Wahadło, jak dotąd, było dla mnie największym recenzenckim wyzwaniem. O tej grze można naprawdę sporo powiedzieć. Ponadto nie można zarzucić jej sztampowości. Jeżeli szukacie naprawdę nietuzinkowego doświadczenia z grami bez prądu, to trafiliście we właściwie miejsce. Jednocześnie tytuł ten potrafi wywołać wyjątkowo skrajne emocje. Jedni docenią pomysł i wykonanie, natomiast inni ze złością odejdą od stołu – i już nigdy nie będą chcieli ponownie do niego usiąść. W czym tkwi haczyk?
Otóż Wahadło od Albi to worker placement w… czasie rzeczywistym. Dokładnie tak. Nie ma czasu na zastanawianie się nad ruchem, trzeba działać. Można mieć wrażenie, że ten pomysł na pewno nie może się udać. Lektura instrukcji również nie rozwiewa naszych wątpliwości. Mamy poczucie nadmiernego przekombinowania, a wręcz przekształcenia prostego szkieletu mechanicznego w coś absolutnie niestrawnego. Jednakże w trakcie rozgrywki to wszystko działa. I zaskakuje nas zarówno pomysł, jak i jego wykonania. Co nie oznacza, że tytuł ten nam się spodoba. Dalej może być nieprzyjemnie poirytowani. Rozważmy to wszystko na spokojnie.
Bój o klepsydrę
Na samym początku trzeba powiedzieć, że nie uświadczymy sytuacji rodem z Jungle Speeda. Nie będziemy ani wyrywać sobie pionków, ani ścigać się w ich stawianiu na pola (no może czasami), a i nasze palce mogą czuć się bezpieczne – nie doznamy żadnej kontuzji. W Wahadle nie tyle ścigamy się z czasem, o ile zastanawiamy się nad postawieniem pionka w odpowiednim czasie. Ta różnica jest znacząca i przesądza o całej grze. Po przebrnięciu przez dość dziwaczną fabułę dowiadujemy się, że naszym zadaniem jest takie manipulowanie workerami, aby znaleźli się na danych polach we właściwym momencie.
Rozgrywka trwa 4 rundy, a po każdej z nich następuje faza randy. W trakcie każdej rundy będzie zdobywać zasoby, który następnie będzie przemielać na inne zasoby i to w ostateczności da nam punkty zwycięstwa itd. Na planszy znajdziemy 3 osobne obszary akcji: fioletowe, zielone oraz czarne. Do nich przypisane są określone zestawy akcji wraz z klepsydrami, regulującymi podejmowane na nich działania. Każda klepsydra przesypuje się w innym czasie: w 3 minuty, w 2 minuty i w 45 sekund. I właśnie od tego zależą nasze możliwości.
System umieszczania robotników jest dość prosty. Gracz może przenosić (albo zdejmować) podwładnych (workerów) na pola akcji w rzędzie nie zawierającym klepsydrę. Natomiast akcje możemy wykonywać tylko tam, gdzie klepsydra jest. I teraz zaczyna się cała zabawa. Musimy mieć na względzie nie tylko to, co zamierzamy osiągnąć (np. jakie zasoby zdobyć), lecz także do czego dążą inni gracze, aby zrealizować naszą strategię. Jednakże nawet najlepszy plan może rozsypać się w drobny mak, jeśli niedostatecznie oszacujemy czas. O ile nie zaplanujemy dobrze naszych ruchów, to może zdarzyć się nieprzyjemna sytuacja bezczynności, gdy będziemy czekać, aż w końcu przesypania się klepsydry i jej przestawienie umożliwi nam odzyskanie workerów.
