Kilka lat temu miałam okazję zagrać w niemieckie wydanie Arboretum. Ciekawa mechanika, będąca połączeniem zbierania setów i przestrzennej łamigłówki oraz świetne, wyglądające jak wyjęte ze starych książek botanicznych ilustracje, sprawiły że gra z miejsca mnie zachwyciła. Niestety, nie była moja i na jednej, czy dwóch partiach się skończyło. Obecnie Arboretum jest dostępne na polskim rynku za sprawą wydawnictwa Rebel. Byłam bardzo ciekawa czy zauroczenie tą grą przetrwało lata rozłąki. Wszak nieraz zdarzało się, że gra, którą uważaliśmy za ósmy cud świat, z perspektywy czasu i wraz z nabieranym doświadczeniem odchodziła na dalszy plan, żeby nie powiedzieć w zapomnienie.
Słów kilka o zasadach
Arboretum przewiduje rozgrywkę od dwóch do czterech graczy. Zasady niewiele się zmieniają, należy tylko dostosować liczbę gatunków drzew, które pojawią się w talii. W obrębie każdego gatunku karty są ponumerowane od 1 do 8. Wszyscy gracze startują z siedmioma kartami na ręce. Tura gracza składa się z kilku prostych ruchów:
- Dobieramy dwie karty – można je dobrać z zakrytego stosu lub odkrytego stosu kart odrzuconych dowolnego gracza.
- Wykładamy jedną kartę przed siebie, tworząc nasze arboretum – karta musi przylegać do wcześniej wyłożonych kart.
- Odrzucamy jedną kartę na nasz stos kart odrzuconych.
Jak widać sam przebieg rundy jest naprawdę prosty. To, co czyni Arboretum wyjątkowym to sposób punktowania. Punkty zdobywamy za utworzenie alejki zaczynającej się i kończącej drzewem w tym samym gatunku. Co więcej liczby na kartach drzew muszą być w kolejności rosnącej. Jeśli dodatkowo uda nam się zacząć alejkę jedynką lub zakończyć ją ósemką dostajemy więcej punktów. Bonus otrzymujemy również za stworzenie całej alejki składającą się z przynajmniej czterech drzew tego samego typu. Punktuje tylko najdłuższa alejka z każdego gatunku. Jest jeden haczyk, a właściwie dwa. Jeśli planujemy zebrać jakiekolwiek punkty na koniec gry, musimy zostawić na ręku karty z danego gatunku o największej wartości spośród wszystkich graczy. Nie wystarczy jednak zostawić ósemki. Jeśli inny z graczy zauważy nasz plan i uda mu się zachować jedynkę, to wartość naszej ósemki spada do zera.
Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się łatwe, ot talia kart. Proste zasady, z lekką nutką pasjansa, gra do której możemy zasiąść z całą rodziną, od dzieci (znających cyferki) zaczynając, a na seniorach rodu kończąc. Ta złudna otoczka pryska już w trakcie pierwszej partii. Nagle okazuje się, że pomimo niewielkiej ilości nieskomplikowanych zasad Arboretum ma wystarczającą głębie, aby zainteresować nawet starych planszówkowych wyjadaczy. Oferuje bowiem całkiem pokaźny wachlarz decyzji, taktycznych posunięć i umysłowego wysiłku.
Nie wystarczy rozplanować i ładnie ułożyć ścieżki, co samo w sobie może być problematyczne dla osób z kiepską orientacją przestrzenną. Ważne są również karty, które zostawimy na ręku, a także te odrzucone, które nie raz i nie dwa będę świetnie pasowały naszym przeciwnikom. Bardzo przydaje się uważna obserwacja i liczenie tego co zeszło, tego co jest już wyłożone na stole i dedukcja, co jeszcze zostało w talii. Dzięki temu możemy mniej więcej przewidzieć co zbierają pozostali gracze, czy są w stanie zablokować nas na jakimś gatunkiem i czy my jesteśmy ich w stanie na czymś przyblokować. Możemy również zorientować się w którymś momencie, że nie mamy szans na stworzenie zaplanowanego układu i najwyższy czas na zmianę taktyki. Choć sama gra jest dosyć szybka (około 30 minut), może mieć odrobinę paraliżu decyzyjnego jeśli trafimy na graczy starających się zoptymalizować, każdy ruch.
Arboretum sprawdza się przy każdej liczbie graczy, choć moim zdaniem daje nieco inne odczucia. W dwie osoby rozgrywka jest bardziej napięta, przypomina układankę logiczną i pojedynek umysłów. Dokładnie widzimy jakie karty schodzą i co tworzy nasz przeciwnik. Przy większej liczbie graczy nasza uwaga jest bardziej podzielona, mamy większą szansę na to, że nasze kalkulacje nie wypalą do końca.
Gra zachwyca oprawą graficzną. Trochę brakuje mi poprzednich ilustracji i klimatu starych mistrzów. Nowe wydanie jest jaśniejsze, uwspółcześnione, ale nadal bardzo ładnie wykonanie. Według mnie grafiki są na tyle wyraźne i różne kolorystycznie, że bez żadnych trudności, już po jednym spojrzeniu odróżniamy karty od siebie. Jeśli ktoś miałby jednak problemy, to na kartach znajdują się dodatkowe symbole określające gatunek drzewa.
Jak na temat i piękne, nawet nieco baśniowe ilustracje rozgrywka może być zadziwiająco agresywna. Z jakiegoś powodu Arboretum wywołuje u mnie dodatkowe pokłady wrednego grania. Lubię obserwować co mają moi przeciwnicy, i starać się ich przyblokować. Bardzo często zdarzało mi się zabrać kartę z odrzuconych i zatrzymać ją na ręku do końca gry tylko po to, by ktoś inny nie zapunktował za swoją ścieżkę. Nie jest to jednak takie łatwe. Upchnięcie w limit siedmiu kart na ręce, tego co nam potrzebne do dalszej rozbudowy, kart, które pozwolą nam zapunktować, nie pozostawia wielkiego pola do jednoczesnego blokowania. Tu każda karta ma znaczenie, a zachowaniu balansu pomiędzy wszystkimi aspektami bywa prawdziwym wyzwaniem. To jedna z tych gier, których uczymy się z czasem. Każda kolejna partia pozwala nam na zrozumienie i poznanie pewnych prawidłowości, a co za tym idzie lepsze dostosowanie posunięć do sytuacji.
Dzięki krótkiemu czasowi rozgrywki i niewielkim gabarytom Arboretum to bardzo przyjemny filler, który dla osób lubiących łamigłówki i gry karciane jak najbardziej może stać się grą dnia. Nigdy nie zdarzyło mi się skończyć na jednej partii. Mimo upływu czasu, mimo poznania wielu nowych planszówek i karcianek, Arboretum nadal sprawia mi dużo przyjemności. Na stałe trafia do grona gier, które zawsze chętnie wyciągnę na stół i które zabieram w każdą podróż.
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(9/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra tak dobra, że chce się ją polecać, zachwycać nią i głosić jej zalety. Jedna z najlepszych w swojej kategorii, której wstyd nie znać. Może mieć niewielkie wady, ale nic, co by realnie wpływało negatywnie na jej odbiór.