Domination, to reimplementacja gry Mini WWII autorstwa Chińczyka z Tajwanu Wei-Cheng Chenga, która w zeszłym roku zrobiła prawdziwą furorę. Była ona przedstawicielem coraz popularniejszej kategorii gier eurowojennych. Czy była to gra wojenna z mechaniką euro czy też eurogra z wojennym sztafażem? W sumie to nie jest specjalnie istotne o ile tylko gra jest dobra. A ta była.
Chłopaki z Phalanxa szybko spiknęli się z autorem i postanowili wydać poprawiona międzynarodową wersję. Co ważne – postanowili wydać ją w takiej formie, żeby zainteresować również eurograczy. Tak powstała gra Domination, której kampania kickstarterowa właśnie się kończy.
O czym to jest?
Domination to gra dla dwóch, trzech lub czterech graczy, która pozwala na rozegranie całej Drugiej Wojny Światowej w dziewięćdziesiąt minut… Czy to możliwe? Dotychczas wszystkie gry, które próbowały się pokusić o całościowe odwzorowanie tego konfliktu wymagały poświęcenia wielu godzin na rozgrywkę, jest to więc zupełnie nowość. Jest jednak oczywiste, że nie dało się tego osiągnąć bez wielkich uproszczeń. Czy więc to nadal jest DWŚ?
Jak łatwo się domyśleć, w grze ścierają się cztery główne mocarstwa – Niemcy, Japonia, Związek Radziecki i Wielka Brytania. Chiny i USA, początkowo są nieaktywne, z czasem jednak dołączają do rozgrywki i pełnią rolę mocarstw sojuszniczych sterowanych odpowiednio przez Rosjan i Anglików. Mocarstwa są różnicowane przez wielkość dostępnych jednostek oraz wydarzenia na kartach. Przyznam się szczerze, że wolałbym jednak większe sprofilowanie, które lepiej przedstawiłoby różnice między Niemcami czy Rosjanami.
Jak to działa?
Każde z mocarstw dysponuje swoimi siłami zbrojnymi reprezentowanymi przez armie, floty i lotnictwo. W wersji podstawowej to są żetony, jednak w wersji delux Phalanx poszedł w figurki. Musze przyznać, ze wyglądają bardzo dobrze i świetnie się w Domination sprawdzają.
Wojska należy wystawić na mapie. Cóż… Domination mapę posiada, ale nie wygląda ona jak coś do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Wyobraźcie sobie, że globus został rozcięty na biegunie południowym a następnie rozłożony płasko z biegunem północnym w centralnym punkcie. Po czym zaznaczono na tym kluczowe obszary, na których toczyły się działania podczas DWŚ i wymazano całą resztę. Obszary te podzielono na trzy rodzaje – lądowe, wybrzeża i morskie (co definiuje jakie wojska mogą tam przebywać) oraz połączono szlakami lądowymi i morskimi. Jeżeli mój opis jest zupełnie niezrozumiały to najlepiej zrobicie przyglądając się obrazkowi. Tak chyba będzie najlepiej.
Każde z mocarstw posiada swoją planszetkę technologiczną. Przedstawia ona drzewka technologiczne, które pozwalają na tańsze budowanie i poruszanie wojsk własnych oraz atakowanie wojsk przeciwnika. Do tego dochodzi tor specjalny pozwalający na szpiegowanie oraz atakowanie rakietami infrastruktury przeciwnika. Drzewka technologii są bardzo uproszczone – nie opracowuje się Tygrysa czy Me262, tylko zmniejsza koszt zasobów koniecznych do wykonania akcji. Mają kluczowy wpływ na rozgrywkę – i oczywiście nie da się wynaleźć wszystkiego, więc trzeba inwestować z głową!
Karty
Oczywiście w Domination są karty. Każdą można zagrać na trzy sposoby.
Po pierwsze ikona w prawym górnym rogu mówi nam, jaką technologię przy jej użyciu możemy rozwinąć. Można rozwinąć tylko jedną technologię na turę.
Po drugie można ją zagrać jako wydarzenie (o ile kolor tła wydarzenia odpowiada naszemu mocarstwu). Najczęściej pozwalają one na darmowe wystawienie dodatkowych wojsk, wykonanie darmowych ruchów lub ataków.
Po trzecie – możemy zagrać kartę aby uzyskać punkty zasobów, za które możemy budować wojsko oraz wykonywać ruchy i ataki.
