Skąd można czerpać wiedzę historyczną? Oczywiście ze źródeł materialnych i pisanych. Źródła materialne to elementy gier, odkrywane przez archeologów. Najstarszymi, jakie odnaleziono na terenie obecnej Polski są zapewne pionki z założonych przez Wikingów osad na terenie wyspy Wolin oraz w pobliżu Elbląga. A jakie mamy źródła pisane, w których można o grach przeczytać? To nie tylko kroniki i dzieła literackie z dawnych epok, ale także zbiory praw i kroniki sądowe.
I tak w „Statutach Wiślickich”, czyli zbiorze praw, wydanych przez Kazimierza Wielkiego po to, „by poddani Królestwa Naszego Polskiego zgodnie ze sobą żyli i nie krzywdzili się wzajemnie”, dwa artykuły (spośród 163) dotyczą gry w kości. Artykuł 81 brzmi tak: „Zgubny nałóg gry w kości ukrócić chcemy. Bowiem przez kości nieraz, za długi swoich synów, niewinni ojcowie tracą całe mienie. Ustanawiamy więc, aby gdy syn będąc pod władzą ojca, w kości gra i jakąś część pieniędzy albo innego majątku przegra, ojciec dopóki żyje, żadnej szkody z tego tytułu nie ma cierpieć, ani płacić.” Jednak w kości grali nie tylko nierozważni młodzieńcy, o czym świadczy Artykuł 82: „Nałóg gry w kości szerzy się wśród szlachty tak, że często upiwszy się pod zastaw pieniądze biorą, aby je na kości przeznaczyć. A zdarza się, że oddają także konie, na których winni służbę rycerską świadczyć.” Tu już sprawa była poważniejsza – rycerz, który przegrał w kości swojego wierzchowca, osłabiał w ten sposób obronność kraju. Ale król nie był na tyle naiwny, by rycerzom całkiem gry w kości zakazywać. Zarządził więc tylko, by „od tej pory żaden ziemianin z żadnym cudzoziemcem w kości nie grał, chyba, że na gotowe pieniądze”. A w kronikach sądowych z tych czasów można znaleźć wiele wyroków, skazujących np. na wygnanie z miasta „na sto lat i jeden dzień” delikwentów „przydybanych z wieloma rozmaitymi kostkami”. Dotyczyło to zapewne „kosterów”, jak wtedy nazywano zawodowych graczy w kości, posługujących się często specjalnie spreparowanymi kostkami.
W Polsce za czasów piastowskich grywano nie tylko w kości. W kronikach można znaleźć informacje o tym, że w szachy grano już na dworze Bolesława Krzywoustego. A XIV-wieczna kronika Janka z Czarnkowa opisuje szachy jako grę znaną w Polsce dość dobrze. Zresztą potwierdzają to badania archeologiczne. Najstarsze znalezione w Polsce figurki szachowe datowane są na XII wiek.
Jak szachy trafiły do Polski? Jest kilka hipotez na ten temat. Jedna z nich mówi, że poprzez kupców, docierających drogą morską. Świadczy o tym odnalezienie figurek szachowych w kilku miejscach na Pomorzu. Inna hipoteza sugeruje, że szachy przywieźli do Polski rycerze, powracający z wypraw krzyżowych. Być może szachy dotarły do Polski ze wschodu, bo na Rusi były znane, dzięki kontaktom z Persją, już w X wieku. Za tą hipotezą przemawia odnalezienie w Sandomierzu kompletu figurek szachowych, datowanych przez archeologów na XI lub XII wiek. Niewykluczone, że każda z tych hipotez jest prawdziwa i szachy dotarły do Polski w tym samym okresie różnymi drogami.
Szachom poświęcił swój jeden z najbardziej znanych poematów Jan Kochanowski. Treścią tego utworu jest pojedynek szachowy, którego stawką była ręka duńskiej królewny. We wstępie autor zamieścił, oczywiście w formie wierszowanej, zasady gry w szachy. Oto fragment tych przepisów:
Kto grę rozumie, może śmiele sadzić,
A kto nieświadom, lepiej się poradzić.
Tablica naprzód malowana będzie,
Tę pól sześćdziesiąt i cztery zasiędzie.
Pola się czarne z białymi mieszają,
Te się owymi wzajem przesadzają.
Rochowie z brzegów, więc Rycerze po nich,
A potem Popi przysiądą się do nich.
Król z Panią bierze po środku dwie poli;
On różną barwę, a ta swoją woli.
Piechota przed nie wyciąga na czoło,
A między wojskiem pół tablicy goło.
Każdy z tych tedy swoją drogą chodzi,
A przez drugiego skakać się nie godzi,
Chyba Jezdnemu, bo ten świadom drogi,
By też najciaśniej, nie zawadzi nogi.
Roch ma tę wolność i nadane prawo:
Przodkiem i zadkiem, w lewo bić i w prawo.
W trzeci rząd Rycerz zakoliwszy wpada,
Ale na innej coraz barwie siada.
Białe i czarne, co na ukos idą,
Na Popy społem wszytkie pola przydą.
