Fishbone Games zapewnił ostatnio graczom solidną dawkę średniej ciężkości euro. A wszystko to, dzięki dwóm nowościom: Ragusie oraz Wenecji. Niedawno opisywałam swoje wrażenia na temat pierwszej z nich. Dziś nadszedł nas na kolejną. Czy Wenecja to równie dobra planszówka, jak objęta patronatem GF Ragusa? A może mimo tylu podobieństw (są to m.in. szata graficzna, poziom trudności rozgrywki, spora doza interakcji między graczami) odczucia, które mamy po rozgrywce są zgoła odmienne? Oto moja opinia na te i kilka innych tematów.
Na podbój kanałów!
W czasie rozgrywki w Wenecję wcielimy się w gondolierów (jakżeby inaczej!). Przemierzając kanały na swoich łodziach, będziemy handlować towarami, zatrudniać pomocników wykonywać misje, mieszać się w politykę, ale i knuć intrygi. Odpowiednio kierując swoimi poczynaniami, staniemy się gondolierem o potężnym majątku i ogromnych wpływach. A takie połączenie niechybnie przyniesie nam zwycięstwo w grze. Jeśli jednak zbyt mocno zaangażujemy się w podstępne machinacje, ściągniemy na siebie uwagę inkwizycji. Ta zaś szybko i skutecznie wyeliminuje nas z wyścigu o laur zwycięzcy.
Wykonanie
Wenecja to gra, na którą przyjemnie mi się patrzy. Średniej wielkości pudełko wypełnione jest po brzegi komponentami. Na plus należy policzyć także fakt, że wydanie to zostało wyposażone w modułową wypraskę. Bardzo ułatwia ona przechowywanie i przygotowywanie planszówki do rozgrywki. Podobają mi się drewniane elementy gry – mosty, meple gondolierów, pomocników, ale i plastikowe, ładnie wykonane łódki. Także inne komponenty – żetony, znaczniki, planszetki graczy, karty oraz dwustronna plansza są jak dla mnie solidne i czytelne. Pod względem technicznym nie ma więc się do czego przyczepić.
Elementy gry są też dość funkcjonalne. Na planszy oraz planszetkach znajdziemy przypominajki o mniejszych zasadach, które mogłyby nam umknąć po lekturze dobrze napisanej instrukcji. Niestety jest jeden, ale za to bardzo uciążliwy wyjątek, a mianowicie płytki budynków. Są one rozkładane losowo na planszy. Na nich, w czasie rozgrywki będą umieszczani pomocnicy każdego z graczy. I tutaj właśnie pojawia się problem. Projektując grę, autorzy zupełnie nie pomyśleli o tym, że mepelki będą zasłaniać akcje budynków. A to one są solą tej planszówki. W pudełku nie znajdziemy też sensownie skonstruowanej pomocy gracza ze spisem akcji, co mogłoby uratować sytuację. Szkoda, bo ten jeden detal bardzo mocno wpływa na komfort rozgrywki.
Przygotowanie gry
Rozpoczęcie partii w Wenecję poprzedzone jest kilkoma czynnościami. Przygotowanie należy zacząć od rozłożenia planszy i umieszczenia na niej w losowy sposób płytek budynków. Wszyscy gracze otrzymują planszetki oraz komponenty w swoim kolorze. Znaczniki swoje, a także końca gry umieszczają w odpowiednich miejscach. Każdy otrzymuje też po 3 karty misji z talii składającej się z od 9 do 20 kart (w zależności od liczby graczy). Rozdysponować należy też pieniądze. Gracze otrzymują na początek 6 monet. Osoba rozpoczynająca zabiera znacznik, który pozostanie u niej do końca rozgrywki. Dodatkowo każdy otrzymuje 2 monety za współgraczy, których tura przypada przed nim (2 gracz +2, 3 gracz +4 itd.). Należy jeszcze przygotować karty wpływów i umieścić je w zakrytym stosie obok planszy. Opcjonalnie można rozdać każdemu po karcie przychylności, która nieco ułatwia rozgrywkę.
Zaczynamy? Jeszcze nie!
Zanim gracze zasiadający do Wenecji rozpoczną wyścig o miano króla kanałów, muszą rozmieścić swoje łodzie na planszy. Począwszy od pierwszego gracza, każdy kładzie przy wybranym przez siebie nadbrzeżu jedną gondolę. Następnie w odwrotnej kolejności, umieszczane są drugie łodzie.
Rozgrywka
W czasie swojej tury każdy z graczy wykonywać będzie kilka akcji w ściśle określonej kolejności.
- Zagranie karty wpływów (opcjonalnie)
- Przemieszczenie gondoliera – mamy dwie lodzie, ale tylko jednego mepla, który może nimi pływać. Jeśli chcemy dwa razy z rzędu skorzystać z tej samej gondoli, musimy zapłacić 3 monety.