I to stanowi trzon rozgrywki w Wahadło. Takie ustawienie podwładnych, które zarówno pozwoli nam zmaksymalizować nasze zyski, jaki i zminimalizuje ryzyko bezczynnego czekania. Oczywiście akcje przy dłużej przesypujących się klepsydrach są zdecydowanie bardziej intratne. Jednak czy mamy czas, żeby je wykonać? Czy inni gracze nas nie wyprzedzą? Wiele jest tutaj zmiennych oraz wiele do przemyślenia. Niemniej rozgrywka w czasie rzeczywistym wymaga od nas dość szybkiego rozruszania szarych komórek przy jednoczesnym zwracaniu uwagi na poczynania naszych rywali. Przy pierwszych partiach będziemy popełniać sporo błędów. Niektóre ruchy trzeba będzie cofać. Wahadło wymaga od nas innego typu myślenia, niż inne typy worker placementów. I należy się go najpierw „wyuczyć”, aby czerpać pełną przyjemność z rozgrywki.
Walka między podwładnymi
W jaki sposób rozwiązano problem rywalizacji graczy o jedno pole? Dalej działa tutaj zasada „tylko jeden worker może znajdować się na danym polu”. Po prostu używamy elitarnych podwładnych, którzy mogą zajmować zajęte pola. Co ciekawe w trakcie rozgrywek nie zdarzyła nam się często sytuacja, w której dwóch graczy jednocześnie chciałoby położyć meepla na to samo pole. Żadne ręce nie ucierpiały w ramach ewentualnego konfliktu ;) Niemniej przy takich okazjach pomaga nam tor kolejności, rozstrzygający wszystkie spory.
Aczkolwiek przedstawienie Wahadła wyłącznie jako wariacji na temat mielenia surowców było by zafałszowaniem obrazu. W samej rozgrywce znajdziemy trochę więcej. Niezwykle podobała mi się sposobność podbijania prowincji, co zwiększało nasze atrybuty, jednak zawsze podczas fazy rady należy odrzucić ich nadmiar. W takich wypadkach należało nieraz przekładać doraźne korzyści nad długofalową strategię. Zresztą sama faza rady jest całkiem ciekawa.
W grze, w której nie uświadczymy tur, wprowadzała ona z jednej strony pewien ład i porządek, podczas gdy z drugiej strony dawała chwilę wytchnienia od ciągłego namysłu oraz nieustannej obserwacji ruchów innych graczy. W jej trakcie ustalamy nową kolejność w zależności od tego, ile znaczników głosów udało nam się zdobyć w poprzedniej rundzie, uzyskujemy nagrody z toru przywilejów oraz dokonujemy zwykłych i klasycznych czynności porządkowych ;) Wbrew pozorom kolejność jest tutaj niezwykle ważna, ponieważ nie tylko rozstrzygana ona wszystkie remisy, lecz także pomaga nam zdobyć lepsze nagrody, znaczące zwiększające nasze szanse na zwycięstwo. Pamiętajcie, że przed radą kończymy tylko wykonywanie akcji, więc przed nią warto dobrze przemyśleć, co chcemy osiągnąć w następnej rundzie.
Podobało ci się? Well no, but actually yes.
Nie jestem w stanie podsumować Wahadła w kilku prostych słowach. Zebrać plusów i minusów, i lecieć dalej. Gra jest na tyle oryginalna, że mam ochotę zagrać w nią jeszcze raz, ale jednocześnie potrafi tak zirytować, że człowiek ma ochotę rzucić ją w kąt i nigdy nie wracać. A takie stany mogą pojawić się podczas jednej rozgrywki ;) Mimo że wymaga od nas trochę innego typu myślenia, to nadal pozostaje średnio-zaawansowanym euro, gdzie ruchy powinny być dobrze przemyślane oraz wplecione w jakieś długofalowe działania.