Babie się próżno nawijać: i w oczy,
I w zad uderzy, w stronę także skoczy;
Czasem i z Popy jedną drogą chodzi,
Jeno się z samym Rycerzem nie zgodzi.
Król pospolicie swego miejsca pilen
A wszakoż może swemu też być silen,
Bo w okrąg siebie wszytki miejsca trzyma,
Kto się nawinie, tego i sam ima.
Drab na wprost chodzi, ale z boku kole,
A jego wszytek skok na pierwsze pole;
Chyba gdy z placu pierwszego zstępuje,
Wtenczas trzeciego pola doskakuje.
Gdzie też na zagon ostateczny padnie
Tak wiele jako i Królowa władnie.
Gra koniec bierze, kiedy najechany
Król nie ma nigdzie uciec pewnej ściany.
Terminologia szachowa trochę się od czasów Kochanowskiego zmieniła. Roch to teraz wieża, zamiast Jezdnego czy Rycerza mamy skoczka, zamiast Popa – gońca. Należący do Piechoty Drab to oczywiście pionek. Cały poemat można przeczytać na stronie:
https://pl.wikisource.org/wiki/Jana_Kochanowskiego_Dzieła_polskie_(1919)/Szachy
W pierwszej połowie XV wieku dotarły do Polski karty do gry. Wprawdzie jako mniej od szachów trwałe nie przetrwały do naszych czasów, ale zachowały się wzmianki o nich. I znowu były to często informacje w formie zakazów, jak choćby zabraniający gry w karty zapis, w wydanym w 1456 roku regulaminie krakowskiej bursy. Ale karty zyskały szybko możnego protektora, jakim był namiętny gracz – król Zygmunt Stary. Nic więc dziwnego, że wkrótce do ksiąg grodzkich Krakowa czy Poznania zaczęli wpisywać się „carthownycy” czyli wytwarzający karty rzemieślnicy. Pod koniec XVI wieku w samym Krakowie było ich czterdziestu. I grali ludzie ze wszystkich stanów, o czym świadczą karty, leżące u stóp garbarza, na obrazku z Kodeksu Baltazara Behema.
W jakie gry karciane wtedy grano? Pisał o tym m.in. Mikołaj Rej w „Krótkiej rozprawie między trzema osobami, Panem, Wójtem, a Plebanem”:
„Nuż jakie dziś gry nastały,
Z których ginie koszt niemały.
Dziwne fluksy, turmy, rusze”
Jest to zapewne najstarszy w polskiej literaturze przekaz, wymieniający nazwy gier. Niestety, w odróżnieniu od Kochanowskiego i szachów, Rej informacji o zasadach gier nie zamieścił. Turma (a może turm) szybko wyszła z mody, rusz (rus) też. Najdłużej, bo aż do końca wieku XVIII, aczkolwiek już pod nazwą „tryszak”, przetrwał fluks (flus). Zasady miał trochę zbliżone do pokera – chodziło w nim o posiadanie trójki lub czwórki kart o takiej samej wysokości albo „fluksa” czyli sekwensu kart w jednakowym kolorze.
Używane wtedy w Polsce karty wzorowane były na niemieckich. Nie było więc dam i waletów tylko wyżniki i niżniki, a kolorami (właściwie symbolami) były wina, czerwienie, dzwonki i żołędzie, co widać na polskich kartach z XVI wieku:
Jak już wspomniałem, w roku 1456 krakowskim studentom gry w karty urzędowo zabraniano. Ale już pół wieku później stały się na Uniwersytecie pomocą edukacyjną. Otóż Tomasz Murner, urodzony w okolicy Strasburga franciszkanin, zjawił się w Krakowie w roku 1499, uzyskał stopień bakałarza teologii, a po kilku latach pobytu w Paryżu, wrócił pod Wawel, by nauczać logiki za pomocą specjalnego zestawu kart.
Jego wykłady cieszyły się ogromnym powodzeniem i ponoć nawet największe tępaki robiły zadziwiające postępy. Więcej o kartach Murnera można przeczytać na stronie:
https://www.wopc.co.uk/germany/murner
W tekście wykorzystałem informacje, pochodzące z książki:
– Andrzej Hamerliński-Dzierożyński „O kartach, karciarzach, grach poczciwych i grach szulerskich. Szkice obyczajowe z wieków XV-XIX”, Kraków 1976
Powyższy felieton jest rozbudowanym artykułem, który pierwotnie ukazał się w numerze 5. Świata Gier Planszowych
Świeża (z 24 marca 2023) aktualizacja do tekstu, odnosząca się do „szachów sandomierskich”: https://naukawpolsce.pl/aktualnosci/news%2C95853%2Cswietokrzyskie-rozwiklano-jedna-z-zagadek-dotyczacych-powstania-szachow
Ciekawy artykuł! Fascynujące jest odkrywanie, jakie gry były popularne w dawnych czasach w Polsce i jak wpływały na życie społeczne. Historia gier jest często pomijana, ale ma głęboki wpływ na naszą kulturę i tradycje. Czekam z niecierpliwością na kolejne części tej serii!