GoTown
Autorami są Morten Bonavent, Alexander Bonavent, a gra przeznaczona jest dla 2-4 graczy. I jest pełna negatywnej interakcji. To typowa gra imprezowa – mocno losowa (dociąg kart), ale przez ten pazur dająca sporo frajdy. Po prostu nie da się przy niej nudzić. Adrenalina.
Budujemy drapacze chmur. Składdają się one z 5 poziomów, a każdy z nich tworzymy z dwóch kart, których suma da równo 9. W tym celu możemy zagrać dwie karty z ręki (i zbudować poziom) albo zagrać jedną kartę i ukraść kartę z najwyższego poziomu przeciwnika (o ile pasuje, tj. w sumie z naszą da 9-tkę). Z tak pozyskanej pary budujemy poziom a karta u przeciwnika, która pozostała po rozbiciu poziomu spada na discard.
Co jeszcze możemy zrobić w naszej turze? np. zagrać kartę psa i dołożyć ją do wybranego (najlepiej najwyższego) poziomu. Pies chroni przed kradzieżą. Albo zagrać kartę kości na wybranego psa przeciwnika aby go wyrzucić. Możemy zniszczyć najwyższy poziom przeciwnika zagrywając odpowiednią kartę (młot pneumatyczny albo kula) a także kraść karty z ręki przeciwnika (również zagrywając kartę – tym razem złodzieja). Można też zagrać na kogoś kartę, która spowoduje utratę kolejki. Jak widzicie – sama interakcja.
Wydaje się, że gra jest losowa bardzo, i tak jest. Ale jest też miejsce na strategię. Kart można zagrywać dowolnie dużo, można więc ryzykować (kradzież) i np. zbierać karty po to, by budować od razu dwa albo trzy poziomy. Im więcej graczy tym gra jest bardziej krwiożercza. Będzie też dłuższa, bo naprawdę trudno jest zbudować 5 kondygnacji, gdy pomiędzy jednym a drugim twoim ruchem jest jeszcze trzech graczy, którzy na pewno nie pozwolą Ci usiedzieć spokojnie, jeśli twój wieżowiec będzie się zbliżał ku końcowi.
Mnie się gra bardzo podoba. Tu wszystko się może zdarzyć. Z 4 piętra możesz spaść do poziomu gruntu. Możesz też w jednym momencie wyrosnąć bardzo wysoko (ale raczej nie da się tego zrobić od zera – jest powiem limit kart na ręku w postaci 8 – no chyba, że los będzie sprzyjał wyjątkowo niszczeniu i kradzieży). Jeśli nastawisz się na strategię, to gra ci się nie spodoba, bo będzie zbyt frustrująca. Jeśli nastawisz się na negatywną interakcję i grę „ząb za ząb” a nadto podejdziesz z humorem, to się nie zawiedziesz. Ja bardzo lubię GoTown. Może nie jest to jeszcze gra typu „must have’, ale na pewno nie odmówię partii.
Moja ogólna ocena GoTown: 7/10
Hippo
I ostatnia gra z szóstki gier kieszonkowych. Nieprzypadkowo razem z GoTown. Z 2017 roku, 2-4 graczy, autorstwa Martina Nedergaarda Andersena (tego od Bandido). Jako jedyna chyba ma sztywne ograniczenie, bo każdy z graczy dostaje piłki, które będzie umieszczał w basenie z tytułowym hipopotamem.
W swojej turze rzucamy trzema kostkami K6. To co wypadnie będziemy przerabiali na numery torów basenowych ;). A więc możemy umieścić od 1 do 3 piłek – zgodnie z wynikami na kostkach. Można je rozpatrywać pojedynczo, a można też sumować. Np. z wyniku 1, 4,5 może wyjść po jednej piłce do basenu 1,4 i 5 ale też możecie umieścić tylko dwie piłki np. w 4 i 6, albo 1 i 9, a nawet jedną – w basenie nr 10. Co jest celem? jak najszybsze pozbycie się swoich piłek. Co może pójść nie tak? otóż, jeśli w danym basenie dokładamy piłkę, która się w nim nie mieści, to … wyrzucamy z niej piłkę, która trafiła tu najwcześniej. Każdy basen to kolejka FIFO – first in, first out. Taka piłka, która opuściła basen wraca do właściciela.
Ale żeby było jescze ciekawiej – jeśli miałbyś wypchnąć z basenu swoją piłkę, to … zabierasz wszystkie piłki z tego basenu. Smacznego! Znaczy baw się dobrze! ;) naprawdę trzeba uważać, żeby nie odstrzelić sobie stopy ;)
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Hippo pomyślałam, że nie będzie to gra w moim typie. Ale los chciał inaczej, dostałam grę w pakiecie, trzeba było zagrać, a jak już zagrałam, to okazało się, że mi się spodobała i chętnie ją wyciągam na stół. Taka lekka, z losowością rzutu kostek, ale też z decyzjami do pojęcia. Przypomina mi takie pozycje jak Żółwie z Galapagos czy Polowanie na robale. A wśród tych 6 kieszonkowych gier od Helvetiq najbardziej przypomina mi GoTown – nie ze względu na mechanikę, co na negatywną interakcję, na to, co sprawia, że piłki do nas wracają i już, już mieliśmy zwyciestwo w garści a tu bach, trzeba dalej walczyć. Zupełnie jak w GoTown. Choć o wiele mniej intensywnie.
Moja ogólna ocena Hippo: 6/10