Od pewnego czasu mam przyjemność grywać w RPG: Star Trek Adventures. Podoba mi się klimat tego systemu, jego głębokie zanurzenie w świat ST. Tworzymy postacie w sposób fabularny i bardzo mocno osadzone w tym uniwersum, a kiedy coś robimy (walczymy, przekonujemy, odkrywamy etc) wykonujemy testy w oparciu o parę atrybut (np. control, daring, fitness) + dycyplina (m.in. command, engeneering, medicine), którą dobiera się fabularnie do danej czynności. Np. walka wręcz to może być rzut na fitness+security. Ciekawostką tego systemu jest wyrzucanie sukcesów, które ma miejsce poniżej pewnej granicy (wartości danej pary), a nie powyżej – a więc inaczej niż większości systemów, w których im wyższy wynik wyturlamy tym lepiej. W Adventures najlepiej wyrzucać jedynki :).
W Adventures podoba mi się też operowanie momentum, które pozwala dokupować kostki, aby zwiększyć prawdopodobieństwo dobrego rzutu, podoba mi się, że możemy sobie nawzajem asystować w wykonywaniu pewnych czynności i że balansujemy przy tym podwyższonym ryzykiem komplikacji (MG dostaje wtedy punkty zagrożenia) – dzięki zagrożeniu zaś MG może nam urozmaicać rozgrywkę (inaczej mówiąc rzucać kłody pod nogi, żeby nie było za łatwo). Na to wszystko, jako gracze mamy realny wpływ, to my decydujemy, czy gramy vabank, czy dużo ryzykujemy, czy gramy zachowawczo, to my określamy poziom prawdopodobieństwa. Do tego dochodzi wykorzystanie unikalnych cech postaci jak talenty, wartości oraz specjalizacje, które pozwalają na zdobycie większej liczby sukcesów, albo ratują nam tyłki w pewnych szczególnych okolicznościach. A wszystko nie po to, by wygrać bądź przegrać, lecz by przeżyć ciekawą historię.
No, ale w zasadzie nie o tym chciałam pisać. Nie znam aż tak dobrze tego systemu, a nasz MG ma do mnie świętą anielską cierpliwość – gotów za każdym razem jak krowie na miedzy wytłumaczyć co teraz mogę zrobić i ile nas to będzie kosztowało ;). A ponieważ od marca nie mogliśmy się już spotykać z powodu COVID-19, to zaczęliśmy zaliczać sesje „online” na platformie Slack. Jedna z nich była tak kolorowa – dzięki wyobraźni i talentom literackim moich współgraczy – że postanowiłam ją opublikować.
A więc, jeśli jesteś fanem Star Treka, to zapraszam cię na sesję Forest of the Night..
W tym miejscu pragnę nadmienić, że poniższy tekst nie jest moją oryginalną twórczością w żadnym momencie. Jest to zapis sesji z niezbędnymi cięciami i kosmetycznymi poprawkami.
Zmianą dowodzi porucznik Wayland, siedząca w fotelu kapitańskim. Przy konsoli nawigacyjnej kadet Radom (Orion), przy operacyjnej podporucznik Hadasah (Betazoid/Klingon), na stanowisku naukowym chorąży Strot (Wolkanin). Kolejny dzień misji kartograficznej. Późne godziny wieczorne wg czasu okrętowego, za dwie godziny koniec wachty. Misja polega na aktualizowaniu informacji kartograficznych zebranych przez sondy. Ten rejon kosmosu był ostatnio katalogowany 56 lat temu. Gdy tylko zbliżacie się do systemu gwiezdnego GSC 690217-TW42, odkrywacie różnice pomiędzy starymi danymi zebranymi przez Gwiezdną Flotę a stanem obecnym. Centrum układu planetarnego pochłonęła gwiazda neutronowa.
MG: Co robicie?
– Mamy tu świeżutką gwiazdę neutronową. Może popatrzymy z bliska?
Porucznik Wayland przyjrzała się ekranowi, najwyraźniej jej umysł był zajęty czymś innym, bo wyglądała na zaskoczoną tym widokiem.
– Podejdźmy na bezpieczny dystans do skanów.
