Wydana po raz pierwszy ponad 20 lat temu karcianka Pchli Cyrk (Circus Flohcati) powraca w nowej szacie graficznej. Jej autorem jest Łukasz Silski, a za mechanikę odpowiada Reiner Knizia – człowiek, którego fanom gier bez prądu przedstawiać nie trzeba. Władca Pierścieni, Tygrys i Eufrat, Zaginione Miasta, Pan tu nie Stał czy Pędzące Żółwie… To tylko niektóre z tytułów doktora matematyki, który słynie z projektowania gier planszowych.
Nowa twarz Circus Flohcati
Pchli Cyrk to gra mieszcząca się w maleńkim pudełku. Składa się na nią 80 kart pcheł (10 zestawów różnego koloru o wartości od 0 do 7) oraz 9 kart atrakcji. Gra jest utrzymana w ładnej, komiksowej stylistyce. Cieszy oko żywą, barwną kolorystyką. Poza kartami, w pudełku znajdziemy jeszcze instrukcję, która jest krótka i zrozumiała. Zasady gry są tak proste, że raczej nikt nie będzie miał potrzeby, żeby po nią sięgać więcej niż raz.
Zasady
Przygotowanie rozgrywki polega na przetasowaniu kart i utworzeniu z nich zakrytego stosu. Pierwszy gracz rozpoczyna odkrywanie kart. Kładzie je na środku stołu, jedna obok drugiej. Robi to tak długo, aż zdecyduje się którąś z nich wziąć na rękę lub trafi na pchłę barwy, która już znajduje się na stole. Traci wtedy kolejkę. Jeśli na środku są już jakieś karty, gracz rozpoczynający swoją turę może po prostu zabrać na rękę którąś z nich, bez dociągania. W czasie wykładnia kart można też trafić na jedną z trzech kart specjalnych:
- Nowa atrakcja – jeśli w czasie dalszego dociągania, gracz trafi na kartę w kolorze, który już znajduje się na stole, odkłada ją na stos kart odrzuconych i kontynuuje swoją turę
- Przejęcie atrakcji – gracz losuje kartę z ręki wybranej osoby
- Żądanie atrakcji – aktywny gracz podaje kolor i sprawdza, czy wskazana przez niego siedzącą obok osoba, ma go na ręce. Jeśli tak, karta trafia do żądającego. W przeciwnym wypadku gracz pyta kolejną osobę. Jeśli nikt nie ma tego koloru, gracz nie dostaje żadnej karty.
W swojej kolejce gracze mogą też wyłożyć Trio, czyli trzy karty o takiej samej wartości. Jeden taki zestaw wart jest 10 punktów. Gra kończy się, gdy wyczerpie się stos lub któryś z graczy ogłosi Wielką Paradę. Aby to zrobić, musi posiadać na ręce karty we wszystkich 10 kolorach. Na koniec rozgrywki gracze otrzymują jeszcze punkty równe wartości najwyższej karty na ręce z każdego koloru. Wygrywa osoba, która zdobędzie najwięcej punktów.
Wrażenia
Kiedy pierwszy raz przeczytałam zasady Pchlego Cyrku, przyszła mi na myśl jedna z moich ulubionych karcianek – Port Royal. Obie gry łączy kompaktowy rozmiar, szybka rozgrywka, proste zasady i mechanika „push your luck”, którą bardzo lubię (mimo że za grosz nie mam szczęścia w kartach). Nowa gra Wydawnictwa Muduko pozycji Port Royal na mojej liście top karcianek nie zagroziła. Przypadła za to do gustu młodszym graczom, którzy wybrali się ze mną do Pchlego Cyrku.
Atutem tej maleńkiej karcianki są proste zasady. Ich opanowanie nie sprawia trudności nawet mocno niepełnoletnim lub niedoświadczonym graczom. Do rozgrywki można zasiąść w składzie 2-5 osób. Ja zdecydowanie polecam potyczkę co najmniej trzyosobową. Pojedynek w Pchlim Cyrku nie jest zbyt emocjonujący, ale karcianka zyskuje rumieńców przy większej liczby graczy. Nie sposób wtedy szczegółowo zapamiętać jakie karty zbierają poszczególni przeciwnicy ani jakich kolorów może im brakować do Wielkiej Parady. Tury przebiegają szybko i płynnie, więc czas między ruchami nie dłuży się nawet w przypadku kompletu graczy. Dodatkowo niezłą zabawą jest kibicowanie (lub wręcz przeciwnie) innym przy dociąganiu kolejnych kart (zwłaszcza, jeśli przeciwnicy często tracą turę). Urozmaiceniem są też atrakcje, które wprowadzają nutkę negatywnej interakcji. Na ręce mamy zwykle sporo kart, więc utrata jednej nie jest zbyt dotkliwa. Dzięki temu nawet dzieci nie powinny mieć kłopotu z pokojowym oddaniem pchły ze swojej kolekcji.
W grze występuje sporo losowości. Można ją nieco kontrolować poprzez uważne śledzenie kart, które pojawiają się na stole. W każdym z dziesięciu zestawów kolorystycznych jest po 8 pcheł. Jeśli więc w cyrku wystąpiły już np. cztery zielone robaki, to pojawienie się kolejnego jest nieco mniej prawdopodobne niż rzadziej dociąganych kolorów. Zdarza się jednak, że te szacunki okazują się być kompletnie nietrafione. Taki jest właśnie urok gier karcianych. Albo się to akceptuje, albo nie ma sensu po nie sięgać.
Nawet w tak małej karciance można pokusić się o zastosowanie różnej strategii prowadzącej do zwycięstwa. W czasie rozgrywki możemy kolekcjonować Tria lub zbierać wysokie karty, które na koniec dadzą nam sporo punktów na koniec. Jedni gracze skupią się na własnych działaniach, inni będą przeszkadzać przeciwnikom. Niektórzy (zdecydowanie ja) będą mocno ryzykować, dociągając kolejne karty, by złapać jakąś super pchełkę, inni podejdą do kwestii odkrywania kart ostrożnie. Jak widać, Pchli Cyrk mimo prostoty zasad daje sporo możliwości kombinowania.
Czy warto wybrać się do Pchlego Cyrku?
Nowa gra Wydawnictwa Muduko to przyjemna karcianka, która jednak mnie nie porwała. Po kilku partiach rozgrywka staje się monotonna. Nie musimy w jej trakcie podejmować trudnych decyzji, a ryzyko związane z dociąganiem kolejnych kart również nie jeży nam włosów na głowie. Pchli Cyrk poleciłabym osobom, które dopiero zaczynają przygodę z planszówkami oraz graczom, którzy często siadają do stołu z dziećmi. Według pudełka do rozgrywki mogą zasiąść dzieci od 6 roku życia. Myślę, że i młodsi gracze sobie poradzą, o ile znają już wartość liczb.
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(6/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.