Świat japońskich yokai – demonów i istot nadprzyrodzonych jest fascynujący i przebogaty, od dawna znajduje się w kręgu moich zainteresowań. Nie jest to jednak temat, który często pojawia się w grach planszowych (a szkoda!). Yokai wypatrzyłam jeszcze w zeszłym roku, bodajże podczas przeglądania propozycji na targi w Essen. Miłą niespodzianką była informacja, że gra pojawi się także w Polsce za sprawą wydawnictwa Fox Games.
Yokai to szybka, 15-20 minutowa, kooperacyjna gra do czterech graczy, która przetestuje naszą pamięć, orientację przestrzenną i umiejętność bezsłownej współpracy.
Zawartość i podstawowe zasady
W małym kwadratowym pudełeczku znajdziemy 16 kart do wersji podstawowej, przedstawiających 4 rodzaje yokai: kitsune (czerwone), oni (niebieskie), kappa (zielone), rokurokubi (fioletowe), karty podpowiedzi oraz karty do wariantów zaawansowanych.
Zakryte karty rozkładamy losowo w kwadracie 4×4. Jeśli w już w tym momencie macie skojarzenie z memory, to bardzo trafnie. Czeka nas naprawdę mocne wytężanie pamięci i zapamiętywanie układów na kilka tur wstecz. Okazuje się bowiem, że yokai nie przepadają za sobą i naszym zadaniem jest rozdzielenie ich na poszczególne grupy. Nie będzie jednak łatwo.
W swojej turze gracz podgląda dwie karty, następnie jedną dowolną kartę, niekoniecznie tę podejrzaną, przenosi w inne miejsce, tak by całość nadal była połączona bokami. Na koniec ruchu odkrywa bądź używa wcześniej odkrytą kartę podpowiedzi. Same podpowiedzi występują w trzech rodzajach: pokazują dokładnie jaki kolor się pod nimi znajduje, wskazują jeden z dwóch lub jeden z trzech kolorów.
Gra kończy się, gdy zostaną zużyte wszystkie karty odpowiedzi lub gracze uznają, że rozłożyli już karty we właściwy sposób.
Oto całe zasady. Prawda, że proste? Gdy zasiedliśmy do stołu tłumaczenie zajęło mi około minuty, łącznie z odpowiedzią na pytania współgraczy.
Jak dobrą masz pamięć?
No to czas zabrać się do gry i… tu już nie jest tak łatwo. Wystarczy, że jedna osoba się pomyli, źle położył wskazówkę i szansa na wygraną odpływa w siną dal. Nawet jeśli odpowiednio wcześnie zorientujemy się, że coś jest nie w porządku, to bardzo trudno wyprostować raz popełniony błąd.
W Yokai miałam okazję zagrać w dwie i trzy osoby, i za każdym razem rozgrywka daje trochę inne odczucia. Im mniej graczy, tym mniej kart podpowiedzi, ale wydaje mi się, że mimo to jest łatwiej. Musimy zapamiętać swój ruch i ruch innej osoby. Dodanie kolejnego gracza powoduje, że układ kart zmienia się dwukrotnie zanim nadejdzie nasza kolejka, jest więcej ruchów do zapamiętania. Podejrzewam, że przy czterech osobach gra staje się jeszcze trudniejsza, a poziom chaosu wzrasta. Duże znaczenie ma to, jakie karty podpowiedzi odkryją nam się na początku gry. Im dokładniejsze (jeden, maksymalnie dwa kolory) tym jest łatwiej.
Mam lekkie obawy co do regrywalności. Jeśli ciągle gramy z tymi samymi osobami, dosyć szybko jesteśmy w stanie wyrobić sobie pewne mechanizmy, które znacząco ułatwiają ułożenie kart we właściwy sposób. Mimo że za każdym razem zmieniającego się ułożenia “planszy” pewne ruchy zaczynamy wykonywać automatycznie, a wygrana jest o wiele łatwiejsza do osiągnięcia. Wtedy z pomocą przychodzą warianty zaawansowane. Najbardziej interesujące są dwa, które wprowadzają do gry nowe typy kart:
- Karta pojednania – znana tylko jednemu graczowi mówi jakie dwa typy yokai muszą ze sobą sąsiadować.
- Karta celu – wskazuje w jaki kształt mają być ułożone karty na koniec gry.
Czy warto zagłębić się w świat Yokai?
Yokai wymaga skupienia, bacznego śledzenia ruchów współgraczy, a przede wszystkim dobrej pamięci. Jeśli nie lubicie tego typu gier, to niestety raczej Wam się nie spodoba. Innym aspektem gry, który trzeba wziąć pod uwagę jest to, że błąd jednej osoby rzutuje na całą grupę. Dla osób silnie nastawionych na wygraną, tak mocna zależność od innych graczy, może być nieco frustrującym doświadczeniem.
Muszę przyznać, że bardzo lubię to uczucie, gdy gra od dawna wypatrzona zagranicą ukazuje się na polskim rynku. Mimo to, poczułam lekki zawód, gdy po chwili okazało się, że temat jest niejako na doczepkę, a sama gra to abstrakcyjna, kooperacyjna, pamięciowa zagadka. Niech Was jednak to nie zwiedzie, już po pierwszej rozgrywce gra mnie “kupiła” i cieszyłam się wyzwań, jakie przede mną stawia.
Minimalistyczna estetyka kart przypadła mi do gustu, ilustracje cieszą oko, i jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało przy tego typu grze, dodają klimatu.
Choć nie będę ukrywać, że pierwsza iskierka ciekawości została rozbudzona tylko i wyłącznie tematyką, to summa summarum okazało się, że jest to całkiem sympatyczna, szybka, (w wariancie podstawowym) w miarę lekka, choć wymagająca wytężenia pamięci gra, przy której po prostu miło spędza się czas. Odkrywanie i sprawdzanie na końcu kart daje poczucie satysfakcji, że pracując razem, bez werbalnego kontaktu, udało się zwyciężyć, że nasza pamięć, lepsza lub gorsza, sprostała wyzwaniu.
Kilka słów o ocenie
Przy poniżej ocenie należy wziąć pod uwagę, że:
- autorka recenzji lubi gry pamięciowe
- złożoność gry oznacza poziom skomplikowania zasad, a nie lekkość samej rozgrywki
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.