Myślę, że wielu z Was ogląda na YouTube kanał „Historia bez Cenzury”. Ja go śledzę od lat na bieżąco dzięki czemu – oprócz wielu ciekawostek historycznych – dowiedziałem się m.in. tego, że jego twórcy wydali jakiś czas temu grę planszową Historia bez Cenzury. Misja: Zwycięstwo!, której recenzję mogliście poczytać na GF w lipcu tego roku. Dowiedziałem się też, że ludzie od „Historii bez Cenzury” są dużymi fanami naszego hobby i z chęcią zostali partnerem Dnia Gier Planszowych. Przy tej okazji udało mi się namówić ich na krótki wywiad, w którym opowiadają, kiedy zaczęły się ich przygody z planszówkami, jakie gry lubią najbardziej, jak mają zamiar spędzić DGP i uchylają rąbka swoich dalszych planów wydawniczych.
Łukasz Trochimiuk (ŁT): Pozwólcie Panowie, że najpierw przedstawię Was naszym Czytelnikom. Są ze mną Tomek Okoń – producent gry i twórca kanału „Historia bez Cenzury”, Paweł Chilczuk, który odpowiada za oprawę merytoryczną gry oraz kanału i Wojtek Drewniak, współtwórca i główna gwiazda kanału.
ŁT: Panowie, Wasz kanał jest kojarzony głównie filmikami o tematyce historycznej, skąd więc pomysł na wydanie gry planszowej?
Tomek Okoń (T.O.): Poza filmami, od których zaczynaliśmy, w naszej działalności, pojawiły się także książki. Wkrótce premierę będzie miała szósta część poświęcona „świrom” u władzy. Mamy też koszulki i sklep HobbyWear, w którym można było kupić również planszówki. W pewnym momencie pomyśleliśmy, że czemu by nie stworzyć własnej gry, to przecież kolejny ciekawy sposób, żeby przybliżyć historię naszym widzom i nie tylko.
ŁT: Jak długo trwały prace nad Waszą grą?
Wojtek Drewniak (W.D.): Półtora roku! Jak teraz o tym myślę, to aż ciężko uwierzyć, że tak szybko to zleciało. Pracy było jednak sporo i to na każdym etapie. Pierwszym było znalezienie odpowiednich współpracowników przy stworzeniu mechaniki gry. Nie udawaliśmy sami przed sobą, że na bank sobie świetnie poradzimy z czymś, czego nigdy nie robiliśmy i od początku chcieliśmy w tej kwestii współpracować z doświadczonymi zawodowcami. Rozgrywka miała być przyjemna i płynna. Wcale nie było łatwo znaleźć odpowiednie osoby i kilka razy odpuszczaliśmy współpracę, nie chcąc iść na kompromisy. Potem było wymyślanie i tworzenie grafik przez naszego sprawdzonego artystę, w międzyczasie powstawały opisy bohaterów i przedmiotów tak, żeby styl Historii Bez Cenzury czuć było w trakcie grania. Robiliśmy też od cholery próbnych rozgrywek, a jak nam coś nie grało, to odsyłaliśmy mechanikę do poprawy. A byliśmy bardzo wybredni. Trochę więc to trwało, ale bardzo nam zależało nie tylko na tym, żeby grało się przyjemnie i żeby po rozgrywce zostawała w głowie wiedza, ale też żeby… nie wiem jak to bardziej elegancko ująć, żeby każda złotówka wydana przez gracza na „Misję: Zwycięstwo!” była odczuwalna. Żeby mógł powiedzieć: „kurde, ale ładnie zrobiona gra, przyjemnie się w to łoi!” Bo umówmy się, to też ważne.
ŁT: Są jakieś gry lub mechaniki, na których się wzorowaliście projektując „Misję: Zwycięstwo!”?
T.O.: To pytanie chyba byłoby najlepiej zadać Sławkowi Czubie, który był odpowiedzialny za mechanikę gry. Na pewno na pierwszy rzut oka gra może przypominać drugowojenne Wsiąść do pociągu, bo mamy mapę Europy, po której przesuwamy nasze pionki – bohaterów. Do tego jednak dochodzi sporo mechanik, które można znaleźć gdzie indziej. Staraliśmy się jednak nie przesadzić z ich ilością, aby gra nie zrobiła się za trudna i odpychająca dla osób, które nie mają na co dzień styczności z grami planszowymi, a jednocześnie żeby oferowała więcej niż popularny niegdyś „Eurobiznes”.
ŁT: A tematyka? Czemu akurat II Wojna Światowa?
W.D.: Bo nas ten temat bardzo interesuje :D. A poza tym wiemy z wyświetleń naszych filmów i z rozmów z widzami w czasie spotkań, że ich również. Przede wszystkim uznaliśmy jednak, że taka planszówka to kolejna, świetna sposobność, żeby w pozbawiony przesadnego patosu i płaczliwej martyrologii sposób przybliżyć ludziom rolę naszych rodaków w tym strasznym konflikcie. Przyświecał nam taki sam plan, jak przy robieniu filmów czy książek. Ciekawie podać esencję wydarzeń osobom, które nie są dzikimi fanatykami historii, ale może dzięki temu się nią mocniej zainteresują. Ale spokojnie, tak samo jak w przypadku filmów i książek „HBC”, bardziej obeznani z historią też będą nie raz zaskoczeni pewnymi kwestiami, które poruszyliśmy w „Misji: Zwycięstwo!”.
ŁT: Gry planszowe są teraz coraz częstszym narzędziem edukacji, a „Misja: Zwycięstwo!” z pewnością ma duży walor edukacyjny. Próbowaliście zainteresować Waszym projektem szkoły?