- Przesunięcie gondoli – w czasie ruchu płacimy koszt przepłynięcia danym kanałem, rozpatrujemy spotkania i aktywujemy akcje w budynkach, gdzie znajdują się nasi pomocnicy, by w końcu zacumować przy jednym z nich.
- Wykonanie misji (opcjonalnie)
- Szkolenie pracownika – umieszczamy pomocnika na pierwszym polu lub przesuwamy go o jedno z nich, zgodnie z ruchem wskazówek zegara
- Aktywacja budynku – gracz może wykonać wszystkie akcje, które do tej pory „opanował” jego pomocnik
Gracze wykonują swoje tury tak długo, aż zostanie zainicjowany koniec gry. Następuje to gdy wyczerpie się stos kart misji lub gdy znacznik na torze Wielkiej Rady dojdzie do odpowiedniego miejsca. Po ukończeniu aktualnej rundy rozegrane zostaną jeszcze dwie, po czym następuje podliczanie punktów.
Sałatka punktowa
W grze Wenecja punkty zwycięstwa możemy zdobyć na bardzo wiele sposobów. Otrzymujemy je m.in. za pozycję na torze Wielkiej Rady, ilość umieszczonych na planszy pomocników, posiadane monety oraz wykonane misje. Po kilku partiach nie wydaje mi się, aby była jedna, optymalna droga do zwycięstwa. Wręcz przeciwnie – myślę, że ten tytuł sprawdzi się u osób, które lubią testować różne warianty strategii. Dodatkowo gra cechuje się całkiem dobrym poziomem regrywalności, dzięki zmiennemu ustawieniu budynków. Wykorzystywanie zależności między sąsiadującymi lokacjami jest niezwykle istotne. Najważniejsze jest, by rozkręcić sobie szybko silniczek, który pozwoli nam generować zasoby, które będziemy zamieniać w punkty (nie muszą to być wyłącznie “kosteczki”).
W kanałach bywa ciasno
Interakcja to bardzo ważna część gry Wenecja. Podczas rozgrywki będziemy się ścigać na kilku polach, rozpatrywać spotkania gondoli, które będą owocowały w punkty intryg, dostarczać innym punkty za to, gdzie zacumowaliśmy łódź, przesuwać meple innych graczy, blokować swoje ruchy i wiele, wiele innych. Rozgrywka jest emocjonująca, a oczekiwanie na swoją turę nie jest bierne, ponieważ aby myśleć o zwycięstwie, musimy bacznie śledzić poczynania innych gondolierów.
Wariant dwuosobowy i solo
Poza podstawowym trybem, mamy jeszcze możliwość rozegrania partii w Wenecję w mniejszym składzie. W czasie pojedynku każdy z graczy kontroluje jedną z łodzi automatycznego przeciwnika. Przy wariancie solo, mierzymy się z Dożą, który będzie uzyskiwał punkty za poczynania aż dwóch “automatów”. Jak dla mnie tryby te nie są tak satysfakcjonujące, jak rozgrywka w 3,4 osoby. Poruszanie się gondolami przeciwnika wprowadzało zamęt w moim “master planie”, dlatego też chętniej zasiądą do tej gry w składzie co najmniej trzyosobowym.
Wrażenia
Wenecja podoba mi się mechanicznie. Planowanie, optymalizacja ruchów, znajdowanie sposobu na to, by w każdej rundzie uzyskiwać jak najwięcej punktów, ale i rozbudowywać ten mechanizm na przyszłość – wszystko to sprawia, że każda partia jest angażująca i pełna emocji. Rumieńców rozgrywce dodaje niewątpliwie fakt, że możemy zostać na jej końcu wyeliminowani z powodu zbyt wysokiej ilości punktów intryg.
Wadą planszówki Wydawnictwa Fishbone Games są za to źle zaprojektowane płytki budynków, o których wspominałam wcześniej. Niestety jest to na tyle duży mankament, że ma spore znaczenie dla komfortu rozgrywki, zwłaszcza w większym składzie. Autorzy przedobrzyli też z łodziami. Teoretycznie powinniśmy kłaść je jedna na drugą. W praktyce jest to możliwe, jednak biorąc pod uwagę kosteczki, w nich przewożone wiąże się ze sporym ryzykiem, którego nie jestem skłonna ponosić.
Podsumowując, Wenecja to średniej ciężkości gra euro, która na pewno znajdzie na polskim rynku swoich amatorów. Gra świetnie sprawdza się pod względem mechaniki. Gorzej jest jeśli chodzi o komfort rozgrywki. Mimo to jeśli jesteście miłośnikami eurogier, to tytuł ten zdecydowanie warto wypróbować.
Ragusa czy Wenecja?
Jak dla mnie wybór jest prosty. Znacznie bardziej przypadła mi do gustu Ragusa. O tym co podoba mi się w tej grze, możecie przeczytać tutaj.
Złożoność gry
(5/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(6/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.