Egmont to wydawnictwo, które uraczyło nas w ostatnim czasie sporą liczbą małych gier. Ich atutem jest fakt, że wszystkie doskonale mogą sprawdzić się jako towarzysze dłuższych i krótszych podróży. Po świetnym Criss Cross i niezłych Ubongo Trigo i Bits, w moje ręce wpadły Kaczki. Jak na tle innych, wspomnianych wyżej gier do plecaka wypadły? Zapraszam do lektury recenzji.
Podczas gry będziemy zdobywać punkty na dwa sposoby: odrzucając zestawy kart lub porównując wartość naszej ręki z przeciwnikami. Pierwszy wariant to opcja bezpieczna, drugi to wersja ryzykowna, ale z potencjałem na zdobycie większych profitów. Gra trwa pięć rund. Osoba, która zdobędzie najwięcej punktów, zwycięży. Zaraz, zaraz a co to ma wspólnego z kaczkami? No właśnie… Wrócimy do tego.
Kaczka plażowa
Skupmy się na moment na oprawie graficznej. Ta przyznam, że mnie nie zachwyciła. Nie mam też co do niej większych zarzutów. Ilustracje są kolorowe, przez niektórych mogłyby zostać uznane za zabawne, do mnie jednak nie trafiły. Jeśli chodzi o wykonanie, to karty są dość grube, a w niewielkim pudełku nie hula wiatr, więc mnie zadowala.
Jak grać?
Na początku rundy każdy gracz dostaje siedem kart kaczek oraz jedną ręcznika. Pierwsze bierze na rękę. Ręcznik kładzie przed sobą. Podczas swojej tury, można wykonać jedną z dwóch akcji.
Pierwsza z nich to odrzucenie zestawu, składającego się z dowolnej liczby karty o tej samej wartości, lub co najmniej trzech kart z kolejnymi liczbami (rosnącymi lub malejącymi). Jeśli po którejś z tych czynności ręka gracza jest pusta, runda się kończy, a on zabiera wierzchnią kartę koła ratunkowego ze środka stołu. Pozostali gracze sumują wartości swojej ręki. Osoba z najwyższą, odrzuca wszystkie karty. Pozostali gracze kładą pod ręcznik najwyższą kartę. Jeśli po swoim ruchu gracz nie ma pustej ręki, ciągnie on kartę z zakrytej talii dobierania lub odkrytych stosów kart odrzuconych gracza po prawej, lub lewej stronie.
Druga opcja to nurkowanie. Można się go podjąć, jeśli wartość ręki gracza nie przekracza 10. Jeśli jest ona dodatkowo niższa, niż suma kart każdego ze współgraczy, manewr uznaje się za udany. Gracz, który zanurkował, otrzymuje w nagrodę wierzchnie koło ratunkowe oraz najwyższą kartę ze swojej ręki. Sumowanie kart innych graczy następuje tak, jak poprzednio. Nieudane nurkowanie oznacza, że któryś z graczy miał na ręce mniej, niż aktywny gracz. Otrzymuje on wtedy wyłącznie karne punkty z rewersu karty koła ratunkowego. W tym przypadku gracze również porównują wartości swoich rąk. Osoba z najwyższą sumą je odrzuca, resztą wkłada jedną z kart pod ręcznik. Po pięciu rundach punkty są zaliczane.
Dwa i pół
Mimo że Kaczki stworzone zostały dla 3-5 osób, na końcu instrukcji znajdziemy też wariant dla par. W tej wersji graczom towarzyszy Kaczy Duch. Zasady właściwie się nie zmieniają. Fantom posiada tylko jedną, zakrytą kartę. Nie nurkuje, a jedynie odrzuca to, co dobiera w każdej turze. Uczestniczy on natomiast w obliczaniu wartości ręki, przy czym pod uwagę zamiast niej brany jest jego stos kart odrzuconych.
Wrażenia
Plażowa oprawa graficzna kryje abstrakcyjną grę, która z plażą ma tyle wspólnego, co jej tytułowe bohaterki, czyli niewiele. Pomijając jednak fakt, że równie dobrze mogłaby to być gra o guzikach lub muszelkach, jest to zdecydowanie tytuł, który warto sprawdzić, jeśli lubicie małe, ale sprytne karcianki.
Nowość Egmontu polega na klasycznym pozbywaniu się kart z ręki, poprzez odrzucenie setów. Jeśli chodzi o interakcję, to mamy tu możliwość blefowania przy nurkowaniu, oraz ewentualnego pobierania sobie potencjalnie przydatnej dla innych graczy karty. Losowość jest, ale niezbyt uciążliwa. Nawet jeśli wpadną nam wysokie karty, mamy możliwości, żeby się ich pozbyć.
Zaletą Kaczek jest niewątpliwie szybka, dość angażującą rozgrywka w każdym składzie. 15 minut to wystarczająco dużo czasu, żeby rozegrać partię nawet w pięć osób. Dodatkowo proste zasady sprawiają, że jest to dobra gra dla młodszych graczy.
Podsumowanie
Czy Kaczki mnie zachwyciły? Nie. Czy rozczarowały? Też nie. Ot jest to przyjemna karciana, w którą rozgrywki nie odmówię, choć jednocześnie nie byłaby to pierwsza z gier, po które bym sięgnęła, gdyby to ode mnie zależał wybór kolejnej pozycji do ogrania.
A jak plasuje się ten tytuł w porównaniu do innych wspomnianych przeze mnie nowości Egmontu? Moje serce zdecydowanie zdobyło Criss Cross. Kolejne gry, po które bym sięgnęła, wybierając z tego zestawu, to po pierwsze właśnie Kaczki, następnie Ubongo Trigo, a na końcu Bits, który najmniej przypadł mi do gustu.
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.