Wiecie, że Viticulture Essential Edition jest jedną z zaledwie sześciu gier rankingu TOP’50 BGG, która nie doczekała się jeszcze polskiego wydania? Wyżej są tylko Spirit Island i 7th Continent. Taki stan rzeczy potrwa jednak jedynie do środy, bo właśnie 20 maja premierę będzie miało polskie wydanie gry od wydawnictwa Phanlanx.
Decyzja polskiego wydawcy z pewnością jest odważna. Z jednej strony bowiem to ruch jak najbardziej zrozumiały – gra to już niemal klasyk, do tego słabo w Polsce dostępny i na dodatek zależny językowo. Z drugiej strony jednak tytuł miał swoją premierę w 2015 r. Od tego czasu w planszówkach się sporo zmieniło, grono konkurentów znacznie się poszerzyło, szczególnie w tak popularnej mechanice, jaką jest worker placement. Czy warto więc było wracać do tak leciwej gry zamiast walczyć o licencje najnowszych hitów chociażby z zeszłorocznego Essen?
Viticulture Essential Edition to gra o bardzo przyjemnym, choć niezbyt oryginalnym temacie zarządzaniu winnicą i produkcji wina. Jako laikowi wydaje mi się, że gra jest całkiem klimatyczna i nieźle oddaje proces produkcji tego trunku od chwili zasadzenia winorośli do momentu sprzedaży butelek.
Mechanicznie to głównie worker placement z wysyłaniem robotników i zajmowaniem (blokowaniem) pól akcji. Choć od tego drugiego są jednak wyjątki, bo liczba dostępnych miejsc na polu zależy od liczby graczy, a do tego nawet jak wszystkie miejsca są już zajęte, to i tak możemy wykonać daną akcję używając super-robotnika. Dodatkowo nie wszystkie akcje są dla graczy od razu dostępne, bo część z nich możemy wykonać jedynie latem, a część tylko w zimie. Akcie są już natomiast w miarę klasyczne – dobierz kartę, zagraj kartę, wybuduj budynek, zasadź lub zbierz winogrona, itp. Mamy nawet standardową akcje ratunkową – dobierz monetę, z której i tak staramy się jak najrzadziej korzysta, bo jest ona mało opłacalna.
Drugą rzeczą, która w Viticulture Essential Edition rzuca się w oczy są karty. Mamy ich kilka rodzajów zależnych od funkcji jaką pełnią. Zielone to karty winorośli, których zasadzenie wymaga nieraz posiadania odpowiednich rodzajów budynków. Karty gości zapewniają bonusy lub akcje specjalne – żółte, dla gości letnich i niebieskie dla gości zimowych. Stawkę uzupełniają fioletowe karty kontraktów, które wymagają dostarczenia określonego rodzaju i rocznika win, a w zamian przynoszą punkty zwycięstwa i stałe dochody.
Oba te główne elementy komponują się w całkiem spójny mechanizm, w którym z jednej strony chcemy odpowiednio gospodarować swoimi kartami i pieniędzmi, po to aby zasadzić winoroślą, rozbudować piwnice i infrastrukturę do produkcji win, a w końcu zrealizować kontrakty, z drugiej musimy odpowiednio zarządzać naszymi robotnikami, żeby przeciwnicy nie zablokowali kluczowych dla nas akcji czy nie zgarnęli bonusów za postawienie pierwszego pionka na dane pole.
System ten wzbogaca jeszcze klika drobnych acz udanych dodatków, jak sposób rozstrzygania pierwszeństwa wykonywania akcji, podział akcji na letnie i zimowe zmuszający do rozplanowania prac robotników i wyczucia momentu spasowania w rundzie letniej (robotnik użyty w lecie nie może zostać wykorzystany ponownie podczas zimy) czy karty ojca i matki wpływające na początkowe zastawy zasobów gracza.
Viticulture Essential Edition to zbiór mechanizmów, które z perspektywy 2020 r., gdzieś już w większości widzieliśmy. Sposób wyłaniania pierwszego gracza – Fresco, różna siła robotników – Filary ziemi lub Ocaleni, podział akcji na pory roku – Pola Arle, goście / pomocnicy – Agricola lub GAH, worker placement, realizacja kontraktów czy zarządzanie ręką – kilkanaście lub kilkadziesiąt (zależy od ogrania) innych gier.
Wrócę więc do pytania, które postawiłem na początku. Czy warto inwestować w grę, która na karku ma już całe 5 lat? Moim zdaniem jak zdecydowanie tak. Z jednej strony to co pół dekady temu było jeszcze dosyć świeże, teraz może się wydać nieco wtórne. Patrząc z perspektywy 2020 r. w miarę ograna osoba nie znajdzie tu raczej nowości. Ot, stawianie robotników, zarządzanie ręką – to już przecież nieraz było. Tylko, że to tutaj naprawdę dobrze działa. I nie chodzi mi tylko o to, że mechanika nie jest popsuta, ale przede wszystkim o to, że rozgrywka, kombinowanie, zarządzanie ręka i robotnikami sprawa naprawdę dużo frajdy. Szczególnie graczom, którzy nie chcą już grać w zbyt lekkie gry rodzinne, ale też nie mają ochoty na męczące, mózgożerne rozgrywki. Ja właśnie takie średniociężkie gry euro lubię najbardziej.
Wydaje się, że jedynym problemem Viticulture Essential Edition, przez który mogą jej nie zaakceptować bardziej wymagający i zaawansowani gracze, jest losowość dociągu kart. Tutaj nie da się wszystkiego policzyć i zaplanować, a kiepski lub fartowny dobór kontraktów, winorośli czy nawet gości może zaważyć na losach rozgrywki. Takie rozwiązania nadają się do gier lżejszego kalibru jak Takenoko (dobór celów) czy Wsiąść do Pociągu (dobór biletów), ale moim zdaniem w takim euro, jakim jest V: EE powinny być już jednak w jakiś sposób ograniczane (np. poprzez pobieranie kart z wystawki).
Mimo to jednak uważam Viticulture: Essential Edition za bardzo dobrą, przemyślaną i dającą sporo przyjemności grę, w którą na pewno rozegram jeszcze mnóstwo partii jak tylko dotrze do mnie mój egzemplarz.
Dlaczego nie wystawiam oceny? Bo grałem zbyt mało partii, żeby stwierdzić jak bardzo gra jest regrywalna. Wydaje mi się jednak, że z tym nie będzie problemów, ponieważ każdą rozgrywkę zaczynamy z nieco innymi zasobami, dochodzą nam inne karty, a dróg do zwycięstwa jest co najmniej kilka. No i grałem jedynie w dwie osoby, stąd nie potrafię powiedzieć zbyt wiele o tym, jak V: EE się skaluje. Jak wspomniałem w więcej osób dostępne są dodatkowe pola przy każdej z akcji i możliwe jest korzystanie z bonusów za postawienie pierwszego robotnika w danym obszarze. W dwie osoby grało się dobrze, przy większej liczbie graczy wydaje się, że może być tylko lepiej (z zastrzeżeniem że czas rozgrywki może się sporo wydłużyć).
Grę Viticulture Essential Edition kupisz w sklepie
Dziękujemy firmie Phalanx za przekazanie gry do recenzji.