Mandala
Projektant: Trevor Benjamin, Brett J. Gilbert
Grafika: Klemens Franz
Liczba graczy: 2
Czas gry: 30 min.
Wiek: 10+
Mechanika: Hand Management
Ranking BGG: 7.5
Rok wydania: 2019
Wydawca PL: REBEL.pl
Instrukcja: PDF
Słowo „mandala” pochodzi z sanskrytu (Indie) i oznacza tyle co „koło, krąg”. Ale też centrum i jego otoczenie.
Mandala – droga do wieczności.
Najprostsza forma mandali to krąg z punktem w środku, z czasem wzbogacony o wpisany w nim kwadrat. Koło jest symbolem nieba, transcendencji, tego co zewnętrzne i nieskończone. Kwadrat oznacza to co wewnętrzne, związane z ziemią i człowiekiem. Obie figury jednoczy wspólne centrum – punkt, od którego wszystko bierze początek i do którego powraca. W ten sposób mandala opisuje pełnię i wzajemną zależność wszystkich zjawisk.
Wzgórze, pola i zwierciadło ludzkiej duszy
Siadamy przed przepiękną, materiałową matą przedstawiającą dwie mandale. W swojej turze będziemy zagrywać karty kolorowego piasku do wybranej mandali:
- na wzgórze (tylko jedną kartę, po czym dobierzemy do 3 kart z talii na rękę
- na pole (dowolna liczbę kart tego samego koloru) aby wzmocnić kontrolę nad daną mandalą.
- w wyjątkowych wypadkach (ostatnia deska ratunku) możemy też odrzucić dowolną liczbę kart jednego koloru aby pociągnąć tyle samo z talii do dobierania
Najważniejsza jest zasada unikalności koloru: w jednej mandali każdy z 6 kolorów piasku może pojawić się tylko na jednej z trzech części (wzgórze, pole własne, pole przeciwnika). Oznacza to np. tyle, że jeśli przeciwnik zagra żółty piasek na swoje pole, to ja już takiej karty do tej mandali zagrać nie mogę.
Gdy któraś mandala zostanie ukończona, tj. znajdzie się na niej wszystkie 6 kolorów, gracze – począwszy od tego, który ma więcej kart na swoim polu – na zmianę zabierają ze wzgórza zestawy kolorów (wszystkie karty w jednym kolorze) i układają w swojej rzece oraz misie (jeśli gracz nie ma jeszcze danego koloru na polach rzeki, jedną z kart musi położyć w rzece, pozostałe wędrują do misy).
Gra kończy się gdy jeden z graczy zapełni wszystkie pola rzeki (zbierze 6 kolorów) lub wyczerpie się talia kart (wtedy gramy do zakończenia mandali). Punkty przynoszą karty w misie, zaś kolory na rzece to mnożnik (np. jeśli pomarańczowa karta leży na 3. miejscu, to każda pomarańczowa karta w misie będzie warta 3 punkty).
Kolorowy piasek
Mandala zdobyła moje serce już w Gdańsku, gdy ogrywałyśmy z Darią przedpremierowe pozycje wydawnictwa. Mocno ucierpiałam z powodu syndromu „zagrajmy w to jeszcze raz” (bo niestety nie udało się tego zrealizować). Do chwili, gdy otworzyłam pancerną rebelową paczuszkę.
Gra jest śliczna. Jeśli chodzi komponenty i wykonanie, to kupiła mnie matą. Uwielbiam nietypowe komponenty. Np. plansze ze skóry lub drewna, gliniane wypalane żetony czy bakelitowe kamienie. Oraz materiałowe maty (które można zwinąć, albo złożyć, a nawet uprasować ;)). Karty jak karty – ładne (choć mało wygodne do tasowania), ale mata…. lodzio miodzio, panowie.
Spiesz się powoli
Mandala to czysta abstrakcja. Logika i strategia. Trudność polega na tym, że im wcześniej weźmiemy dany kolor tym słabiej będzie on nam punktował. Ideałem byłoby wziąć dużo w niezebranym jeszcze kolorze na sam koniec, na szóste pole. Można jednak się przeliczyć i zostać z tym polem pustym, gdy gra się skończy.
Czy istnieje wiele dróg do zwycięstwa? – to zależy jak na to spojrzeć. Można zbierać więcej tańszych kart, lub mniej droższych. Jeśli weźmiesz trzy karty w ostatnim, szóstym kolorze to dadzą one 12 punktów (jedna karta na rzekę, dwie do misy). Tyle samo, co 13 kart koloru, który weźmiesz jako pierwszy (jedna na rzekę, dwanaście do misy, po 1 punkcie każdy). To dwa skrajne przypadki, ale to dobrze pokazuje mechanikę punktowania. W mniej skrajnym przypadku – te 12pkt. to 4 karty w misie z 3. miejsca rzeki. To już bardziej sensowna inwestycja. A więc spiesz się zbierać kolory, ale dobrze to zaplanuj – bo co nagle to po diable.
Droga do centrum wszechświata
Poniżej kilka moich przemyśleń jak grać, by wygrać – nie czytaj, jeśli sam chcesz znaleźć swoją drogę do doskonałości
Czas na krótkie podsumowanie
Mandala jest grą, w której się zakochałam. Czy jest idealna? Jest w niej obecna losowość (losowo dobieramy karty, losowo dostajemy dwie karty na początku do naszej misy, losowo wykładamy dwie karty na wzgórze rozpoczynając nową mandalę), ale ta losowość – choć może wpłynąć na zwycięstwo – wymusza przede wszystkim taktyczne zagrywanie i kombinowanie. Nie raz patrzyłam na karty i zżymałam się, że nie mogę dobrać z talii koloru, którego obłędnie potrzebuję, ale… nie przeszkodziło mi to wygrać gry. Po prostu zmieniłam taktykę. To jest właśnie to, co logiczno-strategicznych w grach lubię najbardziej – nieustanne dopasowywanie się.
I choć trudno tu mówić o wielu drogach do zwycięstwa, to jednak wybory nie są schematyczne. Niby każdy z nas robi to samo, ale właśnie na tym polega urok – nie tylko budujemy własną wizję kolorowej mandali, ale też staramy się przeszkodzić przeciwnikowi (a widać jak na dłoni o co mu biega).
+ śliczne wykonanie
+ bardzo proste zasady
+ sporo kombinowania
+ gra dość szybka, można zagrać kilka partii z rzędu
+ spora regrywalność (zapewniona przez losowość i wzajemne przeszkadzanie sobie)
Dwójkę, dwójkę wybierz panie!
W skali 0-2 (nie chcę / zagram nie kupię / muszę ją mieć) jest to zdecydowanie 2: must have.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(9/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra tak dobra, że chce się ją polecać, zachwycać nią i głosić jej zalety. Jedna z najlepszych w swojej kategorii, której wstyd nie znać. Może mieć niewielkie wady, ale nic, co by realnie wpływało negatywnie na jej odbiór.