Czy kiedykolwiek wyobrażaliście sobie jak by to było, móc obudzić się w skórze kogoś innego? A gdyby okazało się, że ten ktoś nie jest człowiekiem? Ostre pazury, doskonały słuch oraz możliwość widzenia w ciemności- brzmi zachęcająco? Stworzenie o którym mowa to najprawdziwszy miejski predator. Przyczajona i bezszelestna bestia zamieszkująca tereny betonowej dżungli zwana… kotem. Jednak jak to w przyrodzie bywa, każdy kot, nim stanie się wytrawnym łowcą, za młodu jest małą, zadziorną, bezbronną kuleczką. Ta historia traktuje o takim właśnie kocie, który po całonocnej, beztroskiej zabawie usnął w naczepie ciężarówki. Pech chciał, że nikt nie spostrzegł twojej obecności i po przebudzeniu znajdujesz się w kompletnie obcym dla Ciebie miejscu a co gorsza, zaczyna doskwierać Ci głód. Czym prędzej, ile sił w łapkach, musisz wrócić do domu… tylko jak on właściwie wyglądał? Cóż, na pewno przypomnisz to sobie podczas wędrówki.
O kocie w kłopocie, a właściwie Maigo-Neko to rodzinna gra eksploracyjno-przygodowa przeznaczona dla 2-4 osób autorstwa Shigehiro Ariizumi, traktująca o małym, bezbronnym kocie, który w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności znalazł się w kompletnie obcym dla siebie środowisku. Celem grających jest poprowadzenie młodego kociaka tak, aby ten bezpiecznie trafił do swojego domu. By tego dokonać wyruszamy w podróż po okolicznych domostwach, podczas której naszemu małemu podopiecznemu stopniowo wracają wspomnienia. Gra została wydana w 2015 roku i doczekała się polskiego przekładu, który za sprawą wydawnictwa Trefl ujrzał światło dzienne 3 lata później.
Grafika i wykonanie.
Jeden rzut oka wystarczy, aby dostrzec, że Bartłomiej Kordowski odpowiedzialny za oprawę graficzną stanął na wysokości zadania. Przyjazne barwy oraz bajkowa kreska nadają grze relaksującego tonu. To tak, jakby w słoneczny lipcowy dzień usiąść nad brzegiem rzeki i zamknąć oczy. Czujecie to? Jeżeli chodzi o zawartość bajkowego pudełka, uważam, że nikt nie powinien poczuć się rozczarowany. Gra O kocie nie jest grą o wysokim współczynniku złożoności, co ma bezpośredni wpływ na ilość elementów przydatnych podczas zabawy. Płytki terenu, talia kart, kilka żetonów oraz najbardziej puchowe pionki kotków jakie kiedykolwiek widzieliście w zupełności wystarczą aby dobrze się bawić. Jedynym zgrzytem okazała się instrukcja. Po zapoznaniu się z zasadami odniosłem wrażenie, że mojej uwadze umknęło kilka istotnych informacji. Po ponownej lekturze utwierdziłem się w przekonaniu, że książeczka z zasadami nie jest w stanie odpowiedzieć na wszystkie nurtujące mnie pytania, a w dodatku można się w niej natknąć na kilka istotnych błędów dotyczących samej rozgrywki. Jeżeli chodzi o wykonanie komponentów można odetchnąć z ulgą, gdyż zostały wykonane z dobrej jakości materiałów i posłużą nam przez długi czas.
Zasady w pigułce.
