Bitwa warszawska to z pewnością ważne wydarzenie w historii naszego kraju. Warto trochę lepiej poznać tę słynną bitwę, aby nie tylko poszerzyć naszą wiedzę, lecz także wyrobić sobie zdanie na temat jej konsekwencji. Przeniesienie się do tych dramatycznych dla stolicy dni umożliwia nam gra Bitwa Warszawska od Instytutu Pamięci Narodowej, zatem w pudełku na pewno znajdziemy sowity dodatek historyczny. Jednak jak z innymi, bardzo ważnymi dla graczy, rzeczami? Jak ta gra wojenna dla dwóch graczy radzi sobie z regrywalnością, jaki typ rozgrywki nam proponuje oraz jakie emocje budzi? Czy wszystko udało się tutaj zapiąć na ostatni guzik?
Na samym początku muszę uspokoić wszystkich tych, którzy poczuli się zaniepokojeni sformułowaniem „gra wojenna”. Bitwa warszawska nie ma za wiele wspólnego z tym, co zazwyczaj kojarzy się z tytułami spod tego gatunku. Wojennicy nazwaliby ją raczej grą euro. Nie znajdziemy tutaj mrowia jednostek o różnych statystykach, 40 stronicowej instrukcji czy skomplikowanych i żmudnych zasad odwrotu. W Bitwie warszawskiej wszelkie „wojskowe” elementy zostały znacząco uproszczone. I chociaż postarano się o mechaniczne odwzorowanie pewnych realiów (np. akcja plądrowania, odrzucanie kart przed bitwą jako symbol niedocierania rozkazów na front, specyfika Obrońców Warszawy), to jej zasady są naprawdę proste oraz intuicyjne. Jednocześnie gwarantują one przyjemną rozgrywkę, które daleko do banalności.
Czas obronić stolicę
Podczas gry, w zależności od wybranej strony, będziemy starali się albo zdobyć Warszawę, albo rozproszyć radzieckie wojska. Swoim żołnierzom będziemy wydawać rozkazy wymarszu, plądrowania bądź natarcia. Oczywiście nie uciekniemy od rozgrywania bitew. I to wszystko w ograniczonym czasie – mamy tylko 5 rund.
Reguły naprawdę nie są skomplikowane. Każda runda składa się z trzech faz: operacyjnej, walk oraz porządkowania. W pierwszej z nich będziemy wydawać znaczniki rozkazów, które wcześniej zgromadziliśmy na żetonach naszych armii. Według łatwego przelicznika – jeden wydany znacznik uprawnia nas do poruszenia się o jedno pole bądź pozwala nam na zaatakowanie innej armii. I tutaj zaczyna rozpościerać się przestrzeń dla naszych taktycznych umiejętności. Zaczynamy zawsze z tych samych pozycji, ale i tak możliwości jest całkiem sporo. Dodatkowo zawsze możemy zagrać jakąś kartę akcji, aby zmienić sytuację na planszy.
Przede wszystkim natarcie usuwa z wrogiego oddziału wszystkie znaczniki rozkazów, więc odpowiednia kolejność wykonywania akcji jest tutaj niezwykle ważne. Czasami lepiej zadecydować o rozegraniu z góry przegranej bitwy, aby uchronić się przed groźniejszym manewrem przeciwnika. Ponadto nie zawsze warto ruszać się wszystkimi żetonami, gdyż często o wiele bardziej opłacalne jest odczekanie i zebranie większej liczby znaczników rozkazów (np. za pomocą kart lub w fazie porządkowania). Dzięki temu w późniejszych akcjach wykonamy zarówno więcej akcji, jak i przybliżymy się do zwycięstwa.
Wróg u bram
Oś rozgrywki stanowią jednak bitwy, które mechanicznie przedstawiają się bardzo interesująco. Dysponujemy stosowną liczbą kart, których kolory zgadzają się z żetonami jednostek. W trakcie starcia wybieramy 4 karty, ale zawsze jedną losowo stracimy przed rozstrzygnięciem, co dodaje potyczkom aspekt nieprzewidywalności. A my mamy trochę emocji oraz zastanawiamy się, czy nasz plan na pewno się powiedzie. Karty niezgadzające się z kolorem armii wracają nam do ręki. Ponadto możemy zwiększyć nasze szanse przez zagrywanie kart neutralnych oraz dzięki akcjom z kart.