Na początku każdej tury gracze dobierają karty z wykorzystaniem mechaniki draftu. Dostajemy na rękę pewną ilość kart (zależnie od etapu), zostawiamy jedną a resztę kart przekazujemy graczowi po lewej. Później znowu wybieramy jedną itd. Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć jakie możliwości daje draft. Z jednej strony pozwala na dobranie takich kart, które będą lepiej pasować do naszej strategii, a z drugiej strony możemy zatrzymać u siebie kartę kluczową dla przeciwnika. Czyli od samego początku jest się nad czym zastanawiać!
Ruch i Atak
Wykonanie ataku jest bardzo proste – wskazujemy jedną ze swoich jednostek, płacimy za atak i zdejmujemy sąsiednią jednostkę przeciwnika. Koniec. Żadnego rzucania kostkami, zagrywania kart, licytowania, nic. Zwykłe szachowe bicie.
Wykonanie ruchu jest też proste ale z pewnych przyczyn trochę zakręcone. Możemy przesunąć jedną ze swoich jednostek o dowolną ilość kontrolowanych przez siebie pól, po czym wejść na sąsiednie pole niekontrolowane. Ale w tym momencie nabiera znaczenia jakie połączenie jest między polami. Połączenie lądowe wymaga aby obszar został zajęty przez armię a połączenie morskie wymaga użycia floty.
A na czym polega zakręcenie? Ano na tym, że np. flota nie może zatrzymać się na polu lądowym, ale może przez nie przejechać. W efekcie zupełnie legalnym ruchem jest przesunięcie niemieckiej floty z Niemiec, przez Czechosłowację i Polskę na Ukrainę nad Morze Czarne… Eeeee… Wyższy poziom abstrakcji…
Jak wygrać?
By automatycznie wygrać rozgrywkę należy zdobyć odpowiednią ilość punktów zwycięstwa, które dostajemy za kontrolowanie obszarów oraz wynalazki. Dodatkowo jeżeli gra zakończy się bez automatycznego sukcesu, to wygrywa Oś. Ma to na celu zmotywowanie Aliantów (którzy w drugiej części rozgrywki zyskują znaczną przewagę) do aktywnego naciskania na wroga.
Co się zmieniło?
Jeżeli graliście w Mini WWII to zapewne zastanawiacie się, co zostało zmienione. Oczywiście zmieniło się wykonanie i wygląd. Nowe grafiki, inne kolory oraz figurki (tylko w wersji z dodatkiem delux).
Przede wszystkim jednak zmieniła się plansza na której mamy nowe grafiki i różnicowanie połączeń pomiędzy polami. Na obszarach znajdują się teraz fragmenty map geograficznych. To bardzo dobry pomysł, który pozwala bardziej się wczuć w klimat wojenny. Nie bardzo jednak wiem, dlaczego równocześnie zrezygnowano z nazw obszarów. Bardziej zorientowani geograficznie gracze sobie poradzą, jednak nawet dla nich może to być niewygodne. Zdecydowanie mam nadzieję, że zostanie to zmienione w ostatecznej wersji.
Dodatkowo Phalanx zdecydował się na poprawienie wyważenia stron (gdyż wiele osób twierdziło, że wygranie Osią było zbyt trudne). Niestety nie jestem w stanie ocenić czy to się udało.
Jeżeli jednak macie Mini WWII a jego wykonanie i grafika Wam odpowiada, to raczej nie ma powodu aby przesiadać się na Domination.
A skoro o abstrakcji mowa.
Jest oczywiste, że nie da się uniknąć wielkich uproszczeń i abstrakcyjnych rozwiązań w grze, która pozwoliłaby rozegrać sześcioletnią wojnę w półtorej godziny. Czy to jest więc nadal gra wojenna o DWŚ? Czy abstrakcje nie poszły zbyt daleko?
I tak i nie.
Przede wszystkim Domination, to nie jest gra o walkach toczonych podczas DWŚ. Nie ma tutaj bohaterskich czynów, błyskotliwych okrążeni albo wybuchów pocisków. To jest gra o najwyższym poziomie strategii. Pełnimy rolę przywódców politycznych i szefów sił zbrojnych jak Churchill czy Stalin, którzy podejmowali decyzje na najwyższym poziomie. To oznacza, że nie kierujemy do walki konkretnych dywizji, nie wydajemy im rozkazów i nie tworzymy dla nich planów. Wskazujemy obszar działań gdzie mają się toczyć walki i decydujemy jakie zasoby na to przeznaczymy.
