Gry planszowe dają mnóstwo możliwości przeżycia czegoś, co nigdy nie przydarzy nam się w rzeczywistości. Terraformowanie Marsa, ucieczka z opanowanego przez obcych statku kosmicznego, udział w smoczym wyścigu… Wszystko to, choć nierealne w naszym okrutnie przyziemnym świecie (niestety obawiam się, że tego terraformowania mogę nie doczekać), możliwe jest w świecie gier bez prądu. Dzięki planszówkom możemy też przemieszczać się w czasie, tworząc cywilizacje przyszłości lub przeszłości, kontrolować procesy powstawania np. rafy koralowej, czy wreszcie wziąć udział w corocznej morderczej wędrówce, wcielając się… w grupę łososi. I to właśnie będzie naszym zadaniem w najnowszej grze Wydawnictwa Muduko Pod prąd.
Seminarium z życia łososi
Uwielbiam, gdy gry planszowe są nie tylko ładne i wciągające mechanicznie, ale też czegoś uczą. Jest to dla mnie ważne zwłaszcza w przypadku tytułów średniej ciężkości, w które często grywają rodziny z dziećmi. Pod prąd to planszówka, która dostarcza sporej dawki informacji na temat świata przyrody. Po kilku partiach każdy gracz bez trudu wymieni przeszkody, jakie czekają na łososie w czasie ich niebezpiecznej wędrówki w górę strumienia oraz w mgnieniu oka wskaże drapieżniki, które gustują w ich różowym mięsie.
Mechanika odpowiada rzeczywistości
To, co zdecydowanie warte jest podkreślenia, to fakt, że w Pod prąd mechanika ściśle współgra z tematem gry. Jak miliony łososi, także i my rozpoczynamy wędrówkę wśród morskich fal, by powoli piąć się w górę dopiero formującego się wraz z roztopami górskiego strumienia. Musimy uważać na niebezpieczeństwa i polujące na nas drapieżniki, ale też spieszyć się, bo kto zostanie w tyle – zginie. Podróż łososi nie będzie spokojnym spacerkiem nastawionym na mozolne opracowywanie optymalnej strategii, tylko wyścigiem, w którym stawką jest przetrwanie. Zadaniem graczy jest doprowadzenie jak największej grupy ryb do ikrzyska, w jak najkrótszym czasie. Nie wszystkim osobnikom uda się dotrzeć do celu podróży. Gra kończy się, gdy pozostałe w stawce ryby znajdą się w ikrzysku. Wygra ta osoba, która zgromadzi najwięcej punktów, przyznawanych za ilość i kolejność łososi u źródła strumienia.
Aż miło popatrzeć!
Gra Pod prąd mieści się w maleńkim pudełku o identycznym formacie jak np. Stwory z obory. W nowym kafelkowym wyścigu Wydawnictwa Muduko zakochałam się od pierwszego spojrzenia. Ilustracja na okładce przyciągnęła moją uwagę żywymi kolorami oraz nietypowym stylem, w jakim została wykonana. Przypomina mi origami modułowe i choć nie ma ono nic wspólnego z tematyką gry, to jej wygląd bardzo mi się spodobał. Wewnątrz pudełka znajdziemy klimatyczną wypraskę, znacznik pierwszego gracza, drewniane żetony łososi w pięciu kolorach, kafelki, z których będziemy tworzyć strumień, żetony pomocnicze (kolorów graczy i poszczególnych przeszkód), instrukcję i skrót zasad. Wszystkie kartonowe komponenty, utrzymane w tej samej stylistyce co okładka gry, są ładne i solidne. Na szczególną uwagę zasługują dwustronne, drewniane żetony łososi, które cieszą oko i zachwycają jakością wykonania.
Przygotowania do wyprawy
Wędrówkę w górę strumienia zaczynamy z od ustawienia naszego stada łososi (składającego się początkowo z 8 ryb) na 4 kafelkach startowych morza. Pozostałe płytki tasujemy i układamy z nich zakryty stos. W pierwszych rozgrywkach nie używa się dodatkowych kafelków z prądami wodnymi. W przypadku gry dwuosobowej należy odłożyć też kamienie oraz jedną czaplę. Na początku każdy z graczy dobiera z zakrytego stosu płytkę i dokłada ją w jedno z 3 dostępnych miejsc, formując strumień. Kiedy rzeka będzie długa na 4 i szeroka na 3 kafelki, rozpoczynamy grę.
