Co lepsze? Stary i brzydki, ale wyrazisty i charakterny zamek w Burgundii? Ten sam zamek, nieco nawet ulepszony, ale upstrzony i kolorowy, jakby przygotowany na herbatkę u Barbie. A może nieco skromniejszy, skrywający mniej możliwości, ale dzięki temu nieco przystępniejszy i bardziej rodzinny zamek w Toskanii?
Jak większość skomplikowanych odpowiedzi na proste pytania, również i ta brzmi: „To zależy”. Głównie to tego kto taki zamek objąłby w posiadanie. No bo jakby miał on służyć rodzinie, która rzadko będzie się w nim (a w zasadzie nad nim) spotykać przy wspólnym stole to chyba najbardziej odpowiadałby ten w Toskanii. No bo jest najprostszy, najmniej absorbujący i wymaga poświęcenia najmniejszej ilości czasu. Co nie znaczy, że jest nudny. Wręcz przeciwnie. Zastosowane w nim rozwiązania są ciekawe, zachęcają do kombinowania, sprawdzania różnych strategii działania, a co za tym idzie do ponownych odwiedzin, celem wprowadzenia w życie innych rozwiązań. A jak ktoś widział wcześniej zamek w Burgundii to zauważy pewne podobieństwa rozwiązań, ale wrażenia z odwiedzin będzie miał zupełnie inne. No i toskańskie zamki mają jedną ciekawą atrakcję – ci którzy w nich zwyciężyli nie zawsze muszą być zwycięzcami, a to za sprawą bardzo oryginalnego systemu liczenia punktów. Szczegółów nie będę zdradzać. To warto przeżyć samemu.
Jest tylko jedna rzecz, która nieco może zawieść rodziny – te zamki totalnie pozbawione są klimatu (i to chyba jeszcze bardziej niż ich burgundzcy bracia, w których przynajmniej widzieliśmy jak nasze włości rosną). Dlatego też najlepszą grupą docelową dla tych włoskich zamków są chyba fani ich projektanta, którzy chcieliby albo spróbować czegoś lżejszego albo namówić do wspólnej biesiady swoje rodziny, nie podzielające (póki co) ich zamiłowania do długiego siedzenia przy stole nad rozłożonymi mapami naszych włości.
O toskańskich zamkach to ode mnie tyle. Niedługo na pewno więcej opowie o nich Ciuniek, który zwiedził je z pewnością znacznie więcej razy.
O zaletach cudownych burgundzkich zamków pisałem już tutaj (LINK) wystawiając im (jako pierwszym i jedynym) ocenę 10/10. Czy można więc ulepszyć doskonałe, a jeżeli nie to po co projektant stworzył nowe zamki pod wdzięczną nazwą „Wielkie Pudło”?
Po pierwsze zapewne po to, aby odświeżyć nieco ich wygląd, zachęcić zwiedzających paletą kolorów i bardziej przystosować je do „naszych czasów”. Tylko że niestety wyszło … tak sobie. Czyli dokładnie tak, jak najczęściej kończyły się próby zmiany majestatycznego średniowiecznego zamku obronnego w renesansowy, modny pałacyk (vide zamek w Pieskowej Skale). Wszystko jest teraz takie cukierkowe i sporo mniej czytelne, czego chyba najdobitniejszym wyrazem jest umieszczenie spisu a(tra)kcji na rewersie przewodnika zwiedzającego, który podczas roz(g)rywki leży na stole (pomoc gracza). Pewnie idzie się do tego przyzwyczaić, co łatwiej zapewne przyjdzie osobom, które burgundzkich zamków przed liftingiem nie widziały.
No ale skoro zamki, z duchem czasu, przeszły (niezbyt chyba udaną) renowację, to może i jakiś ulepszeń się doczekały. No, doczekały się, podobno nawet ośmiu, chociaż ja wszystkich jeszcze nie widziałem (a to dlatego, że nie lubię chodzić po zamkach solo i w drużynie, ale warto odnotować, że można, jeżeli ktoś lubi taką formę zwiedzania). Te które widziałem są różne. Jedne lepsze, zmieniające sporo na plus, drugie gorsze – niby są, ale i tak nikt na nie zwraca uwagi.
