Wczoraj miałam przyjemność pobawić się ptaszkami. Ptaszki, czyli „Na skrzydłach”. Testowaliśmy fanowski dodatek „Pisklaki”.

Na skrzydłach z dodatkami – ptaki Europy, Oceania oraz fanowskie Pisklaki. W pełnej okazałości. Ta komórka po prawej stronie to nie jest czynności dokumentowania przebiegu rozgrywki. To aplikacja, w której po zeskanowaniu karty można posłuchać głosu tego ptaka.
Skocz Pan po piwo!
Nie cierpię „Na skrzydłach”. To gra, która zmusza do myślenia ;). W dodatku ma sporo zmiennych, które trzeba uwzględnić, ale nade wszystko:
- trzeba umieć czytać i chcieć czytać opisy na kartach ptaków (to da się zrobić, akurat czytać lubimy :))
- każdy sobie rzepkę skrobie a tury bywają dość długie. I wcale nie ratuje sytuacji fakt, że od czasu do czasu robimy coś podczas tur innych graczy (np. bierzemy pokarm). Albo na koniec rundy (zdolności turkusowe z Ptaków Europy). Albo na koniec gry (żółte karty z Oceanii).
- i jest losowa. Nie jest niesprawiedliwa, nie aż tak jak szereg innych gier, ale niestety mamy tylko trzy ptaszki do wyboru (przy dobieraniu kart) albo wręcz dobieramy w ciemno. No i kości, czyli jedzonko. Jak wypadną tak będzie. Niektóre efekty kart też zależą od rzutu kostkami (wypadnie ta myszka, albo nie wypadne).
Tym razem grałam w 5 osób i generalnie po swoim ruchu mogłam spokojnie zająć się czytaniem nowości na Facebooku. Albo skoczyć po piwo. Tego właśnie nie cierpię w „Na skrzydłach”. Bo poza tym jednym mankamentem gra jest przednia i prezentuje sobą całe morze kombinowania. Prawie każdy ptak ma jakiś efekt – czy to w momencie zagrania, czy wtedy, gdy aktywujemy rząd (brązowe cechy) biorąc żarełko, jajeczka czy karty, czy na koniec rundy/gry etc. Do tego punkty dają jaja ale nade wszystko trzeba mieć walutę (czyli jedzenie, którym płacimy za wystawienie karty) oraz karty. Dużo różnych możliwości w turze, naprawdę jest nad czym myśleć, by zagrać nasze ptaszki najbardziej optymalnie. Niestety jest też trochę losowości, bo nie zawsze mamy na tacce (skąd możemy dobierać) takie karty jak byśmy chcieli. Możemy też dobierać w ciemno, ale to jeszcze większa niewiadoma.

Jak widać na załączonym obrazku – pisklak wykluł mi się i to dwukrotnie na łące. To dodatek fanowski, więc siłą rzeczy znaczniki drewniane niekonieczne muszą odpowiadać temu, co symbolizują. Tu: dysk symbolizuje dopiero co wyklutego pisklaka, a ludzik już nieco podrośniętego. Ten podrośnięty daje opisywane niżej w tekście bonusy: pozwala na powtórne aktywowanie karty.
Pisklaki
Pisklaki wywracają rozgrywkę do góry nogami. Inne dodatki wprowadzają nowe zasoby, nowe karty, nowe plansze (które uwzględniają te zasoby) ale w zasadzie nic się w grze jako takiej nie zmienia. Pisklaki wprowadzają…. pisklaki. Za każdym razem kiedy umieszczamy jakiegoś ptaka w jakimś siedlisku – na planszy siedlisk (jest to plansza z tego dodatku) przesuwamy odpowiedni, dedykowany temu siedlisku (las, łąka, woda) znacznik. Poza tym, że czasem można przez takie przesunięcie zyskać jajo, jedzonko lub kartę, to co jakiś czas (kiedy znacznik przesunie się na czerwone pole) dochodzi do wyklucia się piskląt w danym siedlisku u wszystkich graczy (po jednym u każdego gracza – o ile ma on jakieś jajo). Pisklaki, poza tym, że przynoszą punkty na koniec gry (co nie jest bez znaczenia bo zależą od ptaka, na karcie którego się wykluły), pozwalają podwoić brązowy efekt z karty – wtedy, gdy aktywujemy rząd. To naprawdę bardzo dużo zmienia.

Plansza siedlisk. Gdy zasiedlamy jakieś siedlisko ptraszkiem – przesuwamy odpowiedni znacznik na torze. Od czasu do czasu wykluwają nam się pisklęta (wtedy, gdy znacznik trafi na czerwone pole)
Grajcie, ale co najwyżej w 3 osoby
Tak, jak nie lubię „Na skrzydłach” (ale tylko i wyłącznie z powodu niezmiernego downtime’u, który powoduje, że tracę zainteresowanie grą pomiędzy swoimi turami), tak Pisklaki skradły moje serce. Ale tak czy inaczej – rozgrywka w 4 czy 5 osób to słaby pomysł. Są gry, w które należy grać w 2 osoby, góra 3. I do takich gier IMHO należy „Na skrzydłach”. Nasza rozgrywka (wszystkie dodatki plus Pisklaki) trwała 4 godziny i liczyła 5 osób. W połowie gry co niektórzy już wymyślali dodatek pt. „Kot”. Wpuśćmy kota, który zeżre wszystkie pisklęta i spowoduje koniec gry ;). Ale dzielnie wytrwaliśmy do końca. Więcej tego błędu (pięcoosobowego błędu) nie popełnimy.