Autorzy gier planszowych, niczym alchemicy poszukujący kamienia filozoficznego, starają się znaleźć innowacyjną mechanikę, która zdobędzie serca graczy. Wielu z nich sięga po sprawdzone rozwiązania i miesza je. Czasem wyjdzie z tego niezły bigos, innym razem kociołek wybuchnie, ale łącząc to, co dobre, można też stworzyć coś jeszcze lepszego… I na tym zakończę alchemiczne nawiązania, bo nie w klimacie fantasy ma być ta recenzja. Tortuga 2199 to gra, która w czerwcu zeszłego roku ufundowała się na platformie wspieram.to i której GF ma przyjemność być patronem. Tyle tytułem wstępu. A teraz przenosimy się do świata kosmicznych korsarzy, buszujących w czasie i przestrzeni.
Morskie opowieści z sucharami w kieszeni
Planszówka Wydawnictwa Phalanx łączy w sobie cechy gry przygodowej i ekonomicznej, wykorzystując przede wszystkim mechaniki deck-buildingu oraz area control. Moje oczekiwania, co do tego tytułu były ogromne. Kosmos i piraci to tematy, po które chętnie sięgam wybierając gry, książki i filmy, z którymi spędzam wolny czas. Nie tylko fabularnie, ale i mechanicznie, Tortuga 2199 to zdecydowanie moja bajka. Jestem po pierwszych rozgrywkach i moje odczucia są bardzo pozytywne.
Gra Wydawnictwa Phalanx spełniła moje oczekiwania co do klimatu, a każda rozegrana przeze mnie partia dostarczyła mi całej masy emocji. Wrażeń zresztą jest jeszcze przede mną sporo. Do tej pory udało mi się wypróbować ten tytuł w składzie dwu i trzyosobowym. Podstawowa wersja gry pozwala na zebranie wokół planszy do 4 osób, a rozszerzenie daje możliwość dołączenia jeszcze jednemu graczowi. Przede mną jest też przygoda z dodatkiem Zatoka Wraków, wprowadzającym m.in. nowe sektory oraz karty, które niewątpliwie jeszcze bardziej urozmaicą rozgrywkę. Zdradzę Wam, co udało mi się do tej pory ustalić na temat Tortugi – byłej kolonii górniczej, przemierzanej przez galaktycznych piratów.
Kodeks piracki, czyli o zasadach słów kilka
Zacznijmy od końca. Żeby zostać zwycięzcą w grze Wydawnictwa Phalanx, trzeba zdobyć 15 punktów wpływu lub posiadać ich największą liczbę w czasie, gdy któryś z graczy podbije Tortugę. Cel jest prosty, ale dróg do niego jest bardzo wiele. Grę rozpoczynamy z talią 10 kart początkowych. Z czasem będziemy ją rozbudowywać, rekrutując załogę oraz zdobywając sojuszników. W każdej turze mamy do wykorzystania 5 kart (poza pierwszą, w której ich liczba zależna jest od kolejności graczy). Gdy kończy się nasz ruch, wszystkie, zarówno użyte jak i nie użyte karty zostają odrzucane i dociągamy kolejne. Punkty wpływów zdobywać możemy na mnóstwo sposobów, korzystając aż z 14 akcji. Ich koszt opłacamy jednym z dwóch zasobów pozyskiwanymi z kart: walutą crypto lub manewrami. Możemy wykonać dowolną liczbę ruchów, dopóki mamy czym za nie zapłacić.
W czasie swojego ruchu możemy:
- Dobrać wcześniej zarezerwowaną kartę
- Zagrać kartę z ręki
- Kupić kartę z targu, opłacając jej koszt w crypto lub manewrach
- Odrzucić kartę z targu w sektorze w którym przebywamy (1 crypto)
- Poruszyć statek do sąsiedniego sektora (1 manewr za każdy przemierzony fragment planszy)
- Zebrać minerał (1 manewr)
- Podejrzeć kafel potwora w lokacji (1 manewr)
- Zarezerwować kartę na kolejne tury (2 crypto)
- Usunąć kartę ze swojej talii (2 manewry)
- Zapolować (Możemy walczyć tylko z rozpoznanym przeciwnikiem. Aby go pokonać, trzeba wydać tyle manewrów, ile wynosi wartość na jego żetonie)
- Wymienić kartę Polowania na punkty wpływu
- Podbić sektor przewyższając aktualną wartość obrony.
- Wzmocnić kontrolowany sektor (wydajemy crypto w liczbie równej wartości obrony, którą chcemy uzyskać)
- Zaatakować przeciwnika (wygrywa ta osoba, która wyłoży więcej symboli manewrów).
