Dziki Zachód i gra dla dwóch graczy? Jak dla mnie nie może istnieć lepsze połączenie. Obiecano nam tutaj jeszcze szybką rozgrywkę z dodatkiem strategicznej głębi… Nic tylko siadać i grać. A w rzeczywistości… No nic, musicie posłuchać pewnej opowieści o zasiedlaniu terytoriów w Nowym Świecie.
Zacznijmy od konkretów. Pionierzy, nowość od Lucky Duck Games, nie zawodzą. Dostajemy przyjemną łamigłówkę, którą trzaśniemy szybciutko (a nawet zagramy kilka partii pod rząd). Zasady są banalnie proste oraz przystępne i łatwe do wytłumaczenia. Poradzą sobie z nimi także ci, co dopiero zaczynają przygodę ze światem współczesnych gier planszowych.
Naszym zadaniem jest takie budowanie terytoriów z kart, żeby zarówno stworzyć jak najbardziej rozległe tereny danego rodzaju, jak i najlepiej spełnić 3 zadania wyłożone w przygotowaniu partii. Twist polega na tym, że chociaż mamy wskazaną do dobrania kartę, to właściwie możemy wybrać dowolną kartę z kręgu i wtedy… przeciwnik zabiera do siebie wszystkie pominięte przez nas karty!
I tutaj otwiera się przed nami pole do rozmyślań. Pójść w budowę terenów czy cele? Zdobyć dużo punktów i jednocześnie pozwolić rywalowi na zgarnięcie kilku kart? A może spokojnie dobierać po jednej karcie i powoli sobie rzepkę skrobać… Cały czas trzeba zwracać uwagę na to, jakie karty będą przydatne dla drugiej strony, na czym jej zależy, gdzie kieruje swoje działania, toteż nie jest to pasjans, choć nikomu nie wystrzelimy karty w kosmos. Bardzo przyjemnie rywalizowało mi się o dobre rozwiązanie tej quasi-przestrzennej zagadki.
W pudełku znajdziemy dość niewiele elementów. Ot, 18 kart i notes do zapisywania punktów. Nic dziwnego, że można zamartwiać się o regrywalność. Na szczęście nie jest źle – wszystkie komponenty wykorzystano maksymalnie. Pod każdą kartą terenów umieszczono inny cel – kombinacji trochę jest. I przy okazji kilka terenów nie będzie brało udziału w rozgrywce. Warto wspomnieć, że owe zadania są nie tylko zróżnicowane, lecz także w inny sposób wpływają na bieżącą partię, czyli kształtują ją na trochę inną modłę. Po prostu dostosujemy nasz styl gry do nowych wyzwań. Fajnie było odkrywać coraz to inne sposoby kombinowania oraz zdobywania punktów.
Jednakże mam wrażenie, że Pionierzy w pewnym sensie udają grę sprytną i głęboką, chociaż w rzeczywistości nie jest ona aż tak wyrafinowana. Właściwie liczba naszych decyzji jest dość ograniczona. Wiele tutaj nie wymyślimy – mamy parę opcji i zazwyczaj bez problemy odkryjemy najlepszą. Co wcale nie oznacza, że bawiłam się źle i marze tylko o tym, żeby szybciutko pozbyć się tego małego pudełka. Było bardzo dobrze, lecz wciąż w pamięci miałam rozgrywki w Air, Land&Sea, gdzie wciśnięto tyle strategii, głębi i rozmyślań w jeszcze mniejszą liczbę kart możliwych do zagrania, że klękajcie narody. Pionierzy po prostu nie wytrzymują porównania.
Muszę jeszcze ponarzekać na oprawę graficzną – zdecydowanie bardziej podobała mi się okładka oryginalnego wydania. Ja wiem, że podróbka Clinta Eastwooda na rączym rumaku sprzeda się lepiej niż parę kolorowych kwadratów, no ale… Dodatkowo choć Pionierzy idealnie sprawdzą się na wyjazd, do plecaka itd., to w spełnieniu tej funkcji mogą przeszkodzić dwie rzeczy. Po pierwsze zajmują trochę miejsca na stole, a po drugie…
… set up jest upierdliwy. Ja wiem, że normalny człowiek nie ma problemu z rozłożeniem w kręgu 15 kart, ale najwyraźniej w moim otoczeniu brakuje takich indywiduów. Romby nam wychodziły, jakieś dziwne figury, tam się karta zgięła. Za szybka jest to gra, aby powodować takie problemy ;)
Czy Pionierzy zostaną w mojej kolekcji? Wbrew temu, co może się wydawać po przeczytaniu powyższego narzekania – tak. Jest to mocne 7.5 (według naszej skali, sprawdźcie ;). Nie powali nas na kolana, nie zachwyci nowatorską mechaniką, ale zapewni sporo ciekawej, intelektualnej rozrywki. I równocześnie nie przeciąży naszych szarych komórek. Po prostu bardzo dobry filler. Jeżeli szukacie czegoś na szybko, do kolacji, przy czekaniu na innych graczy, w przerwie między ciężkimi sucharami – trafiliście w 10.
Wieść gminna niesie, że dodatek do gry solo działa całkiem nieźle, lecz… w różnych miejscach pojawiły się wątpliwości, co do tłumaczenia niektórych kart. Problemy okazały się całkiem poważne tzn. ja np. zgłupiałam i nawet nie próbowałam rozegrać tego trybu. A naprawdę wyglądał na ciekawy – nowe cele, a nawet wątek fabularny. Bardzo, bardzo szkoda, że dano ciała i nie zadbano o właściwe tłumaczenie :(
Pionierzy to bardzo dobry filler dla dwóch graczy (a nie ma ich za dużo!), gdzie dwa umysły mierzą się z ciekawie przemyślaną zagadką. Idealna na leniwe wieczory lub w tle do czegoś ciężkiego. A cena zachęca do zakupu. Dobrze zabrać na wyjazd lub na bardziej luźne spotkanie. Do 18 kart wciśnięto sporo regrywalności, więc z pewnością nie będzie to chybiony zakup. Ja tam z chęcią wyłożę jeszcze Pionierów na stół :)
Plusy:
+ szybki i dobrze przemyślany filler
+ różnorodne oraz świetnie zaprojektowane zadania
+ spora regrywalność
+ przyjemna łamigłówka zamknięta w 18 kartach
+ zapewnia sporo zabawy
+ proste, intuicyjne oraz łatwe do wytłumaczenia zasady
+ dobra cena
Minusy:
– udaje sprytniejszą niż jest w rzeczywistości
– upierdliwy set up
– grafika na okładce (Clint Eastwood jest super, ale jego karykatury już mniej)
– niejasne tłumaczenie kart w dodatku do solowej rozgrywki
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(5/10):
Ogólna ocena
(7.5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.