Eminent Domain to pozycja która przenosi nas do odległej galaktyki i stawia na czele wysoko rozwiniętego technologicznie imperium. Jako świeżo upieczony międzygwiezdny imperator musimy odpowiedzieć sobie na jedno, niezwykle ważne pytanie – co teraz? Jakim władcą chcemy być? W końcu mamy pod sobą miliony…ba, miliardy istnień gotowych spełnić każde nasze polecenie. Jedno skinienie wystarczy, aby wymazać dowolną cywilizację. Pojedyncze słowo wprawia w ruch kosmiczną machinę, której nie oprze się żadna znana potęga. W rzeczy samej, to ogromna odpowiedzialność, ale i ogromna spuścizna. Jak nas zapamiętają? Jako bezwzględnego dominatora podporządkowującego sobie przyległe galaktyki, czy raczej jako myśliciela który wprowadził imperium w złotą erę technologii i rozwoju. Cóż, czas pokaże…
Kosmiczna karcianka ujrzała światło dzienne już w 2011 roku, a jej przygoda zaczęła się na znanym serwisie crownfundingowym – Kickstarter. Pozycja w mgnieniu oka przypadła do gustu społeczności zrzeszonej pod planszówkowym sztandarem, a zebrana wtedy kwota kilkukrotnie przekroczyła tą, o jaką prosił autor – Seth Jaffee. Gra, w wersji anglojęzycznej ukazała się za sprawą wydawnictwa Tasty Minstrel Games i od chwili swojej premiery wzbogaciła się o 4 duże oraz kilka mikro dodatków. Czas mijał i nic nie wskazywało na to, że gra doczeka się polskiego przełożenia i w rezultacie trafi na nasz rynek. Dziś już wiemy, że stało się inaczej i po 8 długich latach oczekiwania, za sprawą wydawnictwa Baldar, możemy cieszyć oko tytułem w naszym, rodzimym przekładzie. Dzięki Baldar! Czego możemy się zatem spodziewać?
Kosmiczne niuanse.
Całość zostaje nam zaserwowana w średniej wielkości pudełku, które po pierwszym spojrzeniu nie pozostawia złudzeń, jaka tematycznie zawartość znajduje się w środku. W środku czekają na nas wszystkie instrumenty, potrzebne do sprawnego zarządzania naszym imperium – mowa tu oczywiście o kartach akcji, planet i technologii, jak również o sporej ilości żetonów oraz tokenów. Nie zabrakło oczywiście miejsca na minimalistyczną planszetkę centrum dowodzenia – czyli miejsca, w którym będziemy rozpoczynać każde szeroko zakrojone przedsięwzięcie, mające na celu umacnianie naszej pozycji we wszechświecie. O żetonach i tokenach mogę mówić w samych superlatywach – dobre, solidne wykonanie. Sprawa ma się nieco inaczej jeżeli chodzi o karty, a konkretnie o ich grubość. Cienkie karty średnio sprawdzają się w tytule, który mechanicznie na nich bazuje. O czym mowa? O przekładaniu, dociąganiu, zagrywaniu, wyginaniu i kilku innych czynnościach które wykonujemy. Skutkuje to tym, że nasze kartoniki, pozbawione w domyśle jakiejkolwiek formy ochrony zużywają się o wiele szybciej, co jak wiemy, nigdy nie jest pożądane. Czy jest to istotny minus? To zależy. Wrzucenie kart w koszulki ochronne całkowicie rozwiązuje problem, co z drugiej strony wiąże się z dodatkowym kosztem, dlatego ocenę pozostawiam wam. Ostatnim, lecz kluczowym elementem wyposażenia jest instrukcja. Nie za gruba książeczka, która po przeczytaniu zmusza nas do… ponownego przeczytania. Przyswojenie zasad, których nawiasem mówiąc nie ma za wiele, za pierwszym podejściem może stanowić pewien problem. Podczas kilku pierwszych rozgrywek polecam mieć ją zawsze pod ręką. Niestety, z przykrością stwierdzam, że jest napisana zbyt ogólnikowo i w pewnych sytuacjach nie znajdziemy w niej interesujących nas informacji.
Schematy i plany.
Jakieś konkrety? Zacznijmy od tego, że Eminent Domain to pozycja przeznaczona dla 2-4 graczy. W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że tryb rozszerzony dostępny jest jedynie dla rozgrywki w której udział bierze 3 grających i jest niczym innym jak 4-osobowym standardem, uszczuplonym o kilka kart. Po co więc to wszystko? W rozszerzeniu rozgrywka przebiega nieco dłużej, przez co i my otrzymujemy więcej cennego czasu, aby rozbudować nasze imperium wedle wcześniejszych założeń. Wspomniany wariant wyciska z rozgrywki maksimum i według mnie dostarcza najwięcej frajdy. A skoro już rozmawiamy o czasie – deklarowany przez autora czas rozgrywki to 45 minut. Można się z tym zgodzić pod warunkiem, że gramy 3-osobowy standard i dokładnie wiemy co chcemy osiągnąć. Z moich obserwacji wynika, że 70-80 minut to średni czas, jaki należy przeznaczyć na rozgrywkę w momencie gdy ogarniamy już zasady.
