Sushi Go to gra, w którą grałam zaledwie raz. Nie zdobyła mojego serca. Rozgrywkę wspominam jako przyjemną, ale nic poza tym. Ot, lekka karcianka, w przerwie między poważniejszymi tytułami. Wiem jednak, że jestem w mniejszości, bo tytuł ten zawojował serca graczy, także tych z naszej redakcji (o czym możecie przekonać się tu). Premiera Sushi Roll stała się dla mnie pretekstem do tego, żeby dać serii drugą szansę i zrewidować moje poglądy. Nie wyszło.
Ale jak to tak, bez puszki?
Jeśli miałabym wymienić zaletę Sushi Go, to niewątpliwie w pierwszej kolejności wspomniałabym o ładnej, metalowej puszce mieszczącej grę. Dzięki niej karcianka zyskała na kompaktowości. Doskonale nadaje się ona, by spakować ją do plecaka, czy torby na wyjazd. Z Sushi Roll sprawa ma się zgoła odmiennie. Z jakiegoś powodu, w trzeciej odsłonie gry stworzonej dla smakoszy sushi, zrezygnowano z puszki. W jej miejsce pojawiło się klasyczne kartonowe pudełko. Nie byłoby w tym nic tak bardzo złego, gdyby nie to, że jest ono o wiele za duże. Regały na gry nie są z gumy, dlatego drażni mnie, gdy wydawcy zmuszają mnie do przechowywania powietrza. Sushi Roll bez wątpienia zmieściłoby się w pudełku o połowę mniejszym (albo puszce).
Pierwsze wrażenie
Wewnątrz pudełka znajdziemy sporo porządnych i bardzo kolorowych komponentów. Wszystkie żetony są wystarczająco grube, a planszetki graczy (tacki) i taśmy, solidne. Dobre wrażenie zrobiły też na mnie kości. Po kilku partiach nie widać jeszcze śladów użytkowania. Do ich przechowywania służy płócienny woreczek, który spełnia swoją rolę. Grafiki, które znajdziemy na elementach gry, są spójne z tematem i poprzednimi tytułami w tej serii. Zabawne, kolorowe ilustracje wiernie oddają wygląd sushi. W pudełku znajdziemy też krótką, bo zaledwie czterostronicową instrukcję. Czytając ją, miałam wrażenie, że została ona napisana z myślą o osobach, które miały już styczność z serią Sushi Go. Nie znajdziemy w niej np. dokładnych opisów poszczególnych dań, przykładów ani wytłumaczenia, o co chodzi z łączeniem wasabi i nigiri.
Sushi Go, tyle że kościana
Sushi Roll to wierna wersja swojej karcianej poprzedniczki. Zasady zostały nieznacznie zmodyfikowane, by móc zastąpić karty kośćmi. Nie zmieniły się występujące w grze dania czy liczba rund. Nieco różnic pojawia się w samej punktacji. Rozgrywka trwa trzy rundy. Na początku każdej z nich losujemy kości z woreczka i układamy je na taśmie. Wybieramy jedną i przekładamy ją na swoją tacę. Taśmę podajemy dalej. Otrzymane kości przerzucamy, wybieramy kolejną z nich i podajemy dalej. I tak aż taśmy zostaną puste. W międzyczasie możemy jeszcze skorzystać z żetonów menu i pałeczek. Pierwsze pozwalają na przerzucenie dowolnej liczby kości, drugie na ich zamianę między taśmami. Po zakończonej rundzie sprawdzamy, jak wartościowe zestawy udało nam się zebrać i zapisujemy wynik. Na koniec gry zostają przyznane jeszcze punkty za posiadane żetony deseru. Wygrywa osoba, która zdobędzie najwięcej punktów.
Wrażenia
Sushi Roll wiernie naśladuje Sushi Go i podobnie jak ono, nie zdobyło mojego serca. Zanim jednak przejdę do marudzenia, powiem, co mi się w grze podoba. Rozgrywka w kościaną grę Wydawnictwa Rebel jest szybka i dynamiczna. Gra przeznaczona jest dla 2–5 graczy i skaluje się całkiem dobrze, poza partiami dwuosobowymi, które drażniły mnie nieco irytującym przekładaniem taśm. Nawet w pełnym składzie, nie ma przestojów (o ile kogoś nie dopadnie kryzys decyzyjny, ale w przypadku tej gry raczej o to trudno). Jest to oczywiście zasługa mechaniki draftu.
Dużym atutem gry są też proste zasady. Ich opanowanie nie będzie stanowić wyzwania nawet dla niedoświadczonych graczy. W czasie rozgrywki nie będziemy sobie łamać głowy nad trudnymi dylematami. Kompletowanie zestawów sushi należy raczej do mało stresujących zadań i nie inaczej będzie w tym przypadku.
Nieodłączną częścią gry, w której posługujemy się kośćmi, jest losowość. W Sushi Roll jest jej bardzo dużo. Możemy nad nią panować dzięki pałeczkom i menu, ale jeśli ktoś nie ma szczęścia w kościach, to czeka go raczej trudne zadanie. Z drugiej strony kości zawsze przynoszą jakąś korzyść, więc nawet jeśli nie zbierzemy tego na co polujemy, nie zostaniemy z niczym.
Lubię mechanikę draftu. Planowanie przyszłych posunięć przy wyborze kart, połączone z próbą przewidzenia ruchów współgraczy sprawia mi dużą przyjemność. W Sushi Roll draft występuje, ale nieco inny niż ten, do którego przywykłam. Planowanie tego, co też mogę później zabrać z taśmy, nie do końca ma sens, bo kości są przerzucane. Wydaje mi się, że wprowadzono tę zasadę tylko po to, by móc korzystać z kości częściej niż trzy razy na grę (albo po to, żeby uniknąć wypadków przy podawaniu taśm pełnych kości). Takie dopisywanie mechaniki na siłę nie do końca mi się podoba.
Nie dla kulinarnych laików
Na kartach gry Sushi Go było widać wyraźnie każde z dań, które reprezentowały. Były one też podpisane. W przypadku Sushi Roll mamy do czynienia z ikonami je imitującymi. Spełniają one swoją rolę, ale jeśli ktoś nie zna się na japońskiej kuchni, może mieć pewną trudność z rozróżnieniem poszczególnych dań. Nie każde z nich jest też podpisane na ściądze, która znajduje się na tacce. Futomaki i wasabi, a nawet menu i pałeczki umieszczone są tam z nazwami, ale np. przystawki już nie, Może się czepiam i w sumie to nie ważne jak się nazywa poszczególne danie, ale jest to pewien brak niekonsekwencji, który mnie drażni.
Nijaka ta japońska uczta
Ludzie lubią Sushi Go. I lubią kości. Te dwa fakty przyświecały Philowi Walker-Hardingowi podczas procesu tworzenia kościanej wersji gry. Niestety jak dla mnie, Sushi Roll jest dowodem na to, że nie wystarczy wziąć dwóch dobrych rzeczy i ich połączyć, by uzyskać coś równie atrakcyjnego. W mojej ocenie kościana wersja popularnej karcianki to tytuł średni. Na pewno może spodobać się tym, którzy oddali swoje serce Sushi Go i Sushi Go Party i takie osoby zachęcam, by przekonały się jakie wrażenie zrobi na nich trzecia w serii gra. Mogę ją też polecić graczom, którzy szukają lekkiej, szybkiej planszówki z dużą porcją losowości.
Grę Sushi Roll (edycja polska) kupisz w sklepie
Dziękujemy firmie Rebel za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(6/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.