– 56 lat to bardzo krótki okres w skali kosmosu. Muszę oczywiście zebrać dane, ale mogę postawić hipotezę, że procesy które tu przebiegają zachodzą zbyt szybko, Pani porucznik. – Do konsoli Strota spływają dane z sensorów Merrimaka o anomalii, razem z analizą porównawczą ze starych map. Stosunkowo niedawno (kilkadziesiąt lat temu) gwiazda przeistoczyła się w gwiazdę neutronową. Odczyty nie wskazują nieprawidłowości, natomiast zebranie większej ilości danych o świeżej gwieździe neutronowej byłoby cenne z punktu astronomii. Jednak gwiazdę otacza silne i nieregularne pole zakłóceń grawitacyjnych, które stanowi ryzyko dla okrętów
– Pani porucznik, zgodnie z odczytami w tym rejonie możemy napotkać na fluktuacje pola grawitacyjnego. Sugeruję zachować ostrożność i odpowiednią orbitę. Ta gwiazda jest niezwykła. Warto zebrać więcej danych na jej temat, ze względów naukowych.
Porucznik Wayland skinęła głową.
– Podejdźmy nieco bliżej, ale z zachowaniem ostrożności.
Jeden z odczytów zaniepokoił Strota. Wokół orbity gwiazdy znajduje się bardzo dużo zakłóceń, ale w tej burzy chaosu jedno z nich konsekwentnie się powtarza. Tam jest jakiś obiekt, niestety jesteśmy za daleko, aby uzyskać więcej informacji. To coś jest naprawdę masywne i ma autonomiczne odczyty energetyczne, Strotowi udało się wyizolować słabe echo jonowego napędu…
– Pani Porucznik, tam coś chyba jest. Ta harmoniczna nie pasuje do reszty widma z czujników. Wygląda to, jakby w środku był jakiś sztuczny obiekt, generujący widmo podobne do napędu jonowego. Proszę o pozwolenie na wysłanie tam jednej z sond. Chciałbym się bliżej przyjrzeć i zebrać więcej danych. Muszę uprzedzić, że istnieje niezerowe ryzyko, że ją stracimy, ze względu na trudne warunki.
Wayland zastanawia się chwilę.
– Dopóki ryzykujemy tylko sondę, nie jest źle. – uśmiecha się, po czym wydaje rozkaz.
Zbieranie danych przez sondę trwa kilka minut. Okręt jest olbrzymi, o ile porównać go z jednostkami Gwiezdnej Floty – dysk ma średnicę 2,5 km i jest dość płaski, natomiast wysokość od jednego do drugiego bieguna wynosi około 1000 m. Okręt wyraźnie stara się wyrwać z pola grawitacyjnego gwiazdy, ale robi to w absolutnie nieefektywny sposób. Obrany kurs sprawia, że powoli zapada się w polu grawitacyjnym gwiazdy.
Radom wie, że stosunkowo prosta sztuczka z wykorzystaniem grawitacji gwiazdy dla nabrania odpowiedniej prędkości jest w stanie ich uwolnić. Wszystko wskazuje na to, że pilot sterujący okrętem jest amatorem:
– Porucznik Wayland, proponuję przesłać do obiektu procedurę wyjścia z pułapki grawitacyjnej i wywołać ich.
– Wykonać.
Standardowy zasięg komunikacji nie wystarcza, zakłócenia powodują szybką degenerację sygnału. Nie dociera nawet sygnał zwrotny. Za dużo szumu.
– No cóż… w takim razie trzeba się wybrać w gościnę…
– Kapitan proszony na mostek. – to jest ten moment, kiedy porucznik Wayland wzywa kapitana Bryce’a.
– Proszę o sugestie – zwraca się do reszty załogi
– Może moglibyśmy przesunąć statek bliżej tak aby ciągle być bezpiecznym ale zwiększyć szansę na połączenie? – sugestia Radoma dotycząca w dalszej części również wysłania promu z ekipą ratunkową – jak zwykle ociera się o granice ryzyka.
– Dostępne mi dane nie potwierdzają tego planu jako optymalnego. Zbliżenie się do statku o nieznanym pochodzeniu w obecnych warunkach uważam za wysoce ryzykowne. Nie jestem w stanie go zidentyfikować. – Strot pochylony nad ekranami wyraźnie coś analizuje.