Wszystkie akcje są proste i intuicyjne. Co ważne, są one świetnie opisane w instrukcji. Zawiera ona także wiele przykładów, które dodatkowo rozwiewają wszelkie wątpliwości co do reguł gry. W pierwszych turach przydaje się oczywiście karta pomocy ze spisem akcji, ale już po kilku ruchach gracze nie będą jej potrzebować. Gra toczy się tak długo, aż ktoś zdobędzie upragnione 15 punktów wpływu lub skutecznie zaszarżuje na Tortugę. Ta druga opcja nie oznacza jednak automatycznego zwycięstwa, a jedynie uzurpację. Po zdobyciu stolicy gracze rozgrywają jeszcze jedną turę. Wygrywa ten z nich, kto na koniec ma najwięcej punktów. Remisy rozstrzygane są oczywiście na korzyść uzurpatora.
Korsarstwo to pełne emocji zajęcie
Jak widzicie, Tortuga 2199 daje nam mnóstwo możliwości taktycznych. Jest coś dla pirata – agresora, korsarza z duszą łowcy, a i osoby o zacięciu ekonomicznym nie będą się nudzić. Nie ma jednej, wygrywającej taktyki. Dróg do zwycięstwa jest bardzo wiele. Żeby wygrać, trzeba łączyć mechaniki, dostosowywać się do tego, co wypadnie nam w talii, kombinować, korzystać z okazji. Czasem warto też iść na żywioł i oczywiście atakować innych. Osoby, które lubią sprawdzać alternatywne drogi do zwycięstwa, w przypadku tego tytułu będą miały spore pole do działania.
A życie pirata jest zupełnie nieprzewidywalne
W przypadku Tortugi 2199 jak zwykle działa zasada „są karty, jest losowość”. Jest to typowy deck-building, w którym to my decydujemy, co mamy w talii, jednak nie mamy wpływu na to jak, ułoży nam się sytuacja na ręce. Z mojej perspektywy dodaje to grze rumieńców. Możemy oczywiście zwiększyć prawdopodobieństwo pojawienia się mocnych kart, przez usuwanie tych słabszych z naszej talii, tworząc optymalny zestaw.
Regrywalność planszówki Wydawnictwa Phalanx stoi na bardzo dobrym poziomie. Co prawda autorzy nie do końca wykorzystali możliwości, jakie daje modularność planszy, jednak nieprzewidywalne karty, różne statki ze specjalnymi zdolnościami, umieszczane losowo w sektorach potwory i przede wszystkim konieczność reagowania na to, co robią inni gracze, doskonale wpływają na różnorodność rozgrywek. Każda piracka eskapada na Tortugę jest inna. Nawet jeśli postawimy na polowanie na potwory, to w przypadku, gdy los nie będzie nam sprzyjał, musimy zmienić taktykę. Dostosowywanie się do tego co mamy na ręce jest bardzo ważne i tylko dobrze wykorzystując karty, możemy myśleć o zwycięstwie.
Tortuga 2199 oferuje asymetryczną rozgrywkę. Zróżnicowanie między graczami uzyskujemy w podstawowej wersji gry dzięki statkom z odmiennymi zdolnościami. Do tego dochodzą jeszcze karty tożsamości, odblokowane w czasie kampanii na wspieram.to, oraz minidodatek Tajna Agenda. W ramach tego maleńkiego rozszerzenia każdy z graczy dostaje na początku kartę. Może ją wykorzystać, gdy spełni określony warunek np. przejmie kontrolę nad wszystkim sektorami z targami. Karty dają nam różne korzyści np. zasoby.
Nie każdy żółtodziób zostanie piracką legendą
Tortuga 2199 to gra, którą trzeba poznać. Emocji dostarcza już pierwsza partia, jednak dopiero po kolejnej, lub jeszcze jednej rozgrywce poznajemy dobrze talie i możemy świadomie planować swoje posunięcia. W podstawowej wersji gry do wyboru mamy pięć targów, w których znajdziemy wielu mocnych sojuszników. Niektóre z kart są unikalne i kiedy tylko pojawią się na planszy, rozpoczyna się wyścig, by je pozyskać. Gwarantuje Wam, że każdy z Was będzie chciał mieć na pokładzie np. Profesora. A kiedy przestajemy się gubić w czasie i przestrzeni, wiedząc już gdzie znaleźć karty, na których nam zależy, można w pełni rozwinąć żagle (w przenośni i dosłownie) i… porządnie popiracić.
Korsarstwo to nie fizyka kwantowa – obowiązują proste zasady
I tak też jest w tym przypadku. Co prawda instrukcja gry ma aż 24 strony, ale głównie dlatego, że mamy do dyspozycji sporo akcji, których opisy są na dodatek zilustrowane wyczerpującymi przykładami. Często zapraszam do gry osoby, które mają ograniczoną cierpliwość do tłumaczenia zasad (nieszczęsne „grajmy, w trakcie się zorientuje co i jak” też się zdarza). W takim składzie wiele poważniejszych tytułów skazanych jest na zesłanie do planszówkowego niebytu… ale nie Tortuga 2199!