Kafelkowy survival
Wyścig o przetrwanie łososi odbywa się na przestrzeni rund. W każdej z nich musimy wykorzystać dokładnie 5 punktów ruchu. Będziemy piąć się w górę strumienia na dwa sposoby. Możemy przepłynąć na sąsiadujący kafelek, opłacając koszt 1 punktu lub przeskoczyć płytkę. Skok kosztuje aż 3 punkty (1 za wybicie się i 2 za 2 ominięte płytki). Jest on jedynym sposobem, żeby ominąć wodospad lub m.in. ustrzec się czyhającego po drodze orła. Koszt akcji przypisany jest do żetonu, niezależnie od tego, czy widnieje się na nim symbol jednego, czy dwóch łososi. Nie możemy przesuwać się w dół strumienia, ani na płytkę, która jest pełna. Na każdym kafelku może znajdować się maksymalnie tyle żetonów, ilu graczy bierze udział w rozgrywce.
Po wykonaniu akcji przez wszystkich graczy, osoba rozpoczynająca rundę usuwa ostatnie 3 kafelki (poza pierwszą rundą, w której są one wyłącznie dokładane). Jeśli znajdowały się na nich żetony łososi, zostają usunięte z gry. Następnie pierwszy gracz kładzie 3 nowe kafelki ze stosu u góry strumienia. Jeśli do dołożenia zostaną ostatnie dwie płytki, są one układane wraz z ikrzyskiem. Od tego momentu zaczyna się wielki finał. Po dotarciu do pierwszego fragmentu źródła strumienia, łosoś kończy ruch. Pod koniec każdej rundy będzie przesuwany na kolejne pola. Im dalej się znajdzie, tym więcej punktów na koniec gry otrzyma gracz kontrolujący dany żeton.
Ajajajaj… Życie łososia to nie jest bajka
Droga do źródła strumienia nie jest usłana różami. Nie dość, że podróżujące w górę rzeki ryby płyną… pod prąd, to muszą pokonać jeszcze mnóstwo przeszkód. Nie inaczej jest w czasie rozgrywki w Pod prąd. Wśród kafelków, z których będziemy formować strumień, znajdziemy:
- kamienie zmniejszające o 1 pojemność płytki
- wodospady możliwe do pokonania wyłącznie poprzez skok
- orły porywające łososia, który wpłynie na taką płytkę i odfruwające, żeby schrupać nieszczęsną rybę (kafelek jest wtedy odwracany)
- niedźwiedzie łapiące każdą rybę, która spróbuje przeskoczyć upatrzony przez nie fragment rzeki, wskoczyć lub wyskoczyć z niego
- czaple, które zjadają jedną rybę aktywnego gracza ze swojego kafelka (pod koniec jego tury)
- prądy wodne przemieszczające łososie w kierunku wskazanym strzałką
Jeśli dopadnie nas drapieżnik, najpierw obracamy żeton łososia ze strony z dwoma, na jedną rybę. Za drugim razem, usuwamy go z gry. Kolejną trudnością w czasie rozgrywki jest presja czasu. Kto nie zdąży przenieść swoich łososi w górę strumienia, zanim ten zniknie, straci je. Rzeka ma określoną pojemność i żeby przepchnąć się pośród innych ryb, trzeba się czasem nieźle nagimnastykować. Przeciwnicy nie tylko nie będą nam tego ułatwiać, ale wręcz przeciwnie – bez skrupułów zablokują nam drogę… I to jest coś, co bardzo mi się w tej grze podoba!
„To jasne, że już wyruszać czas…”
Pod prąd to gra, w którą gra mi się świetnie. Jej zasady są banalne, ale wygrać wcale nie jest łatwo. Rzeka, którą mamy pokonać, najeżona jest przeszkodami. Każda z nich wymaga zastosowania innej strategii. Koło niedźwiedzia musimy przepłynąć, w przypadku orła warto poczekać aż „rozbroją” go inni gracze lub użyć skoku, a czapla nie stanowi dla nas zagrożenia, o ile nie będziemy chcieli się przy niej zatrzymać na dłużej. Musimy też zastanowić się, która strategia prowadzenia ryb sprawdzi się najlepiej. Czy więcej zyskamy prąc do przodu jednym łososiem, a pozostałym pozwalając na wolniejsze tempo? Wszystkie ryby kierować jedną trasą, czy każdą prowadzić inną ścieżką? Blokować innych, a może skupić się przede wszystkim na celu podróży? W czasie rozgrywki w Pod prąd takich przemyśleń jest co niemiara. Nasza strategia często zmienia się w toku wyścigu, w zależności od poczynań innych graczy.
