Najlepsza gra o Psach to pozycja dla 2-5 graczy od 9 lat i czasie gry około 30 minut. Autor, Chris Cieslik, nie jest może wybitnie znaną postacią, niemniej można go kojarzyć z takich pozycji jak One Deck Dungeon, Nie testowaliśmy tego wcale, no i przede wszystkim z mojego ulubionego Red7, którego był współautorem. Gra jest świeżynką z 2021 roku (nie tylko u nas) i oparta jest przede wszystkim na mechanice set collections. Na stronie FoxGames można znaleźć instrukcję, a w serwisie BGG zapoznać się z profilem gry.
Pieski w parku i w ogródku
Na 100 kart w talii składa się 10 ras psów, po 10 piesków w każdej rasie. I tak np. pierwsza dziesiątka to labradory, numery 20-29 to maltańczyki, zaś moje ukochane owczarki niemieckie mają z przodu piątkę. Ostatnie, 90+ to niezupełnie pieski – to koty w psybraniu, czyli jokery. Potrafią to samo co pieski, ale będą takiej rasy, do jakiej je dołożymy.
Każdy piesek potrafi wykonywać jakąś sztuczkę (mechanicznie: jest to efekt, który wykonamy po zagraniu karty) – i tak w każdej rasie mamy 10 różnych piesków. Sztuczek jednak nie jest 100 – każda rasa ma ten sam zestaw: odważny piesek, który w ramach swojej umiejętności zakopuje jedną kość dla swojej rasy występuje zarówno w wersji pitbull, szpic czy owczarek australijski. A zatem mamy tylko 10 sztuczek (występujących w talii 10 razy) oraz 10 bonusów na koniec gry (to ten bonus na dole karty wspólny dla wszystkich psów danej rasy), przy czym ten 10-ty bonus nie jest bonusem, tylko jokerem, a więc de facto będzie to tylko 9 różnych cech. W sumie, wydawałoby się, niewiele do zapamiętania, za to do rozkminiania sporo, bo sztuczki i bonusy mocno korelują z liczebnością naszych ras oraz ich obecnością w naszym ogródku.
I może jeszcze warto wspomnieć, że w tej grze chodzi o kości. Karty mają dwie funkcje – awers to piesek, rewers to kość. Nasze pieski zakopują kości (mechanicznie: bierzemy zakrytą kartę z talii i wkładamy ją pod karty danej rasy) i/lub ulepszają je (kość może mieć wartość od 1 do 10). Na koniec gry sprawdzamy nie tyle liczbę zakopanych w naszym ogródku kości, co sumę ich wartości.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o… kości ;)
Po początkowej euforii niestety moje uczucia powoli zaczęły stygnąć. Podczas pierwszej partii miałam w głowie lekki chaos z powodu nieznajomości efektów kart. Wydawało mi się, że druga, najdalej trzecia partia będzie już przebiegać płynnie, że nauczę się, które cechy warto wykładać na początku, a które trzymać w zanadrzu. Uda mi się wypracować schemacik. Bo gra ma ku temu przesłanki i gdyby nie losowość w pojawianiu się kart w psim parku (potocznie nazywanym wystawką) mogłaby być rzeczywiście uznana za schematyczną. Wracając jednak do kolejnych partii – niestety. Czy to z powodu jakiegoś mojego upośledzenia, czy też na skutek takiej a nie innej specyfiki gry – grunt, że nie udało mi się nawet po kilku partiach poczuć swobodnie. Teoretycznie zapamiętanie co robi mądry pies, przyjacielski tudzież wesoły nie powinno stanowić problemu. Dla mnie jednak jest wyzwaniem. Obiecuję sobie za każdym razem, że przed następną partią wyjmę karty i po prostu dam sobie pół godziny na wkuwanie, ale nie wiem czy o to chodzi w zabawie… Podobnie rzecz się ma z cechami ras (czyli bonusami odpalanymi na koniec gry). Niby jest ich tylko dziewięć do spamiętania, ale nijak nie idzie mi tego uczynić. Efekt końcowy jest taki, że wiecznie siedzę z nosem w tekście, choć w założeniu powinien wystarczyć rzut oka.
Jeśli pominiemy ten smutny wątek obowiązku czytania, które jak widać boli a przeto zanika w narodzie, to sama gra jest całkiem przyjemna. Mimo tego, że losowość jest spora i dużo zależy od tego, czy uda nam się dopchać do właściwych psów na wybiegu. Jest tam piesków tyle, ilu graczy plus jeden. Na początku rundy wszyscy jednocześnie wybieramy jedną kartę z ręki. Tury rozgrywane będą zgodnie z numerem wybranych kart, a polegają na zagraniu wybranej karty a następnie wzięciu karty z wybiegu na rękę. Nawiasem mówiąc najgorzej ma osoba przedostatnia w kolejce. Najlepiej być pierwszym (największy wybór) lub ostatnim (wybór żaden ale za to aż dwa psy – ostatniego, niechcianego pieska bowiem zaprasza ostatni gracz bezpośrednio do swojego ogródka). Średniaki są passé.
Bardzo miłe jest kombinowanie którego psa zagrać. Zazwyczaj jest tak, że im więcej mamy piesków danej rasy, tym silniejszy będzie efekt naszego zagrywanego pupila. Można to porównać do budowania silniczków czy składania kombosów. Daje radość. Opisy na kartach są jasne, symbolika jest praktycznie znikoma – trzeba się nauczyć znaczenia raptem dwóch ikonek (jedna to ulepszenie kości, a druga to liczba psów danej rasy w naszym ogródku).
Jak wspomniałam na początku – chodzi w tej grze o to, by zakopane kości przyniosły jak najwięcej punktów. Zazwyczaj im więcej piesków będziemy mieć w ogródku, tym będzie łatwiej. Na pewno im więcej piesków danej rasy – tym silniejsze efekty kolejnych. Ale pamiętajcie, że nie o to chodzi, żeby je mieć. Chodzi o to, by zakopały dużo kości. A jeszcze lepiej, żeby te kości ulepszyły, żeby finalnie mieć jak najwiecej kości o wartości 10 i 5 – bo to właśnie one dają wam najwięcej punktów.
Krótkie podsumowanie
+ jasne i proste zasady
+ dynamiczna gra
+ można grać aż do 5 osób, a gra dobrze się skaluje
+ sporo kombinowania
+ spora regrywalność, losowość sprawia, że nigdy nie wychodzi tak jak sobie zaplanujemy, partie mocno się różnią
– ciągle siedzimy z nosem w tekście kart – nie wystarczy rzut oka na cechę / rasę
– losowość sprawia, że jednemu podejdą super pieski, a drugiemu nie.
Grę Najlepsza gra o psach kupisz w sklepie
Dziękujemy firmie FoxGames za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.