Pod względem mechaniki nie znajdziemy tu nic, czego nie ogarną nawet niezbyt zaawansowani gracze. Zbieranie i wydawanie surowców, potyczki między graczami na przewagę w jednym z zasobów, przejmowanie kontroli nad fragmentem planszy, korzystanie ze specjalnych zdolności karty lub sektora, który kontrolujemy… te i inne czynności wykonywane w czasie tury gracza są w zasadzie intuicyjne. A jednak te w sumie proste zasady dają mnóstwo możliwości kombinowania. Dodatkowo akcje są tak szybkie, że nie trzeba długo czekać na swój ruch, więc rozgrywka jest wyjątkowo dynamiczna i wciągająca.
Jak pirat z korsarzem
Kiedy spotyka się choćby dwóch żeglarzy spod znaku skrzyżowanych piszczeli, musi iskrzyć. W grze Tortuga 2199 mamy sporo interakcji, zwłaszcza tej negatywnej. Nie ważne, czy gramy w dwie, czy w trzy osoby – prędzej czy później nasze drogi się skrzyżują i działa pójdą w ruch. Jeśli chce się wygrać, trzeba mieć oko na przeciwników. W przeciwnym razie, jak to piraci – gotowi są w najmniej spodziewanym momencie wbić nam nóż w plecy. Nie sposób wyeliminować z rozgrywki negatywnej interakcji, choć dla pacyfistów twórcy gry przygotowali pokojowy wariant, w którym jest ona nieco mniej odczuwalna. Z drugiej strony mamy też możliwość zagrania w trybie agresywnym, w którym potyczki graczy stają się jeszcze bardziej atrakcyjne, niż w klasycznej wersji gry.
Łajba musi być solidna!
Tortuga 2199 to gra, która zdobyła moje serce już po pierwszym spojrzeniu. Wszystkie grafiki wyglądają według mnie rewelacyjnie. Figurki statków są ładne, bardzo szczegółowe i wiernie oddają ilustracje z kart. Także znaczniki graczy robią wrażenie. Małe działka rozmieszczone na planszy zdecydowanie dodają klimatu rozgrywce. Stylowe, utrzymane w mrocznej, eleganckiej kolorystyce grafiki, grube i bardzo porządne żetony i kafle sektorów pełne detali figurki statków oraz świetna wypraska, gdzie wszystko ma swoje miejsce – pod względem wykonania Tortuga 2199 stoi na bardzo wysokim poziomie. Jedyna rzecz, do której mogę się przyczepić, to nieco za cienkie jak na mój gust karty. To one są w końcu solą tej gry, więc wydaje mi się, że mogłyby być grubsze.
Klimat? Do pełni szczęścia, brakuje tylko butelki rumu!
Gra Wydawnictwa Phalanx jest mocno osadzona w motywie korsarskiego życia. Mamy tu wszystko, co znamy i kochamy w świecie piratów, ale w nowym, kosmicznym wydaniu. Kraken, Latający Holender, czy w końcu tytułowa stolica korsarzy przeplatają się z kartami zawierającymi np. wiertło laserowe, kriokomorę, czy też mutanta. Dodatkowym bardzo klimatycznym smaczkiem jest dla mnie możliwość wcielenia się w kultowe postaci pirackiego świata takie, jak np. Anne Bonny lub Francis Drake. Dzięki rewelacyjnym grafikom oraz klimatycznym figurkom statków w czasie gry rzeczywiście czujemy, że przemierzamy sektory, zdobywamy twierdze i fortece, a także walczymy z przeciwnikami.
Czy warto?
Arr! Czy ktoś z Was ma jeszcze wątpliwości, czy poleciłabym tę grę? Oczywiście, że tak! Jak dla mnie, jest to świetny tytuł zarówno dla mniej, jak i bardziej zaawansowanych graczy. Rozgrywka zamyka się co najwyżej w 1,5 h, a zasady Tortugi 2199 są tak proste, że naprawdę nie trzeba posiadać piątego stopnia wtajemniczenia w świat planszówek, żeby dobrze się przy niej bawić. Podsumowując… Yo ho ho i razem bracia do lin! :)
Złożoność gry
(6/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(9/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra tak dobra, że chce się ją polecać, zachwycać nią i głosić jej zalety. Jedna z najlepszych w swojej kategorii, której wstyd nie znać. Może mieć niewielkie wady, ale nic, co by realnie wpływało negatywnie na jej odbiór.