A to wcale nie jest takie proste. Człowiek na samym początku może poczuć się zagubiony, a odkrywanie dróg prowadzących do zwycięstwa jest trudniejsze niż w standardowym sucharku. Nie jest to również tytuł dla tych, którzy nie tolerują popełnianych podczas rozgrywki błędów. Zwłaszcza przy pierwszych partiach zdarzają się one nagminnie i czasami trzeba po prostu wzruszyć ramionami i bawić się dalej. Nie będzie to dla nas przyjemnie, jeśli zaliczamy się do zasadowych i mechanicznych purystów. Zwłaszcza że podczas gdy nie ma możliwości powiedzieć stop, aby przewertować instrukcję lub zajrzeć na bgg ;)
Wahadło jest grą trudną oraz wymagającą sporego zaangażowania. Nie na poziomie reguł bądź odkrywania zależności między poszczególnymi polami, lecz z powodu konieczności połączenia myślenia w innych kategoriach, niż tych znanych z innych tytułów, z presją czasu. A dalej ponosimy konsekwencje źle zaplanowanych ruchów. I potem nie mamy zasobów, prowincji, głosów… I wszystko zaczyna iść jak po grudzie. A my wstajemy od stołu i chcemy dać 1 na bgg :)
Naprawdę po partii czułam, że głowa mi paruje i pęka. Dlatego też miałam wrażenie, że jest ona odrobinę za długa. Serio czułam się wymęczona. I nie ma tutaj znaczenia liczba graczy. Jak jest nas mniej przy stole, to wszystko toczy się odrobinę wolniej, ale dalej czujemy niepokój ze względu na uciekający czas. No i rozgrywkę w parze można sobie podarować – widać, że ten tryb został dodany na siłę. Warto też zwrócić uwagę, że człowiek niekiedy po prostu nie ma już siły myśleć, toteż daje sobie spokój i stawia tych podwładnych randomowo, bo już nie ma siły.
Dalej jednak jest to doświadczenie, które chce powtórzyć. Zmierzyć się ponownie z tym stawianiem workerów w czasie rzeczywistym. Wiem jednak, że nie jest to gra dla każdego. Poziom irytacji może przewyższyć przyjemność płynącą z rozgrywki. Niemniej jeśli szukacie czegoś naprawdę oryginalnego, ciekawego i pragniecie wielkiej dawki nowości, to może być to tytuł dla was. Dodajcie do tego jeszcze to, że gra może być jeszcze bardziej wymagająca. W zaawansowanym trybie postacie dostają unikalne zdolności, które jeszcze bardziej przeobrażają rozgrywkę w starcie umysłów (w określonym czasie!). Nie tylko sporo mieszają w podstawowych zasadach, lecz także chronią przed podążaniem ciągle tymi samymi szlakami. A i Wahadło jest jeszcze świetnie wykonanie oraz fenomenalnie prezentuje się na stole. Wykonaniu niczego nie można zarzucić.
Wahadło to gra specyficzna, trudna i nie dla każdego. W ciekawy sposób łączy mechanikę worker placement z rozgrywką w czasie rzeczywistym. Przy prostych zasadach potrafi rozgrzać nas mózg do czerwoności. Nie jest to jednak doświadczenie dla każdego. Niemniej jeśli presja czasu nie stanowi dla was wyzwania, a gra bez ścisłego trzymania się reguł was nie przeraża, to będziecie świetnie się bawić. Warto spróbować i dać temu tytułowi szansę – przynajmniej poznać coś nowego :) I na luzie stawiajcie tych workerów ;)
Plusy:
+ w oryginalny sposób łączy mechanikę worker placement z rozgrywką w czasie rzeczywistym
+ zmusza nas do innego typu myślenia
+ proste zasady, które prowadzą ostatecznie do przegrzania naszych zwojów
+ nowe podejście do „mielenia zasobów”
+ ten pomysł bardzo łatwo mógł się nie udać, a jednak działa!
+ takich wyzwań jeszcze nie było ;)
+ jak podejdziemy do niej na luzie, to będziemy świetnie się bawić
+ świetnie wygląda
Minusy:
– trochę za długo przez co może znużyć
– nie dla każdego – presja czasu nie na każdego działa stymulująco
– rozgrywka dla dwóch graczy
– stawiane przez graczami wymagania… mogą rozłożyć na łopatki
Złożoność gry
(6/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.