Bruno Cathala to mój ulubiony projektant gier. Nie miałam okazji zapoznać się ze wszystkimi tytułami, które stworzył, ale przyglądam się każdemu pudełku, które ma wydrukowane jego nazwisko na okładce. Moje serce zdobył średniej ciężkości planszówkami (Cyklady, Pięć klanów), więc byłam ciekawa, co udało mu się zmieścić w niewielkiej Konspiracji: Uniwersum Abyss.
Większość gier francuskiego autora jest ładnie wydana i tu również wykonanie stoi na przyzwoitym poziomie. Najpierw rzuca się w oczy śliczna fioletowa puszka (jest również niebieska wersja, ale zawartość jest identyczna). Karty z klimatycznymi grafikami również przypadły mi do gustu. Pudełko jest małe i porządne, więc nie ulegnie szybko zniszczeniu.
Przygotowanie jest bardzo proste. Na środku stołu kładziemy talię lordów, a obok zostawiamy trochę wolnej przestrzeni na pięć stosów kart odrzuconych. Talię miejsc umieszczamy poniżej, wykładamy wierzchnią kartę i również zostawiamy trochę miejsca na kolejne lokacje. W widocznym dla wszystkich obszarze powinien się znaleźć tor pereł i przypisany mu znacznik oraz żeton Władcy pereł. Każdy z graczy otrzymuje herby w pięciu różnych kolorach.
W swojej turze należy dobrać od 1 do 3 kart lordów z zakrytej talii, wybrać jedną z nich, a resztę umieścić na odkrytych stosach podzielonych kolorystycznie. Można również skorzystać z już wyłożonych lordów i zabrać wszystkie karty tego samego koloru. Dobieranych przedstawicieli senatu należy układać przed sobą w ściśle określony sposób – od lewej do prawej pięć kart w rzędzie, następnie poniżej cztery, potem, trzy, dwa i jedną kartę. Tworzymy odwróconą piramidę, a gdy uda się ją komuś ukończyć, pozostali będą mieli jeszcze jeden ruch do wykonania. Potem następuje podliczenie punktów i wyłonienie zwycięzcy.
Tura jest bardzo prosta i polega na układaniu lordów w ustalonym porządku oraz ich aktywowaniu. Natomiast trudniejsze jest wyciągnięcie z tego układu jak najwyższej punktacji. Zdobędziemy punkty za przedstawiciela każdego koloru, ale tylko tego z najwyższą cyfrą w lewym górnym rogu. Aby pamiętać, która to karta, należy na najbardziej wpływowych lordach umieścić odpowiednie herby.
Duże znaczenie mają też kontrolowane miejsca. W prawym dolnym rogu kart senatorów znajdują się symbole korzyści, a wśród nich srebrne i złote klucze. Po wyłożeniu drugiego takiego samego koloru możemy dobrać od 1 do 3 kart miejsc, wybrać jedno i położyć na wyłożonym właśnie lordzie z kluczem, a pozostałe odkryte umieścić obok stosu. Możemy także wziąć jedną z kart, które wcześniej zostały odrzucone.
Niektórzy lordowie pozwalają na zamianę miejsc dwóch wybranych kart, ale nie mogą to być te z kluczami. Kolejni senatorowie po ich wyłożeniu będą wymagali odłożenia na odpowiedni stos wierzchniej karty z talii lordów. Ostatnią rzeczą, jaką możemy znaleźć są perły. Osoba z największą ich liczbą otrzymuje znacznik Władcy pereł, który jest wart pięć punktów zwycięstwa. Aktualną liczbę posiadanych świecidełek należy zaznaczać na torze. Jeśli inny gracz zdobędzie więcej pereł, przejmuje znacznik i przesuwa żeton na torze na odpowiednią wartość.
Ostatnią składową naszego wyniku jest największa koalicja, czyli karty tego samego koloru sąsiadujące ze sobą. Za każdą z nich otrzymamy po 3 punkty. Trzeba dobrze przemyśleć ustawianie lordów, ponieważ możemy nie mieć możliwości ich zamiany, a rozrzucone po całej piramidzie niewiele nam pomogą.
Przy pierwszej rozgrywce byłam zaskoczona, że całkiem sporo decyzji trzeba podjąć w tak małej karciance. Wprawdzie wybór mamy ograniczony, ale musimy starać się zaplanować nasze działania, a przynajmniej kierunek, w którym chcielibyśmy zmierzać. Najtrudniej zdecydować czy bierzemy pewną kartę z odkrytego stosu czy idziemy w push your luck i liczymy na szczęście. Do mnie nie zawsze się ono uśmiecha, ale ryzykanci docenią ten element gry.
Rozgrywki się nie dłużą, bo tury graczy są szybkie, więc nawet w pełnym składzie gra się płynnie. Natomiast przy czterech osobach trzeba liczyć się ze sporą powierzchnią, którą zajmą piramidy. W większym gronie nie jesteśmy też w stanie kontrolować poczynań innych, dlatego najlepiej grało mi się w dwie osoby, ewentualnie trzy. Z racji tego, że większość moich partii jest dwuosobowa, Konspiracja: Uniwersum Abyss tym bardziej u mnie się przyjęła.
Nie mamy zbyt wiele możliwości, aby przeszkadzać innym graczom. Raczej każdy stara się zdobywać jak najwięcej punktów dla siebie. Jedynie wyścig po żeton Władcy pereł może wprowadzać pewną rywalizację, ale wydaje mi się, że są to najmniej opłacalne punkty. O wiele ciekawsze i bardziej mieszające w punktacji są miejsca. Mogą oczywiście mieć stałą liczbę punktów. Jednak wraz z nimi idą także inne akcje, np. zmuszenie innych do wzięcia w kolejnej turze wierzchniej karty do swojej piramidy, zdobywanie kolejnych miejsc niezależnie od koloru kluczy czy wtasowanie odkrytych kart do talii. Wartość kontrolowanych miejsc może być zmienna, np. za liczbę zdobytych pereł, w zależności od wyłożonych kart danego koloru lub najwyższego lorda z konkretnym herbem. To właśnie sprawia, że rozgrywki różnią się od siebie i nie są powtarzalne. Możemy także zabrać odkryte karty, które przydałyby się przeciwnikom, ale na ogół lepiej patrzeć na swoją piramidę.
Konspiracja: Uniwersum Abyss to bardzo przyjemna i ładna karcianka. Może nie jest ona innowacyjna, ale mnie do siebie przekonała. I chociaż skupiamy się głównie na wartości lordów, ich akcjach i miejscach, to grafiki starają się przemycić trochę podwodnej atmosfery. Niestety nie miałam okazji zapoznać się ze starszym i większym bratem, czyli Abyssem, więc nie potrafię w żaden sposób ich porównać. Jednak teraz tym bardziej wiem, że muszę jak najszybciej nadrobić to przeoczenie.
Grę Konspiracja: Uniwersum Abyss kupisz w sklepie
Dziękujemy firmie Rebel za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.