T.O.: „Misja: Zwycięstwo!” miała w swoich założeniach być grą, która poza zabawą zaoferuje też pewne walory edukacyjne. Staraliśmy się jednak nie przesadzić z ilością informacji. Woleliśmy, żeby gra poprzez mechanikę opowiadała o losach kurierów w czasie wojny, oczywiście uzupełniając tę mechanikę o odpowiednią wiedzę. Dodaliśmy krótkie opisy fabularne inspirowane prawdziwymi wydarzeniami, pojawiają się też prawdziwe pojazdy. W tym momencie szkoły nie wyraziły zainteresowania, ale mieliśmy sygnały, że nasi młodsi widzowie już podpytują nauczycieli o możliwość kupienia jej na przykład do szkolnej świetlicy. Wiemy, że szkoły mają często problemy z budżetami na tego typu rozrywki, ale w razie chęci szerokiej współpracy jesteśmy na nią otwarci.
ŁT: Czy macie w planach wydanie kolejnych planszówek? Czy myśleliście już nad tematyka tych gier?
T.O.: Podczas tworzenia pierwszej gry mieliśmy mnóstwo różnych pomysłów, w którą stronę powinna pójść rozgrywka i jakiej tematyki powinna dotyczyć. Z tych pomysłów zrodziła się „Misja Zwycięstwo!. Musieliśmy też zrezygnować z kilku mechanik i zanim wydamy nową grę, chcielibyśmy pomyśleć nad jakimś małym dodatkiem, który na tych mechanikach będzie się opierał. Oczywiście nie wykluczamy, że pojawi się kolejny planszówkowy projekt.
ŁT: Porozmawiajmy trochę o Was. Kiedy i od jakich gier rozpoczęła się Wasza przygoda z planszówkami?
Paweł Chilczuk (P.Ch.): Ja grałem w zasadzie od zawsze. Chociaż na początku były to oczywiście gry typu „rzuć kostką i przesuń się o wskazaną ilość oczek”. Z bardziej wymagających planszówek w tym czasie grałem w szachy. W liceum wraz z paczką znajomych najczęściej grywaliśmy w Prawo Dżungli. Rewolucja zaczęła się na studiach, jak podczas którejś z kolejnych imprez stwierdziliśmy, że warto byłoby coś porobić poza… nauką ;) I tak kupiliśmy Cytadelę, potem już się potoczyło i wraz z moją żoną dorobiliśmy się sporej kolekcji planszówek.
ŁT: Często udaje Wam się grać w jakąś grę planszową?
W.D.: Niezbyt. To znaczy ostatnio dość ostro tłukłem w „Misję: Zwycięstwo!” ale zakładam, że pytacie o inne gry :D Tu szału nie ma – jak wpadną znajomi, to raz na jakiś czas na stole pojawia się Carcassone i jest super, ale w ambitniejsze produkcje nie grałem już dłuższy czas. Najwięcej grałem na studiach. Wtedy to nawet Paweł mnie ze dwa razy namówił na udział w partii „Gry o Tron”, ale nie byłem w nią zbyt dobry, bo obrałem sobie specyficzną politykę. Mianowicie na początku rozgrywki informowałem wszystkich, że nie interesują mnie intrygi i stawiam sprawę prosto: kto mnie pierwszy zaatakuje, na tego rzucę wszystkie siły i może i skonam, ale jego armię też zdziesiątkuję. Po jakimś czasie zawsze przegrywałem, bo po moim ataku inni wbijali mi nóż w plecy. Ale na samym początku śmiesznie się obserwowało, jak każdy się trochę cyka na mnie ruszyć :D
P.Ch.: Dawniej było więcej czasu na gry (nie tylko te planszowe), ale i graczy. Znajomi po studiach powyjeżdżali, zaczęli pracować i jest pod tym względem znacznie gorzej. Najczęściej grywam w gronie rodzinnym, podczas wszelkiego rodzaju świąt i zjazdów. Udało mi się zarazić rodzinę Avalonem, Sabotażystą czy Modern Artem.
ŁT: Z kim najczęściej grywacie w planszówki? Z rodziną, z przyjaciółmi, może wspólnie urządzacie jakieś sesje planszówkowe po pracy?
P.Ch.: Ostatnio najwięcej graliśmy wspólnie w „Misję: Zwycięstwo!”, natomiast poza pracą rodzina lub znajomi. Brakuje jednak czasu na spotkania, żeby pograć w duże, wymagające tytuły.
ŁT: Macie jakieś ulubione gry planszowe? Co cenicie najbardziej w grach planszowych? Preferujecie gry imprezowe, rodzinne, jakieś cięższe gry strategiczne, a może grywacie w gry wojenne?
P.Ch.: Najbardziej lubię te, w których jest sporo interakcji między graczami, dlatego też namawiałem Wojtka na tę „Grę o Tron” :). Z braku czasu wraz z rodziną katujemy wspomnianego „Avalona” czy „Sabotażystę”. Intrygi i rozmowy z innymi graczami to dla mnie istotna część zabawy. Są jednak tytuły, do których mam spory sentyment. „Cytadela”, która była moja pierwszą planszówką. Kiedyś sporo grałem też w „Horror w Arkham”, który wraz z kilkoma dodatkami wciąż stoi na półce (ale niestety zbiera kurz, bo na tak wielkie gry czasu i graczy brakuje). Dlatego też dzisiaj bardziej z konieczności ogrywam więcej gier imprezowych niż ciężkich, wymagających tytułów strategicznych.
ŁT: Macie już jakiś plan jak spędzić Dzień Gier Planszowych?
T.O.: Skoro to niedziela, to może znajdziemy trochę czasu, żeby zasiąść nad planszą. Na pewno będzie łatwiej, niż w każdy inny dzień tygodnia :)
ŁT: Dziękuję serdecznie za wywiad.