Niedawno wydawnictwo Muduko zaprosiło miłośników gier paragrafowych do wyjątkowo mrocznej Krainy Czarów. Wycieczka ta do najłatwiejszych nie należała. Jeśli jednak udało Wam się przetrwać i wydostaliście się z Koszmaru Alicji, mam dla Was dobrą wiadomość. Już teraz, dzięki fabularnej grze Zły Czarnoksiężnik z Oz możecie znów postawić Wasze życie na szali. Tylko czy warto?
Nie znam dobrze Krainy Oz. Mimo to, zachęcona bardzo przyjemną rozgrywką w poprzednią grę paragrafową Muduko, także i ją postanowiłam wypróbować. I od razu przyznam, że było zdecydowanie warto.
Jest grubo!
Podobnie jak w przypadku poprzedniej gry paragrafowej, nowość wydawnictwa Muduko to potężna, ponad pięciuset stronicowa księga. Koszmar Alicji w Krainie Czarów zdobiły grafiki, które zrobiły na mnie kolosalne wrażenie. Ilustracje w Złym Czarnoksiężniku z Oz są interesujące, ale mniej przyciągały one moją uwagę. Wydanie jest jednak czytelne, dzięki czemu rozgrywka przebiega płynnie.
Kim będziesz?
W grach paragrafowych bardzo ważne są wartości umiejętności postaci, w którą się wcielamy. Zwykle są one przez nas dobierane losowo. Ma to swoje dobre i złe strony. W skrajnym przypadku może nawet sprawić, że nie sposób będzie ukończyć rozgrywki. Już poprzednia gra fabularna wydawnictwa Muduko podchodziła do tej kwestii w bardzo ciekawy sposób, dając nam pewną pulę punktów do podziału na kilka umiejętności. Jak to wygląda w Złym Czarnoksiężniku z Oz?
Już na początku wiemy, ile wynoszą wartości zręczności, walki i wytrzymałości postaci, którą kierujemy. Rozwiązanie to bardzo mi się podoba. Dlaczego? Ponieważ możemy wcielić się aż w sześciu bohaterów. Do wyboru mamy Dorotkę Gale, Stracha na Wróble, Blaszanego Drwala, Lwa, Złą Czarownicę z Zachodu oraz Czarnoksiężnika. Różnią się oni statystykami, specjalnymi umiejętności, lękami oraz miejscem. z którego rozpoczyna swoją przygodę. A jakby tego było mało, to dodatkowo każdemu z nich przypisano jeden symbol. Jeśli w czasie wertowania książki trafimy na niego, przenosimy się do paragrafu o numerze wyższym lub niższym o daną wartość.
Wszystko to sprawia, że możemy przeżyć przygodę w Krainie Oz na sześć sposobów. Jak widać, Zły Czarnoksiężnik z Oz zdecydowanie nie jest tytułem jednorazowym. Jego regrywalność stoi wręcz na bardzo dobrym poziomie, co jest dla mnie bardzo dużym plusem.
Zasady gry? Klasycznie, albo wcale nie…
Podczas rozgrywki będziemy przemierzać Krainę Oz, przenosząc się z jednego, do drugiego paragrafu. Czasem znajdziemy przedmiot, poznamy jakąś tajemnicę, spotykamy sojuszników, którzy nam pomogą lub będziemy musieli stawić czoła przeciwnikom albo poddać się testowi umiejętności. To, jak potoczą się nasze losy, możemy rozstrzygać na dwa sposoby. Po pierwsze klasycznie używając kości. Ich alternatywą jest zastosowanie talii kart. Po rozpatrzeniu spotkania lub testu kontynuujemy przygodę (lub nie, jeśli zostaliśmy pokonani), przechodząc do odpowiedniego paragrafu.
Koniec gry niejedno ma imię
Podróż do Krainy Oz może skończyć się dla nas na kilka sposobów. Po pierwsze możemy zginąć. W zależności od tego, kim gramy możemy np. spaść w przepaść, zostać rozpuszczonym przez wodę, czy też umrzeć w wyniku trującego ukąszenia. Istnieje też szansa, że uda nam się pokonać antagonistę, który terroryzuje ojczyznę Blaszanego Drwala. W poprzednim gamebooku miałam wrażenie, że odniesienie sukcesu jest dość trudne. W przypadku gry fabularnej Zły Czarnoksiężnik z Oz było już znacznie łatwiej. Co wcale nie oznacza, że gra była pozbawiona emocji. Co to, to nie.
