Cześć. Nazywam się Aga. I jestem Potterheadem. Mam też skłonności do zbieractwa. Nałogowo kolekcjonuję gry planszowe… I karciane też. W obliczu tych faktów jasne jest, że Dobble Harry Potter musiało znaleźć się w mojej kolekcji. Wreszcie maleńka karcianka Wydawnictwa Rebel trafiła w moje ręce (trochę mi wstyd, że dopiero teraz, bo premierę miała pod koniec zeszłego roku). Jak spodobała mi się kolejna odsłona jednej z najpopularniejszych gier rodzinnych ostatnich lat? Nie ma co ukrywać, że się spodobała. Ale po kolei…
Kiedy emocje biorą górę nad rozumem…
Wyobraźcie sobie taką sytuację. Przy stole spotyka się zacne grono znawców twórczości J.K. Rowling. Każdy z obecnych na wyrywki, obudzony w środku nocy wymieni nie tylko tomy serii po kolei, ale też nazwy Domów Hogwartu, nazwiska jego założycieli, a co niektórzy zaczną wygłaszać opinie na temat tego, dlaczego (SPOILER ALERT) zabicie Syriusza było bestialstwem. Przy okazji naszego spotykania ogrywamy Dobble Harry Potter. I już po chwili godność, wiedza, dumnie brzmiące nazwy… A zresztą zacytuję może fragment rozgrywki:
– „Czarodziej w kapeluszu!”
– „Czapka”
– „Niebieska Plama”
– „Krzykaczka”
– „Ten taki jak mu tam było! Wilkołak”
Już po rozgrywce kajamy się, że Profesor Minerwa McGonagall, Tiara Przydziału, herb domu Ravenclaw, wyjec czy wreszcie biedny Profesor Remus Lupin zostali tak upodleni… Tyle że grając w Dobble Harry Potter, zapomina się języka w gębie i wykrzykuje się pierwsze słowo, które nam ślina na język przyniesie. I bywa to bardzo, bardzo zabawne.
Szybka, ładna, zabawna
Tymi trzema przymiotnikami można opisać Dobble Harry Potter. Jeśli graliście w którąkolwiek z poprzednich odsłon bestsellera Wydawnictwa Rebel, to doskonale wiecie jak wygląda rozgrywka. Dla tych, którzy jeszcze nie mieli tej przyjemności, trzy zdania zasad. W grze Dobble szukamy dwóch takich samych symboli na kartach. Jeśli zrobimy to przed innymi graczami, pozbywamy się tej, która leży przed nami. Kto pierwszy wyrzuci wszystkie karty, wygrywa. Koniec zasad.
Gra jak zwykle mieści się w poręcznej, metalowej puszce. Wewnątrz znajdziemy 55 kart z mnóstwem uroczych, kolorowych grafik. Obrazki na kartach bardzo mi się podobają („Ej stop, stop, stop gra wstrzymana. Patrz, jakie testrale są kochane!”). Znajdziemy wśród nich postaci z serii, łatwe do rozpoznania przedmioty (takie jak różdżka) oraz symbole, których nazwanie może być dla graczy niezaznajomionych dobrze z serią książek o przygodach młodego czarodzieja sporym wyzwaniem (jak hipogryf lub mandragora). Gra wciąga i to bardzo. Nigdy nie kończy się na jednej rozgrywce, bo zawsze ktoś chce się odegrać. Na dodatek w instrukcji znajdziemy propozycje minigier (5 dodatkowych wariantów), dzięki którym możemy jeszcze bardziej urozmaicić rozgrywkę.
Klasyka, a wciąż bawi na nowo
Mimo że rozegrałam już niezliczoną ilość partii w różne warianty Dobble, zawsze na nowo zaskakuje mnie, jak dobra jest ta gra. Jej największym atutem jest dynamiczna, bardzo angażująca graczy rozgrywka. Przy tej karciance po prostu nie można się nudzić. Na dodatek jedna partia jest tak szybka (maximum 15 minut), że pozostaje uczucie niedosytu, które każe grać znowu i znowu i znowu…
Dobble Harry Potter różni się od klasycznej wersji tylko klimatem, ale dzięki temu rozgrywka bywa bardzo zabawna. Większość moich znajomych wychowała się w świecie Harrego Pottera, tym zabawniejsze były więc pomyłki i przejęzyczenia. Jak zwykle w czasie gry będziemy czasem z mozołem wysilać wzrok („No ale bo ja teraz nie mam nic. Kompletnie nic. Wszystko sprawdziłam.”), by w końcu dostrzec upragniony symbol („Tego tu przed chwilą nie było!”). I choć zasady gry są tak proste, że nie może być ona tak wciągająca i zabawna… To właśnie taka jest! Możemy oczywiście czepiać się, że w nowej karciance Wydawnictwa Rebel wilkołak z jakiegoś powodu jest niebieski, ale nie zmienia to faktu, że Dobble Harry Potter jest równie dobre jak poprzednie wersje tej klasycznej już gry rodzinnej.
Grę Dobble Harry Potter kupisz w sklepie