Kapitan Bryce wchodzi na mostek i odbiera krótki raport od porucznik Wayland.
Wolkanin opiera się o fotel i z kamiennym wyrazem twarzy recytuje punkty regulaminu dotyczące procedur bezpieczeństwa przy spotkaniu z niezidentyfikowaną jednostką. Na koniec dodaje:
– Uważam, że w obecnej sytuacji wysyłanie promu, który w 90% zostanie zniszczony jest marnotrawstwem. Straciliśmy już jedną sondę. Zgadzam się, że należy im pomóc, dlatego sugeruję zbliżenie i ponowne wysłanie sond
– Nie wiem jak obliczyłeś te 90%, przyjacielu, – wtrącił Radom – z sondą nie mamy kontaktu bo wyszła z zasięgu łączności, kiedy tam podlecimy to zawrócimy ją do domu, jeśli już sama nie wraca. Ja chętnie się przelecę do nich… oni ciągle spadają.
Strot patrzy przeciągle na kadeta, trochę jak na ciekawy okaz zoologiczny.
– Przyjacielu, to właśnie robiłem przez ostatnie chwile…
a n a l i z o w a ł e m d a n e. Jeśli chodzi o dostanie się na statek równie dobrze możemy skorzystać z przesyłu, o ile zbliżymy się na odpowiednią odległość, a będziemy musieli to zrobić i tak jeśli prom ma dostarczyć ekipę ratunkową na miejsce.
Zirytowany Radom przymyka oczy i praktykuje wolkańską technikę oddechową, czekając na rozwój wydarzeń. Strot obserwuje uważnie technikę Radoma starając się wychwycić niedokładności. W końcu jeśli ćwiczenie ma mieć sens, musi być wykonywane poprawnie.
– Agatho – kapitan zwrócił się do porucznik Wayland. – weźmiecie prom i przyjrzycie się sprawie z bliska. Jeśli to możliwe, prześlijcie obcym instrukcję wyjścia z pola grawitacyjnego. Potrzebuję do zadania najlepszych ludzi – spojrzał na Hadasah. – i nie dajcie się wciągnąć.
•••
Radom i Strot współdziałają przy konsoli promu niczym yin i yang, uzupełniając się nawzajem – wszędzie tam, gdzie Radom wykonuje bardziej ryzykowne manewry, pojawia się asekuracja i prom Xhatte naprawdę daje z siebie wszystko, nawet pomimo faktu, że jego techniczne możliwości są dość skromne. Na skanerach i monitorach rośnie sylwetka okrętu, teraz widać go znacznie wyraźniej. Komputer odczytuje też obce oznaczenia – napisy z nazwą obiektu, na razie zmapowane jako GRIF BALATA, chociaż jest za mało danych, aby ustalić co to właściwie oznacza. Gdy jesteście bliżej, zakłócenia grawitacyjne są o wiele silniejsze, Radom wyczuwa wręcz pewnego rodzaju pulsowanie i drganie, które musi co jakiś czas kompensować silnikami promu.
Nawiązanie łączności, wysłanie standardowego sygnału powitalnego nie przynosi rezultatów. Okręt ma sprawne systemy komunikacyjne, ale pozostają nieaktywne. Być może odbierają wiadomości, ciężko tak naprawdę cokolwiek o tym powiedzieć.
– Ale ładne to, ciekawe jaką załogę mieści.
– Martwi mnie raczej jego milczenie
Strot obserwuje odczyty ze skanowania obcego okrętu. Nie jest łatwo kompensować zakłócenia grawitacyjne, ale dla zdyscyplinowanego i zdeterminowanego wolkańskiego umysłu żadne zadanie nie jest niewykonalne. Okręt jest bardzo silnie opancerzony, jakby został przygotowany do lotów w okolicach gwiazd neutronowych, jednak jest to dość prymitywny rodzaj pancerza, charakterystyczny dla cywilizacji, które dopiero odkrywają technologię lotów kosmicznych. Jest skuteczny, ale musiał być bardzo kosztowny no i zwiększa istotnie masę okrętu. Prawdopodobnie nie było to zamierzeniem konstruktorów, ale silny pancerz zapewnia mocną osłonę przed sensorami – z trudem udaje się uzyskać odczyty energii z wewnątrz, natomiast wskazują wyraźnie, że na okręcie przebywają formy życia. Ich charakter i położenie pozostają nieznane.