Do tych lepszych (moim zdaniem najlepszych) należą Tarcze. Możemy w nie zaopatrzyć zamki na naszych włościach wtedy, kiedy na kościach wypadnie nam dublet (lub sobie taki dublet stworzymy wykorzystując naszych robotników). Żołnierzom broniącym zamków (tak sobie tematycznie wyobrażam to co symbolizują tarcze) musimy płacić co rundę żołd w postaci srebrników, ale w zamian podniosą oni prestiż naszych posiadłości (zwany też przez pospólstwo punktami zwycięstwa) oraz zapewnią nam silne i unikatowe przywileje, np. możliwość zmiany wyniku jednej kości na dowolny albo punktowanie obszaru większego niż się faktycznie zabudowało. I powiem Wam, że te Tarcze są tak mocne, że można na nich spokojnie oprzeć zwycięską strategię w potyczce z innymi oligarchami.
Bardzo ciekawy jest też dekret zmieniający zasady handlu – Szlaki handlowe. Teraz już wiemy czego konkretnie chcą od nas kupcy, którzy za dostarczenie odpowiedniego towaru, poza standardową zapłatą, zapewnią nam dodatkowe bonusy, np. dodatkowe srebrniki, chłopów na służbę lub możliwość zaopatrzenia naszego podręcznego magazynu w odpowiedni projekt. Co prawda inwestycja w Szlaki handlowe nie jest zajęciem tak prestiżowym, jak inwestycja w Tarcze, ale spełniania zachcianek kupców przynosi sporo frajdy.
W dolinie Loary pojawiły też trzy nowe budowle. Pierwsze z nich uzupełniły tylko pulę, znanych już miłośnikom starych zamków, żetonów Nauki (lub jak kto woli – Technologii). Przy okazji żetony te zmieniły swoją nazwę na żetony Klasztorów co wydaje się być nomenklaturą dużo sensowniejszą.
Kolejne dwie budowle – Białe zamki i Karczmy – zaopatrzone już zostały we własne prawa. Budowa takiego Białego zamku pozwoli nam skorzystać z wyniku wskazanego na białej kości, a Karczma może zostać postawiona na każdym terenie, niezależnie od jego rodzaju. Takie małe zmiany a cieszą.
Na koniec architekci postanowili postawić przy części włości Posterunki graniczne chroniące nasze dobra przed niechcianymi gośćmi. Żeby jednak posterunki te sprawnie działały musimy im zapewnić odpowiednią infrastrukturę i komunikację między nimi. Dlatego też pomysłodawcy projektu uznali, że nagrodzą dodatkowym prestiżem tych właścicieli ziemskich, którzy połączą swoje posterunki nieprzerwanym łańcuchem budowli (im szybciej to zrobimy tym większy prestiż nam przypadnie). Pomysł zacny, tylko że zadanie to wcale nie jest łatwe, a dodatkowa nagroda jest na tyle niewielka, że – z tego co ja widziałem – wielu możnych rezygnowało z tego przedsięwzięcia lub spychało je na dalszy plan swoich działań.
To wszystko (plus samotne i drużynowe zwiedzanie) co proponują nowe Zamki Burgundii. Czy są one lepsze od starych Zamków? Z pewnością tak, bo oferują zwiedzającym więcej atrakcji. Ale czy są na tyle dobre, by przekonać do inwestycji tych, którzy posiadłości w Burgundii już nabyli? Znowu – to zależy? Jeżeli wycieczki po starych zamkach Cię nie przekonały, to i nowe nie przekonają, bo to co oferują ponadto, to jedynie smaczki. Jeżeli Zamków Burgundii nie masz, a chciałbyś kupić to warto kupić te nowe. Do szaty graficznej idzie się przyzwyczaić, a dodatki w pełni rekompensują początkowy ból oczu wywołany nadmiarem kolorów. Jeżeli starsze Zamki Burgundii masz, są dla Ciebie ok, ale nic ponadto, to chyba w Wielkie Pudło nie warto inwestować. Ale jeżeli w starych burgundzkich Zamkach się zakochałeś, zwiedziłeś je dziesiątki, a może setki razy i ciągle nie masz dosyć to Wielkie Pudło warto kupić. Bo jako koneser francuskiego piękna stworzonego przez niemieckiego projektanta docenisz każdą nowość, każdy niuans, który został tutaj wprowadzony i ponownie odkryjesz, że te majestatyczne budowle da się zwiedzać w jeszcze inny sposób.