Zimna Wojna (Twilight Struggle) – gra, która chyba najdłużej do tej pory utrzymywała się na pierwszym miejscu rankingu BGG. Mimo tego ZW długo znajdowała się poza zasięgiem mojego radaru, ze względu na czas, stopień skomplikowania i wyłącznie dwuosobowy charakter rozgrywki. W końcu jednak pękłem – ciekawość zwyciężyła i TS trafiła do mojej kolekcji. Na razie rozegrałem tylko trzy partie i chwilowo (z uwagi na nieobecność współgracza) nie zapowiada się więcej. W oczekiwaniu na kolejne partie chciałem się więc z Wami podzielić moimi pierwszymi wrażeniami z rozgrywki.
Po pierwsze…
… gra wcale nie jest taka trudna jak sobie wyobrażałem. To znaczy zasady są dosyć proste i nie mają wielu wyjątków więc zarówno ich przyswojenie jak i wytłumaczenie współgraczowi nie sprawiło mi wielu problemów. Warto tylko zwrócić uwagę na to, że instrukcja pisana jest w takim nieco staroszkolnym stylu, niczym jakiś regulamin. Są tutaj punkty, podpunkty i pod-podpunkty, nie ma za to prawie żadnych grafik poglądowych, nie ma też zbyt wielu przykładów. Mimo to zasady są jasno i przejrzyście napisane, a jakby komuś one nie wystarczały, to tuż po instrukcji znajdziemy fragment przykładowej rozgrywki, która powinna nam rozjaśnić wątpliwości.
Po drugie…
… gra ma kapitalny klimat i spory walor edukacyjny. W atmosferę XX-wiecznego konfliktu przenoszą nas m.in. fotografie na kartach oraz mechanika wpływów i wydarzeń świetnie odwzorowująca zmagania dwóch mocarstw. Dzięki temu, po każdej rozgrywce w TS, mam ochotę dowiedzieć się więcej o tym, nie tak dawnym w końcu, okresie historii. Czym była Dyplomacja wahadłowa, kim był Gamal Abdel Naser, jak wpływ na stosunki między mocarstwami miał Incydent z U-2. Na szczęście gra sama ułatwia nam zdobycie tej wiedzy, bo po zasadach i przykładowej rozgrywce, w instrukcji znajdujemy też zwięźle przybliżone wszystkie wydarzenia z jakimi spotkamy się podczas gry.
Po trzecie…
… Zimna Wojna ma niesamowitą regrywalność. Mimo że do gry wciąż wchodzą te same karty, to rozgrywka za każdym razem jest inna, i często bardzo odmienna od rzeczywistych wydarzeń. Socjalistyczna rewolucja we Francji? Jasne. Kapitalistyczny przewrót na Kubie i w Korei Północnej – nie ma problemu. Izrael bastionem komunizmu na Bliskim Wschodzie? I to nam się zdarzyło. Po każdej z naszych partii mapa świata wyglądała zupełnie inaczej. Za pierwszym razem obaj postawiliśmy na Europę, co wydawało się wyborem najbardziej logicznym. Skutkiem agresywnej ekspansji obu mocarstw było szybkie obniżenie statusu Defcon, przez co świat kilkukrotnie stanął na krawędzi wojny nuklearnej. Przy drugiej rozgrywce najcięższe walki o wpływy toczyły się na Dalekim Wschodzie i w rejonie Pacyfiku, podczas gdy w Europie przez długi czas panowała równowaga. Z obawy przed sprowokowaniem konfliktu atomowego status Defcon utrzymywany był tym razem na bezpiecznym poziomie. W trzeciej partii oba mocarstwa niemal odpuściły Europę pozostawiając sobie jedynie wpływy i kontrolę nad niektórymi niestrategicznymi krajami. Walka o dominację przeniosła się do Afryki i w rejony Ameryki Łacińskiej, a status Defcon zaczął być wykorzystywany taktycznie, jako narzędzie do blokowania akcji przeciwnika.
Po czwarte…
… umiejętna gra wymaga dobrej znajomości kart. Od samego początku rozgrywki Zimna Wojna daje graczom mnóstwo możliwości, jednocześnie nie podpowiadając zbytnio gdzie i w co należy inwestować. Pierwsza partia przebiega więc nieco po omacku i polega głównie na niwelowaniu przewagi przeciwnika w miejscu, w którym uzyskał on za duże wpływy. Gracze mogą jednak wówczas zaobserwować, które regiony punktują w okresie Preludium i już w drugiej partii są w stanie tę wiedzę wykorzystać. Kolejne partie pozwalają przypisać coraz więcej kart do poszczególnych etapów i zauważyć relacje między nimi, dzięki czemu jesteśmy w stanie lepiej zaplanować własne działania i przewidzieć działania przeciwnika. Jak ta przewaga wpłynie na rozgrywkę z nowym graczem, nie wiem. Partie które grałem, grałem z tym samym przeciwnikiem. Razem poznawaliśmy grę, razem się jej uczyliśmy, zmieniając się tylko stronami. Wydaje się jednak, że wiedza, chociażby o rejonach, które punktują w danym etapie, daje sporą przewagę nad świeżym graczem.
Po piąte…
… grają dwie strony a na koniec i tak wygrywają komuniści… Jest to póki co mój jedyny zarzut do gry. Trzy partie, które grałem wygrywał Związek Radziecki i to nie na punkty, tylko zdecydowanie, przez nokaut. W pierwszej i drugiej rozgrywce gra kończyła się gdzieś w środkowym etapie Eskalacji konfliktu, w trzeciej podczas Apogeum wojny. W zasadzie tylko w okresie Preludium USA było w stanie uzyskać pewną przewagę, ale już w momencie wejścia do gry kart Eskalacji z każdą rundą ona topniała, przeradzając się w końcu w dominację ZSRR. Na razie się tym nie zrażam, bo słyszałem, że początkowo Związkiem Radzieckim gra się łatwiej, tymczasem umiejętna rozgrywka Stanami Zjednoczonymi wymaga pewnego ogrania. Zaznaczam tylko, że fakt ten jest zauważalny i czekam na kolejną szansę, żeby go zweryfikować.
Podsumowując…
… mimo swoich lat, Zimna Wojna to wciąż gra bardzo grywalna, ze sporym klimatem i ciekawą mechaniką. Prowokuje graczy do solidnego móżdżenia jednocześnie pozwalając poprowadzić partię na wiele różnych sposobów. Z pozoru dostępne morze możliwości ogranicza mechanizm odpalania wydarzeń przeciwnika, który zmusza nieraz do (chwilowej) rezygnacji z obranej strategii na rzecz taktycznego zniwelowania działań drugiego gracza. Na ocenę liczbową tak skomplikowanej gry jest zdecydowanie za wcześniej, ale (o ile wyrówna się balans stron) myślę, że TS ma szanse zostać jednym z najlepszych tytułów w jakie grałem.