze wspólnego stołu, przy czym zawsze możemy zabrać jedynie kartę leżącą przy krawędzi. Z dobieranych kart tworzymy sety, a jeżeli wykonamy już jakiś układ to go wykładamy i zaznaczamy naszym guziczkiem, że go zajęliśmy (przeciwnicy nie mogą już ułożyć analogicznego). Runda trwa do momentu aż na stole zostaną jedynie 3 karty. Gramy tyle rund ilu jest graczy, a na koniec podliczamy zdobyte punkciki. Ja grałem w dwie osoby i w takim składzie wszystko wydało mi się zbyt przewidywalne. Podejrzewam, jednak że w większym składzie Kimono może okazać się fajnym i wartym uwagi fillerkiem więc jeżeli tylko macie możliwość sprawdzenia to do tego szczerze zachęcam, tym bardziej że gra jest naprawdę krótka i partie można rozegrać w 20-25 minut.
Patchwork Doodle
Bardzo prosta wersja oryginalnego Patchworka oprawiona w mechanikę roll & write , która przypadła mi do gustu znacznie bardziej od oryginału. Gracze kolejno rzucają kostka, a po każdym rzucie przesuwają pionka po ułożonych w kręgu elementach. Element na którym meepel wyląduje odrysowujemy na naszej planszetce. Na koniec każdego etapu liczymy punkty za pole największego zamalowanego przez nas kwadratu plus dodatkowe punkty, za najobszerniejszy prostokąt. W grze mamy też narzędzia, które jednorazowo pozwalają nagiąć nam zasady podstawowe, dzięki czemu urozmaicają rozgrywkę. Prosta, szybka i bardzo przyjemna pozycja, w którą można grać nawet nie posiadając żadnego talentu artystycznego. Jeżeli jeszcze kiedyś nadarzy się okazja chętnie ponownie spróbuję.
FITS
To z kolei nowość prezentowana przez Egmont. Gra nawiązuje do klasycznego tetrisa. Kolejność układanych klocków determinują wyciągane co rundę karty. Pomysłowe są natomiast zasady punktowania. W pierwszej rundzie punktujemy klasycznie – za ułożone rzędy. W drugiej za odkryte pola z punktami. W trzeciej rundzie, podobnie jak w drugiej, za odkryte pola z punktami, ale do tego dochodzą pola z punktami ujemnymi, które musimy zakryć, bo jak zostaną widoczne to punkty tracimy. W czwartej rundzie musimy kombinować tak, żeby zostawić odkryte pary identycznych symboli. Do tego wszystkiego zgarniamy punkty minusowe za każde niezakryte „zwykle” pole. Gra obowiązkowa dla fanów tetrisa, którzy będą mogli narzekać jedynie na zbyt małą liczbę dostępnych plansz.
Na Pyrkonie zagrałem jeszcze m.in. premierowo w Wielką pętlę od Fox Games i Stellium od Cube oraz przedpremierowo w Tiny towns zapowiedziane przez wydawnictwo All in Games, a także całą masę gier starszych w konwentowym gamesroomie. Słowem 3 dni upłynęły mi na graniu z krótkimi przerwami na drzemkę i jeszcze krótszymi na jedzenie. Ale, mimo że po trzech dniach byłem chyba bardziej zmęczony niż po całym tygodniu w pracy, to byłem też naładowany całą masą pozytywnej energii. Mam nadzieję, że za rok na Pyrkonie też będę i wszystkich graczy również do tego serdecznie namawiam.
A jakie to są gry, te na trzech fotach poniżej artkułu?
Wielka Pętla, Stellium i Tiny Towns, tak jak jest napisane w akapicie bezpośrednio powyżej :)