Niedawno narzekałem trochę na Phila Walkera Hardinga. Dwie jego ostatnie gry jakie poznałem – Gizmos i Miasto w chmurach zupełnie nie trafiły w mój gust W żaden sposób nie powstrzymało mnie to jednak od zakupu jego kolejnego tytułu, który pojawił się w Polsce za sprawą wydawnictwa Lacerta, czyli Lamaland. O tym czy żałuje dowiecie się z tej recenzji.
Jak można było się spodziewać (znając dorobek autora), Lamaland to gra rodzinna, co oznacza nieskomplikowane zasady i niedługi czas rozgrywki (w pełnym składzie około godziny). W grę może zagrać od dwóch do czterech graczy w wieku od 10 lat.
Ten co zna gry Phila Walkera Hardinga już w trakcie lektury instrukcji do Lamaland spostrzeże inspirację poprzednimi tytułami tego autora. Lamaland jest grą kafelkowo-puzzlową, w której zbieramy odpowiednie zastawy pożywienia, żeby zanęcić nimi do naszego gospodarstwa pobliskie lamy. Nawiązania do rozwiązań zastosowanych w Parku niedźwiedzi i Chatce z piernika są tutaj ewidentne.
Zasady pokrótce są takie. Gracz ma w ruchu dwie opcje z których może wybrać jedną – bierze kafel terenu i albo powiększa swoje włości (kładzie go obok leżących już kafli) albo je rozbudowuje (kładzie go na leżących już kaflach). Po wybraniu pierwszej z tych opcji gracz może dodatkowo umieścić (lub przestawić) swój znacznik na jednym z wyłożonych kart celu. Po wyborze akcji numer dwa gracz zbiera dobra, których obrazki przykrył położonym kafelkiem. Niezależnie od tego którą z możliwości wybrał gracz może on na końcu ruchu zwabić do swojego gospodarstwa jedną lamę, opłacając tę akcję czterema sztukami odpowiedniego pożywienia (kukurydza, ziemniaki lub kakao). Figurka opłaconej lamy trafia na nasze pastwisko, a karta wskazująca liczbę punktów za zwierzę do naszego tableau (karty lam dobranych wcześniej dają więcej punktów zwycięstwa niż te dobrane później).
Dla pełnego zrozumienia zasad należałoby jeszcze wyjaśnić dwa pojęcia, które pojawiły się w akapicie wyżej – co to za karty celów i jakie dobra możemy zebrać po położeniu kafelka na inne. Otóż karty celów to warunki jakie należy spełnić na koniec gry, żeby przyniosły nam dodatkowe punkty zwycięstwa. Co istotne na jednym zadaniu może położyć swój znacznik do trzech rożnych graczy, ale im wcześniej znacznik zostanie tam umieszczony bym więcej punktów zwycięstwa na koniec gry zyska jego właściciel. Z kolei dobrami jakie możemy zabrać w grze są znaczniki pożywienia (kukurydza, ziemniaki lub kakao), monety (dwie monety mogą posłużyć za dowolny znacznik pożywienia) i karty pomocników, którzy zapewniają nam stałe dodatkowe efekty (np. możliwość wymiany jednego rodzaju pożywienia na inny czy dodatkowe zbiory określonego rodzaju żywności).
Gra kończy się w momencie, kiedy do wyboru pozostaną tylko cztery kafelki terenu lub w sytuacji, gdy na wystawce zostanie już tylko jeden z trzech rodzajów lam (ziemniakolubne, kukurydzolubne lub kakaolubne). Wówczas – po zakończeniu tury ostatniego gracza – wszyscy grający podliczają punkty ze zdobytych kart lam, zrealizowanych celów i pozostawionych we własnych zasobach surowców.
Jak pisałem na wstępie Lamaland nie jest grą zbyt oryginalną. Co wcale nie przeszkadza jej być gra dobrą, a może nawet bardzo dobrą. Może to „wina” tego, że mam słabość do gier kafelkowych (puzzlowych), ale to danie smakuje mi inaczej niż te z których je zrobiono i dalej smakuje bardzo dobrze.
Mamy tu kilka poziomów prostych, ale jednak wymagających przemyślenia decyzji. Te najbardziej taktyczne, podejmowane w zasadzie w każdym ruchu to wybór kafelka i decyzja czy przeznaczamy go na rozbudowę czy ulepszenie naszych posiadłości. Nieco bardziej długofalowe związane są z wyborem celów, które chcemy zrealizować a co za tym idzie i sposobu rozbudowy wioski czy „rodzajów” lam, które chcemy hodować oraz pomocników, których chcemy zatrudniać. Ale nawet te z pozoru najbardziej błahe decyzje jak to, na jakim pastwisku postawimy pionek naszej lamy, mogą mieć później istotne konsekwencje, bo mogą np. utrudnić nam rozbudowę lub pomóc w realizacji któregoś z celów.
Wydaje mi się, że mimo podobnego kalibru ciężkości trzech wyżej wymienionych gier, to Lamaland oferuje rozgrywkę najbardziej różnorodną i wielowątkową. Jeżeli więc macie Park niedźwiedzi lub Chatkę z piernika, a chcielibyście spróbować czegoś odrobinę cięższego to Lamaland może okazać się słusznym wyborem. A nawet jeżeli nie macie wymienionych tytułów, a szukacie jakiejś gry rodzinnej, to również ten tytuł polecam, bo same zasady są na tyle proste, że nie powinny przestraszyć nikogo, a grywalność jest na tyle wysoka, że nikt nie powinien czuć się zawiedziony.
Jednocześnie, podobnie jak w przypadku pozostałych tytułów tego autora (no może poza Imhotepem), w Lamaland nie doświadczymy negatywnej, złośliwej interakcji skierowanej przeciwko innym graczom, a losowość podczas samej rozgrywki jest bardzo niewielka (karty wioski). Drobną dygresję mam co do skalowalności, bo o ile w zasadzie w każdym składzie osobowym grało mi się dobrze, to nie potrafię trochę zrozumieć czemu jeden warunek końca gry się skaluje (liczba kart lam w każdym rodzaju), to drugi nie (liczba kafelków na wystawce).
Podsumowując, Lamaland to dla mnie kolejny bardzo dobry tytuł familijny autorstwa Phila Walkera Hardinga. Z jednej strony stworzony w oparciu o rozwiązania mechaniczne znane z innych jego gier, z drugiej strony oferujący nieco bogatszy wachlarz decyzji i inny feeling z rozgrywki niż jego pierwowzory. Cieszę się, że Lamaland kupiłem i nie mam zamiaru go się pozbywać pod pretekstem posiadania podobnych tytułów w kolekcji.
Grę Lamaland kupisz w sklepie
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(7,5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.