– Zastanawiające jest, czemu się nie wyrwali z pola, biorąc pod uwagę, że silniki mają sprawne, a manewr wyrwania się z pola jest niezbędny do opanowania choćby po to, by odlecieć z własnego układu planetarnego. – przekazuje komplet informacji porucznik Wayland – Widzę dwie możliwośc:
- pozostają tu celowo (hipoteza prowadzenia badań naukowych jest kusząca)
- mają problemy na pokładzie i brak pilota / nawigatora a biorąc pod uwagę ich milczenie – sugeruje to kłopoty wewnętrzne.
– Pragnę zauważyć, że jak do tej pory nie odpowiedzieli na żaden z naszych sygnałów, nawet w niezrozumiały sposób. Sytuacja na ich pokładzie może być nieciekawa. Z odczytów wiemy, że są tam nadal formy życia, ale nie możemy określić, w jakim stanie się znajdują ani w jakich warunkach funkcjonują. Jest to niepokojące.
Kolejne 5 minut minęlo na nadawaniu sygnałów na wszelkich możliwych pasmach….
Grif Balata nie reaguje w żaden sposób na te sygnały, natomiast udało się wykorzystać kadłub obcego okrętu jako osłonę przed kolejnymi falami grawitacyjnymi, które co jakiś czas targały promem.
W pewnej chwili uwagę Strota przywołało coś niepokojącego. Astrofizyka nie jest może jego specjalizacją, ale jeden z modeli zachowania gwiazdy neutronowej zaczął wskazywać na formujący się rozbłysk, który może być dość silny. Nie dało się oszacować jego mocy, ale za kilka godzin warunki na tej wysokości mogą się znacząco pogorszyć. Czy Grif Balata przetrwa? Nie da się tego powiedzieć. W tym samym monecie Radom przyglądający się napędowi i silnikom obcego okrętu zauważył coś dziwnego. Jeden z silników manewrowych był aktywny na minimalnej mocy, to detal który niełatwo było zauważyć. Odpalał się co jakiś czas tak, jakby uległ usterce. Jego działanie nie miało wpływu na kurs całego okrętu, był za słaby.
znów popracował sekundę i przerwa
dwa uruchomienia w krótkich odstępach
potem trzy
następnie 5
a w końcu 8
Później sekwencja powtarza się od początku.
Jednocześnie Hadasah wydawało się, że poczuła telepatycznie olbrzymi strach i stres. To uczucie pojawiło się nagle i trwało przez jedno bicie serca. Po tej niespodziewanej emocji sygnały, które odbierał Radom ustały, silnik wrócił do swojej nieaktywności.
– Poruczniku, odczyty wskazują na możliwy wybuch na gwieździe. Nie mam pewności czy obcy statek to wytrzyma, ale jeśli się stąd nie wyniesiemy lub nie schowamy za nim, nasz prom ulegnie zniszczeniu.
– Nadają coś silnikiem manewrowym, kod Samuela Morse’a, kod binarny? Mózgowiec, przyjrzyj się.
– Jeśli ciąg to kropka a przerwa to kreska to może być np. AAIS5… nie czekajcie mam! To ciąg Fibonacciego!
Radom nadaje zewnętrznym oświetleniem promu 13, 21 i 34 impulsy.
– Skoro mamy jakiś kontakt, chciałabym o tym zameldować kapitanowi. Niestety Merrimac jest poza naszym zasięgiem. Z drugiej strony jeśli zawrócimy, aby zameldować, możemy stracić szansę na odpowiedź. Porozumiewają się z nami w sposób dość nietypowy… – porucznik Wayland głośno powiedziała co ją trapi.
Hadasah znów odbiera telepatycznie emocje z oddali, ktoś bardzo dużo ryzykował nadając sygnał i intuicyjnie wie, że ta osoba nie może czekać na odpowiedź, bo… coś ją ściga. W tym momencie sensory pokazują, że pojawiła się aktywność na okręcie – jedna ze śluz otworzyła się i uruchomiło się oświetlenie naprowadzające, jakby zapraszało do dokowania…
Chouette! Kiedy ncd?