Dziś w Meksyku obchodzony jest Dia de Los Muerto (Dzień Zmarłych). Trzeba przygotować ucztę dla rodziny. Nie jest to zadanie łatwe bo wszyscy jej członkowie mają swoje wymagania, a do tego wcale niełatwo o składniki na porządne dipy. No i trzeba jeszcze rywalizować z innymi kucharzami, którzy organizują własne imprezy. Na szczęście fundusze na wyprawienie uczty wszyscy mają takiej same, pozostaje więc jedynie zarządzać nimi lepiej od pozostałych żeby to naszą ucztę zapamiętano najlepiej.
Niestety innych nawiązań do wspomnianego święta w grze nie ma (no może poza niektórymi grafikami). Faktycznie jest to bowiem gra licytacyjna, w której kompletujemy dip’y i gromadzimy wymagane przez gości zestawy lub układy dań.
Zasady
Każdą turę zaczynamy od wyłożenia na stół karty dania, o którą następuje licytacja. Kwota jaką licytujemy odpowiada jednocześnie miejscu na stole (planszetce gracza), w którym to danie możemy położyć. Przykładowo, jeżeli zalicytujemy 16 to po wygraniu licytacji zdobyte danie położymy w prawym dolnym rogu naszej planszetki, a jak wygramy licytując 4 to potrawa wpadnie na prawy górny róg stołu. Po zakończeniu licytacji wszyscy biorący w niej udział (poza zwycięzcą) mogą obrócić swoje planszetki o 90 stopni co zmieni układ cen na ich stołach.
Gra potrwa do momentu, kiedy któryś z graczy zapełni cały swój stół (16 pól) potrawami. Wówczas liczymy punkty zdobyte podczas rozgrywki – te dostajemy za posiadane potrawy i skompletowane dip’y. Następnie dokładamy do nich punkty uzyskane za wypełnienie celów indywidualnych, którymi może być np. posiadanie odpowiednich dań, przewaga jakiegoś rodzaju potraw na naszym stole, lub rozmieszczenie dań / dip’ów w odpowiednim układzie na planszy (co ciekawe jeszcze podczas gry kartę celu indywidualnego można odrzucić po swoim podbiciu, żeby natychmiast przerwać licytację i zgarnąć licytowane danie).
Wrażenia
Strona graficzno-wykonawcza gry wygląda przyzwoicie, ale nic ponadto, co by pozwalało się nad nią dłużej rozwodzić. Grafiki – ładne, elementy – przyzwoicie wykonane na porządnej klasy materiałach, choć podejrzewam, że gdyby był to autorski pomysł Granny, jakość materiałów mogłaby być wyższa.
Również gameplay’owo gra nie wybija się ponad przeciętność. Co prawda sposób licytacji jest dość oryginalny, do tego podoba mi się haczyk z możliwością natychmiastowego przerwania licytacji za odrzucenie karty celu, ale i tak sama rozgrywka nie budzi większych emocji. Do tego w niektórych rundach człowiek jest po prostu zablokowany, bo albo danie mu nie pasuje, albo miejsce na planszetce jest nie odpowiednie, ani nie ma sposobu, żeby daną potrawę wylicytować, bo dysponuje się jedynie mało wartymi częściami stołu. Również wartość punktowa samych celów jest w mojej opinii dosyć słabo zbalansowane w porównaniu do wartości wylicytowanych dań, bo zrealizować jest je relatywnie trudno, a przynoszą w zasadzie podobną liczbę punktów zwycięstwa co jedna dobrze umieszczona potrawa (stąd też cele służyły nam głównie do przerywania licytacji).
Rozgrywka jest dosyć krótka i dobrze skalowalna w 3 i 4 osoby, a zasady można wytłumaczyć w niewiele więcej niż 5 minut. To plasuje Fiesta Mexicana w segmencie gier rodzinnych, w których ma ona sporą konkurencję. To natomiast powoduje, że raczej nie będę jej polecał jako pierwszej jak ktoś zapyta o fajną grę rodzinną (no, chyba że ma ograniczony budżet, bo gra jest tania). Z drugiej strony nie będę też odradzał jak ktoś zapyta konkretnie o ten tytuł, bo grając w niego bawiłem się całkiem nieźle i gdyby tylko nie miał tak dużej konkurencji pewnie zostałaby na mojej półce dłużej.
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(6/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.