Podkładanie sobie płetw jak najbardziej wskazane!
Pod prąd to rewelacyjna rodzinna planszówka, która łączy w sobie najlepsze cechy gier logicznych, wyścigowych i strategicznych. Dobrze jest już na starcie zaplanować drogę, którą chcielibyśmy poprowadzić naszą grupę, ale naszą trasę będziemy musimy korygować w zależności od tego, na których kafelkach będziemy mogli się zatrzymać. Zwłaszcza na początku, kiedy wszyscy gracze mają komplet ryb, w strumieniu bywa bardzo ciasno. Mimo ładnej, kolorowej oprawy graficznej Pod prąd jest grą, w której negatywna interakcja odgrywa sporą rolę. Nie możemy bezpośrednio zagrażać rybom innych, ale możemy ustawić swoje łososie tak, by skierować przeciwników na przeszkody lub ich zablokować. Dzięki temu spowolnimy konkurentów, co może nawet sprawić, że część ich łososi odpadnie z gry.
Rozgrywka w Pod prąd jest szybka, płynna i dynamiczna. Zajmuje około 20-30 minut. W czasie swojej tury mamy tylko 5 punktów do wykorzystania, a decyzje nie są tak trudne, by prowadziły do paraliżu decyzyjnego. Dzięki temu na swoją kolej nie czeka się zbyt długo, nawet w pełnym, pięcioosobowym składzie. Do gry wymagane są minimum 2 osoby. Najwięcej rozegrałam właśnie pojedynków. Mocno czuje się w nich logiczną stronę planszówki Wydawnictwa Muduko – wygrywa ten z graczy, któremu uda się zoptymalizować ruchy. Dużo więcej emocji dostarczają partie w 3 czy 4 osoby. Są one też trudniejsze i znacznie mniej przewidywalne. W grze pięcioosobowej mamy już totalny miszmasz, a planowanie własnego ruchu w przód nie ma sensu, bo sytuacja w korycie rzeki zmienia się jak w kalejdoskopie.
„Gdy wchodzisz w rzeki nurt drugi raz, wiedz, że to rzeka jest już nie ta.”
Lubię gry kafelkowe. Podoba mi się to, że regrywalność stoi w nich często na bardzo wysokim poziomie. Nie inaczej jest w przypadku Pod prąd. W każdej partii przebywamy rzekę, która różni się od tej, którą płynęliśmy poprzednio. Na dodatek mamy sporo możliwości kombinowania z płytkami – dołożenie prądów lub zamiana skał w wiry bardzo dobrze odświeżają rozgrywkę. Dodatkowo możemy zagrać stosując zasadę „Najszybszy łosoś”. Wprowadza ona modyfikację – gra kończy się, gdy któryś z łososi dotrze do ostatniego pola ikrzyska.
Dla kogo?
Jak wspomniałam wcześniej, Pod prąd ma łatwe zasady, które szybko opanują zarówno dzieci, jak i mniej doświadczeni gracze. Z tego właśnie powodu spokojnie poleciłabym ją osobom nowym w planszówkowym świecie. Średnio zaawansowani gracze także będą bawić się przy niej znakomicie i na pewno wzniosą rozgrywkę na dużo wyższy poziom. Pod prąd to planszówka w sam raz dla tych, którzy szukają gry z charakterem na niedzielne popołudnie w gronie rodziny lub weekendowy wyjazd ze znajomymi. Pudełko jest niewielkie, więc spokojnie zmieści się w torbie czy plecaku, a zawiera ono ogromną dawkę świetnej zabawy. Gra powinna też przypaść do gustu bardziej zaawansowanym graczom, dla których będzie przyjemnym filerkiem. Jak widzicie, moim zdaniem jest to planszówka właściwie dla każdego. Sama w Pod prąd zagram jeszcze nie raz i Wam też serdecznie polecam ten kafelkowy wyścig!
Plusy
- Szybka, dynamiczna i emocjonująca rozgrywka
- Bardzo ładne wykonanie
- Łatwe zasady
- Mechanika ściśle związana z tematyką gry
- Regrywalność na dobrym poziomie
Minusy
- Przy pięciu graczach bywa bardzo tłoczno na kafelkach
- Brak łososiowego wśród kolorów graczy… :)
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.