Żegluga przez pustkę.
Naszą przygodę rozpoczynamy od instalacji centrum dowodzenia w taki sposób, aby dostęp do niego, nie sprawił problemu żadnemu z grających, a następnie zapełniamy je pięcioma rodzajami kart akcji. Żetony i tokeny należy rozdzielić i odłożyć poza obszar rozgrywki. Karty technologii umieszczamy w pobliżu centrum – każdy i w dowolnym momencie może je przeglądać. Wszyscy dowódcy dostają po jednej początkowej karcie planety którą kładą zakrytą, w dowolnym obszarze swojego imperium. Eminent Domain to pozycja której filarem jest mechanika deck buildingu, czyli – przemyślane rozbudowywanie oraz optymalizacja naszej talii kart, w celu osiągnięcia jak najlepszych rezultatów podczas rozgrywki. A wygląda to dokładnie tak.
Każdy z graczy pobiera z centrum dowodzenia początkową talię kart + kartę polityki, którą jednorazowo można wymienić na dowolny, podstawowy kartonik. Każda z tur składa się z 2 etapów – fazy akcji oraz fazy misji. Co to takiego? Faza akcji pozwala nam na zagranie karty z ręki oraz rozpatrzeniu jej efektu. Jest to faza opcjonalna co oznacza, że nie jesteśmy zmuszani do jej rozegrania. Nic prostszego. Sprawy nieco komplikują się gdy przechodzimy do fazy misji. Gracz rozpoczynający tę fazę dociąga wybraną przez siebie kartę z centrum dowodzenia i jednocześnie obejmuje przywództwo nad obecną misją. Misja, w przeciwieństwie do akcji, może być wzmacniana kartami (o takich samych symbolach) z ręki a umiejętne wykorzystanie tej mechaniki może rozwiązać sporo naszych problemów. Dla przykładu – nowe planety możemy odkrywać jedynie podczas misji Zwiadu, a ta, wielokrotnie wzmocniona, pozwala dobrać więcej planet, co daje nam więcej możliwości wyboru. Po nas przychodzi czas na…naszych rywali. Mają oni do wyboru jedną z dwóch opcji – mogą odmówić i dobrać kartę ze swojej talii lub przyłączyć się do aktualnej misji (zagrywać karty z symbolem misji ze swojej ręki). Jedyna różnica pomiędzy przywódcą a naśladowcami to premia przyznawana na korzyść tego pierwszego. Wartym wspomnienia jest fakt, że pomimo iż karty zagrywamy również w turze przeciwnika, naszą rękę uzupełniamy dopiero na końcu naszej tury. Podczas pierwszej gry może zaskoczyć fakt, że po fenomenalnym rozegraniu wielokrotnie wzmocnionej misji, pozostaje nam dopierać po 1 karcie i cierpliwie czekać na naszą turę, gdyż właśnie opróżniliśmy naszą rękę.
Rozgrywka, w zależności od wariantu oraz liczby graczy kończy się w momencie wyczerpania zapasu żetonów wpływu, albo wyczerpania 1 lub 2 stosów kart misji.
Dokujemy.
Eminent Domain jest pozycją dla wszystkich którzy cenią sobie szybkie, dobrze wyskalowane pozycje z mnogością dostępnych ścieżek rozwoju. Kolonizacja, podbój, handel oraz wytwórstwo, możliwość rozwoju potężnych technologii – jest tu wszystko, co chcielibyście znaleźć w swoim kosmicznym imperium. Można by pomyśleć, że gra z tak niewielką ilością mechanik, operująca jedynie na 6 podstawowych akcjach w domyśle posiada krótki termin przydatności. Nic bardziej mylnego. To wszystko za sprawą rozbudowy naszej talii, która każdorazowo może być układana w całkiem inny sposób, gdyż nie znajdziemy tu uniwersalnego przepisu na wygraną. I choć zapewne wielu z was posiada swój ulubiony styl gry, będziecie zmuszeni modyfikować go względem taktyk przyjętych przez waszych przeciwników. Mój odbiór jest jak najbardziej pozytywny a Eminent Domain pozostanie ze mną jeszcze przez długi czas. Tytuł ściągnie do stołu zarówno starych wyjadaczy jak i początkujących planszówkowiczów. Tym drugim nie zapomnijmy dać kilku chwil na zaznajomienie się z panującymi tu regułami, które z początku mogą wymagać częstego odświeżania. Polskie wydanie zakupimy w cenie około 100zł, co daje różnicę około 50zł w stosunku do ceny wersji angielskiej na korzyść tego pierwszego. Dlaczego tak się dzieje? W wersji polskiej zrezygnowano z plastikowych znaczników myśliwców i zastąpiono je zwykłymi, tekturowymi żetonami. Jako, że myśliwce traktujemy tu jako zasób, uważam że, zmiany wpływają jedynie na plus. W żaden sposób nie tracimy choćby grama frajdy, a zyskujemy tytuł w przystępniejszej cenie.
Złożoność gry
(6/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.