Napoleon twierdził, że do toczenia wojny potrzeba trzech rzeczy: pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy. Trudno się z tym nie zgodzić. I właśnie na tym poziomie jesteśmy – decydujemy, w które miejsce mają trafić pieniądze (w postaci zasobów), które mają wygrać wojnę.
Więc patrząc z tego poziomu uproszczenia nie są bardzo dotkliwe. Drzewa technologii pozwalają na różnicowanie możliwości mocarstw i mogą odmienić każdą rozgrywkę. Możemy zrezygnować z inwestycji w technologię i rzucić wszystko w klasyczne ofensywy. Albo wprost przeciwnie, biedujemy na frontach ale za to budujemy bombę atomową, która pozwoli nam zatryumfować w błyskotliwy sposób. Nawet bardzo błyskotliwy, z dużą ilością błysków i grzybów atomowych…
Ten poziom abstrakcji na pewno nie będzie przeszkadzał eurograczom oraz wojennikom lubiącym gry pozwalające na rozegranie wojny na poziomie strategicznym.
Ten poziom abstrakcji na pewno będzie uwierał wojenników, którzy lubią gdy gra ma dużą ilość chromu i mocny efekt symulacyjny. Jeżeli będzie was raziło, że sowiecka flota może zająć wyspy japońskie, to raczej się nie przekonacie do Domination.
Mnie osobiście Domination przekonało.
Jest to gra wymagająca. Mechanika jest prosta a rozgrywka szybka ale w efekcie dają wymagającą zabawę. Trzeba się koncentrować na tym co się dzieje i planować z wyprzedzeniem. Musimy dobierać sobie karty, które będą pasować do tych planów ale równocześnie nie należy zapominać, że przeciwnik ma swoje plany i dobrze byłoby je zakłócić. Może to być męczące dla osób, które lubią przede wszystkim lekkie euro, jestem jednak pewien, że także one znajdą w Domination dużo satysfakcji.
Domination składa się z uproszczeń i abstrakcji, które bardzo raziłyby mnie w grze operacyjnej czy taktycznej. Ale na tym poziomie to działa, szczególnie jeżeli będziemy pamiętać, że celem jest zakończenie wojny w 90 minut.
Nie będzie to gra, którą chciałbym rozegrać zawsze i wszędzie, na pewno jednak będę ją co jakiś czas wyciągał na stół, zwłaszcza gdy czasu będzie mało.
Jeżeli podzielacie moją opinię, to sugerowałbym zajrzeć na KS i skorzystać z ostatnich chwil kampanii aby kupić Domination w dobrej cenie z darmową przesyłką w Polsce.
Matko jedyna, co tu się wydarzyło? Z całym szacunkiem, ale tu wszystko jest na minus w porównaniu do starej wersji. Z małej kompaktowej gry, robi się wydmuszka (wielkość pudła, planszy itp). Prosta, ale przede wszystkim bardzo czytelna mapa zostaje zmieniona na… plamę po oleju. Mimo, że starą grę znam bardzo dobrze, to patrząc na nową planszę zaczynam dostawać oczopląsu, przecież jak tam dojdą jednostki to będzie taki bajzel w oczach, że hej. Kolejna sprawa, urocze drewienka (które trzeba podkreślić, miały kształt czołgów i łodzi) zamienić na tandetny plastik w wersji drogiej lub tekturę w wersji tańszej??? Kto wpadł na tak „wspaniały” pomysł? O kartach lepiej nie będę wspominał.
Podsumowując, mimo, że grę (MWWII) bardzo lubię, to gdybym zobaczył zdjęcia tego wynalazku, nigdy bym jej nie kupił, ani nawet się nią zainteresował, po prostu oczy bolą od patrzenia, (a lubię też brzydkie gry) a szkoda bo mechaniczne, to bardzo ciekawa gra, proste zasady, całkiem fajna głębia możliwości, łatwa do wytłumaczenia, a pokminić naprawdę można.
Patrząc na tego rodzynka zaczynam się bać o polskie wydanie Dominant Spieces ehhh.
Mam nadzieję, że to dopiero prototyp i końcowa wersja gry zostanie jeszcze trochę dopracowana, a nawet więcej niż trochę oraz mimo wszystko życzę samych sukcesów sprzedażowych. Hej!