Zabawę czas zacząć
Pierwszą partię rozegrałam, wcielając się w Złą Czarownicę z Zachodu. Doprowadzenie do szczęśliwego zakończenia zajęło mi zaledwie kilkadziesiąt minut. Przyznam, że byłam mocno zaskoczona, że to już koniec. Dlaczego poszło mi tak szybko? Po pierwsze miałam sporo szczęście przy rzutach kośćmi. Po drugie od początku mogłam się przemieszczać między lokacjami przy użyciu latającej miotły. Taki sposób transportu jest znacznie szybszy i bezpieczniejszy, niż piesza wędrówka (o czym przekonałam się w kolejnej rozgrywce). W czasie gry stoczyłam kilka pojedynków i zostałam poddana niejednemu testowi umiejętności. Znalazłam też kilka kodów, od których liczby zależały w pewnym momencie moje losy. Nie miałam jednak poczucia, żebym odkryła choćby połowę tego, co przygotował dla graczy autor gry.
A potem powtórzyć
Pierwsza gra na tyle przypadła mi do gustu, że od razu postanowiłam rozpocząć kolejną. Tym razem kierowałam poczynaniami Dorotki Gale. W przypadku drugiej partii używałam kart. Szczęścia miałam nieco mniej, przez co gra zajęła mi znacznie więcej czasu i nie ukończyłam jej z powodzeniem przy pierwszym podejściu. Przy drugiej próbie udało mi się pokonać Czarny Charakter w niespełna dwie godziny. Wcielając się w Dorotkę, zwiedziłam znacznie większą część Krainy Oz. Spotkałam też dużo więcej postaci, niż w poprzedniej grze. Wydaje mi się, że sporo miało to wspólnego z faktem, że tym razem większość drogi pokonywałam pieszo. Myślę, że historia głównej bohaterki może być też dużo bardziej rozbudowana w gamebooku, nić postaci drugoplanowych.
Wrażenia
Zły Czarnoksiężnik z Oz to gra zdecydowanie warta polecenia. Jest ona według mnie mniej atrakcyjna wizualnie, niż jej poprzedniczka, ale za ma za to zaletę, która sprawia, że u mnie plasuje się wyżej niż Koszmar Alicji w Krainie Czarów. Jest nią wysoki poziom regrywalności. Grać możemy sześcioma różnymi postaciami, a każda z nich może na dodatek przy każdej rozgrywce dokonywać odmiennych wyborów i kierować swoje kroki w innym kierunku.
Fabuła książki również przypadła mi do gustu. Przemierzając Krainę Oz, spotkałam skrzydlate małpy, gobliny, Manczkinów i całe mnóstwo innych mniej lub bardziej interesujących kreatur. Pewnie zauważyliście, że nie mówię za wiele na temat tego, przeciwko komu lub czemu będziemy walczyć w ostatecznym starciu. Przyznam, że odpowiedź na to pytanie bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. I dlatego więcej Wam nie zdradzę :)
Co jeszcze podobało mi się w gamebooku? Wizytówki postaci, które znajdujemy na początku książki. Poznajemy z nich historię każdego bohatera, jego mocne i słabe strony oraz specjalne umiejętności. A skoro o nich mowa, to dodam, że jest to kolejna kwestia, którą warto pochwalić. W grze paragrafowej wydawnictwa Muduko znajdziemy dziesięć zdolności, takich jak m.in. Latanie, Władca Zwierząt, Ponad tęczą czy Siła. Każdy z bohaterów może trzykrotnie skorzystać z dwóch lub trzech z nich. Dodatkowo podczas przygody zdarza się, że zyskujemy nowe atrybuty lub umiejętności. Jakie to ma znaczenie? Ano takie, że w wielu przypadkach mamy naprawdę dużo opcji postępowania. A to bardzo dobrze wpływa na jak już wspomniałam wysoką regrywalność Złego Czarnoksiężnika z Oz.
Podsumowując
Jeśli cieszą Was gry fabularne, Zły Czarnoksiężnik z Oz zdecydowanie powinien trafić na Waszą listę “must have”. Ja niewątpliwie wrócę jeszcze nie raz do tego tytułu, żeby rozegrać przygodę, kierując Strachem na Wróble czy też samym Czarnoksiężnikiem. Po dwóch partiach nadal mam wrażenie, że wiele tajemnic i mnóstwo miejsc czeka jeszcze na to, abym je odkryła. Co też zamierzam z niezmierną przyjemnością zrobić.
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.