Naprawdę przyjemnie rozgrywało mi się te bitwy :) Zwłaszcza gdy dodaliśmy zasady zaawansowane, czyli fortyfikacje oraz manewry okrążające, co pozwalało obrońcy lub atakującemu odłożyć jedną kartę przed odrzuceniem. W niektórych przypadkach dawało to naprawdę sporą przewagę. Same starcia były z jednej strony dynamiczne i szybkie, podczas gdy z drugiej strony wymagały jednak namysłu oraz analizy tego, co dzieje oraz będzie się dziać na planszy. A losowość wynikająca z kart (i jednocześnie trochę ograniczająca nasze możliwości) sprawiała, ze nic nie było do końca policzalne, przy czym nawet najlepszy zestaw nam nie pomoże, gdy będziemy prowadzić nasze wojska na oślep.
Warto zaznaczyć, że karty już do nas nie wrócą. Co odrzuciliśmy, to na stale wypada z gry. Nie ma żadnego tasowania tali, toteż trzeba ostrożnie manewrować swoimi zasobami. Gracz reprezentujący Rosję zaczyna a aż 10 kartami, ale później to Polacy dociągają więcej kart. Dlatego też nie warto nimi na samym początku za bardzo szarżować ;) Szczególnie gdy kusi nas dostępna wyłącznie dla nich dodatkowa akcja plądrowanie, pozwalająca na odrzucenie 2 znaczników rozkazów z jednej armii i dobranie za to karty. W fazie porządkowania nie tylko przygotowujemy się do kolejnych rund, lecz także dokładamy na każdą armię po jednym znaczniku rozkazu, co często jest brzemienne dla naszych decyzji. A i wprowadza ciekawy element planowania i wyboru tego, czy wolimy od razu iść w ostry konflikt, czy też pragniemy najpierw zebrać stosowne siły.
Błyskawiczna wojna
Bitwa warszawska to bardzo przyjemna gra, o prostych zasadach, która pozwoli nam pokombinować. Nie jest prostacka i zapewni nam sporo dobrej zabawy w trakcie planowania oraz odpowiadania na ruchy. Ponadto jest szybka, set up nie trwa za długo, a i cena jest przystępna. Jako propozycja na wieczór dla pary graczy, która nie chce jednak siedzieć do późnych godzin nocnych – sprawdzi się idealnie.
W trakcie rozgrywki pojawiły się u mnie zarówno emocje, nerwowość, jak i musiałam trochę się nagimnastykować, żeby zrealizować wszystkie moje zamierzenia. Losowość sprawnie niweluje tutaj schematyczność, a z ewentualną powtarzalnością poradzą sobie podejmowane przez nas decyzje, które zmieniają okoliczności towarzyszące. Dlatego też regrywalność jest spora. Chociaż po paru rozgrywka widzę kilka pewniaków w ruchach.
Na przykład nie opłaca się atakować Obrońców Warszawy (bronią ich wszystkie kolory kart) dopóki nie jesteśmy pewni, że rywal pozbył się już wszystkich najlepszych kart. Ponadto graczowi radzieckiemu łatwiej jest wygrać przez przeczekanie do końca i zajęcia Radzymina, niż porywanie się na atakowanie stolicy. Oczywiście im więcej gramy, tym lepsze zagrania stosujemy. Niemniej niektóre ruchy wciąż są bardziej opłacalne niż inne.
Bitwa warszawska w swojej kategorii jest grą bardzo dobrą, nie zamierzam pozbywać się jej ze swojej kolekcji, ale mimo wszystko odrobinę lepiej bawiłam się przy ORP Orzeł . Więcej było tam interesujących rozwiązań mechanicznych. Tutaj jest przyjemnie, ale bardziej klasycznie. Zbyt wielu nowości tutaj nie uświadczymy. Z chęcią jednak będę od czasu do czasu wyciągać ją na stół. Oczywiście muszę też wspomnieć o świetnym dodatku historycznym oraz fantastycznej jakości wydania. Plansza wprowadza w klimat :)
Bitwa warszawska to pozycja, która fantastycznie sprawdza się w swojej kategorii. Proste zasady i ciekawe możliwości decyzyjne zapewnią nam rozrywkę na wieczór. Ciekawy system bitew, dobrze rozwiązana kwestia znaczników rozkazów, odpowiednia doza losowości – czego chcieć więcej? Jest bardzo mało tak dobrych gier na 2 graczy i to jeszcze w takiej cenie :)
Plusy:
+ ciekawy sytem walki oraz mechanika zagrywania rozkazów
+ odpowiednia doza losowości
+ okazja do sprawdzenia swoich taktycznych umiejętności
+ proste i intuicyjne zasady
+ unika schematyzmów
+ szybka i dynamiczna rozgrywka
+ jakość i estetyka wydania
+ cena
Minusy:
– po pewnym czasie widzimy najbardziej opłacalne zagrania
– ZSRR łatwiej wygrać przez przeczekanie i zajęcie Radzymina, a nie zdobycie stolicy
– mało innowacyjna
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.