Objaśnienie zasad nie powinno zająć więcej niż 3 minuty, i gdy każdy wybierze już małego myszołapa któremu chce pomóc możemy przystąpić do rozgrywki, na początku której każdy gracz losuje 3 kafelki domu które bez podglądania kładzie przed sobą. Wszystkie razem tworzą jeden z budynków znajdujących się na planszy – nasz dom. Po przebudzeniu znajdujemy się na kafelku startowym z charakterystyczną grafiką placu budowy. Jest to miejsce do którego wywiozła nas ciężarówka podczas drzemki. Kafelki, zarówno startowe jak i okolicy nie mają przypisanego miejsca, co więcej jakkolwiek je ułożymy, drogi na nich zawsze połączą się ze sobą, co daje nam możliwość nadawania dowolnego kształtu planszy na której gramy. Sam autor podsuwa kilka przykładowych wzorów rozmieszczenia kafli, lecz ostateczna decyzja należy do samych grających. Podczas naszej tury wykonujemy jedną z dwóch przewidzianych w grze akcji – poszukiwanie posiłku lub poszukiwanie naszego domu. Aby przemierzać okolicę, nasz mały podopieczny musi być w dobrej kondycji, a co za tym idzie musimy dostarczać mu odpowiednią ilość pokarmu. Aby tego dokonać używamy jednej z kart posiłku (o ile takową posiadamy) lub wyruszamy powęszyć po okolicy. Jeżeli zdecydujemy się na poszukiwania, dobieramy ze stosu liczbę kart zależną od miejsca w którym aktualnie znajduje się nasz pionek kotka. Na polu wędrówki jest to jedna, zaś na polu domu dwie karty. Jak wiadomo koci żywot nie zawsze jest usłany kocimiętką i czasem nawet najsprytniejszy myśliwy daje się zaskoczyć. W trakcie poszukiwań istnieje szansa na to, że wylosujemy jedną z kart specjalnych które odpowiadają za pozytywne lub negatywne wydarzenia.
Jeżeli właśnie przypomnieliście sobie, że posiadacie talent do wyciągania najsłabszych kart, nie macie się czego obawiać. Karta szczęścia (oznaczone zieloną koniczynką)wskazuje nam najbliższy skrót bądź pozwalają na przejażdżkę półciężarówką, co błyskawicznie przyśpiesza tempo z jakim przemierzamy okolicę, zaś karta pecha (posiadające w rogu czerwone wykrzykniki) w istocie go przynosi, lecz na pewno nie jej posiadaczowi. Objaśniając to za pomocą przykładu – aktywny gracz podczas poszukiwań pożywienia dobiera 2 karty. Jedną z nich w istocie jest posiłek, druga to czerwona karta zatytułowana „Pies”. Gracz wybiera w którym miejscu na planszy pojawi się ujadający czworonóg. W starciu z psem żaden z kociaków nie ma szans, więc jedyne co im pozostaje to rzucić się do ucieczki odsuwając się o 3 pola od agresora. Umiejętnie użyte karty pecha potrafią narobić sporo zamieszania i ostatecznie przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. Jeżeli chodzi o poszukiwanie kociego domu, odbywa się ono na troszkę innych zasadach. Po wejściu na pole domostwa gracz siedzący po lewej porównuje nasze żetony Domu z budynkiem w którym właśnie się znajdujemy. Jeżeli któraś cecha (kolor dachu, ilość pięter lub wygląd ogrodu) się zgadza, odwraca jeden z nich. Gra kończy się w momencie gdy jeden z graczy dotrze do swojego domu, mając odkryte wszystkie żetony Domu.
Wrażenia z rozgrywki.
Przyznaję, że do O kocie w kłopocie podszedłem z pewną dozą sceptycyzmu. Z pozoru jest to pięknie opakowana gra o uroczym, zagubionym kocie, przeznaczona i grywana przez najmłodszych. Jeżeli zdecydujemy się dać jej szansę, O kocie szybko pokazuje pazurki i udowadnia, że potrafi zaskoczyć nawet doświadczonych graczy. Pomimo, że jest to tytuł o dużym stopniu losowości, przyda nam się umiejętność dobrego planowania swoich posunięć oraz przewidywania ruchów naszych przeciwników. Enigmatyczny zalecany wiek grających (10+) jest w pełni uzasadniony, choć nic nie stoi na przeszkodzie aby młodsi gracze również przyłączyli się do rozgrywki, która z pewnością będzie dla nich nie lada atrakcją. Idealnie sprawdza się jako gra rodzinna przy której można niejako odetchnąć i choć na sekundę zapomnieć o otaczającym nas świecie, lecz dobrze spisuje się również jako lekka pozycja rozgrywana w gronie znajomych . Uważam, że cena 60 złotych za jaką można nabyć grę, wydaje się uczciwa w stosunku do tego co dostajemy w zamian. Po kilku rozegranych partiach przy których bawiłem się przednie, przyjemność płynąc z rozgrywki nieco osłabła, lecz nie ukrywam, że w niedalekiej przyszłości chętnie podejmę kolejną próbę pomocy małemu kociakowi w znalezieniu domu.
Grę O kocie w kłopocie. kupisz w sklepie
Dziękujemy firmie Trefl Kraków za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.